Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
NIEUMARLI - faza I - Narodziny
#1
Witam,
Na samym wstępie, bo wolę to zrobić teraz niż zawieść(zdenerwować, a może i wprowadzić w szatański śmiech) innych, powiem, ba, troszkę zaspoileruję (jeśli nie ma takiego słowa albo formy, proszę to uznać za moję osobistę słowotwórstwo), że opowiadanie [powieść... mam problem jak to nazwać] będzie po części dotyczyć tematyki...uwaga...wampirów - fail. Wiem, odstrasza, ale zależało mi żeby nie zrobić z tego Zmierzchu czy innych romansów z wampirami w tle, a skupić się na akcji, przygodzie...może i będzie to ckliwa opowiastka, mało ambitna, szmira...ocenę zostawiam wytrwałym, którzy po przeczytaniu słowa 'wampir' czym prędzej nie uciekli...POZDRAWIAM Smile
______________________________________

PROLOG


Nora początkowo wpadła w panikę. Zapięte pasy uciskały ją teraz mocniej niż wcześniej, nie mogła ich odpiąć. Nic nie słyszała, tylko spokojny szum pobudzany jej chaotycznymi ruchami rękoma. Gdy zdała sobie sprawę, że auto wpadło do jeziora, a ona jest w nim uwięziona, było za późno.
Zaciśnięte wcześniej wargi teraz zaczęły powoli się rozluźniać. Woda wzbierała się w jej ustach. Wznowiła próbę wyswobodzenia się – kolejna i zarazem ostatnia porażka.
W końcu zmęczona pozwoliła dostać się wodzie do płuc. Najpierw poczuła ból, czuła każdy rozsadzany pęcherzyk płucny. Na końcu ból przerodził się w atak euforii, jakby po zażyciu najmocniejszych narkotyków.
Choć moment ten trwał kilka sekund, dla niej była to wieczność. Uczucie bezradności wymieszane z nutą złości i frustracji.
Jej powieki zaczęły powoli opadać okrywając świadomość czarną płachtą.
To był koniec, a zarazem początek.


ROZDZIAŁ 1



To był ostatni tydzień wakacji. Po lipcowym wyjeździe z rodzicami do Anglii i sierpniowym wypadem ze znajomymi do Samuel Bitch, miałam chwilę dla siebie przed rozpoczęciem ostatniego roku nauki w liceum Eddy’ego Browna. Nie żebym wcześniej nie odpoczywała – wizyta w Londynie była wspaniała, a zabawa z przyjaciółmi przednia. Potrzebowałam jednak czasu tylko dla siebie, no i… dla Dana, mojego najdroższego chłopaka. Był starszy o rok, dlatego nie mieliśmy się już widywać w szkolę, gdzie, z powodu matury, spędzać miałam większość czasu. No wiecie, nauka…
-Nigdy nie poruszaliśmy tego tematu – zaczęłam za raz po tym jak otrzymał dyplom ukończenia liceum – Co planujesz? – Na jego twarzy pojawił się grymas zdziwienia – No wiesz, studia, wyjazd, rozłąka…- zaczęłam wyliczać na palcach, a on tylko uśmiechnął się do mnie, zbliżył te swoje wielkie niebieskie oczy i wyszeptał:
-Bez ciebie się nigdzie nie ruszam, słyszysz? Rok przerwy od nauki dobrze mi zrobi, a za rok razem podbijemy Columbie albo Harvard.
Pomimo moich wątpliwości zapowiedział, że nie zmieni zdania. Dodał jeszcze, że oprócz dla mnie, robi to dla swojego ojca, któremu musi pomóc w rodzinnym interesie. Dlatego uśmiechnęłam się i pocałowałam na znak podziękowania.
Gdy tylko opowiedziałam o tym Liz, mojej przyjaciółce, ta od razu zrobiła maślane oczy.
-Ty to masz szczęście, Nora. – Po jej policzku spłynęła wielka jak groch łza, ta dziewczyna zawsze była wyjątkowo wrażliwa – Na mnie to żaden by nie poczekał. Chociaż zaraz, poczekałby, bo trafię na największego głąba pokroju Chestera F. (w tym momencie Liz zrobiła minę, jaką robi wspomniany pan Flitch, kiedy udaje, że myśli. Wygląda to mniej więcej tak, że dolna warga, w sposób niezwykły nagle znajduje się zaraz pod nosem pokrywając przy tym górną wargę. Aha, i jeszcze wzrok skierowany a to skrajnie w lewo a to w prawo), któremu nie będą w głowie studia i poczeka, bo mamusia przestanie dawać kieszonkowe i ktoś go będzie musiał utrzymywać. A ja, ze swoim stypendium naukowym – wspominałam już o tym, że Liz nigdy nie należała do osób skromnych? W szczególności, jeśli chodzi o jej osiągnięcia w nauce – będę dla niego niezłą partią. – Prychnęła głośno z teatralną przesadnością, a ja skwitowałam to jedynie szerokim uśmiechem.
Jakie miałam plany? Może zakupy, potem do nadrobienia kilka filmów, wieczór tylko z Danem. Tak, to miał być idealny tydzień. Zaczął się niewinnie od uporządkowania pokoju. Choć w wakacje prawie tu nie bywałam, zrobił się spory bałagan.
-Może ci pomóc? – W drzwiach stanęła Mary, moja macocha, najdroższa zdobycz ojca, z którą poznał się pół roku temu. Od tego czasu zdążyła się już wprowadzić, wzięli ślub, a teraz, przed wakacjami, dowiedziałam się, że spodziewają się dziecka. Wszystko działo się tak szybko, jednak nie miałam tego za złe ojcu. Mama umarła piętnaście lat temu, dość już się napłakaliśmy, chociaż często ją wspominamy, żyjemy dalej. Poza tym mieliśmy czas żeby się z nią dobrze pożegnać, jeśli w ogóle można się z kimś ‘dobrze’ pożegnać. Umarła na raka. Przez rok walczyła, w końcu jednak zmęczona tymi zmaganiami skonała.
-Już prawie kończę.
-Jesteś pewna? – Dociekała. Widać było, że stara się być jak najmilsza. W końcu to ona musiała wkraść się w moje łaski, była poniekąd gościem – brr, nie chciałam żeby zabrzmiało to tak oschle.
-Tak. Już bez mała skończyłam – nawet nie uniosłam wzroku żeby na nią spojrzeć. Usłyszałam jedynie ciche westchnienie jakby poczuła się odepchnięta, niechciana, jak intruz. Przygryzłam dolną wargę.
-Hej, Mary! – Zawołałam ją, a ona zaraz z powrotem pojawiła się na progu – Możesz zaparzyć herbatę, zaraz zejdę na dół i razem się napijemy. – Tak, miałam miękkie serce.
W środę wreszcie spotkałam się z Danem. Może nie była to wymarzona randka, ale była nam potrzebna. Spotkaliśmy się u niego w domu. Mieszkał na drugim końcu miasta, jednak podjechał po mnie swoją niebieską hondą punkt dziewiętnasta. Kiedy wysiadł z samochodu, ja obserwowałam go przez okno. Mój Dan…Wysoki na ponad sześć stóp, idealnie zbudowany, blond krótkie włosy i oczy o kolorze niebieskim, które przybierały bez mała kolor lapis lazury. Już u progu pocałowaliśmy się, witając czule.
-Kocham cię – kontynuowaliśmy czułości w drodze do niego.
-Aha…
-Kocham cię najbardziej na świecie, tak, że byłabym w stanie…em…zabić…
-Zabić? – Dan wyszczerzył oczy zwracając swój wzrok ku mnie – Zabrzmiało groźnie – zmarszczył brwi.
-Ojej, ale tylko w twojej obronie – spojrzałam na niego zadziornie.
-Dobra, pozwól, że to ja nas będę bronił…bez zabijania. – Czasem miałam wrażenie, że Dan patrzył na mnie z góry. Był mądrzejszy, dojrzalszy…a ja, siedemnastoletnia smarkula, która chce się jedynie bawić, nie myśli o przyszłości, jest nieodpowiedzialna. Wiedziałam, że mnie kocha, ale czegoś mu brakowało…i dziś chciałam mu to dać. Nie powiem, że nie miałam najmniejszych wątpliwości, miałam, ale chciałam żeby to on był tym pierwszym…i jedynym.
Dan dopracował wszystko w najmniejszym szczególe. Najpierw zjedliśmy przepysznego kurczaka w warzywach, później oglądaliśmy film…teoretycznie. Praktycznie nasze spojrzenie cały się krzyżowały, a usta pochłaniały kolejne namiętne pocałunki.
-Jestem gotowa – wyszeptałam cicho i niepewnie.
-Co? Gotowa do? – Zapanowała chwila ciszy, którą przerywały jedynie nasze głębokie oddechy. Kiedy zrozumiał, co miałam na myśli przymrużył lekko oczy i obdarzył mnie kolejnym całusem.
-Jesteś pewna? Wiesz, że nie musimy się śpieszyć. Kocham cię i tak…
-Nie – przerwałam mu nagle – Chcę tego, chcę cię poczuć…jestem gotowa.
Wsunęłam rękę pod jego koszulkę, którą już po chwili zdjął. Jego ciepłe dłonie wędrowały dziko po moim ciele, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci…cisza. Wróciliśmy do naszych igraszek, kiedy znów rozniósł się donośny dźwięk.
-Wybacz, muszę. – Wyczołgałam się spod jego ciała poprawiając swoje rude włosy. Cały czas czułam na sobie jego wyczekujący wzrok, który sprawiał, że było mi jeszcze cieplej…do momentu. Do momentu, w którym po drugiej stronie słuchawki usłyszałam łamliwy głos Liz.
-Nora, błagam, gdzie jesteś? Przyjedź po mnie! Ten drań… - rozległ się głośny ryk – Przyjedź po mnie, jestem u Helen.
Zgodziłam się niezbyt chętnie. To miał być mój pierwszy raz, wreszcie ja i Dan połączylibyśmy się jeszcze większym uczuciem. Ale Liz, znałam ją od urodzenia.
-Naprawdę musisz tam jechać, sama nie da sobie rady? – Kiwnęłam głową – Dobra, zawiozę cię.
Stanowczo zaprotestowałam.
-Wypiłeś dwie lampki wina do kolacji. Daj kluczyki, pojadę do niej, odwiozę i zaraz będę z powrotem.
Zerknął na mnie spode łba, ale w końcu się zgodził. Już po pięciu minutach siedziałam za kierownicą jego niebieskiego auta. Nie byłam zbyt sprawnym kierowcą, jednak podróż po takim małym miasteczku nie sprawiała mi kłopotu. Jadąc minęłam dwa, może trzy auta.
W końcu, przejeżdżając przez most i niewielki las, dojechałam do domu Helen. Helen Wander, gwiazda liceum. Wiecie, w każdej szkole musi znaleźć się wredna dziewczyna o blond włosach, z dużym biustem i najlepiej gdyby była cheerleaderką. Z nią było inaczej, nie była wścibska, po prostu miała swój świat, do którego wstęp miało niewiele osób. Jeśli chodzi o wygląd to prawda, była piękną i długonogą blondynką o obfitym biuście, ale co miała zrobić, taka się urodziła.
-Nora? – Zdziwiła się, gdy mnie zobaczyła. Stała z grupką dziewczyn, które były od niej niższe o głowę, co podkreślało jej status – to ona była tu królową. Gdy tylko machnęła ręką zbiorowisko wokół niej zaraz się rozeszło – Słyszałam, że masz randkę z Panem Ładnym – w jej głosie dało wyczuć się nutkę jadu, jednak prawda była taka, że nawet ktoś pokroju panny Wander zazdrościł mi chłopaka. Przypuszczam, że jako jedyny facet w mieście był od niej wyższy.
-Przyjechałam po Liz, widziałaś ją? – Dopiero teraz usłyszałam dochodzącą z jej ogromnego domu muzykę. To właśnie u niej odbywała się impreza pod hasłem „Zakończenie lata”. Sama dostałam zaproszenie, jednak wybrałam towarzystwo Dana.
-Liz Dukat jest na mojej imprezie? W moim domu? – Przewróciła oczami i pokręciła głową. Nigdy nie ukrywała, że jej nie lubi (Liz odwzajemniała to uczucie), po prostu uchodziła ona za typową kujonkę. Brakowało jej jedynie wielkich okularów. Jednak miała ona tak malutką twarzyczkę i jeszcze przy tym krótko obcięte włosy, że zakryłyby ją całą.
-Dobra, poszukam jej sama. Miłej zabawy
Wewnątrz domu roiło się od ludzi ze szkoły. Wszyscy na mój widok przerywali swoje zacięte dyskusje i witali się ze mną proponując coś do picia. Gdybym z każdym miała zamienić kilka słów, chyba nie udałoby mi się wyjść do północy. Dlatego ograniczyłam dialog do pytania o Liz. W końcu ktoś powiedział, że siedzi zapłakana w łazience na górze. Ignorując już wszelkie zaczepki udałam się wprost do celu.
-Liz? – Siedziała żałośnie po lusterkiem cała we łzach. Przyzwyczaiłam się już do tego widoku, bo zawsze, gdy oglądałyśmy jakąś komedię romantyczną ona rozpłakiwała się na całego. Teraz jednak wyglądała na nieco przestraszoną.
Gdy tylko usłyszała mój głos, wstała od razu i przyszła się uściskać. Pogłaskałam ją po włosach próbując uspokoić.
-O którego chodzi? Tom? Ches?
-Nawet nie wymawiaj jego imienia – wybuchła nagle jeszcze większym płaczem. Wiedziałam, że i tak dzisiaj niczego się nie dowiem (poza tym Dan czekał na mnie półnagi na swojej sofie), dlatego sprowadziłam ją na dół i wsiadłyśmy do samochodu. Przez całą drogę myślałam, co mogło wydarzyć się pomiędzy nią a Chesterem. Przecież jeszcze niedawno go obgadywałyśmy, a teraz…nigdy nie zrozumiem tej dziewczyny.
Przejeżdżałyśmy właśnie przez most. Prowadził on nad niewielkim jeziorem, które okoliczni mieszkańcy nazywali Sztormem – nie pytajcie dlaczego. I wtedy stało się coś dziwnego…
…na drodze jakby znikąd pojawiła się pewna postać. Może zwierzę…
Wspominałam już, że nie byłam najlepszym kierowcą? Próbowałam hamować, jednak byłyśmy za blisko, musiałam wykręcać, wpadłyśmy w poślizg.
Ostatnie, co pamiętam to pisk opon…
Wtedy właśnie umarłam. Powód: zwykłe utonięcie w jeziorze.
A postać, która stanęła nam na drodze, powoli i spokojnie odeszła we mgle.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez seto - 16-03-2012, 00:35
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez Janko - 16-03-2012, 13:08
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez RootsRat - 16-03-2012, 13:23
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez seto - 16-03-2012, 15:04
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez Natasza - 16-03-2012, 15:16
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez RootsRat - 16-03-2012, 15:20
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez Natasza - 16-03-2012, 15:26
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez seto - 16-03-2012, 15:49
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez Janko - 16-03-2012, 19:14
RE: NIEUMARLI - faza I - Narodziny - przez zoukai - 09-05-2012, 10:06

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości