Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Fanfiction] Dźwięk i mgła. (Naruto)
#1
Opowiadanie jest stare, w dodatku wrzucone w prawie niezmienionej formie. Ogólnie, coś czuję, że będę tego żałować, ale co mi tam...

....Niebo miało jeszcze lekko złotawy odcień, ale dzień ustępował już wieczornej szarudze. Barwy stopniowo traciły na wyrazistości, a odgłosy dnia zamierały jeden po drugim. Okolica powoli wypełniała się cichym szelestem skrzydeł nocnych ptaków, melodyjnym cykaniem świerszczy, głuchym rechotem żab zamieszkujących pobliskie bajorko, monotonnym brzęczeniem komarów i chrabąszczy. W ciężkim od wilgoci, nieruchomym powietrzu unosił się intensywny aromat dzikich róż; ich niewysokie krzaczki otaczały półkolem niewielkie, samotne wniesienie. Jego łagodne zbocza i zaokrąglony szczyt pokrywała, podobnie z resztą jak cały pozostały teren, gęsta trawa, w której za dnia można było dostrzec kolorowe kępki kwiatów. Jednak teraz, w coraz szybciej zapadającym zmroku dało się zauważyć jedynie ciemne sylwetki różanych krzaczków pagórka oraz siedzącej na nim młodej kobiety.
....Na granatowym już firmamencie zaczęły pojawiać się pojedyncze gwiazdy, a ponieważ tej nocy, księżyc wszedł w fazę nowiu zdawały się być jaśniejsze niż w istocie były... Z piersi kobiety wydobyło się ciche westchnienie. Przymknęła powieki, po czym położyła się na miękkiej, mokrej od rosy trawie.
....Lubiła to miejsce, uwielbiała czuć na swoim ciele subtelny dotyk polnych kwiatów, wdychać zapach unoszącą się w około. Podłożyła ręce pod głowę. Chwila błogiego spokoju tuż, przed burzą, kiedy wilgotność powietrza wzmaga woń kwiatów, ale na horyzoncie nie widać jeszcze nawet małej chmurki, zawsze przyprawiała ją o melancholijny nastrój. Tym razem także tak się stało. Z tym, że nie była to zła melancholia, taka która odbiera człowiekowi chęć do życia. Przeciwnie, jakaś dziwna błogość rozsadzała jej serce, sprawiała, że po całym ciele rozchodziło się przyjemne ciepło. W takich w momentach zapominała o wszystkim, świat realny i jego problemy umykały daleko... Nieważne jak wielkie i jak dręczące były to sprawy. W tej jednej ulotnej chwili, do której mógłby porównać całe swoje życie, w tym jednym jedynym miejscu, nic nie miało większego znaczenia. Odetchnęła głębiej, jakby chciała nabrać w płuca zapas parnego powietrza, ale kilka sekund później wypuściła je ze świstem. Ponownie usiadła. W tym samym momencie krótki przebłysk rozjaśnił ciemność, a następnie głuchy dźwięk odległego jeszcze grzmotu, przerwał spokojny tok myśli kobiety. To przypomniało jej o niezbyt wesołej sytuacji, w której się znajdowała. Dłoń kobiety odruchowo powędrowała do osłonionego metalową opaską czoła. Opaską, na której już od dawna nie widniał żaden symbol. Powoli odwiązała chustkę, przytrzymującą owy kawałek metalu i po raz kolejny westchnęła cicho, ale tym razem z żalu. Od kilku lat pozostawała po za nawiasem nie tylko jakiejkolwiek społeczności shinobi. Świadomość ta wywoływała u niej lekkie przygnębienie.
....Mówią, że człowiek może przyzwyczaić się do wszystkiego, nawet do palącego bólu. Skrzywiła się na całą absurdalność tego stwierdzenia. Istnieją rzeczy, do których nie można przywyknąć, zwłaszcza, jeśli dotyczą tych, za których jest się odpowiedzialnym.
....Gwałtowny wiatr poruszył fałdami jej krótkiej, pozbawionej rękawów tuniki. Błyskawica po raz kolejny przecięła ciemność, a ogromy huk, zatrząsł okolicą. "Czas wracać", pomyślała kobieta, lecz ciągle stała nieruchomo na szczycie wzgórka i na wpół zmrużonymi oczami spoglądała w dal, jakby chciała zobaczyć własną przyszłość... Chociaż, nie, to nie było dla niej aż tak ważne. Ona już swoje przeszła i pomimo wciąż jeszcze młodego wieku, czuła, że gdyby nagle przyszło jej umrzeć, to żałowałaby tylko jednego, a mianowicie tego, że nigdy już nie zobaczy twarzy swoich najbliższych... Ogarnęła z twarzy jakiś nieposłuszny kosmyk. Wiatr wzmagał się z każdą chwilą, przerwy między błyskami, a grzmotami stawały się coraz krótsze.
....Burza nie była czymś, co mogło by ją wystraszyć, tym bardziej, iż śmierć przez porażenie piorunem wydawała się jej jedną z ciekawszych możliwości. Taki koniec pociągał ją dużo bardziej, niż zgon od ciosów oddziału specjalnego wioski, w której się wychowała i w której zdobyła najpierw tytuł Genina, a następnie awansowała na Chuunina. Nawet jeśli zaledwie kilka dni później tak po prostu ją opuściła, ani razu nie oglądając się za siebie. Co więcej, gdyby mogła cofnąć czas, postąpiła by zupełnie tak samo. Uśmiechnęła się do własnych wspomnień. Prawda, że ucieczka stanowiła jej pierwszy, a za razem największy błąd, ale ani przez chwilę go nie żałowała. Prawda, że gdyby nie to, całe jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej i wówczas na pewno nie znalazła by się tutaj, lecz nie miało to absolutnie żadnego znaczenia. Tym bardziej iż pośrednio, dzięki tamtej właśnie szczeniackiej decyzji, poznała kilka osób, które szybko stały się jej droższe niż własne życie. Wstała. Odwróciła się na pięcie. Wiatr wzmagał się, błyski i grzmoty były coraz bliższe, duże krople deszczu, uderzały w głowę i ramiona kobiety...
....Mashita Yume, Sugai Nichihi, Ashida Miyuki, trójka dzieci, odrzuconych i zdawało by się zapomnianych przez los. Pamiętała dokładnie chwilę, w której ujrzała ich po raz pierwszy. Gdzieś głęboko w zakamarkach umysłu zagrzebała to błagalne wejrzenie dużych, ciemnofioletowych oczu czteroletniej wówczas Miyuki. Wejrzenie, mające w sobie jakąś dziwną siłę, sprawiającą, że nikt nie mógłby przejść obok niej obojętnie... Tylko i wyłącznie dzięki temu spojrzeniu, dziewczynka, wraz z parą towarzyszących jej pięcioletnich chłopców, trafiła pod skrzydła piętnastoletniej wówczas kunoichi...
....Deszcz zmienił się w ulewę, mokre ubranie lepiło się do ciała kobiety, jakiś piorun uderzył kilka centymetrów od miejsca w którym stała. Nie przejęła się tym. Jej myśli biegły teraz zupełnie innym tokiem. Przypomniała sobie, ile razy żałowała tamtej decyzji, oraz to, że początkowo traktowała swoich podopiecznych jak zło konieczne i zupełnie nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, dlaczego? Przecież gdyby nie oni, to na pewno już dawno skończyła by ze sobą. To oni nadali jej życiu sens, po tym jak została zmuszona do opuszczenia kolejnej wioski. Potem, dużo potem na spotkała kogoś jeszcze. Ktoś, kto sprawił, że jej życie, znów uległo diametralnej zmianie. W reszcie otrząsnęła się ze wspomnień i już miała odejść, gdy nagle poczuła na ramieniu czyjś dotyk, a następnie ostre paznokcie brutalnie wbiły się w jej skórę...

***

....- Tenshi-sensei?
Na te słowa wysoki, młody mężczyzna o ciemnobrązowych włosach, gęstą grzywką opadających na czoło, odwrócił się od okna przy którym stał. Ciemne wnętrze pokoju raz po raz rozjaśniały gwałtowne błyski, a panującą w nim cisze mąciły monotonne uderzenia deszczu o szyby połączone z głuchymi odgłosami grzmotów. Te ostatnie za każdym razem stawały się coraz silniejsze...
- Tak Hotaru? – Spytał uprzejmie pochylając się równocześnie ku dziewczynce z fioletowymi włosami, uczesanymi w dwa kucyki długie kucyki. Mała uśmiechnęła się nieśmiało, gdy na jej twarzy spoczął spokojny wzrok błękitnych oczu mężczyzny. To spojrzenie, zawsze ją uspokajało, sprawiało, że czuła się bezpieczna.
- Noriko-sama jeszcze nie wróciła, prawda? – Wyszeptała starając się przy tym opanować lekkie drżenie głosu. Skinął głową.
-Nie przejmuj się. Burza i noc to jej pora. – zapewnił i delikatnie poczochrał włosy swojej podopiecznej. Dziewczynka uśmiechnęła się ponownie, ale po chwili ponownie spochmurniała.
- Boje się – powiedziała cicho.
Tenshi tylko westchnął, a następnie delikatnie przysunął małą do siebie.
- Nie ma czego – szepnął tuż nad jej uchem. – Naprawdę nie ma czego...
***

....Kiedy uspokojona Hotaru, opuściła pokój swojego mistrza, on sam siedział w bujanym fotelu, stojącym w kącie pokoju i nieznacznie kołysał się w przód i w tył. Niebieskie oczy beznamiętnie wpatrywały się w okno, a na zewnątrz wciąż szalała burza. Mocno zacisnął dłonie na poręczach krzesła. Wbrew temu, co powiedział dziewczynce, sam odczuwał jakiś dziwny, dręczący niepokój, z którym nie umiał sobie poradzić. Westchnął ciężko. Od rana miał złe przeczucia i chodź nie potrafił powiedzieć dlaczego, zdawało mu się, że oto zbliża się koniec tego, zdawałoby się sielankowego życia, jakie stało się ich udziałem ledwo trzy miesiące temu. Ciche, rytmiczne uderzenia biegunów fotela o drewniana podłogę nadawały myślą właściwy tor. trzy miesiące, mniej więcej tyle czasu upłynęło od dnia, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Przymknął oczy. Pamiętał doskonale, że jej shuriken, wbił się wówczas głęboko w jego ramię, zupełnie jakby nie przeszkadzały mu żadne kości. Do dziś nosił na ciele pamiątkę tego zdarzenia: niewielką, białą bliznę, a w pamięci, słowa jakimi wówczas ją nazwał... Bezpańska suka. Mocniej zacisnął ręce na poręczach, aż zbielały mu kłykcie. Nie wiedział wtedy, że ta Bezpańska suka, obudzi w nim tak szybko, tak głębokie uczucia. Powoli podniósł się z krzesła, ponownie podszedł do okna i oparł się o parapet. Kolejna błyskawica oświetliła pomieszczenie, a po plecach Tenshiego przeszedł gwałtowny dreszcz. Nie do końca rozumiał jego źródło, przecież był tylko zwykłym człowiekiem, bez żadnych nadprzyrodzonych zdolności. Myśli mężczyzny ponownie pomknęły ku niedalekiej przeszłości, ku pierwszej walce którą stoczył z tą, jak się mu wówczas zdawało szurniętą kunoichi i mimowolnie się wzdrygnął. O tak, ich pierwsze spotkanie trudno było zaliczyć do przyjemnych. Tym bardziej, że oprócz głębokiej i bolesnej rany po metalowej gwiazdce, wyniósł z niej także coś, co mógł porównać jedynie do wspomnienia własnej śmierci...
....Dusząca pustka otaczała go ze wszystkich stron, tamowała oddech, przyśpieszała bicie serca. Panująca wokół głęboka, wyjątkowo nienaturalna cisza, przyprawiała, go o ból głowy, wyciągając na wiech świadomości najgorsze obrazy. Z trudem utrzymywał się na chwiejnych nogach. Zamknął oczy. Chociaż bardzo się starał, nie był w stanie zapanować nad własnym ciałem, a co gorsza, tak podstawowa czynność, jak oddychanie sprawiała mu realny ból... Serce w jego piersi wciąż jak szalone tłukło się o żebra. Powoli osunął się na kolana. Cisza nagle przemieniła się w głośny szum, a z jego ust i nosa poleciała obfita struga krwi... Chwilę potem nic już nie wiedział.
....Obudził się dwa dni później, w swoim własnym pokoju, a pierwszą osobą, którą zobaczył, była właśnie owa bezpańska suka, czy też szurnięta kunoichi, co tylko potwierdziło jego wcześniejszą opinię. Nie rozumiał zupełnie, dlaczego, ktoś, kto tak wyraźnie dążył do wyeliminowania go ze świata żywych, teraz tak troskliwie się nim zajmował. Kiedy zaś o to zapytał odczytał krótką, wyjątkowo chłodną wypowiedź, z której zupełnie nic nie zrozumiał... Nigdy potem nie wracali już do tego tematu, a po między nim i jego niedoszłą zabójczynią i pielęgniarką w jednym niespodziewanie zaczęło rodzić się coś dziwnego. Niecały tydzień później odzyskał niemal pełnię sił...
....Kolejny drzesz, przybiegł przez jego ciało, sprawiając, że w jednej chwili odwrócił się od okna. Obawy, dręczące go przez cały dzisiejszy dzień nagle się wyostrzyły. Zapalił światło i rozejrzał się po pokoju. Na szafce obok łóżka leżała broń...

***

....Ostre niby-szpony coraz głębiej wbijały się w jej skórę, zadając przy tym dotkliwy ból i sprawiając, że po ramieniu kobiety płynął wąziutki strumień ciepłego płynu. Zacisnęła zęby, ale z jakiegoś powodu nie mogła zdobyć się na jakąkolwiek racjonalną rekcje.
- No proszę, poszło łatwiej niż się spodziewałem. – Usłyszała jadowity, męski szept tuż nad swoim uchem – Jak to możliwe, że ktoś taki jak ty, był w stanie przez tyle lat grać na nerwach Czwartego Mizukage? A może to tylko nieudolność ANBU Kiri-Gakure?
Odetchnęła głębiej, po mimo bólu nie krzyczała i nie wyrywała się. Znała ten głos.
- Dlaczego więc jeszcze żyje? – spytała kontrolowanym tonem. – Lepsza okazja do wykończenia mnie, może już nigdy ci się nie trafić...
W księżycowym jasnym blasku
widziałam ciemne krople krwi,
co po twej dłoni na piasek spływały

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
[Fanfiction] Dźwięk i mgła. (Naruto) - przez Kandara - 29-01-2012, 19:05

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości