Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niezapomniana Przygoda Tom 1 (CAŁOŚĆ)
#3
(01-11-2018, 11:22)Glorion napisał(a): Cała ta opowieść zaczyna się w Kalancie, stolicy naszego pięknego państwa. Opowieść, a raczej historia, zdarzyła się naprawdę, ale dawno, tak dawno, że nie pamiętają jej nawet najstarsi obywatele miasta. Pewne wydarzenia z nią związane są ogólnie znane, jak na przykład zamknięcie bram miasta na kilka dni, nikt jednak nie wie, jakie były tego prawdziwe przyczyny. Nikt poza mną... Nie chciałem nigdy pisać o tamtych dziejach, szczególnie, że nie ukazują mnie w jak najlepszym świetle (choć nie do końca). Jestem już jednak całkiem stary, a moje zamiłowanie do pisania zmusiło mnie do napisania ostatniej opowieść, a jednoczenie opisania mojej pierwszej prawdziwej przygody... 
Tu w prologu mamy trochę bliskich powtórzeń.

(01-11-2018, 11:22)Glorion napisał(a): I rozdział - strony 8-12
Było południe, godziny szczytu. (to dość współczesne określenie) Całe tłumy przelewały się przez ulicami Kalantu - stolicy państwa ludzi. Karczmy i oberże były pełne, a wszędzie plotkowano na temat najnowszej nowiny. (pleonazm) Czarny Baron został okradziony! Sam Czarny Baron, najbogatszy mieszkaniec miasta, istna potęga finansowa okryta mgłą tajemnicy. Skąd pochodzi, jak zdobył majątek? Nikt tego nie wiedział. Jego najbliższa służba i najemnicy nie pochodzili z okolic, nikt z bliskich mu osób nie był skory do zwierzeń, a jego dom, a raczej willa, górowała nad innymi w dzielnicy kupieckiej, odgrodzona kamiennym murem. Nikt nie wiedział o nim nic pewnego, ale plotki i historie o jego ciemnych interesach słyszał każdy, choć mimo tego sprawnie pracujące władze społeczne (stołeczne?)nigdy nie potrafiły mu nic udowodnić. Podobno nawet król próbował się nim zająć, ale nie miał na to dość czasu, gdyż zajęty był walką z plemionami orków z północy. Musicie bowiem wiedzieć, że część orkowych plemion zbuntowała się i zaatakowała ludzi. Jeśli doliczyć do tego jeszcze inne plugastwa zamieszkujące nasz niedawno odkryty kontynent, (niedawno odkryty przez kogo?) okazało się, że nasze państwo ma jeszcze wiele nierozwiązanych problemów. I oto, w czasie największej świetności ,,mistrza zbrodni", nagle jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość, że wielki Czarny Baron został okradziony i proponuje wielkie wynagrodzenie każdemu, kto odnajdzie sprawcę i odzyska skradzione przedmioty. A co konkretnie? Gruby plik starych papierów zapisanych szyfrem. Podobno mają wielką wartość sentymentalną, ale przecież każdy domyślał się prawdy. Faktem jednak jest, że bramy miasta zostały zamknięte na czas nieokreślony, a przejść przez nie wolno tylko wybranym osobom wyposażonym w imienne glejty... I właśnie w tym momencie zaczyna się nasza opowieść. W upalne, letnie popołudnie Pod Strudzonym Wędrowcem właśnie dobierali się (coś tu z gramatyką szwankuje) nowo przybyli poszukiwacze przygód, awanturnicy i najemnicy, którzy przybyli w te strony z chęcią zarobku, gdyż po wyjeździe wojsk królewskich wszystkie bestie wylęgły ze swych nor, by napadać na podróżnych i karawany kupieckie. Roboty poza miastem było więc w bród, chociaż chwilowe zamknięcie bram nie pozwoliło przybyłym na pracę w terenie. Po tym jak wszedłem do karczmy uderzył mnie panujący gwar, wszystkie stoły były zajęte, a zmęczeni podróżni siedzieli nawet na podłodze gwarząc w grupkach i racząc się miejscowymi ,,specjałami". Rozejrzałem się. Osoby mojego pokroju, a dokładnie panowie od brudnej roboty zwani też pogardliwie łotrzykami (choć ja wolę nazwę: specjalista od zadań specjalnych) nie lubią pracować samotnie, zawsze przecież przyda się jakiś wojak machający mieczem w pierwszej linii. Gdy tak rozglądałem się wokół, podszedł do mnie jakiś elf w zielonego zbroi z nieznanego mi cienkiego metalu pokrytego elfickimi runami, a na jego plecach lśniły dwa sejmitary przykryte białymi włosami.
- Witaj przyjacielu, jestem Elian, czy wiesz może coś o jakiejś drużynie poszukującej dwóch towarzyszy? -zapytał uśmiechając się przyjaźnie.
- Dopiero co tu wszedłem i sam poszukuję jakiejś kompanii. Ale gdzie jest druga osoba, jeśli wolno spytać? - odpowiedziałem grzecznie, bo z elfami nigdy nic nie wiadomo. (przecież bohater sam jest elfem)
- Tam, przy ladzie - rzekł (przecinek) wskazując palcem na rudą elfkę(przecinek) kłócącą się z oberżystą - Chyba nie zasmakowała w miejscowej kuchni. Jak widzę, jesteś...
- Łotrzykiem - przerwałem mu - to zawód jak każdy inny (no prawie). Potrzebujecie może kogoś takiego?
- Myślę, że tak... Ale musisz porozmawiać z nią. To ona o wszystkich decyduje - tu wskazał na wcześniej opisaną elfkę - Uważaj lepiej, gdy z nią rozmawiasz. Jest dość... wymagająca.

Karczma była zapełniona przez różnego rodzaju indywidua. - podpis pod obrazkiem

Skrzywiłem się. Rzadko kiedy bywa, by kobieta pracowała w takim niebezpiecznym fachu, a do tego dowodziła! Coś takiego nie może skończyć się dobrze! Z drugiej jednak strony bardzo pilnie potrzebowałem drużyny, a przecież o elfach jeszcze mało wiedziałem. Może mnie zaskoczą.
- Dobrze, chętnie z nią porozmawiam - powiedziałem kłamliwie.
Poszedłem za elfem, a gdy zatrzymaliśmy się przy jego towarzyszce, ten przedstawił nas sobie w bardzo uprzejmy, lecz trochę zbyt długi sposób. Zależało mi na czasie, więc postanowiłem tę przemowę nieco skrócić. Był to jednak mój wielki błąd, o czym wkrótce się przekonałem.
- ...zapytał mnie, więc czy nie potrzebowalibyśmy kogoś takiego. Ja oczywiście odpowiedziałem, tak jak kazałaś, że to zależy... - mówił Elian
- Od moich kwalifikacji. Zapewniam, że jestem specjalistą w moim fachu - dokończyłem za niego.
- Kwalifikacje nie wystarczą. W mojej drużynie liczy się też dobre wychowanie, nie wyobrażam sobie byś tak po prostu wchodził w słowa Eliana. Jak na początek nie wypadłeś korzystnie - mówiła oburzona elfka, niczym nauczyciel karcący nieposłusznego ucznia

Nie będę tu opisywał reszty monologu Aselii (bo tak się nazywała). Dodam tylko tyle, że chyba moja znajomość z tą przemiłą kobietą szybko by się skończyła, gdyby nie pewien wypadek. A mianowicie pewien wchodzący do gospody ork (orkowie przebywający w ludzkich miastach to rzadkość) uderzył przez przypadek głową we framugę drzwi tak potężnie, że wydawałoby się, jakby cała karczma zadrżała. Tuż za nim człapał mały (w porównaniu z orkiem) czarno-brody krasnolud. Różnica między nimi była tak olbrzymia, że kiedy na nich spojrzałem, nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem głośnym śmiechem. Istne przeciwieństwa! Jeden wielki, pleczysty, ubrany w skóry nieznanych mi zwierząt, dzierżąc wielki kostur przyglądał się całej izbie z ciekawością (a izba jemu). Drugi mały, opancerzony od stup do głów, uzbrojony w tarczę i młot, szedł poważnie, z wielką dumą, nie patrząc na nikogo. Mój nagły i niekontrolowany wybuch wesołości potraktowali jako działania zaczepne i błyskawicznie podeszli do mojej skromnej osoby. Wyglądało to jakby komedia miała zamienić się w tragedię...

- A z czego się twoja się tak chichra? - zapytał ork grubym, nieco oschłym tonem.
- Ach, to nic, moja przyjaciółka (ha! przyjaciółka) opowiedziała mi właśnie świetny kawał - zmyśliłem na miejscu. Odruchowo moi dwaj przesłuchujący ,,koledzy" spojrzeli na elfkę, czekając aż potwierdzi lub zaprzeczy moje wytłumaczenie. Ach, jak liczyłem na nią w tej chwili, bardziej, niż przez całą resztę podróży! Niestety, nadzieje moje spełzłyby na niczym, gdyby nie pomoc Eliana.
- Tak, nasz kolega śmiał się z żartu drodzy panowie, nie ma powodu do kłótni - rzekł mój wybawiciel - A czy mogę was spytać, czy nie poszukujecie może kompanów do drużyny?
- Eee... Tak, szukamy - przytaknął krasnolud trochę zbity z tropu - Przydałby nam się jakiś mag, tylko nie żaden dyletant. Ty, elfko, jesteś...?
- Jestem druidem krasnoludzie, z szerokim doświadczeniem, do tego doskonale dowodzę.
- W kuchni zapewne, ale nie w czasie walki. Tu potrzebny jest jakiś twardy wojownik, który zachowa zimną krew, a nie jakaś baba w kiecce.
- Wątpię byś wiedział coś o dowodzeniu, jeśli tak szybko wystawiasz pochopną opinię. Zresztą krasnoludy nigdy nie należały do najsprytniejszych z ras - odrzekła oburzona dowódczyni.
- Pomińmy ten temat - powiedziałem pojednawczo - Co do dowódcy, będziemy mogli uzgodnić sprawę potem. Na razie interesuje mnie, czy jesteście zainteresowani współpracą.
Rozmowy trwały całkiem długo, w końcu jednak udało mi się przemówić wszystkim do rozsądku, mimo że krasnolud Garin i Aselia skakali sobie do oczu. W końcu jednak dzięki pomocy reszty naszej nowo powstałej kompanii, a szczególnie orka Krasz'nara, który (o dziwo!) ciekaw był elfickich zwyczajów (co wynikało może z jego profesji, był bowiem szamanem), udało się pogodzić zwaśnione strony. Kwestię dowództwa zostawiono do czasu znalezienia maga. Taki stan rzeczy bardzo mi odpowiadał. Właściwie mag nie był mi potrzebny, zależało mi tylko na czasie. Chciałem jak najszybciej zjawić się w domu Czarnego Barona, zanim nawała innych drużyn przyjdzie szukać poszlak w jego willi. Zachęciłem więc moją drużynę, byśmy sprawę naszego szóstego członka zostawili na potem, a chwilowo zajęli interesującym mnie zadaniem. Los jednak chciał inaczej... 
Styl gawędziarski, rozumiem konwencję. Trochę błędów jest - bliskie powtórzenia, niekiedy pomieszanie czasów, choć z gramatyką ogólnie jest dobrze.
Co do fabuły za wcześnie na wydawanie opinii. Scena ze zbieraniem drużyny w karczmie taka RPGowa. Skojarzyło mi się z Baldurs Gate.
Strona graficzna bardzo zasługuje na pochwałę - tło, czcionka czy ilustracje.
Zobaczymy co będzie dalej.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Niezapomniana Przygoda Tom 1 - przez Gunnar - 01-11-2018, 11:22
RE: Niezapomniana Przygoda Tom 1 - przez Gunnar - 20-03-2019, 18:21
RE: Niezapomniana Przygoda Tom 1 - przez Gunnar - 25-03-2019, 22:13

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości