Tylko że istotnymi "kłamami" jakie miałem przynajmniej ja na myśli, są sprzeczności i, wychodzące od samego boga często, zakłamanie. Jego dwulicowość, gołosłowie a amoralność. Bóg nienawistny, homofobiczny, szowinistyczny, dumny, zazdrosny, narcystyczny, rozchwiany w decyzjach, podstępny, niesprawiedliwy, nie wybaczający - a do całej tej listy zapewniający, iż jest w każdym wypadku odwrotnie. Zatem właśnie zakłamany, albo gorzej, ślepy głupotą, bo nie widzi tego zakłamania - tudzież chowa nadzieję, że człowiek go nie przejrzy. Ja też mogę mówić, że jestem miłościwy, ale dopiero czyny i decyzje moje o tym przesądzą.
Wystarczy już na tym jednym aspekcie - na fałszu, jako stałym motywie biblijnym - zatrzymać się i stwierdzić, że to nie jest bóg. Ani święte pismo.
Nie mów mi, proszę, nic o powadze, boś zarżnął ją przedostatnim swoim postem. Nie, nie mam na to argumentów, mam załamanie rąk, bezsilność wobec cudzej śmieszności.
Wystarczy już na tym jednym aspekcie - na fałszu, jako stałym motywie biblijnym - zatrzymać się i stwierdzić, że to nie jest bóg. Ani święte pismo.
Nie mów mi, proszę, nic o powadze, boś zarżnął ją przedostatnim swoim postem. Nie, nie mam na to argumentów, mam załamanie rąk, bezsilność wobec cudzej śmieszności.