Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Belzebub
#1
Na razie krótko, bo dopiero dzisiaj pomysł zakiełkował w głowie, ale w miarę posuwania się fabuły naprzód będę uaktualniał. Enjoy the reading!

W piekle na dobre rozgorzały przygotowania do imprezy wyłonienia diabła stulecia. Wszystkie demony wręcz gotowały się z niecierpliwości. Iskry sypały z każdej szatańskiej huty, a w podgrzewanych wulkanicznym ogniem kotłach bulgotały hektolitry esencji rozpaczy. Nad stromymi turniami z czarnej skały, w których znajdowały się siedziby stu najważniejszych diabłów, zbierały się ponure chmury. W głębokich na kilometr parowach huczało od zjeżdżających się gości. Mówiono nawet, że wielką galę ma zaszczycić swą obecnością sam archanioł Dżibril, jednak spekulacje te w obszernym artykule dementował Niebiański Kurier. Bądź co bądź, impreza budziła ogromne emocje, choć jej rozstrzygnięcie od tysiącleci było oczywiste.
Między drapieżnymi wzniesieniami, wysoko nad ziemią szedł bogaty orszak księcia piekieł – Belzebuba. Wieloręcy bębniarze wygrywali waleczny rytm, a rogate powozy sunęły naprzód powoli, ciągnięte przez czarne woły o płonących grzbietach. Nad kolumną jazgocących demonów latały harpie z proporcami ozdobionymi w herby diabelskie. To wszystko z rozognionej ziemi obserwował zgrzybiały przewoźnik dusz – Charon. Siedział przy rzeźbionym z kości mamuta biurku, tyle że odrobinę sczerniałym od sadzy, i korzystając z biurowego sprzętu – kineskopowego monitora oraz dwóch dwudziestowatowych głośników, grał na podłączonej przejściówką Atari. Na moment wcisnął pauzę, aby spojrzeć w górę, gdzie zamieszanie czynił hałaśliwy orszak szatański. Patrzył tam przez jakiś czas, aż zaalarmowały go tłumione kroki zbliżającego się intruza – na jego nieszczęście ściany Wąwozu Styksu potęgowały każdy dźwięk.
— Kto się skrada?! — krzyknął Charon w kierunku głazów spowitych siarczaną mgiełką.
Z ukrycia jak na komendę wyskoczył wysoki diabeł w ciemnej pelerynie z głębokim kapturem. Rozejrzał się nerwowo w koło, a po upewnieniu się nieobecności demonów postronnych, prędkim krokiem podszedł do przewoźnika.
— Masz dobre uszy, Charonie — wychrypiał władczym głosem.
Oczy przewoźnika rozszerzyły się tak, że gałki prawie wypadły z czaszki. I to nie dlatego, że wspomniane uszy zgniły mu już przed dwoma tysiącleciami.
— Ale jak? — wydyszał, ogłupiały wskazując na niebo. — Przecież tam orszak...
Diabeł energicznie wyciągnął przed siebie szponiaste dłonie.
— Drogi Charonie, wytłumaczę ci to. Otóż stoi przed tobą demon sprytniejszy nawet od przereklamowanego Lucyfera. Gdy tam u góry oficjalnie kroczy mój orszak, ja niepostrzeżenie wymykam się z piekła.
— Jak to wymyka się pan? — zapytał z lękiem. — A co z galą?
— Niech się wypchają tą galą! — zezłościł się. — Wiek za wiekiem siedzę tam jak ten dureń i zgrzytam zębami, bo Lucjan jest bezkonkurencyjny. Mam już tego dosyć! Robię sobie wakacje — żalił się roztrzęsionym głosem.
Przewoźnik pokręcił głową.
— Będzie afera — zauważył ponuro.
— Koło kopyt mi to lata. Otwieraj przejście i nikomu ani słowa, bo karzę język urąbać.
Charon zniżył potulnie głowę i zapewnił gorliwie:
— Nic nikomu, choćby wodą święconą lali. Masz moje słowo, mój książę — wykonał kilka ukłonów, a gdy zaobserwował udobruchaną minę diabła, odezwał się śmielej: — A że się tak z ciekawości zapytam – w tym ubiorze książę się wybiera?
— Głupi — warknął. — To dla niepoznaki. Prawdziwy strój mam pod spodem. — Jednym ruchem rozchylił pelerynę – do napompowanego torsu przylegała błękitna polówka zapięta pod samą szyję. Na nogach miał pospolite, przetarte dżinsy. Gdyby nie rogaty łeb, chropowate czoło i rozdwojony język, można by go nawet uznać za normalnego faceta.
— I jeszcze odcień skóry — zauważył Charon, wskazując na oblicze Belzebuba.
— Aha, byłbym zapomniał — zgodził się, po czym sprężył się tak mocno, że mu wszystkie żyły powyłaziły. Jego karnacja w kilka sekund z brudnoczerwonej przeszła w maślaną. — I jak? — zapytał, dysząc ciężko.
— Olśniewająco — przysłodził Charon.
— Więc otwieraj piekielne bramy! Znów zbałamucę ludzki świat! Hahahah, hahahah, hahahah! — krzyczał z rozpostartymi ramionami, a nad nim trzaskały pioruny.
— Ciii... — zainterweniował Charon z palcem na ustach. — Ktoś może usłyszeć.
Belzebub rozejrzał się lękliwie w koło i ponaglił:
— Otwieraj już te wierzeje.
Przewoźnik wstał od biurka i z trudnością powlókł się do kamiennego portalu. Wypowiedział długie zaklęcie, po którym skała roziskrzyła się owalnymi symbolami. Charon wstrzymał oddech i nacisnął jeden z nich...
Nic się nie wydarzyło. Przewoźnik odetchnął z ulgą i cofnął się do Belzebuba.
— Na szczęście już ją naprawili. Ostatnio lubiła spadać diabłom na głowy — mruknął.
Wpatrzony w zjeżdżającą z kłębisk chmur staroświecką windę Belzebub pokiwał głową. Znudzony dłużącym się oczekiwaniem, zagadnął:
— Nie brakuje ci rzeki?
Charon wzruszył ramionami.
— A co ja mogę poradzić? Szefostwo się uparło i mamy windę. Nowoczesności im się zachciało, psia mać. Ale tam — machnął obgryzioną ręką. — I tak teraz mało dusz tutaj schodzi. Nie ma wojen, więc się nie rżną jak ci popaprańcy, żaden wariat też tyranii nie wprowadza, to i ruch bardzo niewielki. Większość bezbożników się w czyśćcu teraz kisi, ale z tego, co słyszałem, tam u góry nowelizację szykują. Mają obniżyć progi grzechu, bo im nagle standard spadł. Jednak co tam będzie naprawdę, to się dopiero okaże.
W momencie, gdy skończył, w ziemię uderzyła kabina windy, wyrzucając w górę obłok krztuszącego kurzu. Belzebub zakasłał.
— Skieruj mnie do Berlina — wychrypiał.
— Dlaczego do Berlina? — zdziwił się.
— Mam sentyment do miasta. A z niego tylko rzut beretem do Brukseli. Pozwiedzam sobie, nasycę się niegodziwością i może prześlę ci pocztówkę. Wiesz przecież, że nie ma dzisiaj demona, który by tamtejszej Sodomie nie kibicował.
— W takim razie życzę udanych wakacji — rzekł i z wysiłkiem rozsunął kratę.
Belzebub wszedł do windy. Przełknął ślinę i złapał się mocno za pręty.
— Nienawidzę tego uczucia — mruknął do siebie. Po chwili kabina ruszyła i machający z wąwozu Charon oddalał się coraz bardziej.


[Obrazek: Piecz1.jpg]
"Z ludźmi żyj, jakby widziany przez Boga. Z Bogiem rozmawiaj, jakby słyszany przez ludzi".
Lucjusz Anneusz Seneka
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Belzebub - przez maciekbuk - 11-09-2012, 19:24
RE: Belzebub - przez kapadocja - 12-09-2012, 11:37
RE: Belzebub - przez maciekbuk - 12-09-2012, 14:43
RE: Belzebub - przez Mestari - 12-09-2012, 19:27
RE: Belzebub - przez maciekbuk - 13-09-2012, 08:45
RE: Belzebub - przez Rafał Growiec - 14-09-2012, 16:52
RE: Belzebub - przez Laj - 16-09-2012, 08:29
RE: Belzebub - przez maciekbuk - 20-09-2012, 20:40
RE: Belzebub - przez Rafał Growiec - 21-09-2012, 14:59
RE: Belzebub - przez maciekbuk - 21-09-2012, 17:04
RE: Belzebub - przez kapadocja - 24-09-2012, 11:05
RE: Belzebub - przez maciekbuk - 24-09-2012, 17:16

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości