Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
40 minut
#1
Nazywam się Brian O’Connor i tak naprawdę, nie wiem już kim jestem. Moje życie składa się z 32-minutowych odcinków, w różnych światach. Pomiędzy nimi mam chyba 8-minutowe przerwy, w jednym stałym świecie. Zanim zacząłem pisać, ten pamiętnik zapomniałem prawie całą swoją przeszłość, wszystko prócz ostatnich chwil, które stały się początkiem, mojej nieskończonej męczarni.

Zaczęło się w moje urodziny, ale nie wiem które. Pamiętam stare, szare pudełko, w moim pokoju. Wziąłem je za prezent i otworzyłem. Do dziś towarzyszą mi przedmioty, które tam znalazłem: flakonik z niebieskim płynem, dziwny kompaso-zegarek z nieznanym mi (wtedy) zestawem znaków oraz list bez treści.

Gdy otworzyłem kompaso-zegarek zaczęło się. Nagle zacząłem spadać. Czekałem, aż uderzę o podłogę, ale nie uderzyłem. Zamiast tego leciałem w dół, twarzą do góry i zamiast sufitu widziałem ciemność. Straciłem przytomność. Obudził mnie krzyk mew i szum fal. Wstałem, czując ból w plecach. Zobaczyłem morze i molo, na którym się znajdowałem. Na jego końcu cumował jacht. Z drugiej strony był brzeg. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że nie warto iść w jego kierunku. Zdałem sobie sprawę, że trzymam coś w ręce. To był kompaso-zegarek. Otworzyłem kopertę i zobaczyłem, że tarcza się zmieniła. Nie wyglądała zwyczajnie, ale mogłem już odczytać czas. Wskazówki ustawiły się przy siódmej minucie. Zamknąłem urządzenie i ruszyłem w kierunku plaży. Po chwili wszystko się zmieniło.

Siedziałem w poczekalni brytyjskiej ambasady w Meksyku. Byłem ubrany elegancko, w jasny, miękki garnitur. W ręce trzymałem kompaso-zegarek. To było dziwne, bo wiedziałem, po co tam byłem. Miałem się spotkać z ambasadorem, by omówić z nim kwestię mojej pracy. Jednak nie była, to praca dla ambasady. Mój ojciec i ambasador znali się od lat i przyrzekli sobie, że po śmierci któregoś z nich, drugi zaopiekuje się jego synem. Mój ojciec zmarł przed dwoma miesiącami.

Spojrzałem na zegarek. Wskazywał, że minęło pięć minut. Przebłyski poprzedniego świata towarzyszyły mi, ale jakby coś je odgradzało. Nie mogłem zrozumieć co się dzieje. Nowy świat, nowe wcielenie i nowa świadomość, przejmowały nade mną kontrolę. Zapominałem o molu, a także o poprzednim, zwyczajnym życiu.

Czekałem długo. Po dwudziestu minutach, pracownica ambasady, zaprosiła mnie do gabinetu ambasadora. Zrobił na mnie duże wrażenie. Był to postawny, tęgi jegomość, z przystrzyżoną, siwą brodą. Miał błysk inteligencji w oku i przyjazny, ale powściągliwy uśmiech. Przywitał mnie, po czym rozmawialiśmy chwilę o moim ojcu. Nie pamiętam żadnych szczegółów. Potem podjęliśmy temat, mojej pracy dla niego, a on dał mi list i powiedział, że ten wszystko wyjaśni. Patrzyłem na kopertę podpisaną moim nazwiskiem. Moim z tamtego świata. Enzo Calvieri. Nastąpił błysk i przestałem nim być.

Po raz drugi znalazłem się na molu. Trzymałem w rękach list. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że moje wspomnienia się odblokowują. Moje przybycie do tego miejsca, jak i poprzednie życie, znów były jasne. Na kopercie nie było napisu, to nie była ta, którą dostałem jako Enzo Calvieri. Otworzyłem ją i wyciągnąłem pergamin. Niestety był pusty. Spojrzałem na niego, pod światło słońca. Nie było zmian. Schowałem go i rozejrzałem się. Po raz drugi ruszyłem w stronę plaży.

Czas się dłużył. Mijały minuty, ale plaża nie zbliżała się ani trochę. Jakbym nie przesuwał się ani o krok. Spojrzałem w tył. Nie oddaliłem się od jachtu. To było chore, niemożliwe. Nie dane mi było długo się zastanawiać. Nastąpił kolejny błysk.

W kolejnym świecie, pierwszym, co poczułem było zimno. Byłem przypięty do skały, wokół panowała zawierucha. Śnieg sypał zewsząd. Nowa świadomość wytłumaczyła mi, że nazywam się Ernest Irruck i jestem czeskim himalaistą. Odbywałem właśnie wyprawę na Czomolugmę. Gdzieś obok miał być też mój towarzysz, moja żona, Ivett. Kilka metrów ode mnie widziałem zarys jej postaci. Napierający śnieg znacznie to utrudniał. Nie mogliśmy się ruszyć. W tamtym momencie, przy życiu trzymały nas haki wbite w lodową skałę i pasy, którymi byliśmy obwiązani. Nauczony doświadczeniem, że wizja pewnie się skończy (mimo, że znów zacząłem zapominać swoją przeszłość), sięgnąłem po kompaso-zegarek, by sprawdzić ile czasu, będzie mi dane spędzić, w tym świecie. Domyślałem się słusznie, że jest to stały element. Czas. Jednak znalezienie i wyciągniecie urządzenia zajęło mi dłuższą chwilę. Gdy spojrzałem na cyferblat, wskazówki pokazały dwadzieścia siedem minut. Czekałem jeszcze pięć. Potem wszystko błysnęło.

Molo po raz trzeci. Wspomnienia do mnie powróciły, jednak nie całkiem. Zacząłem zapominać mój prawdziwy świat. Przeraziło mnie to. Wyciągnąłem kompaso-zegarek, by sprawdzić ile mam minut, na ten wymiar. Trzymałem go w ręce i ruszyłem, tym razem do jachtu. Obawiałem się, że dotarcie do niego, będzie wyglądało, tak, jak docieranie do plaży. Myliłem się, nie stanowiło problemu. Łódź była ładna i przestronna. Wnętrze było wykończone drewnem. Rozejrzałem się. Wszędzie wisiały zegarki. Żaden nie był normalny, wszystkie miały cyferblat, taki, jak moje przedziwne urządzenie. Wskazywały pięć minut. Zacząłem przeglądać szafki. Znalazłem standardowe wyposażenie do pierwszej pomocy i stertę brulionów. Wtedy wpadłem na pomysł, by spisywać wspomnienia. Nie zdążyłem nic więcej. Nie sprawdziłem czasu. Błysnęło światło.

Zaczęło się zwyczajnie. Kolejny leniwy dzień, spędzony na wylegiwaniu się w hamaku i czytaniu Hemingwaya. Później było mniej zwyczajnie. Miałem sen, o tym jak będąc majorem, wpadłem w zasadzkę ze swoim oddziałem. Czy było to nadzwyczajne? Ktoś powie, że ludzie mają różne i niestworzone sny. Zgodzę się, owszem. Pomyliłem się w pewnej kwestii. Myślałem, że wojna była snem. Nie była. Myślałem, że obudzę się zaraz w hamaku. Nie obudziłem się. Myślałem, że jestem bezpieczny. Nie byłem.

Zasadzka, bicie, tortury. Czas minął szybko. Nie wszystko zrozumiałem. Mało zobaczyłem. Niewiele przemyślałem. Uwolnił mnie błysk.

Teraz siedzę czwarty raz na molu. Spisuję swoje wspomnienia. Pewnie kończy mi się czas. Jeszcze tylko jedno, myślę że wiem, jak odczytać list. Muszę…
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
40 minut - przez Bartosz - 03-02-2015, 19:20
RE: 40 minut - przez BEL6 - 03-02-2015, 21:10
RE: 40 minut - przez Bartosz - 03-02-2015, 22:01
RE: 40 minut - przez Sett - 03-02-2015, 21:25
RE: 40 minut - przez gorzkiblotnica - 03-02-2015, 23:26
RE: 40 minut - przez Bartosz - 03-02-2015, 23:52
RE: 40 minut - przez BEL6 - 04-02-2015, 00:42
RE: 40 minut - przez Bartosz - 04-02-2015, 15:52
RE: 40 minut - przez BEL6 - 04-02-2015, 18:36
RE: 40 minut - przez Kruk - 10-02-2015, 19:10
RE: 40 minut - przez Hanzo - 10-02-2015, 22:05
RE: 40 minut - przez miriad - 10-02-2015, 22:22
RE: 40 minut - przez Hanzo - 10-02-2015, 22:30
RE: 40 minut - przez Bartosz - 11-02-2015, 11:54
RE: 40 minut - przez gorzkiblotnica - 11-02-2015, 22:50
RE: 40 minut - przez Kruk - 12-02-2015, 15:54

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości