Owszem, Mirusiu nieparzysty, tekst mówi o rzeczy istotnej, nieuchwytnej okiem, a prawdziwej i w nas siedzącej (pomijając, co o tej rzeczy myślę). Za to masz wyłącznie plusika. Ale to tyle. Nie wystarczy bowiem pisać o rzeczach ważkich i cennych, aby ipso facto dodało to tekstowi wagi i ceny. Raczej popłynąłeś dość schematycznie, tym bardziej, że się trochę takich sztuk ukazało w kinie przykładowo - Her, Miłość Larsa albo Ex Machina. Jest do czego przystawić. Ja rozumiem, że mamy tu do czynienia z krótką formą Ale naprawdę poruszyłeś tylko podstawy, nawet bardzo prymitywne tworząc poszczególne elementy tego całego bujnego przekazu. Mianowicie: facet, co chce ideału kobiety (już nawet nie miłości, co skrajnie rzecz spłyca. gość jest pustą szypułą i wstydu nie ma) nastawiony na siebie i zysk, zamiast na potrzebę ofiarowania siebie; próby odnalezienia ideału spełzające na niczym; rozwiązanie w postaci wirtualnej kochanki; zwrot akcji na koniec, morał o potrzebie PRAWDZIWEJ miłości (jak dla mnie ten konkretny bohater żył jeszcze długo i szcześliwie z tą waginą30. Dostał to, czego chciał - ale jego duma zwyciężyła, monitor za to beknął). Łatwo jest ochać i achać nad tym, jakże ktoś jest idealnym naszym odbiciem i spełnieniem naszych oczekiwań. Przypowieść o miłosnej pustce - udana, przekazuje ją tooootalnie, brawo; ale jest też dość nieciekawa, po łebkach napisana, punkt po punkcie bez zaskoczeń. Mówi ci to ktoś, kto średnio dwa razy w tygodniu ma ochotę przegryźć gardło swojej bratniej duszy i całemu światu, co się zamknął nieopatrznie w kobiecym ciałku. O ideale się marzy, tak, ale się go nie kocha. Zwyczajnie nie daje on warunków do miłości - wyprucia sobie flaków; a konkretniej gotowości do tego.
O TAKIM czymś - chętnie przeczytałbym opowiadanie.
O TAKIM czymś - chętnie przeczytałbym opowiadanie.