Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gospoda pod sierpem
#27
Wszyscy spojrzeliśmy w niebo. Nadlatywał bocian, w dziobie trzymał książkę. Dokładnie nad gospodą upuścił ją, po chwili rozwinął się mały spadochron. Na placu przed nami wylądowała przesyłka. Pierwszy złapał ją Vinc.
– Jest kartka, jest! – krzyczał.
W ręce trzymał opasły tom. Kwart mu go zabrał i usiłował znaleźć kartkę.
– Nie ma żadnej kartki – stwierdził.
– Przecież trzymasz ją w ręce. Ten tom to kartka pana preprezydenta – wyjaśnił Vinc.
Rzeczywiście, to była kartka zaopatrzenia sekretarza pierwszej kategorii. Zawierała kilkanaście rozdziałów.
Rozdział pierwszy – żywność. Wszystkie pozycje, a było tego kilkanaście stron. Czytając, przypomnieliśmy sobie, co to się kiedyś jadało. Większości z nas łza zakręciła się w oku.
Rozdział drugi – sprzęt domowy.
Rozdział trzeci – sprzęt AGD.
Przestaliśmy studiować, każdy miał już dosyć wspomnień.
– Słuchajcie – ożywił się Kwart. – To jest kartka pierwszego sekretarza, a on przecież ma do nas przyjechać i musi mieć dostęp do tego towaru, no nie?
– Dlatego nam na niej zależało – stwierdziłem.
– Walimy pismo do województwa, olewając wiochę i zażądamy niezbędnych towarów, dla zapewnienia pobytu preprezydenta na odpowiednim poziomie.
– Lukrecjo, smaruj pismo, jesteś w tym doskonała – powiedziałem.
– Chwileczkę, nie tak szybko. Wszystkie towary są w nieograniczonej ilości, wykorzystajmy to. Potrzebujemy też inne, mniej oczywiste produkty. Ja muszę uzupełnić swoje farby, pędzle. Wiem, że Pastylka ma braki w aptece. Niech wszyscy, którzy mają potrzeby, udadzą się ze mną do sali. Zrobimy jedno, porządne zamówienie.
– Lutko, dopisz dwa kilogramy tytoniu, najlepiej czerwonej amphory.
– Preprezydent nie pali.
– Inni w rządzie palą, może przecież poczęstować, na przykład: wyborcę Buraka.
Podeszła do mnie Pastylka, nasz lekarz. Cicha i skromna czterdziestoletnia pani docent doktor habilitowana, uzyskała stopień naukowy: specjalista internista. Została zesłana do nas pięć lat temu na pół roku, ale postanowiła zostać. Nie miała rodziny i nie chciała wracać do stolicy. Zbyt szybko obroniła pracę habilitacyjną, czym się naraziła profesorom. Znaleziono pretekst i usunięto ją z uczelni.
– Buraku, już dałam listę Lukrecji. Mamy teraz osiołki, może wyskoczylibyśmy na pchli targ?
– Jednak czegoś ci brakuje – stwierdziłem. – Myślisz, że tam dostaniesz?
– Tak, tam jest wszystko. Możemy wymienić koniaki i brandy na coś bardziej użytecznego. Poza tym potrzebuję trochę książek, Ripley prosi o kilka filmów.
Pchli targ znajdował się niedaleko miasteczka, ponad dziesięć kilometrów od nas. Funkcjonował raz w tygodniu, w nocy z piątku na sobotę. Zjeżdżało się wtedy pół powiatu, każdy miał do zaoferowania jakiś towar na wymianę. Rzadko dochodziło do transakcji gotówkowych. Wszyscy dysponowali fałszywkami. Pensje, których nie otrzymywaliśmy, szły na podatki. Byliśmy pracownikami państwowymi. Państwo dbało o swoich pracowników. Oprócz pensji dostawaliśmy także deputaty odzieżowe, raz na pół roku.
Pchli targ rozpoczynał się o godzinie dwudziestej, a kończył o ósmej rano w sobotę. Posterunki policyjne stojące na każdym skrzyżowaniu dróg, punktualnie o osiemnastej przerywały pracę do ósmej rano. Nikt nie chciał ryzykować kontroli, więc przed osiemnastą na wszystkich drogach dojazdowych ustawiała się kolejka. Potem zaczynał się wyścig. Niektórzy posiadali konie i ciągniki, ale nie odważyli się nimi przyjeżdżać na targ. Ten, kto miał w zaprzęgu konia, nie miał żadnych szans na dokonanie transakcji. Największe szanse mieli ci, co sami przyciągnęli swoje wozy. Było ich już coraz mniej. Nasze stadniny koni prowadziły intensywną hodowlę osłów. My musieliśmy kombinować, gdyż mieszkaliśmy na zadupiu. Nikt z nas nie miał przydziałowego osła, nawet Red.
– Chętnie się z wami pojadę. Kto się wybiera?
– Wszyscy, którzy mogą. Zostaje tylko ochrona. W niedzielę odpoczną.
Niedziela była dniem, w którym nikomu nie wolno pracować. Nikomu, nawet policji, wojsku, a-bezpiece, wszyscy mieli zakaz pracy, ale też zakaz opuszczania miejsca pobytu. Z początku złodzieje byli bardzo zadowoleni z takiego prawa, ale po paru tygodniach wszystkich wyłapano i wysłano nad Balaton.
Uwielbialiśmy niedziele, szkoda tylko, że była, co dwanaście dni. Ale, jak to się mówi – coś za coś. Calo przeczytała w zapowiedziach dekretów preprezydenckich, że w przyszłym roku tydzień będzie liczył czternaście dni.
– Buraku, ja nie wrócę z wami – poinformowała mnie Pastylka.
– Domyślałem się, inaczej nie rozmawiałabyś ze mną. Na długo wyjeżdżasz?
– Wrócę za dwa tygodnie. Dottore też jedzie na dwa tygodnie.
– Daleko?
– Nie, pięćdziesiąt kilometrów, jedziemy do miasta. Oczywiście na nasze miejsca przyjdą od nich.
– Zabierzcie wałówkę i powiedzcie zmiennikom, aby wam oddali swoją. My mamy dosyć jedzenia. Nie muszą przywozić ze sobą.
– Dziękuję.
W niedziele odbywały się tajne kursy nauczania. My mieliśmy cztery wydziały: sztuk pięknych, lekarski, historię i budownictwo. Zajęcia prowadzili: Lukrecja, Pastylka, Dottoro i Kris. W powiecie było kilkanaście tajnych uniwerków. Z wszystkim utrzymywaliśmy kontakty. Oczywiście o strukturach podziemnego nauczania władze nie miały zielonego pojęcia. U nas studiowało szesnaście osób.
– Jeszcze jedno, profesor chce z tobą porozmawiać.
Profesor Dottore nie miał obowiązku pracy, był w moim wieku. Jednak zajmował się naszymi specjalnymi gołębiami. Był wdowcem, jego synowie wyjechali do Unii, jeszcze przed zamknięciem granic dla zwykłych obywateli. Jego sukcesorzy nie mieli pojęcia, jaki los spotkał ojca. Przez kilkanaście tygodni tylko o nim mówiono w telewizji państwowej, prywatna już nie istniała. Zapukałem do drzwi pokoju, w którym mieszkał profesor.
– Dzień dobry profesorze, chciał pan ze mną rozmawiać.
– Witaj Buraku, od razu przejdę do sedna. Chciałbym, aby Borówka i Boruta wygłosili kilka referatów na tematy polityczne. Mają dużą wiedzę i pochodzą z różnych środowisk politycznych. Przekażą moim studentom wiele interesujących informacji. Niech się podzielą swoimi doświadczeniami.
– Profesorze, czy można im zaufać?
– Można, przeszli gorszą drogę niż ja. Te wykłady im pomogą. Porozmawiaj z nimi, ja nie mogę. Na pewno mnie znają, przynajmniej z telewizji i z moich publikacji.
– Porozmawiam, kiedy mają zacząć?
– W niedzielę. Dałem Pastylce wykaz literatury, nie zapomnij jej przywieźć.
– Nie zapomnę, idę poszukać naszych panów BB. Do widzenia.
Udałem się na poszukiwania zesłańców. Znalazłem ich w sali biesiadnej.
– Panowie, pozwólcie ze mną, zapraszam do gabinetu.
Spojrzeli na mnie lekko zdziwieni, ale ruszyli za mną. Po wejściu do gabinetu poprosiłem, aby usiedli.
– Panowie, przyszła pora na szczerą rozmowę. Czy możemy wam zaufać?
– My już dużo zobaczyliśmy, wiemy doskonale, że nie jest to zwyczajna gospoda. Idealnie potraficie dostosować się do panującej sytuacji, ale ciągle gracie swoje role. Możecie nam zaufać, przeszliśmy dobrą szkołę życia – odpowiedział Borówka.
– Możecie nam zaufać – potwierdził Boruta.
– Profesor Dottore proponuje wam poprowadzenie kilku wykładów na swoim kursie.
– Tu jest profesor Dottore?
– Jest. Ma czterech studentów, prowadzimy tajne nauczanie.
Obydwoje uśmiechnęli się od ucha do ucha.
– Oczywiście w ciągu tygodnia jesteście szufelkowym i zmiotkowym.
– Tak jest, towazysu derektoze.
Odpowiedzieli prawidłowo, chociaż nie podnieśli się z krzeseł.
– Zabralibyśmy was na pchli targ, ale wasze facjaty są znane. Pojedziecie, jak będziecie chcieli, ale za tydzień. Teraz możecie powiedzieć Lukrecji, co ma wam przywieźć.
– Dziękujemy. Gdzie możemy spotkać profesora?
– Jak go znam, to zaraz tu zapuka.
Dosłownie po kilku sekundach zapukał profesor.– Profesorze, nie wolno pukać do pomieszczeń służbowych.
Profesor Dootore wszedł uśmiechnięty i rzekł:
– Buraku, nigdy nie oduczę się dobrych manier. Witajcie panowie, porozmawiajmy.
– Nie będę wam przeszkadzał.
Wstałem i wyszedłem. Dzisiaj był spokojny dzień. Postanowiłem udać się do swojego pokoju.
Już miałem otworzyć drzwi, gdy złapał mnie za rękę Maciej i szepnął.
– Borowiki są na placu przed gospodą.
– Już, tak wcześnie? Dwa miesiące za wcześnie, za wcześnie na grzybobranie.
– Buraku, wierz mi – są. Przyjechali czterema samochodami.
– Grzyby mają samochody? Czegoś się nawąchał?
– Człowieku, ja mówię o borowikach, a nie o grzybach.
– Borowiki są grzybami, prawdziwkami.
– Te nie są prawdziwkami, ale to prawdziwe borowiki.
Wpadła na nas Teo.
– BOR przyjechał, co robić?
– O kurcze, nie mogłeś od razu powiedzieć, że borowiki przyjechały, co ja mówię – przyjechali.
... ludzi poznawaj według paraboli, nie hiperboli ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Gospoda pod sierpem - przez burak - 03-11-2016, 11:07
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 04-11-2016, 23:06
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 04-11-2016, 23:38
RE: Gospoda pod sierpem - przez skrobipiórek - 05-11-2016, 07:23
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 05-11-2016, 14:59
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 05-11-2016, 17:13
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 06-11-2016, 21:00
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 06-11-2016, 21:58
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 09-11-2016, 19:49
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 09-11-2016, 21:57
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 11-11-2016, 09:50
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 12-11-2016, 21:10
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 13-11-2016, 08:46
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 13-11-2016, 22:14
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 14-11-2016, 20:52
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 14-11-2016, 21:55
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 15-11-2016, 09:51
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 15-11-2016, 22:18
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 17-11-2016, 13:29
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 17-11-2016, 22:23
RE: Gospoda pod sierpem - przez Gunnar - 19-11-2016, 12:30
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 19-11-2016, 10:27
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 19-11-2016, 13:27
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 20-11-2016, 21:44
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 22-11-2016, 22:42
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 23-11-2016, 21:42
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 11-01-2017, 18:18
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 11-01-2017, 19:58
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 19-02-2017, 19:32
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 19-02-2017, 22:05
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 20-02-2017, 19:50
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 21-02-2017, 23:28
RE: Gospoda pod sierpem - przez Kansaa97 - 21-03-2018, 12:42

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości