Masz rację, Marcinie, zgodnie z Twoją sugestią, wielokropek wyrzucę. Jednak, czy mam zrezygnować z nazw osobowych? Wplotłam je z rozmysłem dla przedstawienia historii tytułowej wyspy. Bardzo szczególnej historii - wyjątkowej wyspy, Niestety, nie byłam tam osobiście, kiedy jednak wysłuchałam opowieści o niej, poczułam nieodpartą chęć opisania; po swojemu, wierszem.
Kilka lat temu, w Palestrinie (tej, 30 km na południe od Rzymu), po moim wykładzie, podszedł do mnie pewien pan (dla uściślenia - biskup) i dziękując, wręczył mi butelkę wina. Otrzymać butelkę dobrego wina we Włoszech to przecież nic nadzwyczajnego, więc uśmiechnęłam się przelotnie i podziękowałam. Nieco później, już w nieoficjalnej części spotkania, dowiedziałam się z jakiej winnicy to wino pochodzi. I tu się dopiero zdumiałam. Nie miałam pojęcia, że na wyspie San Michele, położonej na weneckiej lagunie, znajduje się nie tylko cmentarz ale i mała winnica! Oczywiście ta historia zainteresowała mnie do tego stopnia, że – jak widać – musiała się wyartykułować. Tak już mam, że zazwyczaj inspirację czerpię ze zdarzeń, historii, faktów, miejsc historycznych, niezwykłych ludzi – to one są katalizatorem - chociaż „dosypuję” jeszcze nieco własnych przeżyć i przemyśleń.
A ten wenecki cmentarz jest rzeczywiście niezwykły. Warto wspomnieć, że właśnie tu miejsce wiecznego spoczynku znalazły m. in. takie osobistości, jak – wspomnieni przez mnie w wierszu - Ezra Pound, Sergiusz Diagilew, Igor Strawiński. No i jeszcze to; na zamówienie Diagilewa Igor Strawiński skomponował suitę baletową „Pulcinella” (a przecież właśnie ta postać z commedii dell`arte zawsze ubrana jest na biało (całun) i nosi czarną maskę śmierci. Jednak najbardziej poruszyła mnie informacja o pochodzeniu „mojej” butelki wina, Wyspę prawie w całości zajmuje cmentarz, na małym jej skrawku znajdują się zabudowania klasztorne wraz z kościółkiem San Michele in Isola oraz właśnie – przynależna do klasztoru - niewielka winnica.
Grain, konwalie należą do bukietu moich ulubionych kwiatów, chociaż wiem, że nie należy ich łączyć z innymi bo... „zabijają”. Te trzy wersy napisałam kursywą, jako że gdzieś mi świta, iż Ezra Pound popełnił zgrabne haiku o konwaliach. Z pewnością nie jest to dosłowny cytat, ale jako bliskie nawiązanie zasługuje na kursywę.
Panowie, dziękuję i pozdrawiam.
PS.
Zastanawiam się nad dodaniem motta „Zamordowana przestrzeń tu jakby zrzuca swoje brzemię”, zaczerpniętego z wiersza pt. „Jesienny wieczór”; którego autor, Josef Brodski, także znalazł na tej osobliwej wyspie miejsce wiecznego spoczynku.
PS. 2.
Wiem, czasem tak jest, że odautorski komentarz tylko zawęża pole interpretacji, jednym słowem szkodzi, ale, przepraszam, chciałam wyjaśnić, dlaczego w tekście znalazły się nazwy osobowe.
PS. 3.
A jak smakuje wino z Wyspy Umarłych? Nie wiem - nieotwarta butelka czeka na swoje przeznaczenie.
Kilka lat temu, w Palestrinie (tej, 30 km na południe od Rzymu), po moim wykładzie, podszedł do mnie pewien pan (dla uściślenia - biskup) i dziękując, wręczył mi butelkę wina. Otrzymać butelkę dobrego wina we Włoszech to przecież nic nadzwyczajnego, więc uśmiechnęłam się przelotnie i podziękowałam. Nieco później, już w nieoficjalnej części spotkania, dowiedziałam się z jakiej winnicy to wino pochodzi. I tu się dopiero zdumiałam. Nie miałam pojęcia, że na wyspie San Michele, położonej na weneckiej lagunie, znajduje się nie tylko cmentarz ale i mała winnica! Oczywiście ta historia zainteresowała mnie do tego stopnia, że – jak widać – musiała się wyartykułować. Tak już mam, że zazwyczaj inspirację czerpię ze zdarzeń, historii, faktów, miejsc historycznych, niezwykłych ludzi – to one są katalizatorem - chociaż „dosypuję” jeszcze nieco własnych przeżyć i przemyśleń.
A ten wenecki cmentarz jest rzeczywiście niezwykły. Warto wspomnieć, że właśnie tu miejsce wiecznego spoczynku znalazły m. in. takie osobistości, jak – wspomnieni przez mnie w wierszu - Ezra Pound, Sergiusz Diagilew, Igor Strawiński. No i jeszcze to; na zamówienie Diagilewa Igor Strawiński skomponował suitę baletową „Pulcinella” (a przecież właśnie ta postać z commedii dell`arte zawsze ubrana jest na biało (całun) i nosi czarną maskę śmierci. Jednak najbardziej poruszyła mnie informacja o pochodzeniu „mojej” butelki wina, Wyspę prawie w całości zajmuje cmentarz, na małym jej skrawku znajdują się zabudowania klasztorne wraz z kościółkiem San Michele in Isola oraz właśnie – przynależna do klasztoru - niewielka winnica.
Grain, konwalie należą do bukietu moich ulubionych kwiatów, chociaż wiem, że nie należy ich łączyć z innymi bo... „zabijają”. Te trzy wersy napisałam kursywą, jako że gdzieś mi świta, iż Ezra Pound popełnił zgrabne haiku o konwaliach. Z pewnością nie jest to dosłowny cytat, ale jako bliskie nawiązanie zasługuje na kursywę.
Panowie, dziękuję i pozdrawiam.
PS.
Zastanawiam się nad dodaniem motta „Zamordowana przestrzeń tu jakby zrzuca swoje brzemię”, zaczerpniętego z wiersza pt. „Jesienny wieczór”; którego autor, Josef Brodski, także znalazł na tej osobliwej wyspie miejsce wiecznego spoczynku.
PS. 2.
Wiem, czasem tak jest, że odautorski komentarz tylko zawęża pole interpretacji, jednym słowem szkodzi, ale, przepraszam, chciałam wyjaśnić, dlaczego w tekście znalazły się nazwy osobowe.
PS. 3.
A jak smakuje wino z Wyspy Umarłych? Nie wiem - nieotwarta butelka czeka na swoje przeznaczenie.