Cytat:Piękną tęczę, w sukni z drgających barw.To ładne.
Cytat:(...) mokra plama pojawiła mu się na skórzniach
Cytat:Baz Bez słowa dałam sobie założyć kajdany.
Bardzo fajne opowiadanie. Większość czasu łupało mnie w krzyżu i czułem mrowienie w okolicach, wspomnianej raz przez Ciebie w wierszu, dupy. I fajne dialogi, ta przeplatana narracja bardzo Ci się udała. Kiedy napisałeś, "a teraz, drogi czytelniku, nanana, powinno być jakieś zaskoczenie", to w sumie ja już takiego nie potrzebowałem. Wystarczyło mi, jak zgrabnie wystawiła tego brudasa Torquemalla.
Czarny epizod w rozumieniu natury. Czarny i przykry, w zasadzie ponury. Presja musiała być ogromna, skoro nawet sami wyleczeni, sam mąż nawet, zaprzedali się własnej pamięci i to kosztem czyjegoś życia.
Mnie ta historia podwójnie dusi, bo sam przyjmuję ludzi i są tam też inni, znani mi, którzy stosują rozwiązania wciąż potępiane, choć skuteczne. "Stosują"... no tak, gramatyka nie wybacza. Oczywiście dzisiejsze potępienie to tylko spienione usta kwadratowych głów i pokpiwania durni (choć łatwo mi sobie wyobrazić, że ci którzy dziś rzucają drwiny, kiedyś rozpinali rozporek i machali pindolem). No nic to, cierpienie różne ma oblicza. Ciało pamięta. Stąd też ten Torquemalla szukał w Dolores punktów diabelskich. Czyli taki niby akupunkturzysta. Tylko że kretyn.
Jak Europa weszła do Indii to lekarzom ucinano ręce w łokciach. Ach ta późna kultura z której przyszło nam doświadczać świata. Wykwintność i dobre zdjęcia.
Co do tytułu. Tęczowa łuna. Tak jak poświata stworzenia, to ciągle ma na nas wpływ. I też ciągle zmieniamy role, być może Dolores też kiedyś machała pindolem, a ksiądz Torquemalla jest dziś wybitnym uzdrowicielem. W każdym razie, dobre opowiadanie.