M-0 został odepchnięty w momencie, kiedy Mikael zorientował się, że ciało ulega poparzeniu. Wyrwany z fizycznego zawieszenia, rąbnął wystającymi łopatkami w ścianę kabiny prysznicowej. Szklane szyby zagrzechotały w prowadnicach, gorący strumień wody szumiał, rozbijając się na czerwonych stopach. Mężczyzna z jękiem wytoczył się z zaparowanej kapsuły i uchwycił zlewu, tracąc sześćdziesiąt procent władzy w nogach. Przez chwilę nic nie widział, palce zaciśnięte na brzegu umywalki wydawały mu się gumowe. Obnażył zęby, wciągając ze świstem powietrze i dźwignął się do pozycji pionowej. Skóra ścierpła w przeraźliwym paroksyzmie bólu. Rozmazał dłonią parę na lustrze i przyjrzał się twarzy. To była bez wątpienia jego twarz, ale nie jego oczy. Przerażenie, ból i dezorientacja kryjące się pod nimi wydawały się być szalone. Prawdziwe. Pierwotne. Lewe oko zamigotało, kiedy umysł próbował odzyskać autonomię.
Zbyt długo nie wraca.
Migotanie ustało. Nabrzmiała gula osiadła w gardle Mikaela i pulsowała, przepychając się wyżej, do ust. Poczuł coś nowego i zdezorientowany dotknął sinych okręgów pod oczyma. Jego policzki były mokre od wody, ale była tam jeszcze inna wilgoć. Dotknął językiem opuszek palców i poczuł słony smak. Łzy. Niepodrabiane łzy, autentyczna reakcja ciała. Widok i wrażenie smakowe odblokowały zakodowaną skrzynkę, ukrytą głęboko wewnątrz Mikaela. Wylały się z niej obawa, niepewność, tchórzostwo i tęsknota. Puszka z koszmarami. Nagi wytoczył się z łazienki, po drodze podpierając ścian. Wędrujące za nim światło praktycznie prześwietlało skórę, napiętą na wystających kościach.
Potrzebował chwili na opanowanie ciała i czegoś głębiej, stanowiącego podszewkę jego charakteru. Skonfrontował się z tym po raz pierwszy, w chwilowym podrygu wolności, kiedy udało mu się zepchnąć umysł gdzieś do środka. M-0 cisnął się wściekle wewnątrz czaszki, próbując zablokować dopływ krwi do kończyn. Nie zniszczysz mnie w ten sposób. Mikael potoczył wielkimi oczyma po pomieszczeniu, wyłapując fragmenty i szczegóły działające na niego jak stymulant. Kolorowy szalik na oparciu fotela, niedokończona szklanka soku z prawie-owoców, zamknięty laptop z jaskrawą naklejką na obudowie. Najmocniej oddziałujące były dwa małe cukierki w fantazyjnej popielniczce, która służyła im za kryzysową miskę ze słodyczami. Żadne z nich początkowo nie miało pojęcia o prawdziwym przeznaczeniu tego przedmiotu. Mężczyzna poczuł niezidentyfikowany ucisk i jednoczesną falę siły, spychającą M-0 głębiej w ciemność. Do miejsca, które dobrze znał. Prawie usłyszał ciężkie zapadki zamków w wyobrażonych drzwiach i przebrzmiewający protest, który nie miał znaczenia. Krok po kroku poszedł do sterowni, zostawiając na podłodze odbicia stóp.
Panele dotykowe na klawiaturze zamigotały w zetknięciu z mokrymi palcami.
- Pożyczysz mi mój umysł – powiedział cicho, ucząc się poruszać językiem. Pełnoprawna władza wymagała wysiłku. Zrozumiał, że do tej pory był na smyczy wysuwanej na tyle, na ile było to konieczne. Tym razem poczuł gniew. I rozpacz. Ręcznie uruchomił dwa monitory. Przymknął oczy, wygrzebując z odmętów nie-swojej głowy hasła. Zalogował się do systemów monitorujących i zaczął szukać Fredericy.
Zbyt długo nie wraca.
Migotanie ustało. Nabrzmiała gula osiadła w gardle Mikaela i pulsowała, przepychając się wyżej, do ust. Poczuł coś nowego i zdezorientowany dotknął sinych okręgów pod oczyma. Jego policzki były mokre od wody, ale była tam jeszcze inna wilgoć. Dotknął językiem opuszek palców i poczuł słony smak. Łzy. Niepodrabiane łzy, autentyczna reakcja ciała. Widok i wrażenie smakowe odblokowały zakodowaną skrzynkę, ukrytą głęboko wewnątrz Mikaela. Wylały się z niej obawa, niepewność, tchórzostwo i tęsknota. Puszka z koszmarami. Nagi wytoczył się z łazienki, po drodze podpierając ścian. Wędrujące za nim światło praktycznie prześwietlało skórę, napiętą na wystających kościach.
Potrzebował chwili na opanowanie ciała i czegoś głębiej, stanowiącego podszewkę jego charakteru. Skonfrontował się z tym po raz pierwszy, w chwilowym podrygu wolności, kiedy udało mu się zepchnąć umysł gdzieś do środka. M-0 cisnął się wściekle wewnątrz czaszki, próbując zablokować dopływ krwi do kończyn. Nie zniszczysz mnie w ten sposób. Mikael potoczył wielkimi oczyma po pomieszczeniu, wyłapując fragmenty i szczegóły działające na niego jak stymulant. Kolorowy szalik na oparciu fotela, niedokończona szklanka soku z prawie-owoców, zamknięty laptop z jaskrawą naklejką na obudowie. Najmocniej oddziałujące były dwa małe cukierki w fantazyjnej popielniczce, która służyła im za kryzysową miskę ze słodyczami. Żadne z nich początkowo nie miało pojęcia o prawdziwym przeznaczeniu tego przedmiotu. Mężczyzna poczuł niezidentyfikowany ucisk i jednoczesną falę siły, spychającą M-0 głębiej w ciemność. Do miejsca, które dobrze znał. Prawie usłyszał ciężkie zapadki zamków w wyobrażonych drzwiach i przebrzmiewający protest, który nie miał znaczenia. Krok po kroku poszedł do sterowni, zostawiając na podłodze odbicia stóp.
Panele dotykowe na klawiaturze zamigotały w zetknięciu z mokrymi palcami.
- Pożyczysz mi mój umysł – powiedział cicho, ucząc się poruszać językiem. Pełnoprawna władza wymagała wysiłku. Zrozumiał, że do tej pory był na smyczy wysuwanej na tyle, na ile było to konieczne. Tym razem poczuł gniew. I rozpacz. Ręcznie uruchomił dwa monitory. Przymknął oczy, wygrzebując z odmętów nie-swojej głowy hasła. Zalogował się do systemów monitorujących i zaczął szukać Fredericy.
*~*~*