Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gospoda pod sierpem
#9
Jedenaście dni do wizyty.

Jak zwykle o dziesiątej wparowałem do swojego biura. Czacha jeszcze mi dymiła. Zaraz zacznie się codzienne przyjmowanie raportów.
Pierwsza zamelduje się Martasek i złoży relację z wczorajszego utargu. Jest szefową działu sprzedaży. Miałem rację.
– Witaj.
– Jak było wczoraj?
– Marnie jak zwykle. Znowu podłożyli nam kilka fałszywek. Te nowe banknoty z wizerunkiem preprezydenta są łatwe do podrobienia, nie mają żadnego zabezpieczenia, a ludzie jeszcze po kątach trzymają stare kserokopiarki.
Mamy cholerne szczęście. Dostaliśmy dużo papieru do własnoręcznego pisania samokrytyki. Na strychu gospody zamelinowaliśmy drukarkę laserową. Co prawda, tonery były na wykończeniu, ale jeszcze coś tam drukowała.
– Czyli nasza produkcja wraca do nas. Trzeba je puszczać w obieg gdzieś dalej, bo nas w końcu namierzą.
– Tak, tylko nikt z naszych nie dostał ostatnio przepustki na opuszczenie miejsca zamieszkania.
– A kto ma największe szanse?
– Calo i Seb, mają się pobrać w najbliższym czasie.
Biedacy, ile to już lat starają się o zgodę na zawarcie małżeństwa? Co najmniej cztery. Na szczęście uważają. Już sobie zacząłem wyobrażać najazd komisji moralności, etyki społecznej, odpowiedzialności zbiorowej, meblowej i cholera wie, jakich jeszcze.
– To, czemu tego nie robią? – zapytałem po chwili milczenia.
– Brakuje im kilku papierków.
– Jakich?
– Paru zezwoleń, bo wszystkie deklaracje już wypełnili.
– Powiedz mi, pytam się ze zwykłej ciekawości. Ile dzieci zobowiązali się wychować?
– Siedem.
– Siedem... to będą mogli, o ile dobrze pamiętam, wybrać sobie wspólne rozliczenie podatku dochodowego. A jakie stawki dla potomstwa zadeklarowali?
– Jeszcze się zastanawiają, pierwsza trójka będzie płacić sześćdziesiąt procent, kolejna dwójka siedemdziesiąt, a pozostałe po czterdzieści, albo odwrotnie. Calo wrzuciła wszystko na liczydło i analizuje, co im się bardziej opłaci.
– Ciągle to samo, powinna zastanowić się, co bardziej opłaci się ojczyźnie – zażartowałem.
– Masz dzisiaj wisielczy humor.
Martas, blondynka o długich prostych włosach, dość korpulentna trzydziestoletnia dziewczyna. Sama nie zamierzała zakładać rodziny, chociaż miała duże wzięcie. Niejednemu zamotała w głowie swoim powłóczystym spojrzeniem niebieskich oczu. Spojrzałem w nie, przez chwilę poszukiwałem naszego wybawienia. Niestety, nie znalazłem, a miałem nadzieję, kto, jak kto, ale Martas była moją faworytką.
Do gabinetu wpadła Teo z mokrym ręcznikiem na głowie.
– Słuchaj, znowu dowalili nam pięć etatów, skąd my weźmiemy ludzi do pracy?
– Ile mamy wakatów?
– Czternaście.
– Nie wiem, czy pamiętacie, ale kiedyś było u nas bezrobocie i ludzie wychodzili na ulice, żądając pracy. To były dobre czasy.
– Słowo strajk jest zabronione, lepiej go nie wypowiadaj, bo wylądujesz w puszce. Podobnie za rebelię, mohe... coś tam.
Przypomniałem sobie, najpierw pojawił się... beret, potem inne słowa, gdzieś pod koniec tej astronomicznie długiej list – rebelia.
– Nie martw się, nie mają miejsc. Jeśli o to chodzi, to się nic nie zmieniło. Puszki są pełne. Liczę, że będzie jakaś amnestia, może kilku nam przyślą. Trzeba napisać pismo do wsi, aby dali nam paru byłych skazańców.
– Teraz podobno politycznych wysyłają do knajp, kopalnie mają już nadmiar.
– I gdzie tu sprawiedliwość. Oni mogą sobie wybierać, a my mamy wakaty.
– Sprawiedliwość też jest zabroniona – przypomniała mi Teo.
– A co jest dozwolone?
– Jedynie słuszna decyzja naszej Partii.
– Teo, jak ty to robisz? Dopiero, co wróciłaś ze zgniłej Unii i już opanowałaś tak perfekcyjnie nasze słownictwo?
– Staram się.
Teo, pomimo swoich lat była bardzo ciekawa wszystkiego, co się działo w kraju. Dużo czytała i to ją zgubiło. Chciała poznać życiorys Bolka, a ten umieszczono już w wykazie ksiąg zabronionych. Wpadła w oko służbom specjalnym i teraz ją gościmy.
– Wracajmy do obrotów. Martasku, ilu wczoraj mieliśmy klientów?
Martas zwlekała z odpowiedzią. Nie chce mnie wkurwić – pomyślałem zrezygnowany.
– Pełna sala gości, czy jak tak wiele wymagam od życia?
– Dwunastu. Tylu tylko otrzymało zezwolenie na wejście do knajpy.
– Dwunastu na całą wiochę? Kto wydaje zezwolenia?
– Pierwszy sekretarz Red.
– Czy on zwariował? Chce doprowadzić do bankructwa system dystrybucji i obrotu towarami luksusowymi. Przecież jedzie razem z nami na tym samym wózku. Muszę z nim pogadać.
Do gabinetu weszła Lukrecja. Dzisiaj wyglądała znacznie lepiej niż wczoraj. Ach te punkty za imię, wyraźnie ją podbudowały.
– Mamy nowy problem.
– Co się stało?
– Cenzura odwaliła nam menu.
– O co tym razem im chodzi?
– Nie zdążyłam przeczytać sprawozdania z obrad Centralnego Instytutu Kontroli Menu, a tam było zalecenie, aby nie podawać wagi porcji mięsa i wędliny. Można tylko podawać ziemniaków.
– Jaką wstawiłaś?
– Zgodnie z poprzednimi zaleceniami – trzy deka mięsa i cztery wędliny.
– Przecież to były normy na tydzień, a ty wrzuciłaś na kartę menu, oj Lutko, Lutko.
– Nasi klienci jedzą tylko u nas i to raz na dwa tygodnie. Nie przekroczyłam norm.
– Niech ci będzie. Nowe zalecenia, nie jest źle, znaczy się, że teraz będą mniejsze porcje i będziemy mogli więcej sprzedać.
– Co sprzedać? My i tak nic nie mamy.
– Ważne, żeby było w jadłospisie, ładnie wygląda. Jeżeli byśmy mieli napisać, co mamy, to mielibyśmy tylko pyry. Co robi Kwart?
– Pozakładał wszędzie pułapki na szczury. Stara się chłop.
Chyba będę musiał uważać na to, co jem. Postanowiłem odszukać Lili. Powiedziano mi, że szwenda się po całej gospodzie i każdemu zagląda w oczy. Chyba każdej – przemknęła mi myśl. Nie znalazłem jej, wróciłem do gabinetu dyrektorskiego.
Pojawiła się Lili. Bardzo zgrabna brunetka. Niedawno obchodziła dwudzieste piąte urodziny.
– Powiedz mi, czy znalazłaś jakieś rozwiązanie?
– Sprawdziłam jeszcze raz wszystkie licencje. Nie mamy licencjonowanej tancerki z kurwikami.
– Zabrzmiało to tak, jakbyśmy mieli jakąś, ale bez licencji.
– Nie, nie mamy. Powiedz mi, dlaczego tak uparłeś się z tymi kurwikami. To było dobre w czasach Andrju, ale nie teraz.
– Lili, każdy nowy preprezydent, gdy obejmuje to stanowisko, myśli już tylko o kurwikach. Pamiętasz ostatniego prezydenta? Ledwo został wybrany, już rozglądał się za panienkami. Wierz mi, panienki nam pomogą przetrwać tę wizytę. Kontaktowałaś się z agencjami artystycznymi?
– Tak. Powiedzieli, aby napisać podanie, to rozważą. Dadzą odpowiedź za miesiąc.
– Cholera, to co my zrobimy? Kurwiki muszą być.
– Jest pewne rozwiązanie.
– To mów, mogłaś od tego zacząć.
– Po długich poszukiwaniach znalazłam dwie pary oczu z kurwikami, ale jest pewien problem. …
– Nie potrafią tańczyć?
– Potrafią.
– Mów! Kto to? Lutka?
– Nie.
– Teo?
Teo spojrzała na mnie, zamierzała cos powiedzieć, ale tylko machnęła ręką.
– Nie.
– No to wyduś w końcu z siebie.
– To jest...…to są: Kubeł i Vinc.
– Przecież to faceci.
– Ale mają kurwiki w oczach.
Moja wyobraźnia zaczęła funkcjonować. Kwart stojący z patelnią, Kubeł i Vinc z wyłożonymi na pieńku bibelotami, Lili z siekierą. Koniec.
– No nie, nie myśl, że pójdę na to, żeby ich wykastrować. Nie.
– Wiesz, jeżeli spojrzeć na to…
– Nic nie mów, ja wiem, że jajecznica jest naszym daniem specjalnym, że kury nie niosą, bo ich nie ma, ale… a który ma większe?
– Jaja?
– Nie, kurwiki.
– Nie wiem, bo gdy się zapytałam, to skoczyli sobie do oczu.
– Sprawdź to.
– Ok.
Kurwiki muszą być, bez nich nie ma wizyty preprezydenta. No, nareszcie jakieś światełko w tunelu. Zastanówmy się. Żarcie omówione, którego prawdopodobnie nie będzie. Występy artystyczne omówione, a co z częścią oficjalną: mowy, przemowy, recytacje, deklamacje? No tak, kto to załatwi?
Powita oczywiście pierwszy sekretarz Red, niech sam się martwi.
Potem przedstawiciel klasy robotniczo-chłopskiej.Mamy my tu kogoś pochodzenia chłopskiego? -zastanowiłem się przecz chwilę.
Ktoś zapukał w drzwi.
– Wchódź!
– Witaj – z uśmiechem na twarzy powitała mnie Szem.
– Co się wygłupiasz, nie umiesz wejść bez pukania? Naucz się w końcu, to jest pomieszczenie służbowe, a nie prywatne i aby walczyć z korupcją, nie wolno pukać. Zapomniałaś?
– Nie, ale nie mogę się odzwyczaić.
– Co się stało?
– Dostajemy dwóch pracowników, wypuścili ich z pudła i skierowali do nas. Dwa etaty zapełnione.
– Widzisz, podpisałem swoim nazwiskiem pisemko i już jest efekt.
– Niby tak.
– Co to za jedni?
– Towarzysz Borówka i towarzysz Boruta.
– Oni?
– Tak, to oni.
– No to jesteśmy udupieni. Po cholerę ja to podpisałem, i tak dobrze, że nie podpisał tego Kwart.
– Dlaczego?
– Bo przysłaliby Jego.
– Jego? O Jezu. A właściwie, dlaczego?
– Oj Szem, Szem. Tam ledwo potrafią czytać, zobaczyli pierwszą literę w podpisie i przysłali tych na b, a gdyby podpisał Kwart, to … lepiej nie mówić.
– O kurcze. Dobrze, że nikt u nas nie nosi nazwiska na wu.
Delikatne pukanie do drzwi.
– Wchódź!
Weszli – oni. Dopiero po chwili rozpoznałem, który jest, którym.
– Towarzyszu derektorze, M. Borówka zgłasza się do pracy.
– Towarzyszu derektorze Marylka Janek Boruta zgłasza się do pracy.
Stali w pozycji na baczność, ech – kiedy to ja byłem w wojsku? W SOR-ze się było.
– Towarzysze, a akta osobowe macie?
– Tak jest, towarzyszu derektorze.
Idealne zgranie, idealny chórek.
– Dawajcie.
Gdy wyciągali z worków więziennych dokumenty, mogłem im się dokładnie przyjrzeć. Borówka miał na nosie metalowe okulary, jedna szkło zbite. Chłop bardzo mizernie wyglądał, prawie całkowicie wyłysiał. Ręce mu się trzęsły. Obydwoje byli ubrani w drelichowe marynarki z nadrukiem „Prawo”. Boruta, nieco zgarbiony, ale śmiało patrzył mi w oczy. Będę musiał na niego uważać – pomyślałem. Drewniaki, marynarki przewiązane sznurem. Żal mi się ich zrobiło. W końcu wręczyli mi papiery.
– Co my tu mamy – życiorysik, samokrytyka, lojalka, zwolnienie z puszki, skierowanie do pracy, a więc komplecik. Towarzysz Marylka podpisał lojalkę o dwa dni wcześniej, no proszę. No i po co wam to było, towarzysze? Marzyła się nowa partyjka, głosiło się hasełko: nasz premier wasz prezydent i co? Mamy preprezydenta. I po co był ten ring?
– Towarzyszu derektorze popełniliśmy błąd, teraz widzimy dokładnie, że nie mieliśmy racji – odpowiedzieli jednocześnie.
– Niech żyje towarzysz preprezydent! Niech żyje! Niech żyje! Niech żyje!
No proszę, a jeszcze kilka lat temu zapuszkowano niewinnego obywatela, poddano resocjalizacji i wychodził przeszkolony kryminalista. A teraz? Dwa, trzy latka i pełny sukces. Nasz preprezydent jest geniuszem. Cholera – zwariowałem.
– Towarzysze, zaczynacie pracę w gospodzie. Teraz wygłoszę stosowną mowę... gdzie to jest... o już. Rozporządzenie Ministra Roboty Nr 367588.
Odpowiedni dokument znalazłem w szufladzie.
–„Towarzyszu, obdarzamy was naszym zaufaniem, dajemy wam ponowną szansę wykazania się przydatnością dla społeczeństwa. Przyznajemy wam jeden punkt. Nie zmarnujcie tej szansy. Do roboty zasuwać!
Musiałem dwukrotnie przeczytać, każdemu pracownikowi z osobna. Byli wzruszeni, nie mogli powstrzymać łez.
– Towarzyszu Borówko od dzisiaj jesteście szufelkowym. Wy, towarzyszu Boruto – miotełkowym. Będziecie, zatem sprzątać.
To przez was to wszystko – pomyślałem.
– Udajcie się do brygadzisty działu sprzątania z wydziału konserwacji pionu technicznego.
Wyszli. Właśnie, to przez was ma tu przyjechać preprezydent. Cholera, trzeba się ich pozbyć i to jak najszybciej. No tak, to jest niemożliwe – nie ma większego zadupia niż nasza gospoda. Próbować zawsze można. Razem z nimi pozostali członkowie mojej załogi. Zostałem sam.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Gospoda pod sierpem - przez burak - 03-11-2016, 11:07
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 04-11-2016, 23:06
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 04-11-2016, 23:38
RE: Gospoda pod sierpem - przez skrobipiórek - 05-11-2016, 07:23
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 05-11-2016, 14:59
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 05-11-2016, 17:13
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 06-11-2016, 21:00
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 06-11-2016, 21:58
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 09-11-2016, 19:49
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 09-11-2016, 21:57
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 11-11-2016, 09:50
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 12-11-2016, 21:10
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 13-11-2016, 08:46
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 13-11-2016, 22:14
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 14-11-2016, 20:52
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 14-11-2016, 21:55
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 15-11-2016, 09:51
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 15-11-2016, 22:18
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 17-11-2016, 13:29
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 17-11-2016, 22:23
RE: Gospoda pod sierpem - przez Gunnar - 19-11-2016, 12:30
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 19-11-2016, 10:27
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 19-11-2016, 13:27
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 20-11-2016, 21:44
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 22-11-2016, 22:42
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 23-11-2016, 21:42
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 11-01-2017, 18:18
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 11-01-2017, 19:58
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 19-02-2017, 19:32
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 19-02-2017, 22:05
RE: Gospoda pod sierpem - przez burak - 20-02-2017, 19:50
RE: Gospoda pod sierpem - przez gorzkiblotnica - 21-02-2017, 23:28
RE: Gospoda pod sierpem - przez Kansaa97 - 21-03-2018, 12:42

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości