Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Podróżny
#9
@Gunnar
Dzięki za komentarz.

(02-01-2017, 15:16)Gunnar napisał(a): A i bez wulgaryzmów obyć się mogło nic na finezyji nie tracąc.

Torturowana Marzanna nie przebiera w słowach Wink Co do Wuhta, to zdanie np. "Ch... z mieczem" zmienione na "Kij z mieczem" już nie brzmi tak samo. Smile

@BEL6

Piszesz "Z chęcią poczytam ciąg dalszy", więc zamieszczę drugi rozdział - nowi bohaterowie, nowy wątek, sztuka teatralna plus "rap fantasy". Smile

Drugi rozdział powieści.

Albrecht von Górka

Czyn w życie wprowadzony, plan się dopełnia. Dodatkiem stu talarów wspomóc mnie musisz, porozumienie przeczytaj raz jeszcze. W dniach najbliższych, przyjaciel Twój zajęcie straci. Żonę w sercu na zawsze, dzieci ostatni raz widzieć będzie. Tylko wybierz, na Święty Płomień, tak cenny dla Ciebie ciała kawałek. Ucho czy nos?

Gerard
4 - ego Zmroźnego

●Rozdział 2



{annały Przedstawicielstwa}

Gdybym na chmurze usiadła, w dół spojrzała, a czystą kartę papieru biorąc,wielkie koło w odcieniu brązu wymalowała, to na pergaminie mapa murów co miasto okalają się pojawi, a do puzderek i puderniczek figury podobne, czarną kredką w środku wyrysowała, budynki z tej wysokości widziane uwiecznię. I tak dostojny władco, wyobraźnią na rysunek winieneś po prośbie mojej spojrzeć. A ludzie stąd wygląd małych robaków mają, i dla jaskółki co wiosnę ma przynieść i po niebie fruwa, pożywieniem podobne, więc różowymi plamkami rysunek upstrzyłam. Rysikiem dalej już czarnym kreśląc, kolistych dziewięć placów, wielkością jednakowych, wpasowałam bardzo równo, po trzy w trzech rzędach, po trzy w kolumnach trzech, szczęśliwe to liczby w Langocji. Liniami dwiema następnie każdy z nich złączyłam, ulice to główne, niby trzciny przekrój, zakrętów żadnych nie mające, a inne, wąskie już, pojedynczą kreską pisane i krzyżujące, sieć o okach nierównych nam na planie tworzą. I dalej, na kartce tuszem barwy tej samej końce ich w poprzek pociągnąć trzeba mi było, aby bramy, co nimi wjazd i wyjazd jest, na obrzeżach rynków i murów zewnętrznych zaznaczyć. Przed wojskiem wrogim fosa głęboka chroni, co jak obwarzanek pędzlem z farbą niebieską otoczyć malowidło nie omieszkałam.
Dzielnic żadnych nie ma, co rzemiosło mieszczańskie ze szlachtą nobliwą oddzielają, ale i biedy również ni żebractwa dostrzec nie podobna. Straż miejska z gońców złożona jest, i pomysłem tym pocztę również tworzy, to kropki są czerwone. Pamiętać trzeba, że chłopu zakazane jest by miasto zwiedzał, dostojności jego nie brudził, z gębą rozdziawioną nie chodził. Park niby jeden jest tylko, z drzewami smukłymi, jednak niczym mech co kamień obrasta, zielenią wypełnia wszelkie miejsca w stolicy, a kolorem wiadomym rysunku kartę. Rezydencje, domy i kamienice, na parterach miejsca pod sklepy, kawiarnie i szynki mają, te paletą farbników całą oznaczyłam, opis do wglądu na marginesie umieszczając.  Ścieki odprowadza do rzeki środkiem płynącej i błękitem jasnym na karcie maźniętej, kartę pod światło wziąć raczcie, na drugiej stronie rury odpływu zobaczyć zaznaczone możecie.
Gdybym rysunek skończywszy, z nieba w sam środek rynku zeskoczyła, trzy ważne budowle zobaczę. Na wprost patrząc Pałac Królewski ujrzę, a ręce podnosząc obie, sylwetka moja niby krzyż utworzy, prawica akademię co oficerów przyszłych szkoli wskazywać będzie, lewa zaś dłoń, Katedrę Nadziei, nieukończoną wprawdzie jeszcze i w budowie, z rusztowaniem stojącą, jednak już strzeliście wzniosłą. I dalej, jakby budynki te niczym wierzchołki liną napiętą połączyć, równy trójkąt stworzę, w okrąg placu głównego wpisany. Figura taka, jeno z lwem wymalowanym, znak Kościoła przypomina, co za króla Lagrange'a nową religią został i nadzieję na potęgę wielką państwa przywraca. Wojskowa Akademia Królewska zaś egzaminy zimowe właśnie toczy, żołnierzy przyszłych szkoli, co w armii dowodzić będą, a pałac jak pałac, domem dla króla jest, a dla dworu do popisu polem.
I tak stolica Langocji, Gremdge, w której nasze Przedstawicielstwo stoi, a nazwa szlachetność oznacza, dziw przynosi architekturą swoją.
{sekretarz Karolina Horzenna}


{groszowej powieści wojennej, całości część, na prawdzie oparta}

Przebierał się strojnie, ubranie poprawiał, Karolem z imienia zwany. Skrytych[sup]Inaczej szpiedzy[/sup] Robdanu przywództwem się szczycił, Praski godnością się mienił. Żabot założył w turkusu kolorze, czarne galoty pasując. A dla ozdoby jedwab dołożył, uszyte zeń rękawiczki. Do lustra zaś mrugnął, odbicia swojego, kobietom podobać się zdawał. Charyzmę miał wielką i posłuch ogromny, posiadał u wszystkich szacunek.
Gabinet opuścił, kluczem go zamknął, nie spiesząc się zszedł po schodach. Mijając recepcję, ze strażą przywitał, wartą z Gwardii złożoną. I wszedł do jadalni, głośno tam było, w porze tej wieczorowej. Większość obsady Przedstawicielstwa, właśnie kończyła kolację. Podszedł do krzesła, gdzie zawsze siadał, przywitał z pracownikami.
Przyjaciół para, czekała na niego, zaczął spożywać wieczerzę. Nic nie mówili, jedli w milczeniu, czekali na panią sekretarz. Minęła chwila, zjawiła się ona, to Karolina Horzenna. Piękna kobieta, w pracy pisarzem, w Gardzie szkolona od dziecka. Kark może złamać, oko wyłupić, kości przetrącić potrafi.
Siedzieli już w czterech, rozmowę zaczęli, odezwał się najpierw alchemik.
- Strażnik złożony, pieczęć ma moją. Urządzenia sprawdzone, zadziałają – nazywał się Bargasz, herbu Kraweczek, Mistrz Mikstur tytuł był jego. Z łysiną na głowie, stary już wiekiem, zawsze dwornie ubrany.
- Wilhelm chustkę ma i Marzannie przekaże. Tym tropem do zabójcy hetmana dojść możemy. Złapiemy psa i ugotujemy we własnej krwi – pomysł przedstawił, Hugo Korona, doradca do spraw czarownych. W mieczu wprawiony, o ufnej twarzy i włosach w kolorze czarnym.
- Wypytamy i o niego. Teatr wystawiają, karoca będzie lada chwila. Jedziemy w czwórkę, tyle dostaliśmy biletów, będzie cały dwór langocki.  - Sprawę dekretu przekazać trzeba, ostrożnością dużą wykazać – Praski to słowa, wielce roztropne, rozmowy miał zamiar prowadzić - ruszajmy.



Powóz wystawny po nich przyjechał, stangret im drzwi otworzył. A Karolina, Karol i Hugo, z Bargaszem w karecie usiedli. Jechali w ciszy, każdy rozmyślał, księżyc oświetlał im drogę.
Nie przeczuwali planów Langotów, w nocy się wiele wydarzy.
I tak zajechali pod dworek łowiecki, Pałacem Myśliwskim zwany. Lokaj w liberii i futrze z niedźwiedzia, drzwi do powozu otworzył. Chwytając za rękę, pomagał wysiąść, pierwszej pani sekretarz. Drugi wyskoczył, alchemik Kraweczek, a za nim Korona i Praska.
- Ve ftaymyon du gala'. Plassou, dretege du hac[sup]Witamy na przedstawieniu. Proszę, wejdźmy do środka [/sup] - w pas się kłaniając, służący przywitał skrytych z Przedstawicielstwa.
Podziękowali i przeszli przez bramę, żywopłot okalał posiadłość. Sprawdziwszy bilety, straż ich wpuściła, grano już takty walca. Szatniarz zabierał, wierzchnie ubrania, odkryto stroje galowe. Czapkę zostawił, sobie alchemik, szczęście mu przynosiła. W świetle świeczników i kandelabrów, przeszli do dużej bawialni. Skinieniem głowy, witali się z każdym, odwzajemniając uśmiechy.
A w sali władca, imieniem Lagrange, dworem się swoim otaczał. Wybornie bawiąc, wódkę zlizywał, z piersi młodej kurewki. Była nią Luda, „krwawą” przezwana, dawała wszystkim w okresie. Co król nie wiedział, Robdanką była, działała skrycie w stolicy. Stała też Iwa, nadworna wróżka, z tytułem Gwiazdowidzącej. Błazen Królewski bawił się czapką, nie wesół, zupełnie poważny. Panowie i damy, zajęci sobą, ściskali się, całowali. Zabawa trwała, muzyka grała, czuć było zapach potu. I dym z papierosów, cygar brązowych, dym z lulek, tutek i skrętów.
Uchwałę Praska, taktownie przedstawił, zdziwiony odpowiedzią.
- Wiele nas łączy, dzieląc równocześnie, Wangocja tylko przykładem. Zakaz wwozu tytoniu naszego przez granice nowy podział stworzy. Wiem ja o postanowieniu tym od dawna. Zabawcie się teraz, sztukę obejrzyjcie, rozmowy w przerwie ciągnąc dalej będziemy – rozmowę szybko, zakończył król, Langotów wszystkich władyka.
Karol do tańca, sekretarz zaprosił, razem żyli od dawna. Bo przeznaczony, Prasce z Horzenną, jest związek i piękna miłość.
Pod ścianą stanęli, Bargasz i Hugo, obok zdobionej spluwaczki. Obserwowali, komentowali, jedząc krewetki z talerzy.
Podeszła do nich, Iva Giselle, co z gwiazd przepowiada przyszłość. O ślicznej twarzy i pięknych dłoniach, to jednak z ciałem przy tuszy. W lewej ręce, trzymała nahajkę, w prawej kieliszek z winem.
- U presse! Galoun'![sup]Za pokój! Zdrowie! [/sup] - toast ten wzniosła, łyczek upiła, kompletnie już była pijana. Szpicrutą dotknęła, policzka Kraweczka, przyznała swą niechęć do mężczyzn - Nay fanhagye qi lemme budra en lomme.[sup]Nie wyobrażam sobie co kobiety widzą w mężczyznach. [/sup]
- Coś, czego ty nigdy nie widziałaś i nie zobaczysz. Prawdziwa magia skrywa się nam między nogami – ciężką flegmą, splunął alchemik, spluwaczka była już pełna.
Gwiazdowidząca, zwęziła oczy, czyżby ją obrażono?
- Lestye gala'[sup]Miłego przedstawienia.[/sup] - skończyła szybko tą krótką rozmowę, z powrotem wróciła do króla.
Błazen Królewski, obchodząc salę, dzwonkiem głośno wydzwaniał.
- Jacqes ou oublities! Gala'[sup]!Panowie i panie! Przedstawienie![/sup]
Król wraz z małżonką, opuścił pokój, za nimi szedł dwór i strażnicy.
Krzyczał panowie pierwsze, nie panie. To właśnie świadczy o tym narodzie – skrzywił się Hugo, niemiłosiernie, za ramię Bargasza chwytając.
- Gala'! Gala'!

W sali teatru, usiedli goście, usiedli i gospodarze. Para królewska, później widzowie, na końcu skryci z Robdanu.
Kolumny z marmuru, z podobiznami, słynnych langockich aktorów, stały przy scenie, między krzesłami, podtrzymywały strop. Okien nie było, lecz było jasno, ze świateł żyrandoli.
Wyszedł na środek, aktor zza kulis, członek Trupy Królewskiej:
- Jacqes ou oublities! J'ev sataragye' ftaymion cen Lagrange, can Monique ou gye druga' az galla' „Mortuas Rytgraf”. Grengye, lav vendor sataragya' Gremme Karol Praska, galla' montag. Ftaymyon du gala'![sup]Panowie i panie! Mam zaszczyt zaprosić króla Lagrange'a, królową Monique i ich gości na spektakl „Śmierć Rytgrafa”. Ze względu, że naszą obecność zaszczycił Przedstawiciel Karol Praska, będzie ono wystawione w oryginale. Zapraszam na przedstawienie! [/sup]
Zgaszono świece, pokój pociemniał, rozległy się zewsząd brawa.
Inscenizacja, była oszczędna, biały parawan i lampa. A nad nim kukiełki, orszaku i świty, konne szmatki rycerzy.
Zaczął Chór:

Już zmierzcha na polami Robdanu
Granica tak wąska, przełęcz już blisko
O rycerze, o damy w orszaku
Czy na wesele czy na zgubę do zamku zmierzacie?

Panno Gizeldo, księżniczko o jasnym licu
Niech twarz owa smutku nie gości
Uczta przed tobą!
Baron Rytgraf mężem twym będzie!

Jednak miłość innego jej przeznaczona
Zdrada, krew i czarostwo
Już ptaki śpiewają, już dziki ryją
Las oznajmia – Gizelda afekcji żadnej do Rytgrafa nie czuje!

Uczucie zrodzone do rycerza kiełkuje
Niczym maki na łące polnej
I jak kwiaty czerwone, lica się rumienią
Lilian do karocy podjeżdża!

Lalka rycerza, o żółtej zbroi, zrównała się szybko z powozem. Zadudnił głos aktora:

Księzno Gizeldo, protektorko Wangocji
Miast i wsi z trudem Ojczyźnie odzyskanych
Rządzisz tam sprawiedliwie i rozumnie
Langocji odebranym co je bezprawnie łupili!

Przydajesz blasku temu urzędowi
Urodą, wdziękiem i powagą
Twoim rycerzem chcę zostać
I po ślubie do straży twojej wstąpić

Bronić cię będę przed zwierzem na polowaniu
Złym słowem na naradzie
Złym okiem czarownic
I złym podszeptom dworu

Jam twój woj obrońca
Żonkilowy Rycerz z otwartą przyłbicą
I na znak mojego postanowienia
Kwiat żółty oddaje w Wangocji wyrosły

Mąż twój przyszły Rytgraf
Moim seniorem jest i dowódcą
Żal i smutek me myśli całunem przykrywa
Kir to jest mój żałobny!

Ach, ileż bym dał księżniczko Gizeldo
By ten płaszcz
W małżeńską szarfę się przemienił
Szarfę co Rytgrafowi nie mnie przeznaczona!

Głos pełen smutku, wypełnił salę, wdzięczny, dziewczęcy głos:

Nie wypowiadaj takich przysiąg pochopnie
Smutek nasz razem dzielić po wieki nam przyjdzie
Z innym dzielić łoże będę, rządy i posiłki
Z innym wieść życie mi przyjdzie

Widok twój codzienny i uśmiech skrywany
Bólem i męką życie me przyprawi
Lecz niczym w gorzkiej potrawie
Miłość twa strawę tę osłodzi

Przyjmuję twoje śluby Żonkilowy Rycerzu
Kwiat ten nosić przy sercu będę
Suknię na ślubie nim ozdobię
Zapach jego me myśli ku tobie skieruje

Bywaj teraz, do świty z powrotem dołącz
Niech nie domyśla się nikt
Czym nasza rozmowa była
Dla nas wspólną uciechą, dla innych pogawędką

I rozległ się głos, obozowej ciury, to aktor z tyłu sali:

Na popas! Na popas!
Noc blisko, konie zmęczone
W południe jutro do zamku dotrzemy
Ogniska zapalać, namioty rozstawiać!

Wniesiono „płomień”, z tektury zrobiony, wniesiono drewniane bale. Zmieniono parawan, na kolorowy, z Robdanu herbem wyszytym. A lampę zaś, też dostarczono, by cienie na płótnie zobaczyć.
- Powinien być jeszcze herb Wangocji – zauważyła, pani sekretarz i zdanie swe wyraziła – ale chyba im to przez gardło nie przejdzie. Typowe.
Sylwetkę kobiecą dało się widzieć, lusterko co w ręku trzyma. Dołączył kształt drugi, rycerza znanego, to Lilian zaczyna rozmowę:

O Giseldo, urocza pani
Żonkilowy Rycerz Lilian progi przestępuje
Smakołyków, zamorskich owoców
Ślicznej białogłowie nie trzeba?

Sen mnie nie morzy, ani drzemka krótka
Myśli me zaprzątuje twa nóżka
Twe usta, oczy i kosmyki włosów
Na twe rozkazy jestem!

Gizelda pytaniem odpowiedziała:

O Lilianie, uroczy panie
Księżniczka Gizelda zapytuje
Pocałunków i pieszczot namiętnych
Pięknemu rycerzowi nie trzeba?

A Lilian rzekł:

Nie przystoi rycerzowi by innemu w oddanie
Kobietę pieścił, choć sercu bliska
By całował jej usta
Łoże dzielił, o innemu przeznaczone!


Wyszli oboje zza parawanu, wyszeptała Gizelda:

Rada na moje zaślubiny być może
Pomysł mam na noc poślubną
Pierwsza chcę z tobą łoże dzielić
I dziewictwo me stracić  

Przyjdź o północy do komnaty mojej
Co na mękę z Rytgrafem przygotowano
A męka ta w uciechę się zmieni
Ani Rytgraf ani człek żaden, przeszkadzać nam nie będzie!

Wyszeptał i rycerz:

Nie, nie, po trzykroć nie
Nie godzi się panno moja
By prawy rycerz seniora swego zdradził
I hańbą się okrył na wieki

Opuszczę cię teraz bo senność mnie naszła
Niechybnie nieprawe myśli by wyrzucić
I rankiem po śnie błogim
Kochać cię! Ale w myślach jeno...

Zgasła latarnia, krzyknęła księżniczka:

Lilianie! Patrz mój miły!
Na skraju puszczy płaszcz powiewa!
Niczym duch czy zjawa
Ta postać czarna co na uboczu stoi!

Lilian puścił dłoń Gizeldy i odrzekł:

Nie widzę ni ducha czy zjawy
Jeno liście podmuchem targane
Przywidzenie niechybne
Co nocą na zmęczonych nachodzi

Zaraz spać nam trzeba
Namiot twój ma miękkie posłanie
Na twardym spać jednak dzisiaj będę
Snem lekkim i czujnym jak na żołnierza przystało

Śpij dobrze i odpoczywaj
Dzień wielki jutro
Ślub twój z Rytgrafem na wieki!
Bywaj Gizeldo!

W ciemnościach, na scenie, kroki słychać było. I okrzyk:

Żegnaj Lilianie!

Świece zapalono, „ognisko” zabrano, wniesiono naczynia i stoły. Krzesła i ławy, postawiono w środku, a z boku schodki z podestem. Wyrecytował Chór:

Już południe w zamku barona
Orszak książęcy do bram zawitał
Wielka uczta wieczorem się szykuje
Zaślubiny Rytgrafa i Gizeldy!

Wniesiono już stoły i krzesła
Lampiony wiszą pod stropem
Najlepsze odzienie podaje mu służba
Rytgraf szykuje się dla Gizeldy!

Wniesiono już picie i jadło
Kokardy wiszą przy ścianach
Najlepsze odzienie podaje jej służba
Gizelda szykuje się dla Liliana!

Wniesiono już pochodnie i lampy
Kwiaty rozsypano na podłodze
Najlepsze odzienie podaje mu służba
Lilian szykuje się dla Rytgrafa!

O nastał ten dzień!
O wybiła ta godzina!
Rytgraf zgodnie z wolą bierze małżonkę!
Gizelda wbrew swej woli wychodzi za mąż!

Pojawił się Lilian, razem z Gizeldą, a z nimi reszta aktorów. Rytgraf z księżniczką, stanęli na schodach, kapłan udzielał im ślubu:

Z woli Ognia i Płomienia
Z woli niebos i chmur
Z woli rosy i morskich fal
Z woli mojej zaślubiam Gizeldę i Rytgrafa!

Z woli praw natury
Z woli wielkiego cudu
Z woli darów ziemi
Oddaje Gizeldzie Rytgrafa i Rytgrafa Gizeldzie!

Niech rządzą roztropnie
Niech ich plony będą obfite
Niech ich wojowie dzielni
Niech obdarzą nas potomstwem!

Dłonie przepasał, im lnianą szarfą, małżonka wypowiedziała słowa:

Jam już Twoja Pani
I Ty Mój Pan
Twoją żoną będę
Nim świat obróci się w popiół

Odpowiedział Rytgraf:

Jam już Twój Pan
I Ty Moja Pani
Twoim mężem będę
Nim świat obróci się w pył

Zawołał tłum:

Wiwat młoda para!
Wiwat księżna i baron!
Wiwat Gizelda i Rytgraf
Wiwat! Wiwat! Wiwat!

- Zawsze Rytgrafa gra jakiś gruby, brodaty typ. A Liliana młody przystojniak. Mogłoby być chociaż raz na odwrót. A Gizelda wygląda jakby nie miała jeszcze pierwszej miesiączki – skomentowała, z przekąsem Horzenna, zwracając się do Karola.
Usiedli za stołem, wpierw młoda para i rozpoczęła się uczta.
- A gdzie jedzenie na stołach? Będą jeść powietrze? I gdzie te kokardy i lampiony?Rozumiem oszczędną wystawę tej sztuki ale bez przesady... - stwierdziła znowu, pani sekretarz, a Praska się w końcu uśmiechnął.

Kontynuował Chór:

I ucztowano świętując ślub
Wszyscy pili i jedli
Wszyscy bawili się przednio
Poza Gizeldą i Lilianem

I kiedy trunek zmącił głowy
I dodał wigoru
Dawny rywal Rytgrafa
Graf  Dormund podniósł się z miejsca

Wstał aktor, grając pijanego i palcem wskazał barona:

Niech mnie gromy strzelą!
Niech mnie konie stratują!
Niech mnie Mortuas pochłonie!
Za stary jesteś dla Gizeldy!

Lilian się zerwał, do grafa doskoczył i krzyknął w wielkim zapale:

Nie trudź się regencie!
Nie trudź się mój seniorze!
Ja twój wasal powinności dopełnię!
W pojedynku zabiję zuchwalca!


Wyjął miecz z pochwy, na środku stanął, czekał na Grafa Dormunda. Ten dobył oręż i zaatakował, padł szybko, zagrał zmarłego.

Przemówił Rytgraf:

Dzielny mój Lilianie!
Od tej pory na mą i Gizeldy ochronę cię biorę
Do straży wcielam
Rycerzu co czci naszej bronisz!

Odezwał się Lilian:

Śluby tobie czynię panie
I tobie panno Gizeldo
Strzegł was będę nim świat się w popiół obróci
Jako Żonkilowy Rycerz!

Zakrzyknął Chór:

I tak śluby poczyniła para
I tak śluby poczynił Lilian
Ale Gizelda na uboczu staje
Na drzwi do komnaty wskazuje!

Stanęła Gizelda, razem z Lilianem, przy schodach i na uboczu:

Radość tej chwili przyćmiewa gorycz ślubu mego
Mąż mój dokonał tego co skrycie nie chciałam
To mnie zaślubiony prawdziwie jesteś
Plan mój wypełnię prędko!

Zapytał Żonkilowy Rycerz:

Jakiż to plan skrywasz
O piękna Gizeldo?
By nie obrócił się przeciwko tobie
Byś hańbą się nie okryła

Odpowiedziała mu prędko:

Kwiat twój na sukni cały czas noszę
W moździerz wsadzę i sproszkuję
Do wody wsypię
Przybądź o północy

Ale co to?
Ten sam płaszcz widzę
Co na skraju lasu powiewał
Zjawa lub duch nas znowu nawiedza!

Lilian rozejrzał się dookoła:

To napitek mąci ci umysł
Żadnego Zwidu nie widzę
Wrażeń w głowie twojej w nadmiarze
Przywidzenie zwykłe to jeno!

Plan twój śmiały i skryty
Lecz ja teraz poczyniłem śluby
Strzec was muszę
Przed tym właśnie czego sam ustrzec się nie mogę!

Księżniczka chwyciła, Liliana  za ramię i pocałowała:

Pieszczoty i pocałunki twoje są teraz
Kiedy spać wszyscy będą
O północy przyjdź mój kochany
Żonkilowy Rycerzu!

Zgaszono światła, nastała ciemność, gong zabił dwanaście razy. Gdy znów było widno, wniesiono dwa krzesła, prócz nich scena była pusta. Nadzy aktorzy, grający kochanków, zjawili się, na nich zasiedli.
- To ma być niby łóżko? - to Karolina, spytała kwaśno i głośno by wszyscy słyszeli.
- Ale przynajmniej są nadzy – skwitował Bargasz, odpowiadając szybko, a Praska się znowu zaśmiał – Masz tą swoją oszczędną wystawę.
Kolejny aktor wyszedł na środek, i zwrócił do czterech skrytych:
- Panie Karolu Praska. Ponieważ zaszczycił pan nas swoją obecnością, w imieniu nadwornej Trupy Królewskiej prosimy byś zagrał barona Rytgrafa.
Rozległy się brawa, langocki król, klaskał najgłośniej na sali.
- Idź, nie możesz odmówić. Pamiętaj, że też spałeś nago – przypomniała ze śmiechem, już z dobrym humorem, Horzenna Karolina.
- No i masz swojego przystojnego Rytgrafa – Korona zaś dodał i klepnął w plecy Karola.
Rozebrał się całkiem i wszedł na scenę, robdański Przedstawiciel. I spytał:
- Rytgraf zawsze spał z bronią. Czy można wasza wysokość?
Lagrange się żachnął, uśmiechnął krzywo i rzucił ceremonialną szpadę. Praska ją chwycił i usłyszał słowa, monarcha dodał od siebie:
- I tak rozbroiłeś najważniejszą osobę w państwie, mości Przedstawicielu.
Z pamięci wyrecytował Praska:

Czemuż to Gizeldo zamykasz podwoje?
Mąż Twój powinność swą wypełni
Kruchego wiana pozbędzie
Noc cała przed nami!

Podszedł do pary, zagrał zdziwienie i dodał celując w nich szpadą:

Żonkilowy Rycerzu!
Nie stróżem a zdrajcą jesteś!
Zabiję cię kochanku niewiernej
Żony co jej cześć skradłeś!

Trzech gołych aktorów, wybiegło na scenę i razem zakrzyknęli:

Stój Rytgrafie, panie nasz!
Nie okryj się piętnem mordu
Z urwiska zrzucimy Liliana
Razem z żoną twoją co innemu wiano oddała!

Pod ramię chwycili, parę kochanków, zniknęli za kulisami. A Praska wiedział, co zaraz nastąpi, zabójca go zamorduje. Upuścił szpadę, zakrył twarz dłońmi i wypowiedział te słowa:

Cóż to się dzieję z mym ciałem?
Nie widzę!
Nie słyszę!
Niechybnie trucizna me żyły toczy!

Błysnęło ostrze.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Podróżny - przez RebelMac - 31-12-2016, 16:38
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 31-12-2016, 22:52
RE: Podróżny - przez RebelMac - 01-01-2017, 13:29
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 01-01-2017, 21:47
RE: Podróżny - przez BEL6 - 02-01-2017, 12:34
RE: Podróżny - przez RebelMac - 02-01-2017, 13:58
RE: Podróżny - przez BEL6 - 02-01-2017, 14:57
RE: Podróżny - przez Gunnar - 02-01-2017, 15:16
RE: Podróżny - przez RebelMac - 02-01-2017, 15:40
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 02-01-2017, 23:37
RE: Podróżny - przez RebelMac - 03-01-2017, 06:32
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 03-01-2017, 22:36
RE: Podróżny - przez RebelMac - 06-01-2017, 22:52
RE: Podróżny - przez BEL6 - 07-01-2017, 10:54
RE: Podróżny - przez RebelMac - 10-01-2017, 10:56
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 09-01-2017, 00:00
RE: Podróżny - przez RebelMac - 10-01-2017, 12:26
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 10-01-2017, 21:27
RE: Podróżny - przez RebelMac - 11-01-2017, 09:00
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 11-01-2017, 16:22
RE: Podróżny - przez RebelMac - 15-01-2017, 17:01
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 15-01-2017, 22:16
RE: Podróżny - przez RebelMac - 17-01-2017, 16:29
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 17-01-2017, 22:13
RE: Podróżny - przez RebelMac - 22-01-2017, 11:39
RE: Podróżny - przez Gunnar - 20-01-2017, 11:17
RE: Podróżny - przez Gunnar - 23-01-2017, 16:24
RE: Podróżny - przez Gunnar - 25-01-2017, 19:44
RE: Podróżny - przez RebelMac - 26-01-2017, 10:38
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-01-2017, 14:36
RE: Podróżny - przez RebelMac - 26-01-2017, 14:45
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-01-2017, 15:43
RE: Podróżny - przez RebelMac - 31-01-2017, 19:55
RE: Podróżny - przez czarownica - 03-02-2017, 12:10
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-03-2017, 10:51
RE: Podróżny - przez RebelMac - 10-04-2017, 17:04
RE: Podróżny - przez Gunnar - 12-04-2017, 21:09
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 11-04-2017, 20:55
RE: Podróżny - przez RebelMac - 20-04-2017, 13:10
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 21-04-2017, 21:21
RE: Podróżny - przez RebelMac - 23-04-2017, 10:20
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-04-2017, 12:48
RE: Podróżny - przez RebelMac - 26-04-2017, 12:58
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 27-04-2017, 21:12
RE: Podróżny - przez RebelMac - 28-04-2017, 14:42
RE: Podróżny - przez Gunnar - 20-12-2017, 11:03
RE: Podróżny - przez Miranda Calle - 20-12-2017, 13:18
RE: Podróżny - przez RebelMac - 13-05-2018, 07:48
RE: Podróżny - przez Gunnar - 13-05-2018, 13:45
RE: Podróżny - przez omlet - 06-11-2018, 20:36

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości