13-12-2011, 23:37
"Deus Ireae" Philipa K. Dicka i Rogera Zelaznego
Książkę czytałem w formie elektronicznej, bo niełatwo ją dostać za rozsądną cenę. Sama treść jest, nie ukrywam, dość poważna, bo porusza takie problemy jak fundamenty wiary, wady kapłanów czy chociażby zmagania się ze swoimi słabościami. Choć całość jest prosta i napisana bez większego skomplikowania fabuły (jest dosć liniowa, nie oszukujmy się), to nadrabia wartościami merytorycznymi.
Wątki postapokaliptyczne występują tutaj często, jak choćby mutacje na zwierzętach i ludziach, myślące komputery zabijające ludzi czy odizolowanie grup ludzkich od siebie. Niemniej nie ma tej kwintesencji postapokalipsy, której bym się spodziewał np. po filmie "Stalker". Oczywiście gusta gustami, ale należy obrać jakieś odniesienie, w stosunku do którego ocenia się prace.
Książkę polecam z uwagi na to, że jest klasyką gatunku, ale na większe fajerwerki nie liczcie. Zajmuje na długie godziny, lecz pozostawia pewien niedosyt.
Książkę czytałem w formie elektronicznej, bo niełatwo ją dostać za rozsądną cenę. Sama treść jest, nie ukrywam, dość poważna, bo porusza takie problemy jak fundamenty wiary, wady kapłanów czy chociażby zmagania się ze swoimi słabościami. Choć całość jest prosta i napisana bez większego skomplikowania fabuły (jest dosć liniowa, nie oszukujmy się), to nadrabia wartościami merytorycznymi.
Wątki postapokaliptyczne występują tutaj często, jak choćby mutacje na zwierzętach i ludziach, myślące komputery zabijające ludzi czy odizolowanie grup ludzkich od siebie. Niemniej nie ma tej kwintesencji postapokalipsy, której bym się spodziewał np. po filmie "Stalker". Oczywiście gusta gustami, ale należy obrać jakieś odniesienie, w stosunku do którego ocenia się prace.
Książkę polecam z uwagi na to, że jest klasyką gatunku, ale na większe fajerwerki nie liczcie. Zajmuje na długie godziny, lecz pozostawia pewien niedosyt.