Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ukryte zabójstwo
#7
Problem tkwi w tym, że jeżeli się bumeluje przez dwa tygodnie, to potem ma się znacznie więcej roboty. Kowalski ma jednak przeczucie, że ta bumelka źle się dla nich skończy. Ale jedźmy dalej. Zapraszam.

Zabrzęczał interkom.
– Jeżeli jest już komisarz Balicka, niech wejdzie.
– Proszę wejść – oznajmiła sekretarka.
Komisarz wstała, obciągnęła spódnicę i weszła do gabinetu. Nadinspektor spojrzał na nią i lekko zmieszany wstał z fotela. Ręką wskazał krzesło przy małym stole konferencyjnym. Chwycił akta sprawy pod kryptonimem „Synalek”, wyszedł zza biurka i usiadł naprzeciwko pani oficer.
– Nie spodziewałem się, że w sekcji zabójstw pracują tak piękne kobiety. Jestem pod wrażeniem. Świetnie pani wygląda w mundurze – mówiąc to, uśmiechnął się pod nosem. – Teraz rozumiem ten dopisek Kowalskiego do pani uwag. No dobrze, wracajmy do sedna. Dlaczego chce pani wznowić śledztwo?
– Panie komendancie, śledztwo ograniczyło się do ustalenia, kto zabił i stwierdzenia, że morderca nie żyje. Jako motyw zbrodni uznano porachunki mafijne. Nie uwzględniono istotnej informacji uzyskanej przez nadkomisarza Drabińskiego, niedbale szukano prawdziwego zleceniodawcy morderstwa.
– A pani wie, kto zlecił?
– Nie wiem, ale skupiono się jedynie na tym, kto zyskał na śmierci młodego Sawickiego. Powinno się sprawdzić, kto nie stracił na jego śmierci. Czasami morderstwo ma zapobiec stracie. Oczywiście w większości wypadków chodzi o pieniądze, ale tutaj oprócz tego możemy dopatrywać się utraty imienia, zaufania, wiarygodności. Należałoby sprawdzić tę hipotezę.
– Wiem, do czego pani zmierza. Wznowicie śledztwo, pani je poprowadzi, a Kowalski pomoże. W tej sprawie jest do pani dyspozycji – po chwili dopowiedział – mam nadzieję. Bronek poprosił mnie, abym przyznał pani odznakę komara. Nie znam takiej – mówiąc to, dokładnie przyglądał się Balickiej. Wytrzymała spojrzenie i ostatkiem sił woli nie zalała się rumieńcem. – O co chodzi z tym medalem?
Teraz zauważył lekkie zmieszanie dziewczyny. Powstrzymał ją, podnosząc palec.
– Znam Szramę dwadzieścia lat – rozpoczął, wygodnie opierając się o oparcie. – Każdemu nowemu pracownikowi przed przydzieleniem śledztwa robi swojego rodzaju test, tylko po to, aby zapamiętał „pierwszą sprawę”. Wiedział, że otrzyma pani tę szansę dzisiaj. Akcja „Komar” musiała mieć miejsce wczoraj, dlatego poprosił oficera dyżurnego, notabene swojego kumpla, o zlecenie interwencji na mieście. „Nie zawsze należy mówić wszystko przełożonemu” – to zapewne też już pani powiedział. Niech w temacie „komar” tak zostanie – uśmiechnął się do Balickiej.
– Dziękuję, panie komendancie, za wznowienie śledztwa.
– Korzystaj, dziewczyno – pozwolisz, że tak się zwrócę do ciebie, jesteś taka młoda ¬– z nauk komisarza Kowalskiego tak długo, jak długo wytrzymasz w sekcji zabójstw. Lepszego mentora w kraju nie znajdziesz. Możesz odejść i powiedz na stronie Bronkowi, że oczekuję na rewanż. Przestudiowałem kilka otwarć Karpowa, niech ma to na względzie.
– Odmeldowuję się.
Komisarz Balicka zabrała akta, które podsunął jej komendant, wstała i wyszła z gabinetu. Gdy tylko zamknęła drzwi, usłyszała sekretarkę:
– Kto ci kazał przyjść w mundurze? – zapytała z poważną miną.
– Już ja się z nimi policzę – odpowiedziała z uśmiechem. Miała swoją pierwszą sprawę i to się tylko dla niej teraz liczyło. Biegiem wróciła do pokoju. Rzuciła akta na biurko i nachyliła się nad Czipem.
– Puść to jeszcze raz, ale na głośniki. Nie masz wyboru, puszczaj.
Ponownie wysłuchali zmontowanego przez Czipa nagrania.
– Dobry jesteś, ale trochę skopaliście. Ja się przedstawiłam, a niby sekretarka ponownie podała moje nazwisko. Idę się przebrać.
Gdy wyszła, Drab skomentował:
– Widzieliście, jaka jest szczęśliwa? Ma swoje pierwsze śledztwo i ma podwładnego ¬– kończąc zaczął się śmiać. – Nareszcie Szrama będzie zagoniony do roboty, i to przez kobietę.
Kowalski jedynie uśmiechnął się pod nosem.
– Co to za sprawa? – zapytał Laluś.
– Zabójstwo młodego Sawickiego – odpowiedział Kowalski. – Zresztą poznasz szczegóły.
Wszyscy spojrzeli po sobie, zorientowali się, kto będzie odwalał główną robotę za Szramę.
– Muszę skoczyć do betki – stwierdził nagle Laluś, pozostali też podnieśli się z krzeseł.
– Siadać, nigdzie nikt nie musi iść.
Drab podniósł rękę do góry.
– Czego?
– Szefie, ja muszę skoczyć do kibla.
– Ni chuja. Siedzicie i czekacie na przydział zadań. Potem możecie się rozejść.
Czekali godzinę, nim wróciła Balicka z wózkiem pełnym akt. Podprowadziła go do biurka Kowalskiego i wszystkie ustawiła w stosie na blacie.
– Nareszcie wygląda tak, jak powinno. Komisarzu, przejrzyjcie akta i wynotujcie wszystko na temat rodziny Sawickiego.
– Tak jest, komisarzu. Słyszeliście? To teraz możecie podejść, podzielę tę kupkę na pięć części, aby było sprawiedliwie.
Zaczął przeglądać poszczególne teczki i odkładał na mniejsze stosiki. Gdy zakończył, okazało się, że cztery liczył po sześć teczek, a piąta jedną, spis pozostałych. Możecie zabrać te cztery. – Spojrzał na podległych pracowników.
Pierwszy podszedł podkomisarz Śliwiński i zabrał najniższy stos. Ostatni, największy, przypadł aspirantowi Czekalskiemu. Balicka obserwowała z boku i nie skomentowała. Mogła się domyślić, że tak zakończy się próba zmuszenia Kowalskiego do zagłębienia się w papierach.
– Bierzcie się do roboty, a ja udaję się na naradę kierowników sekcji. Może ktoś chce mnie zastąpić?
Wszyscy otworzyli akta i zaczęli je wertować. Nasiadówki u naczelnika wydziału nie należały do przyjemnych. Baranowski prowadził je codziennie w samo południe i zazwyczaj trwały do trzynastej.
Komisarz Kowalski wyjął z szuflady notatnik i opuścił pokój. Sekretariat naczelników wydziału zlokalizowano na końcu korytarza. Niekwestionowaną władczynią przedsionka do obu gabinetów szefów wydziału była pani Beata. Do pomocy miała drugą sekretarkę, Bożenę. Beata, czterdziestodwuletnia, korpulentna blondynka, od ponad dwudziestu laty dzierżyła wszystkie sprawy i pracowników w swoich rękach. Bożena przyszła do wydziału zaraz po nominacji Baranowskiego. Oficjalnie to ona była jego sekretarką, ale faktycznie nad całością pełną kontrolę posiadała starsza z kobiet. Bożena tydzień temu skończyła trzydzieści dwa lata, wszyscy wiedzieli, że utrzymywała bardzo bliskie kontakty z naczelnikiem. Oczywiście starali się utrzymać to w tajemnicy, ale nie mieli szans. Pracowali bowiem w wydziale kryminalnym, w którym pełniło służbę blisko stu funkcjonariuszy w ośmiu sekcjach.
Kowalski wszedł za pięć dwunasta i przywitał się z sekretarkami.
– Padam do nóżek szanownym damom. W jakim nastroju jest boss?
– Cześć, Szrama, w normalnym.
– Dzięki, to lepiej już wejdę. Czy można zamówić kawkę?
– Nie.
Zawsze prosił o kawę, ale nigdy jej jeszcze nie otrzymał. Bez tego pytania uważał wizytę w sekretariacie za nieudaną. W gabinecie byli już wszyscy kierownicy sekcji.
– Dzień dobry – przywitał się i usiadł na końcu stołu konferencyjnego.
Naczelnik Baranowski spojrzał na komisarza i stwierdził:
– Skoro jesteśmy już w komplecie, to zaczynamy. Pięć minut temu zadzwonił Zastępca Komendanta Głównego nadinspektor Marian Piechur i poinformował mnie, że komisarz Kowalski wraz ze swoim zespołem ma wznowić śledztwo pod kryptonimem „Strata”. Oczywiście ani ja, ani dyrektor biura i jego zastępca nie prowadzimy nadzoru nad śledztwem. Nie wiem, Kowalski, i nie chcę wiedzieć, co to za sprawa, ale skoro zostaliście wyłączeni z prac wydziału, to możecie opuścić naradę i zająć się tą sprawą.
– Tak jest, panie naczelniku.
Kowalski wstał, zabrał notatnik, którego nie zdążył otworzyć, i opuścił gabinet. Nie omieszkał okazać, jak bardzo był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Blizna na policzku ukryła się w szerokim uśmiechu.
– O, już wyszedłeś, a to oznacza, syneczku, że masz śledztwo pozawydziałowe. – Sekretarka Beata do ulubionych oficerów zwracał się per syneczku. Odebrała telefon od nadinspektora i domyśliła się, z jakiego powodu dzwonił osobiście do naczelnika.
– Tak jakoś wyszło, pani Beato. – Kowalski nie pozwalał sobie na poufałość w rozmowie z sekretarką, szanował ją i zawsze okazywał szacunek mimo próśb o kawę. – Pożegnam śliczne panie, robota czeka. Do widzenia.
Wyszedł i zapalił papierosa. Niezbyt przestrzegał zakazu palenia na korytarzu, ale przez najbliższą godzinę nie było nikogo, kto mógłby mu zabronić tej przyjemności. Z papierosem w ustach wszedł do pokoju sekcji zabójstw.
– Dlaczego uważasz, że morderstwo zleciła żona, a nie na przykład córka? – zapytał Czip.
Kowalski nie spodziewał się, że od razu przystąpią do pracy. Usiadł przy biurku i przysłuchiwał się dyskusji.
– Wcale tak nie uważam. Oczywiście mogła to zorganizować córka, ale miała wtedy piętnaście lat. Trochę mała jak na tak doskonale zaplanowaną akcję.
– Widziałaś ją? – nie ustępował Czip.
– Nie, w tych aktach, a to tylko streszczenie, nie było jej zdjęcia.
– No to popatrz. – Czip podszedł do niej z wyjętym z akt sprawy zdjęciem nastoletniej córki Sawickiego. – To jest Magda Sawicka w dniu pogrzebu przyrodniego brata. – Podał fotografię.
– O, kurczę – wyrwało się Balickiej. – Ona wyglądała na osiemnastkę. No dobrze, wyglądała poważniej, ale nic nie wiemy na temat jej charakteru, posiadanej wiedzy, umiejętności. I wielu innych informacji, mamy czego szukać.
– Cała rodzina miała alibi w dniu morderstwa. Ojciec, żona i córka dziesięć dni przed zabójstwem wyjechali do Stanów. Wrócili dwa dni po morderstwie na wiadomość przekazaną przez brata Sawickiego. O nim też nic nie wiemy, jest tylko mała wzmianka, że nie utrzymywał kontaktów z bogatym braciszkiem − powiedział Nowocień.
– Miał do niego telefon, a nie utrzymywał kontaktów? – zauważyła Balicka.
– To niczego nie dowodzi, ja też mam mnóstwo numerów osób, z którymi już nie rozmawiam. Kolejny podejrzany? – zapytał Laluś. – Jeszcze pół godziny i na liście podejrzanych umieścimy wszystkich członków rodziny. Przyjmując za wiarygodne twój motyw zbrodni: „kto nie straci”. Powinniśmy wziąć pod uwagę pracowników firmy, kontrahentów, kluczowych odbiorców i wielu innych.
– Powinniśmy. – Nie dawała się zbić z tropu. – Rozszerzymy krąg podejrzanych.
– Szrama, dlaczego już wróciłeś? – zapytał Drab.
– Maniuś zadzwonił do Barana, a ten wygonił mnie z narady. Mam zająć się śledztwem. I teraz mam dylemat.
– Jaki? – zapytała komisarz, a po chwili dodała: – Nie, nie masz żadnego dylematu. Maniuś jest zastępcą komendanta i on wydał decyzję. Masz się zająć śledztwem pod moim kierunkiem.
– Komisarz Balicka, ja nie neguję twojej przewodniej roli. Ja mam tylko dylemat, czy podołam oczekiwaniom wszystkich przełożonych, nawet jeżeli niektórzy z nich są tymczasowi – odpowiedział z pełnym uśmiechem.
Zareagowała lekkim uśmiechem. Odwróciła się do Czipa.
– Wyszukaj w Internecie wszelkie informacje o Sawickich i firmie. Rok temu zmarł stary Sawicki, a firmę przejęła żona. O ile pamiętam, to była naturalna śmierć i nie prowadzono żadnego śledztwa. Podano jedynie, że od kilku lat zmagał się z rakiem. Wcześniej nie informowano o chorobie, bo podobno tego zabronił.
– Baśka, gdzie nas dzisiaj zaprosisz na imprezkę? – zapytał Laluś. – Właśnie wydałaś pierwsze polecenie służbowe w ramach pierwszego, podkreślam jeszcze raz, pierwszego śledztwa. Tamto z komarem się nie liczy.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, po chwili dołączyła do nich Balicka.
– Ok, zapraszam was do knajpki „Pod śledzikiem” na Litewskiej. Będę miała blisko do domu. Spotykamy się o dwudziestej. A teraz, chłopaki do roboty.
Kowalski uśmiechnął się lekko, widząc podkomendnych otwierających akta sprawy.
– Drab – zwróciła się do nadkomisarza. – Czy masz kontakt z tym ucholem, który trzy lata temu przekazał ci informację o zabójcy?
Nadkomisarz Teodor Drabiński nie pozwalał zwracać się do siebie po imieniu. Nie znosił go i ciężko przeżywał wręczanie odznaczeń resortowych czy państwowych, a miał ich kilkanaście.
– Nie, wyjechał z kraju i puszkuje w Anglii. Może wróci za cztery lata. Przekazał mi wszystko, co wiedział na ten temat. W aktach jest moja notatka. Kilkanaście dni przed zabójstwem Majcher, tak nazywał się ten zabójca, pochwalił się kumplowi, że ma prywatną, bardzo dobrze płatną robotę. Dostał już potężny zadatek i liczył na znacznie większą kasę. I to przez kilka lat. Trzy dni po zabiciu zginął w strzelaninie na Powiślu. To była głośna sprawa, dwa trupy z grupy Mocarza. Majcher był członkiem tej małej bandy zajmującej się kradzieżą samochodów. Nie złapano zabójców, ale ustalono, że uciekli do Niemiec. Śledztwo w sprawie zabójstwa Sawickiego było osobną sprawą i Baran szybko je zamknął. To drugie, w sprawie strzelaniny, prowadziła Komenda Stołeczna, nasz wydział jej nie nadzorował. Tyle przynajmniej wiem.
– Bronek, dlaczego śledztwo prowadził Baran, a nie nasza sekcja?
– Gdy przyszedł do wydziału, sprawę prowadziła sekcja do zwalczania grup przestępczych. Uznano, że Sawicki należał do grupy Zygmunta, młodych wilczków. To była bardzo hermetyczna organizacja, wszyscy znali się albo ze szkoły, albo z podwórka. Nie przyjmowali żadnego nowego żołnierza z innego środowiska. Dlatego Baran nie miał praktycznie żadnej wiedzy na temat Zygmunta i jego kolesi. Dałem ci do studiowania jedynie podsumowanie śledztwa. Podejrzewam, że jest trochę przejaskrawione. Znacznie więcej jest w tych opasłych tomiskach. Trzeba je przestudiować, i to dokładnie.
Balicka przez chwilę zastanawiała się nad słowami komisarza.
– Zawsze dajesz tylko podsumowanie, dlaczego nie całość?
– Teraz masz całość. – Uśmiechnął się. – I przydzieliłaś nam, dlaczego? No dobrze – kontynuował już poważnie. – Odpowiem ci, dlaczego. Podsumowanie zawalonej sprawy zawsze bardzo dobrze wygląda. Prowadzący chce po prostu jak najbardziej wiarygodnie uzasadnić powody zakończenia śledztwa. Jeżeli potrafiłaś w takiej ubarwionej teczce znaleźć podstawy do wznowienia, to znaczy, że należy je podjąć. Ja też nie zapoznałem się dokładnie z zawartością tych tomów. − Wskazał dłonią stos dokumentów. − Teraz bardzo chętnie posłucham, co w nich znajdziecie. Właściwie to czego w nich nie ma, a powinno się znaleźć. Śledztwa kończą się porażką, gdy prowadzący nie potrafi sformułować pytań. Nie mówię już o odpowiedzi na nie, bo to jest oczywista sprawa – zakończył z szelmowskim uśmiechem.
– Nie myśl, że ci się uda wymigać od papierków.
– Przejmujesz kredę? – zapytał.
– Nie, zostawiam ją tobie.
Pokój sekcji zabójstw miał około czterdziestu metrów kwadratowych powierzchni. Trzy okna z widokiem na wewnętrzny plac usytuowane były na wschodniej ścianie. Na przeciwległej wisiały dwie czarne tablice szkolne, które można było w każdej chwili zasłonić kotarą. W jednym rogu stało biurko Kowalskiego, na środku, bliżej okien, pracowali Drab i Nowocień. Za nimi, bardziej w rogu, stały biurka Lalusie, Czipa i Balickiej. Wzdłuż ściany postawiono pięć szaf pancernych. Aspirant Czekalski miał do swojej dyspozycji dwie ze względu na ilość wyposażenia, którym się opiekował. Dwie szafy miał także kierownik sekcji.
– Skoro jestem Housem, to odsłonię tablicę i zacznę pisać.
Komisarz wstał i podszedł do kotary, rozsunął ją na boki i wziął do ręki kredę. Napisał na tablicy: Karol Sawicki. Zakreślił dookoła nazwiska kółko i od niego kreski. Nad każdą napisał kilka słów: rodzina, krąg znajomych, zajęcie, miejsca pobytu, kobieta(y). Kilku kresek nie opisał. Następnie od poszczególnej linii nakreślił kilka odchodzących. Przy rodzinie dopisał: ojciec, macocha, siostra, wujek. I znowu zostawił parę wolnych. Przy kobiecie postawił znak zapytania.
– Tyle napisałem sam, resztę dopiszecie, gdy przestudiujecie akta. Doskonale wiecie, co napisać i gdzie. – Odłożył kredę na półeczkę pod tablicą i usiadł na swoim krześle.
Komisarz Balicka wstała i podeszła do tablicy. Na drugim jej końcu napisała: Majcher. Również otoczyła kołkiem i dorysowała linie. Nad jedną z nich umieściła słowo: kontakty.
– Wiemy, że Majcher zabił Sawickiego. Nie było to przypadkowe morderstwo, musimy ustalić powiązania między nimi. Poszukajmy, czy kiedykolwiek wcześniej spotkali się osobiście, czy mieli jakieś wspólne interesy. Najważniejsze jest jednak ustalenie tego. – Ponownie wzięła kredę i napisała słowo: zlecenie. – Oczywiście nie mamy pewności, że to zlecenie, o którym mówiło źródło Draba, jest zleceniem zabójstwa. Wiemy, że dostał zadatek, duży zadatek. Pytanie: gotówką czy w innej postaci? Skupmy się na początku na ofierze i mordercy. Najpierw pogrzebiemy w papierach, a potem poszukamy tego, co nam brakuje w terenie.
Zabrali się do pracy. Komisarz Kowalski przyglądał się tablicy, po kilku minutach wstał i opuścił pokój. Wrócił po kwadransie, niosąc stojak, do którego przyczepione były arkusze papieru.
– Nie zmieścimy się na tablicach – wyjaśnił, ustawiając przyniesiony zestaw obok swojego biurka.
Po godzinie zaczęli dopisywać na tablicach informacje. Kowalski czasami podchodził do oficera, który umieścił według jego oceny istotne fakty i prosił o pokazanie źródła informacji. Jeżeli była ważna, wyrywał ją z akt i zabierał. Nie przejmował się, że w ten sposób niszczy materiały archiwalne.
– Bronek, będę musiała je zwrócić – zaprotestowała Balicka.
– Nie przejmuj się, prowadzisz nowe śledztwo pod kryptonimem „Strata” i co włożysz do teczki? Zbieram materiały, potem wstawimy na ich miejsce kartkę z informacją, że zostały przeniesione.
– Przecież tak nie można. Należy skopiować.
– Baśka, nie mamy czasu na pierdoły. Będziesz latała i kopiowała, to zajmuje czas i po chwili zapomnisz, co skopiowałaś i dlaczego. Co jest ważniejsze? Wyjaśnienie sprawy czy porządek w papierach? Masz przed oczami uporządkowane, ładnie opisane śledztwo i gówno z tego wynika.
Spojrzała na szefa i ręce jej opadły. Już sobie wyobrażała, co ją spotka, gdy będzie zwracała akta. Widząc jej minę, Kowalski powiedział:
– Nie martw się. Pogadasz z sekretarką i będzie załatwione. Wystarczy, że zapytasz się, czy mogłaby znaleźć jakąś specjalistkę od archiwalnych akt. Będzie wiedziała, o co chodzi. Już parę razy prosiłem o dziewczynę.
– Koniec pracy – ogłosił Laluś. – Miałem dzisiaj odpoczywać, a nie zapierdalać. Godzina piętnasta pięćdziesiąt i jak każdemu pracownikowi administracji państwowej po ośmiu godzinach intensywnej pracy należy mi się wypoczynek. Jutro piątek i dokończę mój stosik. A teraz lecę szykować się na bibkę z panną BB.
Komisarz spojrzała na zegarek, a następnie na tablicę. Była już w połowie zapisana.
– Okej, spotykamy się o dwudziestej. – Podeszła do ściany i zasunęła kotarę.
Wszyscy po kolei opuścili biuro. Jak zwykle ostatni wyszedł Kowalski, po zamknięciu drzwi zaplombował je.
Przed wyjściem z komendy na komisarza czekała Balicka.
– Zapomniała ci powiedzieć, że Maniuś przestudiował otwarcia Karpowa i masz to wziąć pod uwagę.
– A ja Kasparowa. Co tydzień w soboty, jeżeli nie mamy pracy, rozgrywamy wieczorem partyjkę szachów. Ostatnio udało mi się wygrać trzy razy z rzędu, ale nadal jestem do tyłu. Jedziesz pochować rybki?
– Znasz oficera dyżurnego?
Kowalski uśmiechnął się.
– Maniuś ci powiedział. A to znaczy, że mu się spodobałaś, kariera stoi przed tobą otworem. Lecę, bo mi tramwaj ucieknie, do zobaczenia wieczorem.
Chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała, widząc szybko oddalającego się komisarza. Kilkakrotnie proponowała mu podwiezienie do domu, ale zawsze odmawiał. Bronił się koniecznością dokonania zakupów. Wiedziała, gdzie mieszkał. Wracając do domu, przejeżdżała obok kamiennicy Szefa. Kowalski posiadał samochód, ośmioletniego golfa, ale rzadko przyjeżdżał nim do pracy. Zdecydowanie wolał półgodzinną jazdę tramwajem. Dzisiaj nie musiał wysiadać na przystanku wcześnie, aby odwiedzić ulubiony sklep spożywczy. Lodówka była w miarę zaopatrzona, a z późnego obiadu zrezygnował, mając w perspektywie kolację w restauracji.
Balicka wsiadła do toyoty i pojechała do Lasu Kabackiego pochować rybki. O osiemnastej wróciła do mieszkania w nowym apartamentowcu. Nabyła je dwa lata temu. Pomogli jej rodzice: ojciec, profesor uniwersytetu, i matka, lekarz diabetolog. Windą wjechała na ostatnie piętro, po wejściu do środka przygotowała kąpiel, kilkanaście minut później relaksowała się w wannie.
Komisarz dotarł do domu tuż przed siedemnastą, po drodze zajrzał do księgarni. Poszukiwał dwóch książek fantasy, które powinny już się ukazać. Był fanem tego gatunku prozy, uważał, że czytanie fantastyki rozwija możliwości abstrakcyjnego rozumowania, ćwiczy umysł, a przede wszystkim odrywa od brutalnej rzeczywistości.
W przedpokoju zostawił kurtkę i buty, nałożył kapcie i wszedł do kuchni. Mieszkanie urządzała zmarła żona, gdy odeszła, nic w nim nie zmienił poza wydaniem w ramach akcji PCK całej odzieży. To, co nie bardzo się nadawało po prostu wyrzucił. Wyrzucił także wszystkie jej buty, kapcie i kosmetyki. Szwagierka raz go odwiedziła i gdy zobaczyła to spustoszenie, pokłóciła się z Kowalskim. Zarzuciła mu, że bardzo szybko przygotował mieszkanie dla nowej kobiety. Nie próbował się bronić, stwierdził jedynie, że się myli. Od tego czasu nie utrzymywali kontaktów.
Postawił czajnik na kuchence gazowej i nasypał kawy do szklanki. Gdy już zalał wrzątkiem, przeniósł się do dużego pokoju. Osiemnaście lat temu otrzymał dwupokojowe mieszkanie na pierwszym piętrze w starej kamiennicy. Przez kilka lat było mieszkaniem służbowym, a potem je wykupili za stosunkowo niską kwotę. W salonie na ścianie wisiał czterdziestocalowy telewizor, pod nim na niskim, długim stoliku stał zestaw radiowy. Kowalski pilotem uruchomił jedną ze stacji nadającą muzykę. Rzadko kiedy oglądał telewizję, przeważnie filmy fantastyczne lub kryminały, ale tych nie było wiele. Sensacyjnych nie znosił. Po przeciwnej stronie wisiał obraz olejny namalowany przez jakiegoś studenta akademii sztuk pięknych. Na podłodze leżał dosyć duży gruby dywan. Na jego środku stał stolik, a na stoliku szachownica z rozstawionymi kilkoma figurami, czarny król był przewrócony. Obok szachownicy leżał zamknięty laptop oraz książka z włożoną zakładką. Postawił szklankę na małej serwetce i usiadł na kanapie. Nim to jednak zrobił, zdjął z paska kaburę z pistoletem i położył na półce pod stolikiem. Obok kanapy z dwóch stron stały fotele. W mieszkaniu nie było żadnych roślin, wszystkie już dawno uschły. Przy najkrótszej ścianie, począwszy od drzwi do rogu, stały trzy biblioteczki zapełnione książkami. W pokoju nie było żadnej półki, barku z alkoholem. Tylko książki, żadnych fotografii. Okno balkonowe wychodziło na ulicę. Kowalski nigdy nie wychodził na balkon i nie otwierał drzwi. Wietrzył pomieszczenie, uchylając połówkę okna.
Ściszył radio, muzyka ledwo dobiegała do uszu, i zaczął czytać książkę. Od czasu do czasu spoglądał na wyświetlany na dekoderze zegar.
... ludzi poznawaj według paraboli, nie hiperboli ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ukryte zabójstwo - przez burak - 17-02-2017, 22:03
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 18-02-2017, 23:56
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 19-02-2017, 10:32
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 19-02-2017, 16:27
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 20-02-2017, 20:00
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 22-02-2017, 22:24
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 22-02-2017, 22:44
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 26-02-2017, 16:25
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 26-02-2017, 23:24
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 27-02-2017, 23:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości