Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rykowisko
#6
Dzień pierwszy

Punktualnie o godzinie czwartej obudził mnie zegar. Poczułem orzeźwiający wiaterek, jaki powstaje przy delikatnym trzepotaniu skrzydełek motyla. Już pora podnieść się z wyra. Chociaż to była pierwsza noc w nowym łożu, nie miałem żadnego snu, kompletna plaża jak nad Bałtykiem w marcu.
Wstałem, chwyciłem ręcznik i tradycyjny już bieg do łazienki. Po drodze przeskoczyłem przez leżącego na wycieraczce Riska. W ręce trzymał opasły album „Życie i twórczość Leonarda diCaprio”, obok dogasała świeca. Spał i chrapał jak dobrze wypasiony warchlak. Spod wycieraczki dobiegały dźwięki hejnału mariackiego. A zza drzwi, pod którymi leżał, przebijał intensywny zapach Macintosha. Pachniało applem na całym korytarzu.
Na szczęście pod łazienką było pusto, żadnej znajomej czy nieznajomej gęby. Wparowałem pod prysznic. Poranną toaletę załatwiłem w pięć minut. Droga powrotna do pokoju; Risk zmienił pozycję, obejmował teraz wycieraczkę, ogarek zgasł, a on jak chrapał, tak chrapał.
Przez kilka chwil zastanawiałem się, czy ubrać kamizelkę. Zdecydowałem jednak, że nie tym razem. W hotelu panowała grobowa cisza, nawet odgłosy zza ściany, które trochę mi dokuczały, umilkły. Ciekawe, kto tam mieszka? Na pewno był to pokój dwuosobowy.
Zjechałem windą na śniadanie. Na sali szczere pustki, wiatr hulał niczym halny w Szczecinie. Wszystkie stoły zastawione wazami, talerzykami, sztućcami, kubkami, kuflami. Unosił się zapach świeżego pieczywa. Usiadłem przy swoim stole i zajrzałem do wazy. Zupa mleczna z ryżem. Paskudztwo. Na talerzyku kawałek białego sera, dwa plasterki żółtego i trochę dżemu. Żadnej wędliny. Trudno. Coś trzeba zjeść. Nalałem sobie kufel mleka i przygotowałem kanapkę.
– Witaj, smacznego.
– Dzięki.
Do stołu przysiadła się Siro, zdążyła podać swoje imię, zajmując krzesło.
– Co tu takie pustki?
– Widocznie jeszcze śpią, nie każdy lubi poranne śniadanka.
Wyspałaś się? – zagaiłem.
– O tak, bardzo wygodne mają tutaj łoża, tylko zbyt mało wody jest w moim materacu. Miałam koszmarny sen.
– Śniło ci się coś? Mnie nic.
– Tak: morze, piraci, wyspy zaczarowane, skarby. Takie różne bzdurki.
Na salę weszło dwóch bliźniaków.
– Popatrz, rozdzielili się, nie ma wszystkich. Znasz ich?
– Nie.
– Czy znasz tamtą samotnie siedzącą dziewczynę? Przyjrzyj się, tę w sukni wieczorowej. – Wskazałem delikatnym ruchem głowy.
– Tak. To moja sąsiadka – Kaszem. Wczoraj była na jakimś balu. Na siódmym piętrze.
– Znasz rozkład hotelu?
– Nie, wiem tylko, że na parterze jest recepcja, na pierwszym ta sala, na siódmym sale balowe, a na trzynastym sypialnie. Też chciałam udać się na bal, bo znalazłam w szafie piękną suknię z potężnym dekoltem – mówiąc to, delikatnie przechyliła się w moim kierunku – ale nie wiedziałam, jak dotrzeć na salę. Cały wieczór mierzyłam różne kreacje, które mam w szafie. I o dziwo, pasują na mnie, jak ulał.
– Ja mam tylko kamizelkę.
To było moja ostatnia wypowiedź przy śniadaniu. Siro opowiadała cały czas o strojach, jakie przymierzała, o dekoltach, o długościach spódnic, począwszy od krótkich mini do sukien balowych, o kostiumach. Po kilkunastu minutach znałem prawie całą jej garderobę. Nie wspominała nic o bieliźnie. A szkoda.
Wspólnie udaliśmy się na feralne – a może nie – trzynaste piętro. Z tej sali nie było innej możliwości wyjścia jak jedynie na klatkę schodową i korytarz sypialniany.
Pożegnaliśmy się. Postanowiłem znaleźć jakiś duży stół, abym mógł rozpocząć zmagania z puzzlami, nie byle jakimi, pięć tysięcy, to jest coś. Te dwa tygodnie urlopu powinno wystarczyć na ich ułożenie, ale nie mogę marnować czasu.
Wziąłem pudełko i udałem się do windy. Drzwi otworzyły się automatycznie. Niestety, nadal nie ma żadnych przycisków, a winda ani drgnie. Co jest grane? Pomyślmy spokojnie, tu musi być jakieś logiczne rozwiązanie. W porze posiłku rusza sama. Wie, gdzie ma zawieźć. Teraz nie wie, więc muszę jej powiedzieć.
– Biblioteka.
Ruszyła. Bingo. Po kilku sekundach zatrzymała się, wysiadam. Duża, ciemna w wystroju sala z licznymi ciężkimi regałami. Czy znajdę jakiś duży stół z dobrym światłem?
Jest, jest. I to lekko pochylony – idealny do układania puzzli. A nad nim okno. Już mnie to nie dziwi. Ważne, że jest. Siadam przy stole, otwieram pudełko i wyciągam 5000 kawałeczków. Teraz muszę podzielić według kształtu, kolorów i do dzieła. Wydzielenie krawędzi zajęło mi ponad godzinkę, ale to jest doskonały wynik.
W międzyczasie do biblioteki weszło parę osób. Jedna wydała mi się znajoma. Młoda, bardzo młoda, drobna dziewczyna o rudych włosach. Spojrzałem na nią, odwzajemniła mi się uśmiechem.
Postanowiłem zrobić sobie małą przerwę i podszedłem do jej stolika. Trzymała w ręce opasły tom poezji.
– Witaj.
– Cześć. Zgubiłeś gdzieś parasol – stwierdziła.
– O tak, już dawno go nie używam. Pogoda teraz taka nijaka ani słońca, ani deszczu, to po co mi parasol.
– Miło, że wpadłeś, ale ja już muszę wracać. Do zobaczenia później.
Nie zdążyłem wydusić z siebie słowa, a ona już zniknęła za drzwiami. Skąd wiedziała, że czasami chodzę z parasolem?
Wróciłem do puzzli. Zawsze zaczynam od krawędzi, bo to najłatwiejsze. Ułożyłem je w kilkanaście minut. Spojrzałem na zegarek. Zbliżało się południe. Czas na obiad, a właściwie mało czasu pozostało do obiadu. Zostawiłem rozrzucone puzzle i pobiegłem do pokoju. Tylko stamtąd mogłem udać się do sali.
Winda i już jest sala restauracyjna.
Widok, jaki zastałem, zmroził mnie. Znowu żałowałem, że nie ubrałem kamizelki. Już wiedziałem – będzie mi niezbędna. Nie bez kozery znalazła się w szafie.
Na środku sali, przy okrągłym stole zawzięcie kłócili się bracia bliźniacy. Co chwilę wyrywali sobie talerz z zupą, a dokładniej mówiąc dwa talerze, bo tylko tyle było na ich stole. Rzuciłem okiem na swój. Tu też stały dwa. Na moim miejscu i na miejscu Siro. Przed Riskiem i Czkaką nie było nakrycia, lecz oni spokojnie czekali. Risk jak zwykle zapatrzony w sąsiadkę, a ta również, jak zwykle obojętna na jego spojrzenia. Krzesło Siro było puste.
– To jest mój talerz! – wrzasnął jeden z braci.
– Dlaczego ma być to twój? – zapytało kilku.
– Bo ja jestem najstarszy, jam jest Moel.
– Też mi coś – odrzekł najbardziej zadziorny i kopytami walnął w blat stołu. Wykonał przy tym gwałtowny ruch i ogonem przewrócił kilka krzeseł, z których pospadali kolejni bliźniacy. Jeden zaczął wrzeszczeć:
– Lekarza, lekarza, mam złamaną nogę!
– Zaraz ci nastawię – odrzekł braciszek-bliźniak ubrany w kitel lekarski.
Przy innych stolikach sytuacja nie wyglądała lepiej.
– To jest szczyt szczytów. – Głośno wyrażała swoją opinię Tasmar. – Na zaproszeniu pisało jak wół: zapewniamy trzy posiłki dziennie, trzy, a tu nie ma obiadu.
– Masz rację – poparła ją poważnie wyglądająca dama.
– Nie musisz mnie popierać Katylpasko, sama wiem, co tam napisano.
– Może źle odczytałaś?
– Dobrze. Ja im tego nie daruję.
– Komu?
– Nie wiem, ale nie daruję!
Tymczasem przy stoliku usiadła Siro.
– O co tu chodzi, dlaczego tak się awanturują?
– Widzisz, nie potrafią zrozumieć tego, co zostało napisane. Niedokładnie czytają. Nie słuchają komunikatów. Organizator napisał, że zapewnia trzy posiłki dziennie, poprosił o przestrzeganie regulaminu. Zapewnia trzy, a nie dwa, czy jeden. Jeżeli nie zjadłaś śniadania, to nie masz obiadu i kolacji. Trzeba zjeść zapewnione trzy posiłki.
Siro dłużej nie słuchała mojego wywodu, szybko zjadła zupę, a następnie drugie danie. Miała rację, trzeba było się śpieszyć, bo coraz więcej osób oblizywało usta i spoglądało na nas z wyraźnym grymasem na twarzach.
Tylko Risk spoglądał na Czkakę oczami pełnymi oddania, wręcz miłość. Po obiedzie tradycyjnie pobiegłem na poddasze, do windy, potem powiedziałem magiczne słowo – biblioteka. Z nadzieją czekałem, aż otworzą się drzwi. Sala była pusta. Tylko na moim stole leżały rozrzucone puzzle. Ktoś jednak umieścił na miejscu kilkadziesiąt. Jak tak dalej pójdzie, to nie będę miał problemów z ułożeniem całości. Światło było już nieodpowiednie, nie na moje oczy. Wśród puzzli dojrzałem płatek róży. Już wiem, kto jest krasnoludkiem. Poszukam jej, może znajdę.
Wróciłem do pokoju. W kominku paliło się drewno. Brzoza. Postanowiłem chwilkę odpocząć. Usiadłem w bujanym fotelu – skąd się wziął? Nieważne. Nic nie było w stanie mnie zaskoczyć. Przymknąłem oczy i usłyszałem krzyk, a właściwie ryk. Wybiegłem na korytarz, który po chwili zapełnił się gośćmi hotelu. Część współlokatorów trzymała w rękach jakieś ostre przedmioty. Dojrzałem noże kuchenne – chyba się dożywiają – tasaki, toporki. Tasmar dzierżyła gaśnicę samochodową. Jeden z braci trzymał kopię, drugi strzykawkę, trzeci stanik, czwarty IQ, piąty 180, szósty kopyto, siódmy pestkę dyni, ósmy pałkę policyjną, dziewiąty... Nie zobaczyłem. Już miałem nadzieję, że się ich doliczę, ale tłum na korytarzu zgęstniał, zrobiło się ciemno, jak w dupie u murzyna. Wszyscy z wolna kierowali się do pokoju numer czternaście. Do sąsiedniego. Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął Boser i z zawstydzoną miną wydusił z siebie:
– Przepraszam. – Po czym szybko zatrzasnął drzwi do apartamentu zajmowanego przez bliźniaków.
Korytarz powoli opustoszał, tylko w oddali pozostała grupka półnagich, tłoczących się pod drzwiami łazienki. Wróciłem do pokoju. Usiadłem w fotelu i się zdrzemnąłem. Obudziłem się w odpowiednim momencie. Zbliżała się pora kolacji. Otworzyłem szafę i przymierzyłem kamizelkę. Idealnie pasowała do mojej budowy. Zapiąłem rzepy, poszedłem do windy.
Dochodziła godzina osiemnasta pięćdziesiąt dziewięć. Zjechałem do sali, była w połowie wypełniona, lecz nikt nie siedział, każdy oczekiwał w napięciu, gdzie o godzinie dziewiętnastej pojawią się półmiski z jedzeniem. Wykorzystałem tę minutę na przyjrzenie się uczestnikom turnusu i zająłem miejsce przy swoim stoliku. Na stole pojawiły się dwa komplety zastawy i kilka półmisków pełnych wędlin, sera, owoców. Unosił się wspaniały zapach. Nie zdążyłem nacieszyć się ich widokiem, gdy obok z wielkim hukiem ulokowała się Siro, przewracając po drodze kilku rywali.
– Gratuluję refleksu.
– Dzięki, spodziewałam się takiej sytuacji. Spójrz, jaki mam piękny gorsecik.
Rzeczywiście był niesamowity, wyraźnie podkreślał jej kształty. Nie wiedziałem, że produkuje się damskie modele kamizelek kuloodpornych. To nie kamizelka, tylko gorsecik. Spojrzałem jeszcze raz na Siro. Jednak to nie był gorsecik, tylko gorset. Wokół nas było coraz więcej wygłodniałych gąb.
– Lepiej jedzmy z obrzydzeniem – zaproponowałem.
– Masz rację. Jakaś śmierdząca ta wędlina – powiedziała głośno i wyraźnie.
– A serek wyschnięty, banany zgniłe – dorzuciłem.
Nagle poczułem potężne uderzenie w plecy. Delikatnie odwróciłem głowę i zauważyłem wbitą w kamizelkę siekierę. Już ją kiedyś widziałem – przemknęło mi przez myśl. Do trzonka przyczepiona była Lesmi.
– Ja... ja tylko chcia... chciałam upolować muchę – jąkając, usprawiedliwiała się z niewinną miną.
– Nie szkodzi – odrzekłem i szybko odwróciłem głowę. Zdążyłem. Obok mojego ucha przeleciała strzała i utkwiła w lewej pierś Siro. Kątem oka dojrzałem, jak Chijo chowa za siebie łuk.
– Przepraszam, celowałam w kaczkę – wyjaśniła dość bezczelnie.
Siro energicznym ruchem wyrwała strzałę, jednocześnie ją łamiąc. Z głośników dolatywała westernowa muzyczka.
– To chyba z „Bonanzy” – zauważyła.
– A mi się wydaję, że to kawałek ze „Złamanej strzały"”– odparłem.
– Cisza! – Ponad ogólnym hałasem przebił się kobiecy głos.
– Cisza! – wrzasnął jeden z braci. – Posłuchajcie, co Sesen nam powie.
– Chcę we własnym imieniu zaprotestować przeciwko praktykom, jakie tutaj są stosowane. Nie dość, że podmieniono mi bagaż i teraz zamiast najnowszych edycji dzieł literatury światowej mam dziewięć, powtarzam, dziewięć kilogramów stringów i kilogram proszku do pieczenia ciasta a na domiar tego, to jeszcze nie dostaję posiłków. Powiem krótko – mam w dupie takie wczasy.
Każdy spojrzał na kształtna pupę Sesen a ta, jakby tego nie widząc, wykonała kilka ruchów hula hop. Wszyscy siedli z wrażenia. Tylko jeden z braci stał jak wmurowany.
– Siadaj Kapest! – krzyknęła, Sesen. – Dziękuję za uwagę.
Większość oczekiwała na dalszy rozwój wypadków. Sesen jednak usiadła i nie zamierzała zabierać głosu.
– Czy nie uważasz, że ta kawa jest stęchła?
Tłum wokół naszego stolika gęstniał, gdy nagle w drugim kącie sali dał się słyszeć potężny ryk.
– Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee, to nie jaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Wszyscy odwrócili głowę w tamtą stronę. Na podłodze leżał jakiś osobnik płci męskiej, a nad nim z napiętą kuszą stała Chijo. Lesmi trzymała w jednej ręce sześciocalowy gwóźdź, a w drugiej młot pneumatyczny i usiłowała nieszczęśnika przygwoździć do podłogi. Mało tego, w owego osobnika zamierzał się skrzydłem z wiatraka jeden z braci.
– Ja... ja tu nie gotuję, ja tylko dałem przepisy, ja nic nie wiem ––jąkał się prawie przygwożdżony.
– Nie kłam Pir, dawaj żarcie – wysyczała Chijo.
– To nie on – stanęła w jego obronie Katylpaska. – On nie umie gotować, to kucharz teoretyk, naukowiec, wybitny znawca, ale to nie jest praktyk – tłumaczyła.
Atmosfera powoli się przejaśniała, nad salą zwolna unosiła się biała mgła łagodząca obyczaje.
– To już drugi ryk w tym dniu – stwierdziłem.
– Tak – potwierdziła Siro – jak na rykowisko przystało – dodała. – Lepiej znikajmy, póki nie jesteśmy w centrum zainteresowania.
Powoli stosując liczne zwody, ruszyliśmy do drzwi, kilkakrotnie chowając się za stolikami, tudzież się czołgając. Siro wykorzystała także elementy maskujące jednostki specjalnej Grom. Najgorszy odcinek stanowiło ostatnie dziesięć metrów. Rozciągnięty na wysokości pięćdziesięciu centymetrów drut kolczasty zmusił Siro do zdjęcia gorsetu. Niestety mgła była tak gęsta, iż nie widziałem, jak sprytnie falowała między kolcami drutu. Odłamki wybuchających, co chwilę granatów hukowych dezorientowały mnie. Poniosłem drobne straty – rozdarłem spodnie na tyłku, ale uratowałem kamizelkę. Zdążyliśmy przed nadlatującymi dronami.
Do schodów dotarliśmy szczęśliwie. Wejście na poddasze zajęło nam dużo czasu. Szedłem pierwszy, gdyż Siro mnie o to poprosiła. Zauważyłem, że trzymała w garści dwa granaty obronne. Tak mi się przynajmniej zdawało, gdy przyciskała je do nagich piersi. Gdy w końcu dotarliśmy na szczyt klatki schodowej, szybko pożegnaliśmy się i udaliśmy do swoich kwater. Wieczór był pełen wrażeń i zasłużyłem na wypoczynek. Jeszcze tylko bieg do łazienki, skok przez Riska – czytał „Życie i twórczość Michała Anioła”, wycieraczka nuciła hejnał mariacki, a zza drzwi wydobywał się zapach Macintosha. Powrót, skok i łoże.
Zasnąłem w ciągu minuty.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Rykowisko - przez burak - 05-11-2016, 00:06
RE: Rykowisko - przez skrobipiórek - 05-11-2016, 07:18
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 05-11-2016, 07:55
RE: Rykowisko - przez burak - 05-11-2016, 08:18
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 06-11-2016, 21:14
RE: Rykowisko - przez burak - 06-11-2016, 22:15
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 07-11-2016, 16:23
RE: Rykowisko - przez burak - 11-11-2016, 09:34
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 12-11-2016, 20:53
RE: Rykowisko - przez burak - 13-11-2016, 10:29
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 13-11-2016, 11:26
RE: Rykowisko - przez burak - 13-11-2016, 12:47
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 13-11-2016, 18:03
RE: Rykowisko - przez burak - 13-11-2016, 20:37
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 14-11-2016, 12:02
RE: Rykowisko - przez burak - 14-11-2016, 18:07
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 14-11-2016, 19:22
RE: Rykowisko - przez burak - 15-11-2016, 09:40
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 15-11-2016, 12:49
RE: Rykowisko - przez burak - 15-11-2016, 13:05
RE: Rykowisko - przez burak - 15-11-2016, 20:29
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 15-11-2016, 22:19
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 15-11-2016, 23:36
RE: Rykowisko - przez burak - 16-11-2016, 16:15
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 16-11-2016, 17:18
RE: Rykowisko - przez burak - 17-11-2016, 12:27
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 17-11-2016, 17:00
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 17-11-2016, 22:39
RE: Rykowisko - przez burak - 19-11-2016, 10:40
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 19-11-2016, 14:27
RE: Rykowisko - przez burak - 20-11-2016, 20:37
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 20-11-2016, 23:13
RE: Rykowisko - przez burak - 22-11-2016, 22:31
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 07-01-2017, 11:51
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 09-01-2017, 22:04
RE: Rykowisko - przez burak - 11-01-2017, 18:07
RE: Rykowisko - przez BEL6 - 11-01-2017, 18:48
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 11-01-2017, 19:32
RE: Rykowisko - przez burak - 17-02-2017, 21:54
RE: Rykowisko - przez gorzkiblotnica - 19-02-2017, 16:37
RE: Rykowisko - przez Miranda Calle - 05-12-2017, 16:30

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości