08-11-2015, 00:12
Cytat:Powiem tak, gdyby wierzący (mam na myśli specyficznego wierzącego) z jakiegoś powodu zaczął wątpić, albo co gorsza dla niego, doszedł do wniosku, że bóg nie istnieje, to mógłby sobie z tym nie poradzić, bo zacząłby się zastanawiać: to po co to wszystko? Mógłby stwierdzić, że to wszystko nie ma sensu i źle by się to dla niego skończyło.
Antonio. Nie jestem jakimś tytanem wiary, toteż zwątpienie dopada mnie co i rusz. No i właśnie dochodzę do tego samego wniosku co i Ty. Po prostu to wszystko nie miało by sensu. Tak zwyczajnie. Mówię to wszem i wobec. Bez Boga (niekoniecznie Katolickiego) to cały ten wszechświat nie ma najmniejszego sensu. Życie dla śmierci nie ma tego sensu ani odrobiny. Że może tak być? Może a i owszem, oka sobie z tego powodu nie wyjmę. Myślę, że gdybym tak całkiem zwątpił, to by mi było ciężej na pogrzebach swoich znajomych. Może zacząłbym cokolwiek bardziej bać się swojej śmierci, no i pewnie miałbym mniej nadziei. To chyba wszystko.
Czy wszechświat, Ziemia, życie na niej, to całkowity przypadek? Wiecie, jakby nie było ktoś to policzył. Dokładnie policzono prawdopodobieństwo samoczynnego ułożenia się atomów w łańcuch dna jakiegoś organizmu jednokomórkowego (tylko tyle, żeby toto mogło jakoś żyć) liczyli to Sir Fred Hoyle i Chandra Wickramasinghe, więc poważni uczeni. Wyszło im, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia to 1 do 10 do potęgi 40000. Przyjmuje się na ogół w nauce, że jeśli jakieś zdarzenie ma prawdopodobieństwo 1 do 10 do potęgi 50 to uznaje się je za realnie niemożliwe. A jednak żyjemy. Ot i kłopocik.....
corp by Gorzki.