Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 3.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
balans
#6
Nie będę się tutaj silił na szczegółowe analizowanie. Jakkolwiek jest powyżej ogromna możliwość obrazowania wersyfikacją dłuższą, nawet na granicach palpitacji zaskakującymi przerzutniami- gdzie pierwotnie ma się wrażenie przypadkowości, a przy tym racją jest i to, że nieraz wers jest obrazowaniem pewnym (albo iluzją, niejako "demoniczno-demagogiczną Tongue ), to powyżej widzę bardzo proste wyjście do czytania. Jeśli czytasz na głos- to automatycznie czynisz wdech i wydech. Tak? No, a w takim razie im więcej wersów 'krótszych" tym więcej czynisz wdechów i wydechów, zwiększa się tempo--- a stąd bliżej do szybszego bicia serca, stąd może też wynikać więc palpitacja i ... emocjonalny odbiór formy TongueBig Grin

Powyższej drogi wyjaśniania wobec zaciemnień szaleństwa przerzutniowego nie będę kontynuował, bo.... po***edzmy, że... nie będę ujawniał sekretów prywatnej fabryki hybryd i poe-zombie, coby se ktoś zęby tępił, albo uciekał na sam widok pierwszego wyszczerzu, z powodu, bo ponieważ (se lubię być tajniakiem, cichaczem wypuszczonym w ariergardzie ciała. Co nie jest tożsame z bąkiem).

Ok, se musiałem dygresją westchnąć autonomicznie i auto-mimicznie w poprzednim akapicie. A teraz? Ad rem:
pour moi (tylko francuski nadaje się do mówieniu o sztuce, anie jakieś dżemojadzkie ten-teges, zwłaszcza po breixicie- aluzja poza powyższą rozmową, tak po prostu- jeszcze skutki akapitu powyżej, żeby ad rem miało bukiet niedorzeczności).
Toya chyba w tym utworze (nie wnikam w kontekst dalszy- czyli powiązanie jakiekolwiek z pozostałym zestawem utworów) jakoś nie wystrzeliła się na wyżyny. Wersyfikacja pozwala domniemywać u piszącego pewien rodzaj skrupulatności i jakiś cień "dokładności", a przynajmniej poszukiwanie celowości rozwiązań. Problem zachodzi w użytych "farbach' i być może w całej treści zaśpiewanej estetyką, którą na pewnym portalu (gdzie wbrew pozorom jest wielu rzeczywistych profesjonalistów, ale sposób rozmów i komentarzy sprawia, ze określa się go najdelikatniej "ściekiem---- nazwy oficjalnej nie podam aby nie robić reklamy "antyreklamą i odwrotnie!) chyba scharakteryzowano by powyższe najdelikatniej mniej więcej jako: wyrażone przez inteligentną rękę autora post-emo maskowane mrokiem nastoletnio-gotyckim, świeżo po pobycie na Castel Party" . Sorry, poniosła mnie kreacja, więc.. stop...

Ja sam bardzo lubię chodzenie po powierzchni pozorem, by prowokować czytelnika rozmaitością sposobów do skoku wgłąb, albo... odejścia na płyciznę, bo dobrze być bezpiecznym.
Tu mam wrażenie jednak, że macasz, nie nie płytko, ale macasz. paradoksalnie tonacja brzmiąca jak pozór wysilonego utworu nie jest wysilona i siląca się na cokolwiek.
Pewnie gdybym się nie zdecydował na rezygnację z bycia "krytykiem" oceniłbym na 4- mimo, że mój gust nie czułby się dokarmiony, ale nie lubię ocen pod gust. To jest dobrze napisane, ale ... jest brak... czegoś. czegoś, kogoś, jednego detalu, który w tym utworze - mimo wersyfikacji wywołującej szybsze oddechy--- nagle - że się tak wyrażę- będzie pier***dyknięciem. Walnięciem nie szokującym koniecznie, bo po prostu wynikającym z kompozycji, ale ... przykuwającym mocniej, na dłużej.... gdzie oddechy, nie tylko naturalne, związane z formą, wersyfikacją (przy usypiającej rekwizytami opowieści), dostaną coś co spowoduje rozszerzenie gałek ocznych, potrzepanie głową i ... ponowną lekturę. Choćby po to, by przepisowo niejako wymusić co najmniej trzykrotne czytanie wiersza, by go właściwie odebrać. 'Kawo-naławizm' to skutek socrealistycznego nacisku- dla tzw. klasy przodującej 'prostych ludzi'---- przez co np. cierpiał Gałczyński u powojennej krytyki, której błogosławieństwo umożliwiało i druk i ... co tu ukrywać- możliwości zdobycia finansów na życie. Księżyc, i kwiatuszki i liryczność nie pasowała "decydentom" O gęsi zzieleniałej nie wspomnę. Ok, nieważne.... rozgadałem się, a tu inna estetyka.
Pozwolę sobie zakończyć pokazaniem powyższego wiersza metodą "tak mi się przeczytało". Czy to już będzie wersja zakończona- nawet wedle mojego myślenia? Nie, raczej pewien kierunek, który warto rozważyć, nawet po to, aby ... utwardzić się we własnym Toya-wowym widzeniu.


balans
nie odchodź
ogień wsiąka
trawy drżą pieszczone oddechem

nim kolejny świt rozbije sny
zostań
przysnął czas
na gałęziach nasze słowa

wiem

powidoki ciągną w dół
a jedyny pewnik to lęk wpisany
w życiorys

reszta jest splotem
przypadków
podskórnych
gdy ściany nachodzą na siebie
przyprawiając o jeszcze jedną fobię

nie ma lepszych dat
miejsc
tylko zaciśnięte usta
i przyszłe matki
wygięte w łuk budują mosty
na łonach
-----------------------

Swoją drogą najlepiej - nawet pod kątem tego, o czym pisałem wyżej całość oddaje tytuł. On chyba jest tu najbardziej przemyślanym zabiegiem oddechem. I to- wbrew pozorom- atut (sic!). Jak sie da zauważyć dokonałem paru odrzuceń, ale jest jeszcze kilka innych sposobów. Odrzucenia wydawały mi się o tyle sensowne, że nie zakłocają kompozycji, a i chyba w pewnym sensie nie rażą--- swoistą zbędnością. Ave

P.S.
pewne wyjaśnienia odrzutów, czyli wg mnie zbędności. albo po prostu/ skoro metodą diabelską "jak mi się przeczytało" poburzyłem oryginał, to się teraz bawię w adwokata diaboliczusia TongueTongueTongue bo nit inny by się nie chciał tego podjąć (buuuuuuuuuuuuuu) (chlip)

1. ogień wsiąka w głąb- w głąb to niepotrzebne dookreślenie przy wsiąkaniu. Wsiąkanie w górę to już byłaby inna bajka. Szok, bo ... odwrócenie rzeczywistości (proszę mi tu tylko nie przywoływać casusu gąbki, co to leży na ... no... nieważne)
2. trawy drżą pieszczone oddechem- nie usunąłem, ale... przepraszam trochę to zaciąga i zawodzi--- estetyką piosenek popowych z nachalnie nadawanej non stop kolejnej play-listy. Niemniej przyjmuję to jako rodzaj--- celowej przesady balansowania na przepoetyzowaniu. To- wbrew pozorom- może być dobre jako rodzaj kamuflażu, gdy ma się zamiar "zaskoczyć" czymś właściwszym...
3.na gałęziach szeleszczą nasze słowa- odrzuciłem słowo "szeleszczą'- bo cała ta częściunia, nie tylko zdanie, ale owa zwrotunia- szeleści. To słychać gdy się czyta na głos. Ot, po co więc dopowiadać szumowi i szelestowi to, co czyni. Niech poniesie się Czytelnik szelestem sam z siebie. I niech sam nazwie... co w tej strofie się dzieje z jego językiem i głową itp. (jeśli da radę - to tak a propos wdechów/wydechów)

4. w każdy życiorys- myślę, że po odrzuceniu słowa 'każdy" samo wspomnienie życiorysu i tak pozwoli na domniemanie tego, że chodzi o coś więcej niż jeden. Poza tym... krótszy wers, a więc... wdech i wydech szybciej następuje.


5. podskórnych wylewów- dość pretensjonalny ciut zwrot; przynajmniej w tym obrazowaniu strofy. bez wylewów nagle podskórność, a właściwie 'podskórnych"--- dotyczyć może-- jakby zaskakującym odniesieniem --- podskórnych przypadków. Niby też pretensjonalnie może być postrzegane, ale....
dwa takie jednosłowne wersy (nie tylko z powodu--- oddechów) mogą być jak cedzenie wypowiedzi (tytuł Balans! nie?!!!). To bez dookreślenia wylewami mocniej może wprowadzać w dwa następne wersy (ściany nachodzą na siebie/ przyprawiając o jeszcze jedną fobię - swoją drogą niezły obraz--- logiczność i ... hm, prawda uczucia, trudnego do opisania, ale pomocna w przybliżeniu "doświadczenia" u Czytacza)

6. tylko bezradnie zaciśnięte usta- 'bezradność' została usunięta- jak się można domyślić i z niektórych powyżej podanych "powodów', ale też dlatego, że cały obraz tej strofy jest też wizerunkiem "bezradności'. zaciśnięte usta, nie dookreślone ściśle są po prostu detalem, który się nie wychyla, ale jest podporządkowany strofie---

7.na swoich łonach- z kontekstu wynikało do kogo łona należą i w sumie nawet podkreślenie "dzierżawczym' identyfikatorusiem Tongue nie jest problemem, ale logika wypowiedzi i tak nakierowuje do kogo łono należy, ale też pozwala... nie rozstrzygać. I znów ostatni wers - mniej sylab- wymiana oddechów szybsza--- co po poprzednich różnych czasach trwania... chyba jest elementem wzmacniającym puentę... Po której może nastąpić dłuższa przerwa... zanim zahipnotyzowana publika oprzytomnieje (autoruś może se zapalić, albo pójść... a spóźniona- bo przewidziana po autorsku reakcja walnie burzą--- daj Bóg braw, czego życżę. A jak polecą szklanki, to też... reakcja. Przeca w poezji potrzeba mocnych przeżyć (podobno???!). N'est-ce pas?CoolCoolCoolBig GrinTongue I tym sposobem se perfidnie, albo tylko celowo potwierdzamy tytuł. Ot, manipulacja ludem, którym se balansujemy Tongue

AngelAve ArS :angellecę już i lecem. (o kur...de Ikar nade mną znowu się bawi w Merda d'artista Manzoniego, bo wyszedł z objęć, którymi jak w puszce go więziła kochanka-gołębicy i ... balejaż mam na włosach. Takie przeakcentowane pokazanie ptaka w pewnych sytuacjach jest niesympatyczne. To faul. Merda! D'artista! Kurde, a niech mu pies po mordzie wymerda, albo co! Tongue Dobra idę )
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
balans - przez Toya - 15-08-2016, 22:41
RE: balans - przez szczepantrzeszcz - 17-08-2016, 08:11
RE: balans - przez BEL6 - 17-08-2016, 13:52
RE: balans - przez Toya - 20-08-2016, 18:15
RE: balans - przez BEL6 - 20-08-2016, 18:52
RE: balans - przez chmurnoryjny - 22-08-2016, 17:28
RE: balans - przez mirek13 - 22-08-2016, 18:57
RE: balans - przez Toya - 22-08-2016, 21:46
RE: balans - przez Alchemik - 30-08-2016, 14:55
RE: balans - przez Toya - 30-08-2016, 21:37
RE: balans - przez Gunnar - 18-12-2016, 11:08
RE: balans - przez chmurnoryjny - 28-01-2018, 01:00

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości