Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 1.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Opowieść o tym, jak obiad może zabić ludzi.
#1
Hej. W sumie miałem tego nie wklejać, bo swój 1 tekst chciałem zachować do szafy, ale cóż - może się czegoś wartościowego nauczę.
Raczej pisałem tekst dla treningu, nie dla głębokiej fabuły, raczej obycie się z językiem, pisaniem i takie tam. Ogólnie spodziewam się ostrego lania, ale to dobrze, bo jestem raczej odporny na krytykę.
Postać "Podwójny" początkowo miała się nazywać Dwa Razy, ale w sumie odmienianie tego byłoby zbyt trudne. Tzn, raczej nie możliwe. No i powtórzenia przy jego tekstach są rzecz jasna celowe.
Pisane na wykładach, trochę w domu. Jak wspomniałem to mój 1szy tekst, rzecz jasna to nie biorę za usprawiedliwienie, bo jeśli coś daję do opinii publicznej to to bez znaczenia jest.
Mam nadzieję, że choć trochę w tym stylu jest.
I oto przed wami, prawdziwa liryczna apokalipsa! Tsaaa!




Błądząc oczami po karczmie Deron zastanowił się nad najważniejszym aspektem swojego obecnego życia. - Gdzie jest mój cholerny kurczak? - pomyślał.
Barman mozolnymi ruchami obsługiwał dwóch pozostałych wartowników znajdujących się w pomieszczeniu.
-10 lat... - Jeden z nich spojrzał na niego pytająco. - 10 lat mieszkam, żyje, sram i służę w tych pieprzonych jednostkach, a nie mogę dostać kurewskiego kurczaka jako pierwszy?
Mimo widocznego zdenerwowania rysującego się w oczach sędziwego mężczyzny jego twarz wydawała się zupełnie bez koloru. Można było odnieść wrażenie, że wszystkie barwy uszły z jego ciała, zasilając zwisającą pochodnię, znajdującą się tuż nad nim. Nienaturalnie jasne światło rzucało wyrazisty cień na mahoniowy parkiet.
- Na dodatek zawsze się zastanawiam, ile trzeba zjeść tego doprawionego ścierwa, żeby się porzygać. Ostatnio byłem blisko. - dodał, stawiając na blat kufel piwa.
- Cała nieprzyjemność po mojej stronie, a wpis do księgi żali składaj u Podwójnego, nie u mnie. Robię to, za co mi płacą, a na pewno nie płacą mi za pomijanie kolejki. - odpowiedział szczerząc zęby karczmarz, wycierając przy tym czoło z potu. Mimo swoich dwudziestu dwóch lat Ville wydawał się strasznie niski. Złośliwi żartowali, że ledwo wystaje zza lady, a rękami nie dosięga nawet do swojego przyrodzenia. Dziecinny wygląd uzupełniał rzadki, blond zarost na twarzy, przepleciony owalną skazą, rozciągającą się na całym lewym policzku, najprawdopodobniej wywołaną przez jeden z wypadków z kuchni. - Zresztą... - Ville potrząsnął głową, wskazując na drzwi wnętrza.
W tej chwili do środka wszedł komendant. Wykonał szybki ruch głową, starając się uchwycić całe pomieszczenie wzrokiem. Zrobił kilka kroków, wcześniej klaszcząc w dłonie i chuchając w nie. Naniósł śnieg na posadzkę, szybkim ruchem odsunął krzesło przy ladzie i usiadł na nim, nawet nie spoglądając na towarzyszy. Ville z uśmiechem na ustach stanął na baczność i zasalutował.
- Komendancie! Szeregowy Deron z rodziny Vassirikich ma wielkie zastrzeżenia co do wydawanych mu porcji jedzenia!
Nastąpiła chwila ciszy. Dwa Razy wydawał się początkowo nieobecny, po czym wolnym ruchem obrócił głowę w stronę Derona.
- Doprawdy? Chciałbym to, doprawdy usłyszeć na własne uszy. Szeregowy?
Deron zdecydowanym ruchem wstał. Muszę w końcu coś zmienić w tym parszywym życiu – pomyślał.
- Otóż, chciałbym zauważyć...
- Komendancie, otóż chciałbym zauważyć.. - przerwał mu szybko Podwójny.
- Otóż, komendancie, chciałbym zauważyć, że po 10 latach służby, młodsi wartownicy powinni ustępować mi miejsca w kolejce przy zama..
- Po 10 latach służby nic ci się nie należy. To nie wina młodszych kolegów, że nadal jesteś bezużyteczny po 10 latach służby...
W międzyczasie Ville szybkim krokiem wyszedł na zaplecze, robiące za prowizoryczną kuchnię. Całe pomieszczenie było klaustrofobiczne, z żeliwną kuchenką w kącie. Zdjął patelnie z ognia, wąchając mięso wyciągnął drewniany widelec i przełożył mięso na tackę. Napluł na nie, uważając to za dobry sposób na odpłacenie Deronowi za wieloletnią służbę. Dołożył trochę sałaty i innej zieleniny i wyszedł z powrotem do głównej sali.
- ...zresztą, żyjesz tutaj pieprzone 10 lat a nawet nie wiesz jak poprawnie złożyć skargę? Twoja brzydka morda nie zazna dzisiaj kolacji! A twoją kolację zje... - oblizując wargi Podwójny spojrzał na Villa – ja zjem twoją kolację! Kucharz lekko pobladł, mając w głowię obraz swojej śliny ściekającej po pół-krwistym kawałku mięsa. - Ville! Dawaj no tu tego kurczaka, no!
Po kilku minutach komendant uporał się z resztkami mięsa pozostałymi na kości. Odkładająć ją, wytarł rękę z tłuszczu w chustę znajdującą się na blacie. Ville cały czas z kamienną twarzą obserwował proces konsumpcji, wypatrując ewentualnego niezadowolenia i oznak zorientowania się o „niespodziance”. Na jego szczęście nic się takiego nie stało.
Podwójny momentalnie spoważniał. Zmarszczył czoło, wpatrując się intensywnie w ogień buchający w kominku, oblizał się jeszcze raz w lewym kąciku ust i odsunął talerz na sam kraniec lady.
- Teraz słuchać mnie. Ville.. zrób sobie przerwę, mam do pogadania – machnął ręką, wykonując prawie lekceważący gest w kierunku kucharza, który tylko pokiwał głową. Podwójny nic nie mówiąc przemieścił się na tył karczmy, siadając na długiej ławce, przed którą ustawiony był stół.
- No nie stójcie tak! Podejdźcie tutaj i usiądźcie. - cała trójka wykonała polecenie i po chwili czterech żołnierzy siedziało z kamiennymi twarzami przy stole. Komendant po raz kolejny wpatrywał się w punkt przy kominku i po raz kolejny wyglądał na nieobecnego. W pewnym momencie po prostu zamknął oczy i się uśmiechnął. - Powiem krótko: wyobraźcie sobie ostatnią hulankę. Podchodzicie do pięknych kobiet świecących cyckami, tańczycie, rozmawiacie i pijecie. Kończy się w łóżku. Wszystko wydawało by się pięknie, niemal jak z bajki lecz.. rano okazuje się, że obok waszego tłustego cielska leży ta ruda dziwka z burdelu z miasteczka obok. Wszystko niby w porządku, ale jednak – każdy ją miał. Do czego zmierzam. Zmierzam do tego, że nasza sytuacja w chwili obecnej nie wygląda lepiej, nie wygląda. - Cała trójka zacisnęła szczękę, jakby kopiując swoje ruchy. - Cały nasz zastęp tutaj, czyli trzydzieści osób zostanie jutro przeniesione do miasta Maydon. Ten baran, Clevery dostał informację, że ruszyła na nas wielka, wściekła armia najemników. Znając życie, ruszyło na nas trójka wieśniaków z widłami, ciągniętymi zresztą przez osła. Lecz jeśli to naprawdę jakaś grupka najemników to.. wiecie, że oni nie odróżniają kobiet od mężczyzn, co? - Podwójny uśmiechał się, gładząc się po swojej brodzie. Po prawie 13 latach służby został komendantem. Od początku starał się przekonywać, iż jego pozycja powinna zostać w środku szeregu, a nie na jego czele. Niestety dla niego, Clevery miał inny pogląd na tę sprawę i, jak twierdzi Podwójny, ustanowił go liderem tych czubków dla żartu. Żart czy nie, obowiązki komendanta były jakie były. - Pewnie nie chce, żeby rozjechali nam dupska! - spojrzał po oczach lecz nie ujrzał w nich rozbawienia. - Jutro po świcie ruszamy. Zadowoleni? Koniec grzania dupy i prawienia sobie komplementów przy kominku, jakby to były urodziny mojej starej! Koniec! - Podwójny sam splunął na podłogę krzywiąc się i opierając głowę na dłoniach. - Będziemy teraz bronić zakichanego Maydon, najbrzydszego stworzenia tego świata. Nawet morda Derona nie jest brzydsza, ha! - dwójka wartowników zaśmiała się. - Dobra, zwijać się. Chcę was widzieć jutro rześkich jakbyście po raz pierwszy zaznali cyca matki. Odmaszerować!

***

Następny dzień, zresztą jak każdy inny rozpoczął od siarczystego przekleństwa. Na otrzeźwienie ze snu wymierzył sobie kilka ciosów w twarz otwartą dłonią, po czym wyjrzał przez okno. Na środku placu zebrało się sześcioro wartowników, skupionych przy wysokim płomieniu. Podwójny spojrzał na to ognisko, wywinął usta w krzywy uśmiech, lecz po chwili splunął obok swojego posłania i zacisnął zęby. W samej koszuli wybiegł ze swojej chaty, nawet nie zakładając swoich dziurawych butów.
- Czy was miernoty już kompletnie opuścił zdrowy rozsądek? Gaście to w tej chwili, gaście! - Cała szóstka obróciła się ku niemu ze zdziwieniem w oczach. Jeden z nich odważył się zabrać głoś po chwili namysłu.
- Sir, chcieliśmy się tylko ogrzać, było nam zimno..
- Zimno? ZIMNO? A czy ja wyglądam jakby mi było zimno?! - krzyk Podwójnego uniósł się głośnym echem. Stojąc w śniegu po kostki komendant rozłożył szeroko ręce i zaczął intensywnie wpatrywać się w jednego z żołnierzy. Lekko padający puch osiadł na długich, brązowych włosach mężczyzny o surowym spojrzeniu. Krwistoczerwone oczy dopełniały wizerunek Podwójnego, a dla wartowników, szczególnie tych nowych, wydał się on jedną z tych bestii, z bajek opowiadanych małym dzieciom. Potwór wielki na dwa metry, umięśniony jak wół i wpadający w szał przy każdej możliwej okazji.
- Nie, Sir. Nie wygląda pan. - odpowiedział. Podwójny wziął głęboki wdech, uniósł wzrok w górę i zaczął wypowiedź wysokim tonem. - Około trzy godziny drogi stąd zmierza na nas stado rozwścieczonych gównozjadów, gwałcicieli i innych wyrzutków matki natury, a wy sobie tak po prostu palicie ognisko? Może jeszcze wrzućcie na ruszt prosiaka i przywitajcie ich tańcem, idioci. Aż tak się wam spieszy do śmierci? Ten pieprzony dym, od waszego pieprzonego ogniska zdradza nasze pieprzone położenie. Nie lepiej zostawić ich dłużej ich na tym pieprzonym lodowisku, aż zamarzną im te ich małe kutasy? Pomyślcie czasem, pomyślcie! - Nie czekając na dalsze dywagacje komendanta, cała szóstka zaczęła zasypywać ogień śniegiem i ziemią znajdującą się pod nim. Po chwili po płomieniu i dymie nie było śladu, został tylko niewyraźny zapach spalenizny. - Zbierzcie resztę, i widzę was tutaj za piętnaście minut. Wyruszamy trochę wcześniej, lepiej.. dmuchać na zimne. - Podwójny obrócił się i z uśmiechem na ustach podbiegł kilkanaście kroków do swojej chaty.


I tym genialnym fragmentem zakończmy połowę opowieści.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Opowieść o tym, jak obiad może zabić ludzi. - przez Alf Pacino - 06-11-2012, 00:32

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości