30-06-2010, 16:37
"Kantyk dla Leibowitza" Walter M. Miller
"Świat zginął, a wraz z nim cała wiedza i mądrość" - Tym cytatem mógłbym rozpocząć tę recenzję, gdyż dobrze oddaje on realia książki. Odniosłem wrażenie jakby cała fabuła podzielona była na kilka części, które rozgrywają się w różnych okresach. Na samym początku poznajemy poczciwego brata Franciszka starającego się o święcenia kapłańskie w opactwie pod wezwaniem bł. Leibowitza, starożytnego "kolekcjonera" wiedzy wszelakiej. Język, którym posługuje się autor, jest całkiem przyjemny, choć to nie odwiodło mnie od myśli, że w niektórych miejscach jesteśmy traktowani jak pospolici debile i trzeba nam wszystko wyjaśnić po kolei. Jednak to tylko moje subiektywne wrażenie. Książka napisana jest naprawdę dobrze, czyta się ją z zainteresowaniem, a postapokaliptyczne wątki występujące w fabule nadają całości niepowtarzalnego smaku. Mamy więc ruiny starożytnej cywilizacji, początki elektryczności, później skok o kilka wieków z barbarzyńskiej Ameryki do kilku pasmowych automatycznych autostrad i broni kosmicznej aż wreszcie zbliżamy się do krawędzi zagłady, drugi raz z rzędu. Nie bez powodu powieść została nagrodzona prestiżową nagrodą Hugo w 1961 roku, jest po prostu bardzo dobra. Polecam każdemu pasjonatowi zniszczenia. Hail!
"Świat zginął, a wraz z nim cała wiedza i mądrość" - Tym cytatem mógłbym rozpocząć tę recenzję, gdyż dobrze oddaje on realia książki. Odniosłem wrażenie jakby cała fabuła podzielona była na kilka części, które rozgrywają się w różnych okresach. Na samym początku poznajemy poczciwego brata Franciszka starającego się o święcenia kapłańskie w opactwie pod wezwaniem bł. Leibowitza, starożytnego "kolekcjonera" wiedzy wszelakiej. Język, którym posługuje się autor, jest całkiem przyjemny, choć to nie odwiodło mnie od myśli, że w niektórych miejscach jesteśmy traktowani jak pospolici debile i trzeba nam wszystko wyjaśnić po kolei. Jednak to tylko moje subiektywne wrażenie. Książka napisana jest naprawdę dobrze, czyta się ją z zainteresowaniem, a postapokaliptyczne wątki występujące w fabule nadają całości niepowtarzalnego smaku. Mamy więc ruiny starożytnej cywilizacji, początki elektryczności, później skok o kilka wieków z barbarzyńskiej Ameryki do kilku pasmowych automatycznych autostrad i broni kosmicznej aż wreszcie zbliżamy się do krawędzi zagłady, drugi raz z rzędu. Nie bez powodu powieść została nagrodzona prestiżową nagrodą Hugo w 1961 roku, jest po prostu bardzo dobra. Polecam każdemu pasjonatowi zniszczenia. Hail!