Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rykowisko
#10
Dzień trzeci

Obudziłem się o piątej. Wstałem zaspany, niewiele widziałem, złapałem patrzałki, nałożyłem i stanąłem przed lustrem. Oczy podkrążone, włos zmierzwiony, ale to normalka. Piżamka krzywo zapięta. Zapięta?
Nie przypominam sobie, abym się rozbierał.
Spodnie ułożone na krześle w kostkę. Nie, tego na pewno nie zrobiłem. To nie w moim stylu. Ktoś mnie rozebrał.
Energicznym ruchem odciągnąłem gumkę, zajrzałem... Wszystko w porządku, przynajmniej tak mi się wydaje.
– Co jest grane?
Z głośnika usłyszałem Bolero Ravela. Od razu nabrałem chęci do życia.
Na stole wazonik z różami, dogasający ogień w kominku. Chce się żyć. Tu ktoś mieszka ze mną. Wiem kto, ale gdzie? Gdzie jest?
Przeszukiwanie pokoju nie ma sensu. Nie tą metodą dotrę do prawdy. Muszę pomyśleć, logicznie pomyśleć, gdzieś jest jakiś klucz, musi być. Nie miałem żadnego pomysłu.
Śniadanie!
Bieg do łazienki, skok przez Riska – czytał „Życie i twórczość Lukrecji”, prysznic, i jużem gotowy.
Śniadanie bez rewelacji, spożyłem w samotności, byłem ostatni. Po powrocie do pokoju postanowiłem, udać się na safari. Na stołach w stołówce biuro turystyczne „Rykowisko” rozrzuciło ulotki, zapraszało gości na przejażdżkę po pustyni. Ubrałem kamizelkę i marsz do windy.
– Safari – kilka sekund i wychodzę na skraj pustyni.
– Szybciej, szybciej, jak długo mamy czekać – pogonił mnie Borse.
Przy kilku wielbłądach czekała już grupka urlopowiczów. Zostałem posadzony razem z jednym bliźniakiem. Ruszyliśmy. Niestety widok miałem ograniczony, siedziałem z tyłu, praktycznie na zadku wielbłąda i cała moja uwaga skupiona była, na kurczowym trzymaniu się siedzenia. Zbroja braciszka a szczególnie hełm z wielkim pióropuszem, przysłaniał mi widoczki.
Po kilkunastu minutach – postój. Z ulgą zeskoczyłem z wielbłąda, raczej zsunąłem się po jego ogonie. Nie miał, kiedy to zrobić, garbus jeden. Teraz mogłem ze spokojem przyjrzeć się innym uczestnikom wycieczki.
W typowy strój do safari ubrany był tylko Borse.
Jego partnerka – Loca, nałożyła mundur galowy górnika. Na głowie miała kask z lampką górniczą, przy pasie przypięty oskard, piłę łańcuchową, przenośny mały kombajn górniczy i taśmociąg. Wokół szyi pas z kilkudziesięcioma laskami dynamitu.
Nie znałem pozostałych uczestników. Postanowiłem się przedstawić.
Ruszyłem w kierunku seksownej brunetki.
Wciągnąłem powietrze – och, co za smród – poprawiłem kamizelkę. Obciągnąłem ją, jeżeli mam być precyzyjny. Przedstawiłem się, kłaniając głęboko.
– Chocia – dygnęła równie elegancko.
– Szormy – przedstawił się przystojniak w chińskim stroju ludowym.
Słońce prażyło niemiłosiernie i nikt z nas nie miał ochoty na kontynuowanie rozmowy. Może był inny powód. Nieważne.
Po kilkuminutowym postoju ruszyliśmy dalej.
I znowu postój, tym razem wymuszony. Zgubiła się Loca wraz z Borsem. Zostaliśmy zmuszeni do powrotu. Wszędzie piaski i ani śladu nieszczęśników.
Na horyzoncie ukazała się czarna plama. Miraż. Zbliżyliśmy się, plama wyraźnie się powiększyła. Jednak to nie jest złudzenie. Powoli przed nami rosła hałda. Miała jakieś 50 m wysokości i ciągle rosła. Potężny taśmociąg uginał się pod zwałami górniczego miału. Okrążyliśmy hałdę i znaleźliśmy bieda szyb. Przy wejściu do szybu, na kołku przybita była tablica ostrzegawcza:
Wykopaliska.
Zakaz wstępu.
– To coś dla mnie – z uśmiechem na twarzy stwierdził Szormy i zdecydowanie wkroczył w głąb szybu.
– Ja za tobą – rzuciła Chocia.
Nie pozostało nam nic innego, jak udać się za nimi. Nie mieliśmy zamiaru, znowu kogoś szukać.
Tunel gwałtownie opadał. Słyszałem tupot małych stóp. Chyba mi się tylko zdawało. Taśmociąg pracował bezustannie. Przesuwaliśmy się wzdłuż niego, szybko i sprawnie. Temperatura wzrastała. Braciszek zdjął hełm. Przystojny młodzian, łysy jak kolano. Twarz zacięta, średniowieczna, po prostu – zakuty łeb.
Zrzuciłem kamizelkę. Upał dokuczał niemiłosiernie. Szormy był już prawie nagi, miał mocno obrośnięty tors. To była szczecina, stamtąd pochodził. Tylko Chocia nie nic zdejmowała. Podziwialiśmy ją, ale marzyliśmy o dalszym wzroście temperatury. Przecież musi w końcu ustąpić.
Przystanęła. Jednak nie wytrzymała.
– Nie zdejmę. Nie mam bielizny. Ktoś mi zamienił bagaż.
Ślina spadła mi na podłogę. Piękna staroegipska mozaika powoli stawała się śliska.
– Zdejmij – krzyknęliśmy chórem – przez twoje nierozsądne zachowanie, misja się nie powiedzie.
Misja? Jaka znowu misja? – Pomyślałem. Nieważne.
Uległa naszej argumentacji. Postanowiłem zamknąć oczy, aby potem jednym ruchem powiek, ujrzeć cały obraz. Po chwili otworzyłem – co się będę męczył – stała naga, jak ją stworzono. Prawie naga, zamiast stringów miała okładkę książki. Niestety, nie dojrzałem tytułu.
Czas nas gonił. Ruszyliśmy dalej. Usłyszałem potężny wybuch, to był dynamit. Na taśmociągu pojawiły się większe bryły węgla. Idziemy dalej. Jest przodek. Dwoje ludzi intensywnie pracuje.
Loca nie wypuszcza z rąk oskarda, a Borse przygotowuje następny ładunek. Dojrzeli nas i przyspieszyli prace.
Kolejny wybuch. Taśmociąg obciążony do granic wytrzymałości.
Już ich mamy.
– Ile? No ile? Mówcie. – Loca zapytała i jednocześnie poprosiła, odwracając do nas czarną twarz. Jej oczy były pełne nadziei i oczekiwania.
– Ile? Powiedzcie ile? – Teraz już z rezygnacją.
Nie bardzo wiedzieliśmy, o co jej chodzi. Nastała grobowa cisza. Jakiś duch przemknął, ciągnąc na długim łańcuchu żelazną kulę.
– Proszę, bardzo proszę, powiedzcie ile? – Wtrącił się Borse.
– Czy pobiliśmy dzienną normę urobku Pstrowskiego? Powiedzcie – błagała Loca.
Uklękła na twarzy Nefretete, ułożonej z ceramiki. Posadzka była już bardzo śliska.
Dla świętego spokoju, mając nadzieję, że to załatwi sprawę, powiedziałem:
– Tak, wykonaliście 5469 % normy.
Chyba przesadziłem. To był wybuch radości. Podmuch był tak silny, że znaleźliśmy się na powierzchni, tuż obok spokojnie stojących wielbłądów.
W drodze powrotnej Chocia przerzucała kartkę za kartką, w trakcie wybuchu straciła okładki. Ledwo nadążyliśmy czytać.
Obejrzałem się za siebie. Na niebie unosił się wielki słup dymu. Dym przybierał kształty liczb. Najpierw pojawiła się trzynastka, potem dwadzieścia trzy, a na końcu dwadzieścia sześć. To miało, jakieś znaczenie, tylko, jakie?
– Wiem! – wrzasnąłem i znowu zsunąłem się po ognie. Na szczęście, tym razem bez gównianych niespodzianek. Udało mi się, ponownie wciągnąć na wielbłąda. Skorzystałem z kopii braciszka.
Do bazy powróciliśmy w górniczych nastrojach, już bez przygód. A miało być, tak ciekawie.
Po przybyciu do hotelu zrezygnowałem z obiadu. Wziąłem długą kąpiel. Miałem, co zmywać z siebie. Że też musiał to robić w momencie, gdy byłem na jego wysokości.
Postanowiłem udać się na drobne zakupy.
– Sklepik hotelowy.
Wysiadłem w centrum handlowym. Wkurzyłem się niemiłosiernie. Chciałem dostać się do małego, dobrze zaopatrzonego sklepiku, a nie do centrum handlowego. Na półkach zalegało mnóstwo kurzu. Dziwne, czyżby to była moja zasługa? Nieważne.
W każdym sklepiku hotelowym są kwiaty. W centrum nie było, w końcu kupiłem drobny prezent i sztuczną różę. Powróciłem do siebie.
Jeżeli dobrze rozumowałem, to dzisiaj jest dwudziesty szósty czerwca.
Dwadzieścia sześć. Dwadzieścia trzy? Dzisiaj ma dwudzieste trzecie urodziny. Skąd mi to przyszło do głowy? Nieważne. Trzynaście. Mieszka w pokoju pod numerem trzynastym.
Dzisiaj ją znajdę. Wejście musi być przez pokój dwudziesty trzeci lub dwudziesty szósty.
Ostatni szlif. Wyłączyłem szlifierkę i na korytarz.
Zapukałem pod numer dwudziesty szósty. Cisza, kompletna cisza. Lekko nacisnąłem klamkę, popchnąłem drzwi i niesamowity hałas wdarł się do moich uszu.
To był pokój braci bliźniaków. Pod sufitem unosił się Moel i przymierzał jedną za drugą aureolkę. Nie był zadowolony. Na środku pokoju stał policjant, kierował ruchem. W oddali widniał wiatrak, który szturmował znajomy z wycieczki.
Nie, to nie tędy – pomyślałem.
Zamknąłem drzwi i zastukałem pod dwudziesty trzeci.
Cisza. Klamka. Drzwi otwarte. Za nimi wąski korytarz. Wchodzę. Korytarz był długi, kręty, jak wąż boa. Na końcu zobaczyłem drzwi ze złotą klamką. Już ją miałem oburącz chwycić i do ust przycisnąć. Wzdąłem tylko policzki i nacisnąłem. Wszedłem. To jest pokój a w nim kominek, stół. Dwie palące się świece. Dwa kieliszki z czerwonym winem.
– Jesteś, witaj. Długo na ciebie czekałam.
Tak, to była ona, dziewczyna z płatkami róży. Na jej twarzy dojrzałem maleńki grymas niezadowolenia. Po chwili ustąpił, uśmiechnęła się do mnie.
– Witaj – odpowiedziałem, niezmiernie szczęśliwy. – Mam dla ciebie ten skromny prezent, ale najpierw przyjmij różę.
– Dziękuję.
Wręczyłem jej różę, a prezentu nie znalazłem, zgubiłem.
Rozejrzałem się po pokoju. To był mój pokój, nie – to był nasz pokój, lecz panował tutaj całkiem inny nastrój. Zauważyłem ingerencję kobiecej dłoni.
– Wytłumacz mi, jak to jest – mieszkamy w tym samym pokoju, ale nigdy ciebie nie spotkałem.
– Przecież jesteśmy razem. Są dwa wejścia do tego pokoju. Musimy wejść tym samym – to takie proste. Musisz wejść przez drzwi oznaczone numerem dwadzieścia trzy. Postaram się to wytłumaczyć. Ja mogę wejść tylko tym wejściem, którym przyszedłeś teraz – nazwijmy ten pokój „mój”. Mogę wyjść z „mojego” pokoju przez „twój”. Ty możesz wejść do „swojego” tylko przez drzwi oznaczone trzynastką, ale wtedy nie wejdziesz do „mojego” pokoju, w którym ja jestem. Ale to jest ten sam pokój. Proste.
Łatwo jej powiedzieć proste. Zapamiętałem to, że aby być razem z nią muszę wejść przez tamte drzwi. To mi wystarczy.
Usiedliśmy przy stole, wypiliśmy po lampce wina. Po chwili zaczęła opowiadać, to był niekończący się szczebiot. Słuchałem i słuchałem. Nadeszła pora kolacji, lecz nie byłem głodny.
– Zmęczyłam się i odczuwam ssanie w dołku. Zaraz będzie kolacja. Nie martw się, jeszcze chwilka i pojawi się na stoliku.
Rzeczywiście stoliczek nakrył się, dla jednej osoby.
– Chyba nie jadłeś dzisiaj obiadu. Poczęstuj się, ja jem bardzo mało.
– Otrzymujesz posiłki w pokoju? – Zapytałem.
– Tak. Poprosiłam, aby mi je tu dostarczano. Czy to takie dziwne?
Oczywiście, to takie proste rozwiązanie, że też nikt na ten pomysł nie wpadł. Przecież to jest hotel, a nie obóz wojskowy.
Czułem się wspaniale.
... ludzi poznawaj według paraboli, nie hiperboli ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Rykowisko - przez burak - 05-11-2016, 00:06
RE: Rykowisko - przez skrobipiórek - 05-11-2016, 07:18
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 05-11-2016, 07:55
RE: Rykowisko - przez burak - 05-11-2016, 08:18
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 06-11-2016, 21:14
RE: Rykowisko - przez burak - 06-11-2016, 22:15
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 07-11-2016, 16:23
RE: Rykowisko - przez burak - 11-11-2016, 09:34
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 12-11-2016, 20:53
RE: Rykowisko - przez burak - 13-11-2016, 10:29
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 13-11-2016, 11:26
RE: Rykowisko - przez burak - 13-11-2016, 12:47
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 13-11-2016, 18:03
RE: Rykowisko - przez burak - 13-11-2016, 20:37
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 14-11-2016, 12:02
RE: Rykowisko - przez burak - 14-11-2016, 18:07
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 14-11-2016, 19:22
RE: Rykowisko - przez burak - 15-11-2016, 09:40
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 15-11-2016, 12:49
RE: Rykowisko - przez burak - 15-11-2016, 13:05
RE: Rykowisko - przez burak - 15-11-2016, 20:29
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 15-11-2016, 22:19
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 15-11-2016, 23:36
RE: Rykowisko - przez burak - 16-11-2016, 16:15
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 16-11-2016, 17:18
RE: Rykowisko - przez burak - 17-11-2016, 12:27
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 17-11-2016, 17:00
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 17-11-2016, 22:39
RE: Rykowisko - przez burak - 19-11-2016, 10:40
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 19-11-2016, 14:27
RE: Rykowisko - przez burak - 20-11-2016, 20:37
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 20-11-2016, 23:13
RE: Rykowisko - przez burak - 22-11-2016, 22:31
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 07-01-2017, 11:51
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 09-01-2017, 22:04
RE: Rykowisko - przez burak - 11-01-2017, 18:07
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 11-01-2017, 18:48
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 11-01-2017, 19:32
RE: Rykowisko - przez burak - 17-02-2017, 21:54
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 19-02-2017, 16:37
RE: Rykowisko - przez Miranda Calle - 05-12-2017, 16:30

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości