31-03-2011, 23:09
"Oryks i Derkacz" Margaret Atwood
Głupina Głupina Głupina!
Jedna z tych książek, po których przeczytaniu usiadłem i zacząłem rozmyślać. Rany, czemu tak się stało? Czemu on to zrobił? Dlaczego tak? Ale...
Te i inne myśli kłębią się w głowie po przeczytaniu tej książki, gdyż lektura kończy się, ale tak naprawdę historia równie dobrze mogłaby toczyć się dalej. Zakończenie jest otwarte, co sprawia, że, nie wiedzieć czemu, wpadam w złość na myśl o tym, że autorka poskąpiła dalszej możliwości czytania. I może w tym kryje się jej geniusz?
Książka napisana jest prawie podręcznikowo - jest rozpoczęcie fabuły, wzrost napięcia, kulminacja i rozluźnienie. Z tym, że jednym z minusów (czy ja wiem, czy to minus?, tak się zastanawiam w tym momencie) jest to, że kulminacja następuje 10 stron przed końcem książki i jest tylko jedna.
Podejrzewam, że mało osób się spodziewałoby takiego obrotu wypadków. Fabuła jest, poniekąd, nieprzewidywalna.
Mimo wszystko książka nie jest typem lektury na szybki numerek, siąść, przeczytać o wybuchających samochodach, polowaniu na ufo czy kij wie czego jeszcze. Książka napisana jest trudnym językiem. Jest w niej sporo przemyśleń głównego bohatera, jego rozterki życiowe, analizy charakteru, postaci. To mnie na początku męczyło, bo nie było punktu zaczepienia w postaci zainteresowania fabułą.
Ta zaś kręci się wokół niezbyt dalekiej przyszłości. Nie będę jej zdradzał, natomiast powiem co nieco o wątkach postapokaliptycznych. Bohater jest jednym z nielicznych, którzy przetrwali zagładę, stara się przetrwać (jak wszyscy), ale męczy go przeszłość, którą cały czas rozpamiętuje. Postanawia wyruszyć w wędrówkę do Kopuły, gdzie są dość spore zapasy, które umożliwią mu dalszą egzystencję. Mija zatem opuszczone miasta, domy, ulice. Wszystko jest w stanie rozkładu od kilku-kilkunastu lat. Ten wątek pokazany jest bardzo dobrze.
Nie wiem czemu taka ckliwość mnie dopadła po przeczytaniu tej książki. Byłem nią nieco znudzony i w sumie obojętny na los jej bohatera, a mimo wszystko ujął mnie swoją historią. Bez wątpienia jest w tej książce "coś", choć ciężko mi określić co.
Głupina Głupina Głupina!
Jedna z tych książek, po których przeczytaniu usiadłem i zacząłem rozmyślać. Rany, czemu tak się stało? Czemu on to zrobił? Dlaczego tak? Ale...
Te i inne myśli kłębią się w głowie po przeczytaniu tej książki, gdyż lektura kończy się, ale tak naprawdę historia równie dobrze mogłaby toczyć się dalej. Zakończenie jest otwarte, co sprawia, że, nie wiedzieć czemu, wpadam w złość na myśl o tym, że autorka poskąpiła dalszej możliwości czytania. I może w tym kryje się jej geniusz?
Książka napisana jest prawie podręcznikowo - jest rozpoczęcie fabuły, wzrost napięcia, kulminacja i rozluźnienie. Z tym, że jednym z minusów (czy ja wiem, czy to minus?, tak się zastanawiam w tym momencie) jest to, że kulminacja następuje 10 stron przed końcem książki i jest tylko jedna.
Podejrzewam, że mało osób się spodziewałoby takiego obrotu wypadków. Fabuła jest, poniekąd, nieprzewidywalna.
Mimo wszystko książka nie jest typem lektury na szybki numerek, siąść, przeczytać o wybuchających samochodach, polowaniu na ufo czy kij wie czego jeszcze. Książka napisana jest trudnym językiem. Jest w niej sporo przemyśleń głównego bohatera, jego rozterki życiowe, analizy charakteru, postaci. To mnie na początku męczyło, bo nie było punktu zaczepienia w postaci zainteresowania fabułą.
Ta zaś kręci się wokół niezbyt dalekiej przyszłości. Nie będę jej zdradzał, natomiast powiem co nieco o wątkach postapokaliptycznych. Bohater jest jednym z nielicznych, którzy przetrwali zagładę, stara się przetrwać (jak wszyscy), ale męczy go przeszłość, którą cały czas rozpamiętuje. Postanawia wyruszyć w wędrówkę do Kopuły, gdzie są dość spore zapasy, które umożliwią mu dalszą egzystencję. Mija zatem opuszczone miasta, domy, ulice. Wszystko jest w stanie rozkładu od kilku-kilkunastu lat. Ten wątek pokazany jest bardzo dobrze.
Nie wiem czemu taka ckliwość mnie dopadła po przeczytaniu tej książki. Byłem nią nieco znudzony i w sumie obojętny na los jej bohatera, a mimo wszystko ujął mnie swoją historią. Bez wątpienia jest w tej książce "coś", choć ciężko mi określić co.