Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Klucz
#1
Bug 
ROZDZIAŁ I
Klucz na szyi
Szary, listopadowy dzień dogasał. Deszcz zacinał, a świat wydawał się taki smutny i ponury. Gdzieś zamruczał kot, podwijając ogon i szukając schronienia. Gdzieś zatrzeszczał rozkładany parasol. Potem nic, oprócz jednostajnego i monotonnego obijania się kropel wody o szyby, beton, kałuże. Wiesz, takie deszczowe dni czasami są potrzebne… Wiesz, jak pięknie wyglądają krople deszczu pod światłem latarni…
Marcelina odeszła powoli od okna i postawiła kawę na biurku. Lubię listopad, chyba tylko ze względu na to, że wtedy są moje urodziny, pomyślała i zmierzwiła swoje długie, blond włosy. Nagle usłyszała dzwonek telefonu. Uśmiechnęła się i szybko odebrała go z nieukrywanym entuzjazmem.
- No co jest? – spytała, po czym pociągnęła łyk kawy.
- Zostawiłaś u mnie łańcuszek – odezwał się męski głos, który należał do jej chłopaka Karola. Blondynka wyprostowała się gwałtownie. – Mam ci go przynieść jutro?
- NIE! Zaraz po niego przyjdę! – zawołała.
- Daj spokój, to tylko głupia rzecz. Podrzucę ci to jutro, bo dzisiaj już nie mam za bardzo jak.
- To bardzo ważna, głupia rzecz – rzuciła ze złością – będę za pół godziny. – Rzuciła słuchawką i wybiegła z pokoju.
- Mamo! Będę za góra półtorej godziny, idę po coś do Karola! – zawołała zakładając buty i płaszcz, po czym szybko wbiegła na klatkę schodową.
Po cholerę tak się tym naszyjnikiem przejmujesz, odezwał się natrętny głosik w jej głowie, którego jednak szybko zagłuszyła. Miałam go na szyi, kiedy po raz pierwszy szłam do szkoły, pocałowałam kogoś, aż wreszcie dzisiejszego popołudnia, kiedy kochałam się z Karolem. Nie wiem, po jaką cholerę go zdjęłam, przecież nie ściągałam go nigdy, pomyślała i przyspieszyła kroku. Pod wpływem deszczu jej włosy delikatnie się pofalowały, a na dżinsach i płaszczu zaroiło się od maleńkich, mokrych plam.
Po pół godzinie wpadła do mieszkania swojego chłopaka i poirytowała się. Muzyka grała głośno, w popielniczce na środku stołu było pełno petów, a obok tego leżała puszka po piwie. Jednak jej chłopaka nie było w tym pokoju. Wyłączyła wieżę i krzyknęła donośnie:
- Karol, gdzie ty jesteś?
- Marcyś? Chodź tutaj szybko! – odezwał się podekscytowany głos z pomieszczenia po lewej stronie.
- Jej, nie ma mnie jakieś dwie godziny, a ty pijesz i palisz – powiedziała wchodząc do pokoju. – Co robisz? – spytała, kiedy zobaczyła bruneta siedzącego na łóżku z podekscytowanym wyrazem twarzy i ściskającego coś w dłoniach.
- Usiądź i patrz – wyszeptał konspiracyjnie, patrząc na dziewczynę czekoladowymi oczyma.
- Gdzie mój naszyjnik? – Dziewczyna była całkiem zmieszana, nie wiedziała, co się dzieje z jej chłopakiem. Był bardzo podniecony i taki jakiś oderwany od rzeczywistości. Usiadła obok wpatrując się uważnie w jego twarz.
- Poszłaś do domu, bo dzwoniła mama. I zostawiłaś go u mnie na szafce nocnej. Zapaliłem sobie w salonie, wypiłem piwo i wróciłem tutaj na chwilę – zaczął pospiesznie. – Zauważyłem GO, to myślę sobie, zadzwonię do ciebie, żebyś się nie martwiła. I jak już porozmawiałem z tobą to chwyciłem GO do rąk i ON był ciepły, mimo, że nikt nie dotykał go od dobrej godziny.
- Skończ! To przecież absurd, chyba zbyt dużo wypiłeś. Pokaż go – zażądała blondynka spoglądając na chłopaka z powątpiewaniem i wyciągnęła w jego kierunku rękę.
- Poczekaj! Popatrz na niego – rzucił szybko podsuwając dłoń w jej stronę, na co ona otwarła usta ze zdumienia. – Czerwony! A był kremowy!
Marcelina oniemiała i chwyciła wisiorek. Poczuła, że jest tak ciepły, jak czyjaś dłoń. Ścisnęła go mocniej, a przez jej głowę przewinęło się kilka obrazów. Karol i ona poznają się, Karol i ona na pierwszej randce, Karol i ona całują się, Karol i ona chodzą ze sobą, Karol i ona się kłócą, Karol i ona…
- Marcela, popatrz, znowu jest kremowy. – Chłopak chwycił dziewczynę za rękę i ścisnął mocno. – To musi coś znaczyć. To jest magiczny kamień!
- To nic nie znaczy. Zbyt dużo książek czytasz – odrzekła, chowając naszyjnik do kieszeni. – Słuchaj, muszę już iść, mama będzie się martwić. Widzimy się jutro w szkole. Dobranoc – powiedziała, całując go na pożegnanie.
- Poczekaj jeszcze! To musi coś znaczyć! – zawołał głośno zrywając się z łóżka.
- Zapewniam się, że nie znaczy nic. – Dziewczyna skierowała się w stronę wyjścia.
- Dobranoc – odrzekł ze zrezygnowaną miną.
Marcelina ruszyła biegiem w stronę domu, ściskając w ręku wciąż ciepły naszyjnik. Zastanawiała się, co może oznaczać cała ta sytuacja. Naszyjnik dostała jakieś piętnaście lat temu od babci, która już niestety nie żyje. Nie pamiętała jej zbyt dobrze, umarła, kiedy Marcelina miała sześć lat. Dziewczynie utkwił jednak w głowie fakt, że babcia powiedziała jej, że ten łańcuszek jest kluczem do zorzy polarnej. Ale co to do cholery oznacza? A co, jeśli rzeczywiście nie jest, tak jak wmawiała Karolowi? Jeśli to coś znaczy?
Wpadła z impetem do mieszkania i szybko skierowała się do salonu. Jak podejrzewała, zastała tam matkę, czytającą książkę i popijającą wino.
- Mamo, powiedz mi, czy babcia mówiła coś o tym naszyjniku? – spytała Marcelina siląc się na spokojny ton.
- Hm? – Kobieta podniosła wzrok znad książki. – Dlaczego pytasz?
- Tak pomyślałam, że właściwie to… - Marcelina zawahała się. – Nic o nim nie wiem.
- Wiem, że twoja babcia dostała go od dziadka. Umarł zanim się urodziłaś. – Coś w głosie matki wskazywało na to, że nie mówiła do końca szczerze.
- Pamiętam, że babcia mówiła coś o zorzy polarnej, że to klucz do zorzy, czy coś w ten deseń – zaryzykowała Marcelina siadając na sofie koło matki.
- Przecież wiesz, że to bzdury, kochanie – odrzekła ciepło kobieta, uśmiechając się do córki.
- Tak, ale… - Marcelina wiedziała, że nie może dać za wygraną.
- Czy coś cię trapi w związku z tym? – spytała mama z troskliwą miną.
- Nie, zupełnie nic, tak tylko z ciekawości pytam. – Dziewczyna poderwała się z miejsca. – Dobranoc mamo – powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
Usiadła na brzegu łóżka i wyciągnęła naszyjnik z kieszeni. Obróciła go w dłoniach kilka razy. Dalej był irytująco ciepły, a przecież takie rzeczy zazwyczaj szybko stygną, przynajmniej jeśli nagrzeją się od ludzkiego ciała. Przyjrzała mu się bliżej, dokładnie analizując każdą cząstkę. Był taki jak zwykle. Może, więc to, co widziała u Karola to był jakiś omam…
Zerwała się z miejsca, jakby nawiedziła ją jakaś gwałtowna myśl, jednak po kilku sekundach, wróciła do poprzedniej pozycji. Nie, zły pomysł. Nie mogła dać matce go potrzymać, żeby sprawdzić czy zmienił kolor. Miała przeczucie, że dorośli nie akceptują tego typu spraw. Ale przecież ona też była dorosła. Przynajmniej za taką się uważała.
- Daj już spokój z tym naszyjnikiem – mruknęła sama do siebie i uderzyła dłonią w kolano.
A co jeśli ten naszyjnik naprawdę coś znaczy? Jeśli jest wiadomością, kodem albo kluczem? Kluczem do zorzy polarnej?
- Wybij sobie ten absurd z głowy – mruknęła ponownie i zaczęła przebierać się w piżamę. Po chwili zwinęła się w kłębek. Nie potrafiła jednak zasnąć, jej umysł koncentrował się cały czas na naszyjniku leżącym na szafce nocnej.
Wyskoczyła z łóżka, chwyciła go do ręki i podeszła w stronę komputera. Usadowiła się wygodnie na fotelu i zaczęła przeszukiwać sieć w poszukiwaniu czegoś o tajemniczym kamieniu. Kot zamruczał i wskoczył jej na kolana.
***
Podniosła gwałtownie głowę i rozchyliła zaspane powieki. Z paniką spojrzała na telefon. Siódma trzydzieści dwie. Ma jeszcze chwilkę czasu do wyjścia do szkoły. Wyprostowała się i rozejrzała dookoła. No tak, znowu zasnęła przy komputerze.
Jednak nie to było jej największym problemem. Trapiło ją jedynie to, że nie znalazła żadnej informacji o podobnym kamieniu, a co dopiero o takim, który zmienia kolor pod wpływem dotyku. Ziewnęła głośno. Zajebiście, pomyślała, nie wyspałam się przez jakiś głupi naszyjnik.
Wstała z fotela i przeciągnęła się jak kotka, patrząc dookoła. Stanęła przy lustrze i zmarszczyła brwi. Czegoś jej brakowało… Uśmiechnęła się i założyła na szyję naszyjnik. Przygładziła blond włosy, poprawiła biustonosz i podciągnęła dżinsy, które zjechały do połowy bioder. Odwróciła się na pięcie w stronę łazienki.
***
Szkoła od wieków zwykła być nudna, ale nie dzisiaj. Marcelina uczęszczała do jednego z wielu liceów w mieście. Nie uczyła się ani zbyt dobrze, ani zbyt źle. Po prostu była przeciętna. Z klasy do klasy przechodziła bezproblemowo, problemem jednak była atmosfera. Większość ludzi w szkole było bandą snobów i kujonów, a takich Marcelina nienawidziła. Jednak to tutaj poznała Karola, więc nie ma się co użalać.
Dzisiejszego dnia, rutynowo, znając na pamięć rozkład zajęć swojego chłopaka, podeszła pod salę, w której właśnie skończyły się zajęcia i starała się wyłowić w tłumie znajome ciemne włosy. Kiedy w końcu jej się to udało, podeszła do Karola nieukrywanym entuzjazmem.
- Wiesz – zaczęła odrobinę niepewnie i cmoknęła chłopaka w usta – chcę ci coś powiedzieć.
- Co takiego? – spytał chłopak marszcząc brwi, bo nie wiedział, czego ma się spodziewać.
- Otóż, ten naszyjnik to jednak coś oznacza – rzuciła, siadając na ławce pod klasą.
- To już wiem – odrzekł i przygryzł wargę. Nachylił się nad dziewczyną i popatrzył jej głęboko w oczy. – Tylko co? Co to pieprzone dziadostwo znaczy?
- Nie wiem…
- Jak to nie wiesz? Nie spałem całą noc z tego powodu, a ty mi mówisz, że nie wiesz? W końcu to należy do ciebie – zaczął chłopak nieco głośniej niż zamierzał, na co kilku jego kolegów spojrzało na niego z zaciekawieniem, i opadł na ławkę.
- Karol, uspokój się. Ja też niewiele spałam – powiedziała z wyrazem dezaprobaty na twarzy. – Posłuchaj, wiem, że ten naszyjnik jest kluczem do zorzy polarnej. Tylko tyle.
- Zorzy polarnej? Świetnie. To gdzie jedziemy? Norwegia, Szwecja, Syberia czy może Kanada? – spytał Karol z mocno wyczuwalną ironią.
- Chcesz mi pomóc? To się na mnie nie wyżywaj. To przecież nie moja wina.
- Świetnie – rzuciła Karol z udawanym uśmiechem, po czym jednak złagodniał. – Chcę ci pomóc, ale nie chcę, żeby ten naszyjnik wywołał konflikty między nami.
- Wiem. Dobra, powiedz mi jeszcze jedno. Czy ty też po dotknięciu go widziałeś mnie, nas?
- Masz na myśli… Tak. Mnie i ciebie. Wspomnienia. Ty też je miałaś?
- Tak – odpowiedziała Marcelina nieco nieobecnym głosem.
Zadzwonił dzwonek.
***
- Jesteś pewien, że wchodzenie we dwójkę do JEDNEJ kabiny w DAMSKIEJ toalecie jest dobrym pomysłem? – syknęła cicho Marcelina, zamykając drzwi. Razem w Karolem wepchnęła się z małą powierzchnię, pomiędzy drzwiami a muszlą klozetową.
- Najlepszym – stwierdził starając się stłumić śmiech, na widok miny Marceliny.
- Jak tu… Hmmm… Romantycznie – westchnęła cicho i przecisnęła się obok Karola, aby usiąść na zamkniętej klapie toalety.
- Z pewnością. Wiesz co można robić we dwoje w JEDNEJ kabinie? – spytał uśmiechając się zalotnie i nachylił się w stronę dziewczyny. Położył jedną rękę na ścianie za nią, a drugą na jej kolanie. – Jesteś w potrzasku – mruknął do jej ucha i zaczął namiętnie całować jej szyje. Przymknęła powieki, niczym zadowolona kotka, jednak po chwili go odepchnęła.
- Nie po to tutaj przyszliśmy – powiedziała rzeczowym i chłodnym tonem. – Mamy misję do wykonania.
- Zawsze musisz przerywać w najlepszym momencie – jęknął Karol ze zbolałą miną.
- Nie zawsze. Na przykład wczoraj nie przerwałam – rzuciła z zadowolonym uśmiechem.
- Jak zwykle masz rację – powiedział Karol, kiedy dziewczyna zdejmowała naszyjnik. – To co? Na trzy, cztery? – Marcelina pokiwała głową. – Trzy, cztery!
Oboje, niemalże w tej samej chwili dotknęli kamienia palcem wskazującym i kciukiem. Marcelina poczuła, jak do jej głowy z hukiem wpadają setki obrazów, myśli, uczuć, słów. W przyspieszonym tempie przemykała każda chwila z Karolem. Czuła ciepło pod swoimi palcami, kremowe światło na swojej twarzy i wir jakiejś materii w kamieniu, jednak poddała się temu, co było w jej głowie. Nagle, wspomnienia zmieniły się w płomień smagany przez wiatr. Jęknęła i momentalnie wszystko zniknęło. Czuła tylko ciepło kamienia i widziała w głowie kilka obrazów dotyczących jej chłopaka, ale nie tak bardzo natarczywych jak te poprzednie. To oznaczało, że Karol puścił wisiorek.
- Dlaczego puściłeś? – spytała, starając się unormować oddech. Dopiero teraz ponownie zwróciła uwagę na chłopaka i zobaczyła dziką fascynację w jego oczach.
- Bałem się, że coś jest nie tak. Ten jęk… - mruknął, wpatrując się jak zahipnotyzowany w naszyjnik.
- Nie wiem, czemu to zrobiłam – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Chodźmy stąd – rzuciła, pospiesznie zakładając naszyjnik, po czym otworzyła kabinę. – Idę na lekcje, o czternastej przy portierni. – Wyszła szybkim krokiem.
***
Blondynka, poprawiając szalik, zbiegła ze schodów i objęła od tyłu stojącego bruneta. Uśmiechnęła się do niego ciepło i chwyciła za rękę. Oboje wyszli na chłód listopadowego popołudnia.
- Idziemy do ciebie – zarządziła Marcelina, szczerząc zęby.
- Dlaczego? – oburzył się Karol i ścisnął mocno jej dłoń. – Mam ochotę na szarlotkę twojej mamy!
- Wybij sobie to z głowy – zawołała dziewczyna, kręcąc głową. – Musimy wszystko obgadać spokojnie i bez świadków, a ty masz wolną chatę.
- Świetnie, nie ma to jak wykorzystywać fakt, że mam własne mieszkanie – odrzekł zrezygnowany.
Kiedy dotarli już na miejsce, ściągnęli płaszcze i usadowili się wygodnie na kanapie. Marcelina przygryzła wargi i zaczęła temat.
- Mów, co czułeś.
- Każde wspomnienie, ale nie jakby sam obraz, tylko uczucia, słowa, myśli, miejscami nawet zapach. Tak jakby w milion razy szybszym tempie. I żar kamienia, ciecz wirującą w nim i czerwone światło… - wyrzucił z siebie pospieszne. – A ty?
- To samo. Tylko, że światło nie czerwone, ale białe. A… ogień? Widziałeś ogień? – spytała z zamyśleniem.
- Smagany przez wiatr? Tak… Co to może znaczyć?
Marcelina nie odzywała się przez dłuższą chwilę, jakby się głęboko nad czymś zastanawiała, po czym zerwała się na równe nogi i wykrzyknęła głośno:
- Żywioły! Ty jesteś ogień, a ja powietrze. Dlatego kamień jest kremowy przy mnie, a czerwony przy tobie. Dlatego widzieliśmy ogień i wiatr! To my! – I usiadła z powrotem, oszołomiona swoim odkryciem. Przez chwilę oboje milczeli, oddychając tylko głośno z ekscytacją.
- Dobra, to zajebiste wyjaśnienie. Tylko jakie są jeszcze inne żywioły? – spytał Karol wyciągając papierosa z paczki leżącej pod stołem.
- Stawiam, że woda i ziemia – rzekła pewnie, uśmiechając się ciepło. – Nie pal! – zawołała, wyciągając chłopakowi papierosa z ust.



dziękuję, do widzenia! Tongue
you know that we are living in a material world and I'm a material girl.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Klucz - przez Lisek - 31-03-2012, 17:40
RE: Klucz - przez Yarpen Zirgin - 31-03-2012, 20:37
RE: Klucz - przez Lisek - 31-03-2012, 20:39
RE: Klucz - przez Hillwalker - 31-03-2012, 21:17
RE: Klucz - przez Scathach - 06-04-2012, 13:17
RE: Klucz - przez Janko - 31-03-2012, 21:28
RE: Klucz - przez Lisek - 31-03-2012, 21:32
RE: Klucz - przez Yarpen Zirgin - 01-04-2012, 10:08
RE: Klucz - przez Katniss - 06-04-2012, 18:39
RE: Klucz - przez Lexis - 07-04-2012, 20:13
RE: Klucz - przez Katniss - 09-04-2012, 13:22

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości