Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Tekst Amandy
#1
- Nie pal przy dziecku! - ofuknęła mnie. Słusznie zresztą, chociaż nasza córeczka była w oddzielnym pomieszczeniu. Najzwyczajniej w świecie się zamyśliłem i, co tu dużo ukrywać, byłem nad wyraz przejęty. Za zamkniętymi drzwiami w pokoju Amandy działa się rzecz epokowa, przełomowa. Eksperyment, w którym zgodziliśmy się uczestniczyć pięć i pół roku temu prowadził nas drobnymi kroczkami do tego właśnie momentu. Po mojej żonie też było znać to samo napięcie, którego doświadczałem, a można z niej było czytać jak z kartki. Jej krótkie czarne włosy nieustannie przywodziły mi na myśl Demi Moore z filmu "Striptiz". Tylko oczy miała większe. Większa pojemność dla smutku, który często wylewał się z niej w postaci łez. Znałem na pamięć każdy jej grymas twarzy, każdy gest zapowiadający nadejście kryzysu. Wszystko zaczęło się wraz z narodzinami Amandy. A właściwie przy rozpoczęciu eksperymentu.
Pewnie myślicie o mnie najgorzej, jak tylko się da. Brutal, bezduszny, cyniczny ojciec ryzykujący życie swojej córki, prowadząc jakieś nieetyczny eksperyment w podziemnym laboratorium, przy pomocy obłąkanego, nader ambitnego naukowca, grzebiącego w genach małej, niewinnej dziewczynki.
Nic z tych rzeczy. Oglądacie za dużo filmów. I to tych niewłaściwych.
Nie ma w tym żadnych wątpliwości natury moralnej. Jestem pewny, że równolegle w podobnych eksperymentach uczestniczą tysiące dzieci w samych Stanach Zjednoczonych. Gdyby tylko więcej rodziców wiedziało o samej MOŻLIWOŚCI przeprowadzenia takich badań, to najprawdopodobniej by się na nie zgodzili. Ale sęk w tym, że nie wszyscy się nadają.
Zerknąłem jeszcze raz na moją żonę, Betty. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, bo brała się za sprzątanie coraz to innych powierzchni naszego mieszkania. Walczyła z niewidzialnym kurzem, plamami, z plamami, których już dawno nie było, a przede wszystkim z samą sobą. Była swoim największym wrogiem.
- Co się stało? - zapytałem w końcu, bo irytowało mnie jej zachowanie. A jeszcze bardziej irytowało mnie, że powie, jak zwykle zresztą, "nic".
- Nic.
Zdobyłem się na głęboki wydech i sięgnąłem po leżącą pod stołem gazetę.
Najgorsze było to, że wciąż pamiętałem nasze wspólne chwile, radość. A teraz żyłem ja i jej cień. I nasza długo wyczekiwana córka, która nas rozdzieliła.
Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj...

- Nie pal przy dziecku - ofuknęła mnie. Zresztą słusznie. Ale nie mogłem powstrzymać emocji. Mała, pomarszczona główka wystawała z białego jak śnieg becika. Mój Boże, ależ byliśmy szczęśliwi. Nie mogliśmy się doczekać powrotu do domu. Pokój dla Amandy był już gotowy od trzech miesięcy. Zaplanowaliśmy jej właściwie niemal całe życie.
- Zostanie lekarzem - proponowałem.
- Prawnikiem - sugerowała żona.
- Profesorem chemii - planowałem.
- Archeologiem - marzyła Betty.
Ale w gruncie rzeczy pragnąłem, żeby zrealizowała moje ukryte pragnienia i niespełnione ambicje. Z całego serca chciałem, żeby została pisarzem. Wielokrotnie podejmowałem próby pisania. Czasu miałem sporo. Pracowałem w nieruchomościach, a więc nie obowiązywały mnie normowane godziny pracy. Często siedząc w biurze zapełniałem swoimi pomysłami kolejne kartki. I tylko kosz na śmieci odnosił z tego korzyści, zakładając oczywiście, że szczęśliwy kosz to pełny kosz.
Dwa razy moje opowiadania były drukowane w magazynach literackich, publikowałem też na forach internetowych. Niestety, byłem beznadziejny.
Jeszcze kilka lat temu nie dopuściłbym tej możliwości do siebie. Ale taka jest prawda. Każda kolejna próba pisarska coraz bardziej mnie zniechęcała, chociaż liczyłem, że z wiekiem przyjdzie doświadczenie i większy warsztat. Drzwi mojego gabinetu odwiedzała jedynie frustracja, a na fora przestałem wchodzić z uwagi na miażdżącą krytykę. Chciałem napisać książkę, chociaż jedną. Nigdy nie byłem nawet blisko.
Dopiero Amanda wlała we mnie nadzieję. A gdy dowiedziałem się z popularnonaukowego miesięcznika o eksperymencie doktora Shawna, zrozumiałem, że jeszcze nic straconego. Że to nie muszę być ja. Amanda to przecież część mnie. Przelałem na nią całą miłość, zapewniłem jej wszelkie możliwości rozwoju i obserwowałem.
Betty traktowała moje pisarskie ambicje z przymrużeniem oka, co tylko potęgowało moją irytację. Na początku, gdy podpisaliśmy umowę z doktorem Shawnem, często kłóciłem się z żoną. Nie muszę chyba dodawać, że to ja byłem głównym zwolennikiem uczestnictwa Amandy w projekcie.
- Nie powinniśmy, to przecież tylko małe dziecko - oponowała.
- No i właśnie o to chodzi - przekonywałem - albo teraz albo nigdy.
Kontakt z doktorem Shawnem okazał się łatwiejszy niż się spodziewałem. Wpisałem do wyszukiwarki internetowej jego imię i nazwisko i już po minucie w słuchawce rozległ się niski i flegmatyczny głos doktora.
Eksperyment. Szybsze dorastanie emocjonalne. Specjalny program wychowawczy. Rekompensata finansowa.
Betty miała wątpliwości, ale pieniądze ją przekonały. A ja z lubością obserwowałem rozwój naszej małej córeczki. Im bliżej się z nią wiązałem, tym większy dystans czuła do niej Betty. Starałem się tym nie przejmować i towarzyszyć córce w rozwoju. Nagrywałem wszystkie jej postępy.
Pierwsze słowo, pierwszy krok, pierwszy rysunek...
I rzeczywiście rozwijała się dużo szybciej niż zwykłe dzieci. Ja najbardziej czekałem na pierwsze słowo pisane. Motywowałem ją jak tylko umiałem. W jej pokoju było mało zabawek, a czas na zabawę miała ograniczony. Nic nie powinno jej rozpraszać, jeśli miała się stać najlepszą pisarką. W tym celu czytała dużo książek. Zaczynała oczywiście od tych najprostszych, ale od kilku miesięcy zapoznawała się z dziełami wielkich myślicieli. Wychodziłem z założenia, ze im więcej czyta, tym lepiej będzie pisać.
Pomyślcie tylko. Sześcioletni brzdąc piszący książkę. Bestseller, wywiady, sława, wyjazdy, stypendia. Że o pieniądzach nie wspomnę...
Ludzie uwielbiają "cudowne dzieci". Było ich trochę w historii, ciągle pojawiają się nowe, które można obejrzeć w internecie. Społeczeństwo klepało je po plecach, śledziło ich postępy... A potem zostawiało, bo dzieci dorastały i w ich umiejętnościach nie było
juz nic niezwykłego. Bo przecież to już dorośli, prawda?
Z Amandą miało być inaczej. Planowałem, że nigdy nie zniknie z panteonu gwiazd.
Umowa z doktorem stanowiła, że będzie na bieżąco i jako pierwszy informowany o wszystkich jej postępach i tworzonych pracach. Gdy Amanda była młodsza, łatwo można było to obejść, ale od roku sama tego pilnowała i dbała o to, by "wujek Shawn" otrzymywał jej rysunki i inne wytwory osobiście.
Test wykazał, że jej IQ wynosi 168, czyli było o ponad trzydzieści wyższe od mojego i Betty. A warunkiem do uczestnictwa w eksperymencie było IQ obu rodziców wyższe niż 130.
Każde dzieło, jakie tworzyła Amanda przechodziło szczegółową analizę pod okiem zespołu doktora Shawna, na podstawie której określali jej stopień rozwoju i ewentualnie korygowali kolejne etapy systemu wychowawczego. Wszystko było na dobrej drodze.

Tego ranka nasza córka obwieściła, że jest gotowa do napisania swojego pierwszego opowiadania. Nie mogłem usiedzieć z niecierpliwości, odkąd nam to powiedziała. Betty, chociaż w jej wielkich oczach od niemal sześciu lat widziałem niemy sprzeciw wobec
eksperymentu, także była ciekawa efektów jej pracy. Nawet jeśli starała się to nieumiejętnie ukryć.
Rzuciłem wzrokiem na nasze mieszkanie, do widoku którego tak bardzo przywykłem. Białe ściany i czerwone elementy w meblach miały nadać efekt przejrzystości i nowoczesności, a także tętniącego życia. Jednak nasze małżeństwo przygasało. Tylko nasza kanapa była tak samo czerwona jak kiedyś.
Po czterech godzinach Amanda wreszcie wyszła z pokoju, w lewym ręku trzymając kopertę z rękopisem. Miałem ochotę wyrwać ją z ręki i zaszyć się gdzieś w łazience, żeby zaspokoić swoje oczy i ciekawość. Chciałem potwierdzenia, że moje życie ma sens, a Amanda jest moją ostatnią deską ratunku. Już byłem z niej dumny, ale teraz ten tekst umieszczony w niepozornej kopercie miał sprawić, że jej ojciec będzie mógł rozpłakać się ze szczęścia. Zawsze mnie ciekawiło czy zdaje sobie sprawę ile dla niej poświęciłem.
Pragnąłem mieć zapewnione takie warunki, jakie sam jej stworzyłem. Ja niestety pochodziłem z biednej rodziny, gdzie książka była jakimś czczym wymysłem. Wcześnie musiałem iść do pracy.
Marzyłem, żeby Amanda, kiedyś u zmierzchu mego życia, gdy będzie już podziwianą na całym świecie pisarką, przyszła do mnie, objęła z całych sił i wyszeptała czule: "Dziękuję, tato. Dziękuję za to, co dla mnie zrobiłeś".
Amanda podeszła do telefonu w przedpokoju i wykręciła numer do doktora Shawna, żeby go poinformować o napisanej przez siebie pracy. Pół godziny później doktor już był u nas. Wziął kopertę i po wymienieniu krótkich uprzejmości ze mną i z Betty, odjechał w stronę swojego ośrodka. Liczyłem, jak zwykle, że wkrótce doktor skontaktuje się z nami i da tekst Amandy do wglądu. Kilka razy próbowałem wypytywać się jej, o czym napisała, ale nie chciała o tym mówić. Właściwie to nie mogłem się dziwić. W końcu mieliśmy do czynienia z czymś absolutnie przełomowym.
Największe wydawnictwa będą się zabijać o "pierwsze opowiadanie cudownego dziecka". Byłem szalenie ciekawy jej przemyśleń, teorii, poglądów, stylu pisania. Przecież ten tekst stanowił jakby podsumowanie całego procesu. Będzie można wysnuć bardzo ważne wnioski, które staną się bazą dla raportu, wybijającego naszą córkę na pierwsze strony gazet.
Byłem tego pewien.
Pięć godzin później, tuż przed siódmą wieczór usłyszałem wreszcie dzwonek do drzwi.
Co prawda spodziewałem się telefonu, ale już kilka razy doktor Shawn wolał spotkać się ze mną osobiście, żeby poinformować o kolejnych przełomach w rozwoju Amandy. Kątem oka spojrzałem na swoją córkę, która na dźwięk dzwonka wyszła z pokoju. Była ubrana bardzo elegancko.
Też musiała zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji. Zresztą na stoliku w salonie przygotowałem już szampana dla uczczenia sytuacji.
Otworzyłem drzwi i od razu od nich odskoczyłem.
Stali w nich dwaj funkcjonariusze policji.
- To jakaś pomyłka - wymamrotałem zdumiony, chociaż oni jeszcze nie zdążyli nic powiedzieć.
- Czy to dom państwa Paula i Betty Maxwellów?
Przytaknąłem pośpiesznie, a z kuchni podeszła do drzwi wyjściowych również moja żona. Początkowo myślałem, że może ona coś przeskrobała, a może w sąsiedztwie doszło do jakiegoś przestępstwa i szukali świadków.
Jednak wszystkie moje podejrzenia okazały się bezpodstawne w momencie, gdy z tyłu, za plecami barczystych policjantów, zauważyłem znajomą sylwetkę doktora Shawna. Targnęły mną najgorsze obawy.
- Jest pan oskarżony o psychiczne znęcanie się nad córką, Amandą Maxwell. Został złożony wniosek o odebranie panu praw rodzicielskich. Pójdzie pan teraz z nami na komisariat. Ma pan prawo...
Monolog policjanta wydawał się ginąć w odmętach jakiegoś absurdu. Przestałem go słuchać. Poczułem tylko chłód żelaznych kajdanek krępujących mi ręce. Odkręciłem głowę i po raz spojrzałem na Amandę z niedowierzaniem w oczach. Ale momentalnie zrozumiałem, co się stało. Przejrzałem na oczy. Chociaż było już za późno. Zwarłem całe siły, by zadać jej pytanie, zachowując resztki spokoju i godności, ale mimo to nie umiałem opanować drżenia głosu.
- Tytuł… kochanie, jaki nadałaś tytuł temu opowiadaniu?
Spojrzała na mnie. Mój Boże, miała oczy po matce. Piękne, duże i smutne. Nie potrafiłem odczytać z nich żadnych emocji.
- Moje dzieciństwo – szepnęła.
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Tekst Amandy - przez Laj - 16-09-2012, 09:33
RE: Tekst Amandy - przez Bożena - 16-09-2012, 09:52
RE: Tekst Amandy - przez Laj - 18-09-2012, 16:42
RE: Tekst Amandy - przez erazmus - 19-09-2012, 02:30
RE: Tekst Amandy - przez Laj - 01-10-2012, 17:40
RE: Tekst Amandy - przez miriad - 01-10-2012, 19:32
RE: Tekst Amandy - przez Piramida88 - 01-10-2012, 22:06
RE: Tekst Amandy - przez Szaden - 02-10-2012, 10:24
RE: Tekst Amandy - przez maciekbuk - 02-10-2012, 20:33
RE: Tekst Amandy - przez Katniss - 08-10-2012, 15:16
RE: Tekst Amandy - przez starysta - 08-10-2012, 15:36
RE: Tekst Amandy - przez Laj - 17-10-2012, 23:13

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości