Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Beautiful agony [erotyka międzygatunkowa, gotowanie]
#1
Beautiful agony

Jeśli chodzi o wyszukany styl prozy, to na mordercach
zboczeńcach
i wariatach
można polegać.

jakoś tak to pisał Nabokov w książce kucharskiej o gotowaniu lolitek

Z rozkoszy naprawdę można umrzeć. No i co ja mam teraz z tobą począć? Eteryczna Blondynko, zawsze lubiłem zlizywać z ciebie eter, smakował trochę jak hel, miałem po nim balon zamiast głowy. Unosiłem się wtedy trzydzieści centymetrów ponad pewnymi klasykami. Śmiertelnie dochodzisz beze mnie, ja tymczasem dochodzę do wniosku, że chyba najlepiej zrobię, jeśli cię zjem. Pozbędę się dowodów rozkosznej zbrodni i nasycę się raz na zawsze rozkoszną tobą.
Na tę myśl od razu głodnieję. Oblizuję wargi, nawilżam i przygotowuję je na usta pełne Eterycznej Blondynki.
A więc może ugotuję zupę numer pięć? Na kościach biodrowych, tych wystających, małych rożkach diabła, rozwieszałaś pomiędzy nimi swoją sieć, płeć. Tyle razy w nią wpadałem, żeby utknąć tam z którąś z części z swego ciała. W kosmicznym garnku będę cię mieszać powoli, pobulgoczesz sobie na wieczność, a potem w nieskończoność będę się konsumował, aż znudzimy się wszechświatowi. Ale najpierw starter, prawda, savoir-vivre, wiadomo, chociaż pamiętam Przekąski Zakąski, jak często to właśnie tam kończyliśmy. Kwaśnie, słono i chrupiąco – moje fantazje, twoje ciało.
Ostrzę sztućce, trzask-prask, szczękają złowrogo z chłodnymi uśmiechami, Pani Widelec ma rozdwojone końcówki, a Pan Nóż odbija moją twarz w swoim lustrze, trzask-prask.
Specjalności szefa kuchni, leżysz pode mną na pościeli talerzu, na poduszce włosy rozsypały się jak cukier, a na twarzy uśmiech. Rozpiera mnie duma, bo to piękna śmierć. Jesteś taka słodka, gdy spływasz lukrem niczym ciastko, a dwie wisienki na torcie sterczą wciąż na twoich piersiach. Z milczącą aprobatą każdego cukierka wyczekują moich zębów i języka. Uczyłaś mnie kiedyś, jak poprawnie zajmować się lizakiem albo lodem. Na szczycie truskawka albo malina, zgrabną rączką stopniowałaś czerwień, to filozofia, niby trzymasz mocno, ale i tak nigdy nie wiesz, kiedy się rozpłynie w lepki syrop.
Pan Nóż mruga do mnie porozumiewawczo i szepta wiadomo co. No i okazuje się, że ma melodyjny głos jak miecze u Tarantino.
Czyli właśnie twój brzuch tańczy na ostrzu zimnej stali moich nerwów, to zdumiewające, że nawet teraz, będąc martwą, wciąż możesz mieć gęsią skórkę. Przytulam się do nieżywej ciebie i smakuję jeszcze raz twojego dania. Doskonale znam tę ścieżkę, przechadzam się nią codziennie, od góry do dołu i od dołu do góry. Szyja ma pikantne siniaki, zwłaszcza gdy błagasz, by zaciskać na niej ręce, robisz to samo z podwiązką owiniętą wokół mojego gardła. Na wolnym ogniu podduszona, ale tylko, uwaga! t u ż przed samym końcem. Wokół piersi i niżej, obok pępka, głębiej, są pieprzyki, eksplozja na języku, lubimy to, bo ostry to nie smak, a słodka odmiana bólu.
Wydaje mi się, że twój uśmiech mówi – głębiej – czyli podnoszę ostrzę…
… i gorzko kończę z nożem wysoko uniesionym nad Eteryczną Blondynką. W tym samym uniesieniu opadam obok na pościeli. Również martwy. Nieżywymi oczami nie mogę się już zorientować, że to jej żyrafa wyszła z szafy, podkradła się tuż za moimi plecami i przystąpiła do ataku. Skubana wiedziała gdzie uderzyć, edukowane cętki, jeden cios, kto by pomyślał. Piętnaście centymetrów wysokości, usiadła na skraju łóżka, zjeżone, krótkie futerko, dumnie zadarła głowę, ma długie nogi po mamie. Wygląda na to, myśli zwierzątko, że oto przyszła wolność, hakuna matata, jak cudownie to brzmi. Po chwili jednak płynnie przechodzi w szloch. Kto mnie teraz będzie pieścić, zamykać w dłoni i głaskać do utraty tchu?
Gdy smutna żyrafa pochlipywała na pościeli swojej martwej mamy, moje usta pomału zaczęły się otwierać. Długo to trwało, zupełnie jakby ktoś od środa się z nimi siłował. Jak z ciężkimi drzwiami. Po chwili udaje się i wylatują ze mnie moje demony. Są to wesołe potwory – kolorowe, wielogłowe i splątane w niekończących się figlach. Nie posiadają określonego kształtu, jednocześnie wielkie, grube, pulsuje, małe, mikroskopijne, utopijne. Wirują po całym pokoju, radośnie pokrzykują i napełniają pomieszczenie tańcem o zapachu alkoholu, psycholu Heraklicie, śpiewają, panta rhei.
Cętkowane zwierzątko przestaje płakać, przypatruje się igraszkom i już wie, znowu to samo, garbi zgrabną szyję. Gdzieś ucieka, to koniec wolności, cieszy się i smuci jednocześnie.
Moje potwory ożywiają Eteryczną Blondynkę. A więc zmartwychwstanie, przetarcie oczu, przeszukanie wzrokiem pokoju, założenie majtek i że to był tylko sen. Specjalnie nie dziwi ją latające wokół głowy kłębowisko kolorowych stworów, tylko troszeczkę wzdycha, stojąc nad martwym mną. Z nagiej wysokości spogląda, chwyta się pod boki i rozważa, jak rozwiązać problem. A może w ogóle? Może mam cię zjeść? Ugotować zupę organiczną?
Potwory szumiąc, wylatują przez okno. No dobrze, mruczy Eteryczna Blondynka, odnajduje swoją żyrafę i prosi, przekonuje, szepta coś do cętkowanego uszka. Ta lituje się i ożywia mnie, po czym szybko czmycha do szafy, żeby nie spłonąć ze wstydu. Czyli następuje kolejne zmartwychwstanie. Budzę się, przeciągam i zaciągam od nowa eterem.

Ona ma żyrafę w szafie, biedne zwierzątko, płonie za każdym razem, gdy na nią spojrzę, niekoniecznie z dali. Ja mam swoje demony, prędzej czy później zawsze wracają – czy to z ginem, czy to z dymem, abrakadabrą. I gdy tak codziennie z Eteryczną Blondynką leżymy w jej pokoju i niespiesznie umieramy, zastanawiamy się, czy kiedyś się zbuntują, czy przypadkiem nie znudzi im się ożywianie swoich właścicieli i zwyczajnie pozwolą nam wreszcie skonać raz na zawsze, skończyć z uśmiechem na ustach w tej naszej powolnej beutiful agony?


Michał Erazmus
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Beautiful agony [erotyka międzygatunkowa, gotowanie] - przez erazmus - 05-10-2012, 14:02

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości