@księżniczka
Dziękuję rady, z których każda była dla mnie niezwykle przydatna.
Zdarzyło mi się czytać dramaty, w których charakter postaci był opisany w didaskaliach (zazwyczaj takie, które przeznaczone w równym stopniu do czytania, co wystawiania w teatrze), niemniej chyba masz rację, że tu to trochę nie pasuje.
Jeśli chodzi o drugi punkt chciałem stworzyć kontrast między pierwszą częścią aktu, ograniczoną do domowników (np. babcia otwiera bramę), a więc zwykłą, domową sceną, a drugą, gdzie wraz z pojawianiem się kolejnych żywych atrybutów ich władzy (sługów, żandarmów) domownicy zaczynają się rozrastać do ogromnych rozmiarów, co koniec końców ma maskować ich głupotę, prymitywizm i inne wady i nawet chroni przed karą za zabicie Marylki. Masz jednak rację, że posuwanie tego kontrastu do stopnia, kiedy słowa matki właściwie są sprzeczne z jej pozycją jest niepotrzebne.
"Do końca zgłupiałeś" zastąpiłem nieco lżejszym "rozum ci odjęło".
Co do tej sceny nie jestem do końca pewien czy może być tak krótka, ale zrobiłem jak radzisz.
@Mestari
To mieszanie jest celowe, gdyż ma pokazać kontrast między tą właśnie sarmacką (a jednak nowoczesną!) biesiadą, ukazującą schyłek szlachty i rozpłynięcie się jej w nowej, modernistycznej modzie i rzeczywistości; a romantycznym idealizmem głównego bohatera, zawieszonym gdzieś pomiędzy miłością do Michaliny, a Ideą (która sama w sobie jest co prawda zaprzeczeniem romantyzmu, ale Gabriel zdaje się "oddzielać" ją od jej treści, wybierając to, co mu odpowiada, a więc element rewolucyjno-idealistyczny).
Dziękuję rady, z których każda była dla mnie niezwykle przydatna.
Zdarzyło mi się czytać dramaty, w których charakter postaci był opisany w didaskaliach (zazwyczaj takie, które przeznaczone w równym stopniu do czytania, co wystawiania w teatrze), niemniej chyba masz rację, że tu to trochę nie pasuje.
Jeśli chodzi o drugi punkt chciałem stworzyć kontrast między pierwszą częścią aktu, ograniczoną do domowników (np. babcia otwiera bramę), a więc zwykłą, domową sceną, a drugą, gdzie wraz z pojawianiem się kolejnych żywych atrybutów ich władzy (sługów, żandarmów) domownicy zaczynają się rozrastać do ogromnych rozmiarów, co koniec końców ma maskować ich głupotę, prymitywizm i inne wady i nawet chroni przed karą za zabicie Marylki. Masz jednak rację, że posuwanie tego kontrastu do stopnia, kiedy słowa matki właściwie są sprzeczne z jej pozycją jest niepotrzebne.
"Do końca zgłupiałeś" zastąpiłem nieco lżejszym "rozum ci odjęło".
Co do tej sceny nie jestem do końca pewien czy może być tak krótka, ale zrobiłem jak radzisz.
@Mestari
To mieszanie jest celowe, gdyż ma pokazać kontrast między tą właśnie sarmacką (a jednak nowoczesną!) biesiadą, ukazującą schyłek szlachty i rozpłynięcie się jej w nowej, modernistycznej modzie i rzeczywistości; a romantycznym idealizmem głównego bohatera, zawieszonym gdzieś pomiędzy miłością do Michaliny, a Ideą (która sama w sobie jest co prawda zaprzeczeniem romantyzmu, ale Gabriel zdaje się "oddzielać" ją od jej treści, wybierając to, co mu odpowiada, a więc element rewolucyjno-idealistyczny).