Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Mdłości
#1
OOO
OOO
OOOZ Anią byłem już dwa lata, jechałem do niej, niby spotkać się z rodzicami, poznać ich w końcu. Powinienem ich poznać, mówiła Ania, a ja przytaknąłem. To prawda, czas poznać twoich rodziców. Nie chciało mi się ruszać z Warszawy, tym bardziej do Kutna. Nigdy tam nie byłem i nie chciałem być. Jechałem jednak pociągiem, mówiłem sobie – wszystko dla niej zrobisz, z tej miłości, to piękna sprawa, przecież nawet do Lidla nie chce ci się wyjść, pięć minut przejść, a tu prosze, do Anny, aż do Kutna. Pociągiem!
OOOWysiadłem na dworcu, zobaczyłem ją, bladą, małą czarną z podkrążonymi oczyma. Uśmiechała się nerwowo, jak zwykle, tak nerwowo jak bite dziecko. Podszedłem i zamiast ją objąć, pogłaskałem po głowie, odruchowo. Pogłaskałem ją jak smutnego kota.
OOO– Dlaczego? – zapytała patrząc mi w oczy i było to spojrzenie wydobywające się z głębokiej apatii.
OOO– Nie wiem. – Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją. Nie wiedziałem co wydarzy się dalej, ale cieszyłem się, że był sama. Nie chciałem jeszcze widzieć jej rodziców.
OOOSzliśmy krótko, ale już zdążyła trzy razy wyrwać mi rękę i wytrzeć ją o dżinsy. Te jej spocnone dłonie, mi to nigdy nie przeszkadzało, mówiłem jej, że to nic, nie wygram jednak z obsesją. Ania miała obsesję na punkcie spoconych rąk.
OOOPo godzinnym marszu w końcu doszliśmy. Weszliśmy do domu i powitała mnie jej matka. Była bardzo gruba i roześmiana. Pachniała owocowymi perfumami. Nie wiem czy można powiedzieć o zapachach jak o kolorach, że się gryzą, mimo to, powiedziałem sobie z całą stanowczością: te zapachy do siebie nie pasują, gryzą się.
OOOZaprowadziła mnie do pokoju gościnnego, z wersalką, telewizorem i innymi meblami. Stół był już nakryty, talerze, szklanki, kompot w dzbanku. Tylko brakowało jednego elementu, elementu ożywionego, czyli ojca Anny.
OOO– Coś tam robi przy BMW, pewnie zaraz przyjdzie.
OOOOjciec Anny kupił BMW i podobno świata poza nim nie widział. Nawet nowy spoiler na allegro znalazł, żeby samochód był bardziej sportowy. Miałem nadzieję, że nie będzie ze mną rozmawiał o samochodach, bo się na nich nie znam.
OOOGdy siadaliśmy do stołu, wszedł ojciec Anny. Niski, szczupły, cicho się przywitał, kazał nie wstawać, po czym zniknął w kuchni i wrócił z papierosami. Powiedział coś Annie na ucho i wyszedł na balkon.
OOOMówiła albo matka albo Anna, opowiadały sobie o kocie, który leżał pod kaloryferem. Robił podobno śmieszne akrobacje i był strasznie głupi. Rozweselał cały dom, zwariowane zwierze. Przede wszystkim jednak śmieszne. Później matka Ani pytała mnie o studia i życie w Warszawie, taka rozmowa, nic ciekawego, moje zdenerwowanie przyjazdem ustąpiło zupełnie, nawet cieszyłem się że tu z nimi siedzę, przy stole. Ojciec Anny poszedł do swojego pokoju, grał w Trawiana i musiał stawić się na bitwie, czy coś takiego. Kolejny powód do zadowolenia, nie zamieniłem z nim właściwie ani słowa, cieszyła mnie ta neutralność, jego męska nieobecność. I wtedy wbiłem widelec w ziemniaki, trzeba w końcu zjeść ten obiad. Było z nimi coś nie tak, spojrzałem w talerz Anny, u niej wszystko w porządku. W moich ziemniakach było coś kostnego, odgarnąłem więc pure i zobaczyłem czarne futro. Spojrzałem na matkę Anny, uśmiechnęła się do mnie i wróciła do jedzenia pure, w którym nie zauważyłem futra. W moim jednak było. Kopałem dalej i nie miałem wątpliwości. Na moim talerzu leży przysypany ziemniakami martwy szczur. Wstrząsnął mną dreszcz, poza tym nie dałem po sobie poznać, że coś się dzieje. Z pokoju ojca dobiegł trzask. Matka zerwała się, zatrzymała między mną i Anną, kładąc nam ręce na ramionach zapewniała z uśmiechem, że zaraz wróci, po czym wyszła z pokoju. Spojrzałem na Annę szukając w jej oczach jakiegoś znaku, może to żart rodzinny, coś w tym rodzaju, ona jednak uśmiechała się nerwowo, nic nie rozumiejąc.
OOO– Co jest mały?
OOO– Muszę chyba… wiesz, gdzie jest łazienka? – Tak, przestraszyłem się własnej dziewczyny, spanikowałem, nie wiedziałem co o tym sądzić. A może ona jest zamieszana w tę intrygę, może nawet ona tego szczura zabiła? Żarty na bok. Musiałem przemyśleć wszystko na spokojnie, może mam halucynacje, może jakaś choroba od tego siedzenia w domu? Szedłem do łazienki i wtedy w jednym z pokojów usłyszałem ciężkie sapanie. Drzwi były uchylone i zobaczyłem matkę Anny, której brzuchem wstrząsał jakby wymiotny spazm. Ojciec stał na przeciw i przyglądał się akcji. W pewnym momencie usta tej tłustej kobiety rozwarły się jak do porodu i zaczęła z nich wychodzić czarna główka, a później całe ofutrzone, posklejane śliną coś. To był szczur, chyba, mam wadę wzroku. Upadł na ziemię, a oni przyglądali się szczurowi. Ojciec podniósł go i pocałował matkę Anny. Nagle coś mnie pociągnęło od środka i znalazłem się na dworze, później jeszcze dalej, i dalej, zorientowałem się w końcu że biegnę przed siebie nie oglądając się na nic. To była najbardziej przerażająca rzecz jaką widziałem w życiu. W końcu dobiegłem do jakiejś wiaty przystankowej, mieszkanie Anny było położone na przedmieściach Kutna, to była włąściwie wioska pod Kutnem, było pusto, byłem sam i trząsłem się ze strachu. Usiadłem na mokrej ławce i próbowałem złapać powietrze. Siedziałem tak aż do zmierzchu. Poznałem sasiada Anny, który opowiadał o ich rodzinie jak o normalnej rodzinie. Zwykli ludzie. To prawda, byli całkowicie zwykli. Co więc widziałem, co się stało? Sąsiad poszedł sobie, nie dopalając nawet papierosa którego ze mną zaczął, robiło się zimno, było naprawdę późno. Skuliłem się i pomyślałem: nie wrócę tam, idę na dworzec, dosyć, powiem jej, że się źle poczułem, albo, że coś się stało… nie wiem, coś jej powiem. Wytłumaczę się. I wtedy poczułem dłoń na ramieniu. Anna stała nade mną zatroskana, smutna jak zawsze, tylko tym razem bez nerwowego uśmiechu.
OOO– Gdzie byłeś, martwiłam się!
OOO– Nigdzie, nigdzie, wiesz, źle się poczułem.
OOOWzieła mnie pod ramię i zacząłem iść, noga za nogą, sam ruch, tak samo mechanicznie jak stamtąd uciekałem. Pogoda też była ta sama: późna, jesienna, wschodnia. I domy były te same: szare, beżowe, pokryte osadem. Latarnie zapaliły się, a ja szedłem z nią w milczeniu i nawet ciemno już nie było, tylko żółto od elektrycznego światła. Czułem jej chłodną rękę, widziałem jej blade poliki, i myślałem, to białe ciało, białe mięso znowu w nocy będę dotykał, głaskał tę zimną bladą skórę. Zgasimy światło i będe ją lizał, a ona będzie miękka i zimna, jak zwykle. I może znów się rozpłacze, a ja będę myślał, może nawet powiem szeptem, co się stało Aniu, dlaczego płaczesz? Nie odpowie mi, przyłoży mokre usta do moich i obejmie bladymi rękami.
OOODelikatnie uwolniłem się od niej i podszedłem do przydrożnego ogodzenia. Wymiotowałem kilka minut. Podała mi jednorazową chusteczkę patrząc na mnie jak na umierające dziecko. Jej dziecko. Co ci jest, mały, pytała, a ja nie mogłem jej powiedzieć. Nie mogłem powiedzieć: Aniu, widziałem jak twoja mama wyrzygała szczura, bo nawet nie wiedziałem, czy jestem jeszcze zdrowy. Czy my jesteśmy zdrowi.

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Mdłości - przez polish - 04-09-2013, 17:43
RE: Mdłości - przez miriad - 05-09-2013, 16:34
RE: Mdłości - przez Morydz - 05-09-2013, 17:42
RE: Mdłości - przez polish - 06-09-2013, 15:07
RE: Mdłości - przez Cristtimm - 06-09-2013, 22:24
RE: Mdłości - przez SennaWielebna - 08-09-2013, 11:58
RE: Mdłości - przez polish - 08-09-2013, 14:48
RE: Mdłości - przez Laj - 13-09-2013, 13:02

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości