Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
PRAWDA CZY FAŁSZ? czyli kilka słów o ACTA, telewizji i Viktorze Orbanie
#1
PRAWDA CZY FAŁSZ?
CZYLI KILKA SŁÓW O ACTA, TELEWIZJI I VIKTORZE ORBANIE


Choć wolelibyśmy być niepoprawnymi optymistami patrzącymi z nadzieją w przyszłość, nie możemy lekceważyć faktów. Wizja utopijnego świata chyli się ku upadkowi, a nasza cywilizacja obrała kierunek prowadzący do rządów światowej oligarchii, ukrytej pod komfortowym płaszczem demokracji. Dzięki temu mamy złudne poczucie wolności i sprawiedliwości, choć w rzeczywistości to „wielcy tego świata” dokonują wyboru za nas. Należące do nich media manipulują ludźmi i bezczelnie kreują fakty, rozbudzając nienawiść, napędzając wojny o surowce, władzę i religię, zapominając o prześladowaniach i problemie głodu na świecie... W gąszczu spreparowanych informacji prawda ginie.

Czwarta władza staje się władzą wiodącą. Kto ma w garści media, ten bezlitośnie oczernia politycznych przeciwników, wygrywa wybory, kreuje światopogląd. Jak możemy się przeciwstawić temu jadowitemu procederowi? Przede wszystkim myśląc obiektywnie, próbując dojść do prawdy na własną rękę. Nie można polegać na niepotwierdzonych, spreparowanych czy subiektywnych informacjach serwowanych przez telewizję, gazety i rozgłośnie radiowe. Przykład? „Pijany polski generał spowodował katastrofę pod Smoleńskiem.” - Choć dzisiaj wiemy już, że słowa te mijają się z prawdą, to wytłuszczone nagłówki artykułów zostały przeczytane przez miliony ludzi, kłamstwo poszło w świat. Nikt nie zdoła go sprostować. I tak już pozostanie.

Oburzenie internautów spowodowane próbą ratyfikowania przez polski rząd ustawy ACTA wydaje się być w pełni uzasadnione. Internet jest jedynym medium, które umożliwia użytkownikom dzielenie się opiniami na dowolny temat i tworzenie niezależnych, oddolnych inicjatyw. Poprzez telewizję czy radio można jedynie odbierać przygotowany program, natomiast w globalnej sieci każdy użytkownik ma możliwość zabrania głosu. Dlatego umożliwienie blokowania stron internetowych na podstawie podejrzeń o piractwo jest próbą zniesienia wolności słowa - elementarnego prawa każdej jednostki. Uzbrojone w taką ustawę instytucje państwowe i unijne będą mogły na podstawie błahych lub zmyślonych przesłanek blokować witryny, prezentujące opozycyjne poglądy. Stany Zjednoczone, uważane dotychczas za symbol wolności i demokracji, wprowadzając w życie ACTA poczyniły pierwszy krok ku przemianie w reżim. Wolność słowa w Internecie najwidoczniej nie jest wygodna dla ludzi będących przy władzy.

Nie można jednak zapomnieć o drugiej stronie medalu. Ratyfikacja ACTA utrudni życie osobom rozpowszechniającym pliki drogą łamania praw autorskich. Co oczywiste, środowiska pirackie mają wiele wspólnego z hakerami, dlatego też nie powinien nas dziwić fakt, że pierwszymi ofiarami walk Internautów ze znienawidzoną przez nich ustawą stały się witryny z końcówką „.gov”. Trudno stwierdzić, czy Paweł Graś - rzecznik prasowy Donalda Tuska – był aż tak naiwny, czy też bezgranicznie głupi stwierdzając na konferencji prasowej, iż winne przeciążeniu serwerów jest ogromne zainteresowanie, jakim cieszą się rządowe strony. Aż trudno uwierzyć, że rzucając wyzwanie hakerom nie spodziewał się on ich riposty. Już następnego dnia grupa Anonymous umieściła na zhackowanych witrynach potwierdzenie, iż rzekome 'przeciążenie' to ich sprawka. I chociaż polscy internauci gloryfikują Annonymous nazywając ich wojownikami o wolność, to trudno nie powiedzieć tego wprost: zarówno anonimowi hakerzy, jak i duża część użytkowników Internetu chce, aby wszystko pozostało po staremu, ponieważ sieć bez ACTA daje im względną swobodę w dzieleniu się nielegalnymi plikami. Jednakże trzeba przyznać, iż w naszym kraju, w którym za średnią pensję można kupić kilkakrotnie mniej niż u naszych zachodnich sąsiadów, niewielu ludzi może pozwolić sobie na zakup legalnej muzyki, gier, filmów lub oprogramowania. Serwis Megavideo, który został ostatnio zablokowany, umożliwiał oglądanie w Internecie filmów za darmo, oddając wytwórniom filmowym część zysków z reklam. Po jego zamknięciu jedyną alternatywą dla płacenia horrendalnych kwot za oryginalne płyty z filmami stało się ściąganie pirackich plików ze stron hostingowych. W konsekwencji stracą na tym wszyscy.

Kontrola treści publikowanych w Internecie jest próbą zamknięcia ust wszystkim, którzy nie podzielają poglądów ludzi będących przy władzy. Chociaż od dawna mówi się, że „telewizja kłamie”, to powtarzając ten slogan wielu z nas nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, na jaką skalę jesteśmy przez nią manipulowani. Aby pokazać bezczelność mediów w „obróbce faktów”, posłużę się przykładem.

W ostatnim czasie rozszalała medialna burza dotycząca ograniczenia demokracji na Węgrzech. Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso ostro skrytykował premiera Viktora Orbana, jednocześnie grożąc nałożeniem sankcji ekonomicznych na Budapeszt. Wszystko to jest spowodowane wprowadzeniem zmian w konstytucji przez większościowy rząd Orbana - zmian rzekomo ograniczających prawa człowieka, godzących w wymiar sprawiedliwości i bank centralny... Taka jest oficjalna wersja. Dlaczego więc węgierski premier, przedstawiany w mediach jako nacjonalistyczny despota, wciąż cieszy się w swoim kraju ogromną popularnością? Ponieważ dzięki obniżeniu przez niego wieku emerytalnego sędziów węgierski wymiar sprawiedliwości został oczyszczony ze skorumpowanych, zagorzałych komunistów, którzy za czasów ZSRR służyli interesom Moskwy, a zwiększenie autonomii banku centralnego pozwoliło zmniejszyć zależność finansową kraju od Unii Europejskiej. Ponadto wprowadzenie wysokich podatków na zagraniczne banki odciążyło portfele Węgrów, lecz ściągnęło na Orbana gniew Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz obrzydliwie bogatych kapitalistów (co stało się przyczyną obniżenia Węgrom ratingu finansowego przez spekulantów ze Standars & Poor's) . W Konstytucji wprowadzono również zapis ograniczający maksymalną wielkość długu publicznego do 50% PKB i nałożono podatek w wysokości 98% na wielomilionowe odprawy, które przyznawali sobie chciwi prezesi państwowych instytucji. Ponadto uznano komunizm za niebezpieczną ideologię (co bardzo mocno uraziło polityków socjalistycznych, których filozofia ma przecież wiele wspólnego z komunizmem).

Jose Barroso określił „łamaniem praw człowieka” zawartą w nowej Konstytucji frazę, określającą „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny”. Czy w kraju, który szczyci się swoimi katolickimi korzeniami, i w którym obywatele drogą demokratycznych wyborów wybrali konserwatywny rząd, nie wolno wprowadzić ustawy zabraniającej homoseksualistom brać ślubów? Najwidoczniej Komisja Europejska nie potrafi uszanować wyniku wyborów, w których „Fidesz” - partia Viktora Orbana – zdobyła aż dwie trzecie głosów. Widać więc doskonale, jakim hipokrytą jest Jose Barroso oskarżając węgierski rząd o nieprzestrzeganie demokracji, podczas gdy on sam wywiera presję na Węgrów, zmuszając ich do ponownej zmiany Konstytucji pod rygorem represji finansowych. „Przedtem rozkazywała nam Moskwa, a teraz Bruksela” - to zdanie Viktora Orbana świetnie opisuje całokształt absurdalnej sytuacji. Nie ma wątpliwości, iż liberalnej Unii Europejskiej nie w smak konserwatywny rząd węgierski – jedyny całkowicie prawicowy w Europie. „Demokracja bez wartości jest totalitaryzmem.” - rzekł kiedyś bł. Jan Paweł II, mówiąc właśnie o wartościach konserwatywnych, stawianych na piedestale przez Kościół Katolicki. Dodam jeszcze, iż wbrew medialnym doniesieniom Węgrzy są zadowoleni z polityków, których wybrali – świadczy o tym chociażby fakt, iż w manifestacji poparcia dla Orbana brało udział około miliona jego rodaków. Nawiasem mówiąc, prawie wszystkie media pominęły informację o tym marszu, za to skutecznie nagłośniły one pikietę Węgrów sprzeciwiających się premierowi, w której brało udział dziesięć razy mniej ludzi!

Podczas gdy prawie cały Parlament Europejski ostrzy zęby na Viktora Orbana, Nigel Farage - przewodniczący Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (partyjny kolega Godfreya Blooma, który dzięki swojej trafnej wypowiedzi na temat kryzysu stał się ostatnio bohaterem Internetu) – pogratulował węgierskiemu premierowi udanej walki o suwerenność jego ojczyzny.

Ukazując sytuację na Węgrzech z innego punktu widzenia miałem na celu udowodnienie, iż prawie wszystkie media są silnie upolitycznione. W tym wypadku wyraźnie widać, iż prezentują one punkt widzenia liberałów i socjaldemokratów posiadających największe wpływy w Unii Europejskiej. Niestety nic nie zapowiada rychłych zmian w tej kwestii. Ludziom nie pozwalającym się manipulować pozostaje więc nadal poszukiwać prawdy na własną rękę. Aby ją odnaleźć, zawsze trzeba sięgnąć głębiej.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
PRAWDA CZY FAŁSZ? czyli kilka słów o ACTA, telewizji i Viktorze Orbanie - przez Endrju - 24-01-2012, 17:04

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości