Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sztuka życia
#1
Nie jest to klasyczne opowiadanie, ale do miniatur za długie, wiec rzucam tutaj.


Sztuka życia

Pogrążamy się we mgle. Brudny pył rzeczywistości przysłania nam świat, uniemożliwiając dalszą drogę. Po omacku, jak ślepcy brniemy przez bagno codzienności. Błądzimy, tak trudno jest odnaleźć właściwy znak w labiryncie doczesnych problemów. Wiatr nienawiści ściera uśmiechy z pełnych naiwnej nadziei twarzy. Każą nam iść. Mówią:
-Nie po to raniliśmy dłonie wyrywając z korzeniami chwasty i kolce, nie po to kaleczyliśmy stopy wydeptując ścieżki w dzikim gąszczu. Trzymajcie się śladów, podążajcie według mapy i pamiętajcie, pod żadnym pozorem nie wolno wam zgubić szlaku.

Wypychają nas siłą z przytulnych gniazd, spadamy bezwładnie nie umiejąc jeszcze rozwinąć skrzydeł. Czas nagli, ruszamy więc dalej, pozbawieni możliwości sprzeciwu. Idziemy gęsiego po dobrze znanych ścieżkach, tych samych, które przebyły już setki tysięcy innych par stóp. Gdzieniegdzie widać jeszcze ich zakurzone ślady. To znak, podążamy we właściwą stronę. Nie ma żadnych zakrętów, co jakiś czas pokonujemy pojedyncze przeszkody. Dajemy radę, przecież to takie proste. Na sąsiadujących dróżkach ludzie, których latami mijaliśmy na szkolnych korytarzach też czekają na swoją kolej. Każdy z nas jest inny, a jednak wszyscy jesteśmy tacy sami, czyż to nie paradoks? Wtłoczeni w analogiczne formy dokonujemy swojej powinności w różnych dziedzinach, choć w identyczny sposób. Ścieżka biegnie już lekko pod górę. Równym, zwartym krokiem wspinamy się po szczeblach kariery, co piętnaście metrów otrzymując premię. Na dwudziestym szóstym kilometrze losowe osoby otrzymują potencjalnych partnerów, z którymi prędzej czy później staną przy ołtarzu. Inni czekają do trzydziestego, jest jedna seria tuż przed czterdziestym, a grono odrzuconych nie spotka na swej drodze nikogo wartego uwagi.

Tutaj ścieżki zaczynają się rozchodzić, choć każda jest idealnie wyżłobiona błędami naszych rodziców, dziadków i pozostałych przodków. Część podąża dalej drabiną kariery. Kobiety nerwowo kołyszą łkające niemowlęta. Ktoś umrze, ktoś zachoruje, ale to tylko nieliczne przypadki. Czasem popadamy w nałogi, zaczynamy iść mrocznym szlakiem w jedną stronę, gdzie po szlabanie ostrzegawczym nie ma już odwrotu. Zdecydowana większość jednak ma się dobrze, wciąż wpasowuje swoje buty w ślady starszych wyciśnięte w miękkiej glebie. Dzieci rosną, zaczynają myśleć, pytać, chcieć, absorbują nas coraz bardziej.
Ani się obejrzymy, nadchodzi czas aby wypchnąć je z gniazda. Łezka kręci się w oku, jakie to piękne, że bezsprzecznie obierają nasz utarty szlak. Dni mijają monotonnie. Od tej pory droga jest prosta i równomiernie pokryta gładkim asfaltem. Idziemy coraz wolniej. Zegar tyka, nadchodzi czas, gdy jego nerwowe wskazówki bezlitośnie dudnią w uszach. Później umieramy. Dzieci płaczą. Grzebią nas w rodzinnej ziemi, stawiają marmurowe pomniki i podniosłe krzyże. Grób zarasta, pamięć o nas rozpływa się we mgle.

A ona pragnęła iść inaczej. Nie dała się wypchnąć z gniazda- bez chwili wahania wyskoczyła z niego na główkę, prosto do głębokiej wody. Zanurkowała i choć przez moment zabrakło tchu, nauczyła się utrzymywać na powierzchni by nie zatonąć. Z daleka obserwowała niekończące się kolejki na wydeptanych ścieżkach. Śmiała się głośno i szczerze, nie do końca rozumiejąc, po co się tak tłoczą. Pragnęła żyć. Wybiegła z wody prosto w ciemny las. Przedzierała się przez chaszcze i raniła dłonie o ostre skały. Zaprzyjaźniła się ze Słońcem i Księżycem, to one wyznaczały rytm jej kroków. Nie raz na poczekaniu leczyła poważne rany zadane przez dziką zwierzynę. Błądziła w gęstej dżungli, wydeptując nowe szlaki. Uczyła się nieustannie, oczy i uszy trzymając w gotowości. Później zaczęła się wspinać. Nie, bynajmniej nie po szczeblach wyheblowanej drabiny. Pięła się w górę po kamiennych półkach, aby w końcu stanąć na szczycie i z tej perspektywy móc oglądać świat. Tam spotkała jego, buntownika, który wdrapał się tu po innej krawędzi. Odkryła, że prócz pasji i marzeń na świecie istnieje równie silne uczucie, nieposkromiona potrzeba bliskości drugiej osoby- miłość. Zamieszkali razem na dzikim stepie, chwytając się przeróżnych zajęć. Wciąż jednak nosiło ich z miejsca na miejsce. Urodziły się dzieci. Od małego pokazywali im świat, uczyli: „Nigdy nie podążaj wydeptanym szlakiem”. Nadszedł czas, gdy należało wypchnąć je z gniazda, lecz nie było to konieczne- same ochoczo wybiegły, by stawić czoło przygodzie.

Żyli dalej, intensywnie i szczęśliwie, wyciskając sok z każdej chwili i nie zwalniając ani na moment. Czas mijał. Nagle skronie spowiła pajęczyna siwizny, a skóra stała się pergaminowo cienka. Mimo upływu lat cały czas wytyczali ścieżkę, dziką, krętą i pełną zagadek. Umarli w drodze, bez nęcącego poczucia niedosytu. Wiedzieli, że w pełni wykorzystali wszystkie dane im uderzenia zegara.

Nie, nie każdy potrafi żyć.
'You'll go to hell for what your dirty mind is thinking'
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Sztuka życia - przez Vivienne - 02-10-2011, 23:41
RE: Sztuka życia - przez siloe - 03-10-2011, 08:10
RE: Sztuka życia - przez Vivienne - 06-10-2011, 21:02
RE: Sztuka życia - przez Morydz - 07-10-2011, 22:14
RE: Sztuka życia - przez roślinawędrowna - 08-10-2011, 10:40
RE: Sztuka życia - przez Kassandra - 08-10-2011, 12:03
RE: Sztuka życia - przez barb_b - 08-10-2011, 22:35
RE: Sztuka życia - przez Vivienne - 15-10-2011, 18:32
RE: Sztuka życia - przez Natasza - 17-10-2011, 08:22

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości