Na co komu czytać całe opracowanie na jakikolwiek zgoła temat, gdy już wybranym fragmentom zadaje kłam prosta chociażby logika, fakty etc - i opracowanie już w połowie drogi do deski może okazać się mylne. Na co? Szkoda na nie tylko czasu. Takie dla przykładu czcze bajania nie wkłada się między poważne tytuły, to niepoważne i groźne zresztą. Jeśli ktoś chce poświęcić im życie, jego prywatna broszka, ale pytając mnie o zdanie, w tym wypadku, powiem krótko: zajrzałem, przejrzałem fałsz, dziękuję. Dla niektórych to jest proste, inni przeczytają nawet całość, po dziesięć razy choćby, a do wszystkiego dowróżą wytłumaczenia i nadadzą im wiarygodne podstawy, i do śmierci nawet się nie połapią. Bo i nie chcą - jeśli spytać mnie.
Krytykowanie tekstu jest możliwe jak najbardziej. Krytykowałem ten i ów cytat, krytykuję postawione tezy - to normalne. Nie musisz czytać wstępu, żeby się wypowiedzieć o epilogu, który z kolei czytałeś. Nie wiem, dlaczego opierasz się tej prostej logice, choć rozumiem twój punkt. Upraszczasz jednak na korzyść tezy, jakoby nie dało się spojrzeć na skrawek obrazu i rzec, że jest brzydki tudzież bynajmniej nie najładniejszy na świecie. Nawet gdyby inne skrawki okazały się cieszyć oko, ten jeden wystarczy, by zaprzeczyć niejednemu posądzeniu.
Najbardziej łopatologicznie to wygląda tak:
Mam książkę numer jeden, cuda w niej i prawda sama. Oto i dowody, cytaty z księgi!
A ja słyszałem, że głupoty ona plecie, oto i moje dowody i cytaty.
A tam, pleciesz, źle interpretujesz.
Ale ty też interpretujesz, więc jak się w to w takim razie gra?
(no i ostatni zdaje się rzekać) ano tak, że moje interpretacje są mojsze i lepsze. Twoje to śmieci.
aha...
To się (jak każda dyskusja) zawsze sprowadza do zestawienia argumentów. Dwa słowa (okrąg i zawieszona) mają stać za przekonaniem, że chrześcijanie posiedli wiedzę tajemną wówczas o kosmosie, a bujna reszta bzdur, którym dawali czoło, ma zostać potraktowana z przymrużeniem oka i jako a to metafora, a to coś jeszcze bardziej nieistotnego, najlepiej przemilczanego.
Z fanatyzmem się nawet zgodzę. Jeśli ktoś z uporem lepszej sprawy wprowadza w życie straszne i złe idee (pod hasłem szerzenia dobra w dodatku) zawsze spotka się z reakcją drugiego - który szybko oceni, że takiego kogoś (łącznie z ideami) należy spacyfikować. Nadto irytuje nas wszystkich, gdy coś jest białe, a inni wołają na to czarne. Po co? W każdym razie - stąd ten "fanatyzm" u neijednego ateisty, choć wysoce umowny.
Krytykowanie tekstu jest możliwe jak najbardziej. Krytykowałem ten i ów cytat, krytykuję postawione tezy - to normalne. Nie musisz czytać wstępu, żeby się wypowiedzieć o epilogu, który z kolei czytałeś. Nie wiem, dlaczego opierasz się tej prostej logice, choć rozumiem twój punkt. Upraszczasz jednak na korzyść tezy, jakoby nie dało się spojrzeć na skrawek obrazu i rzec, że jest brzydki tudzież bynajmniej nie najładniejszy na świecie. Nawet gdyby inne skrawki okazały się cieszyć oko, ten jeden wystarczy, by zaprzeczyć niejednemu posądzeniu.
Najbardziej łopatologicznie to wygląda tak:
Mam książkę numer jeden, cuda w niej i prawda sama. Oto i dowody, cytaty z księgi!
A ja słyszałem, że głupoty ona plecie, oto i moje dowody i cytaty.
A tam, pleciesz, źle interpretujesz.
Ale ty też interpretujesz, więc jak się w to w takim razie gra?
(no i ostatni zdaje się rzekać) ano tak, że moje interpretacje są mojsze i lepsze. Twoje to śmieci.
aha...
To się (jak każda dyskusja) zawsze sprowadza do zestawienia argumentów. Dwa słowa (okrąg i zawieszona) mają stać za przekonaniem, że chrześcijanie posiedli wiedzę tajemną wówczas o kosmosie, a bujna reszta bzdur, którym dawali czoło, ma zostać potraktowana z przymrużeniem oka i jako a to metafora, a to coś jeszcze bardziej nieistotnego, najlepiej przemilczanego.
Z fanatyzmem się nawet zgodzę. Jeśli ktoś z uporem lepszej sprawy wprowadza w życie straszne i złe idee (pod hasłem szerzenia dobra w dodatku) zawsze spotka się z reakcją drugiego - który szybko oceni, że takiego kogoś (łącznie z ideami) należy spacyfikować. Nadto irytuje nas wszystkich, gdy coś jest białe, a inni wołają na to czarne. Po co? W każdym razie - stąd ten "fanatyzm" u neijednego ateisty, choć wysoce umowny.