Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Dramat/Tragedia] Idea
#6
AKT II


Scena I

(Sala jadalna, po prawej stronie jedne duże drzwi - do apartamentów i małe - dla służby, po lewej kilka dużych okien. W głębi gramofon. Światło mocne, z elektrycznej lampy. Przy stole HRABIA, MATKA - surowej urody dama, BABCIA - w chorowitej kondycji i ALINA - niepozorna i miernej urody panienka)

HRABIA: Pójdźmy,
bramę otwórzmy.
nalejmy wina w kielichy,
bawmy się,
gramofon nastawmy,

zacznijmy taniec,
zabawę.

(ALINA włącza muzykę, BABCIA otwiera wielkie drzwi na oścież)

Syn mój powrócił
z wojny!

WALDEMAR: (wchodzi przez wielkie drzwi) Ojcze witaj,
witaj matko.

Tęskniłem.

MATKA: My również.

(przytula go)

Oczy wypłakałam.
Kolacja czeka. Siadaj.

WALDEMAR: Dzięki, mamo. Babciu, chodź także.

(przytula ją)

HRABIA: A ja, synu? Co ze mną?

WALDEMAR: Kobiety pierwsze, tato. (śmieje się)

HRABIA: No, widzę, że cię tam nareszcie dżentelmeństwa w wojsku nauczyli.

WALDEMAR: Istotnie.

ALINA: A tańce? Kiedy?

MATKA: Cicho bądź, Ala. Teraz czas na kolację.

HRABIA: W kielichy wina nalejmy
bawmy się!

MATKA: Winem chcesz raczyć syna zgłodniałego po podróży? Rozum ci odjęło?

HRABIA: Przy ludziach mnie będziesz wyzywać?

WALDEMAR: Nie kłóćcie się chociaż przy tej okazji. Najpierw coś zjemy, potem w kielichy wina nalejemy, a potem będziemy tańczyć.

BABCIA: Ledwie się odezwał, a już coś mądrego powiedział.

HRABIA: Mamo, to jest niewychowawcze.

WALDEMAR: Miałem już dość czasu, żeby być wychowanym. Teraz jestem dorosły.

HRABIA: O nie. Zawsze będziesz naszym synem.

WALDEMAR: Ale nie waszym podopiecznym. Teraz ja decyduję o swojej przyszłości.

MATKA: Nie mów tak.

BABCIA: Dobrze gada!

HRABIA: Mamo!

WALDEMAR: Nie krzycz na swoją matkę. W końcu zawsze będziesz jej synem, prawda?

HRABIA: Jeszcze chwila a pożałujesz!

WALDEMAR: Tak mnie witacie?

MATKA: Siadajcie do stołu, bo stygnie!

(siadają, przez wielkie drzwi wchodzą GABRIEL i MICHALINA)

Scena II

ALINA: Opowiesz nam coś? O wojnie?

WALDEMAR: Na pewno chcecie usłyszeć?

HRABIA: Opowiadaj synu
o szarżach
na wrogie szańce
O aktach brawury
i rycerskim boju
o flagi łopocie
w poszumie wiatru
i świście kul
brzęczeniu szabel
gdy w boju śmiertelnym
zczepiają się.

GABRIEL: (nieszczerze) Ha!
Nie poznaję cię hrabio,
widzę, że w tobie
pokrewną znajduję
rycerską duszę!

HRABIA: Po żarcie rycerskość,
drugim mym imieniem.

WALDEMAR: Ojcze,
szarż było mało.

MATKA: Ale były!

WALDEMAR: Szliśmy,
w błocie po kolana,
z karabinem ciężkim jak diabli.

HRABIA: Nie na koniu?

WALDEMAR: Koń nie przejdzie przez drut kolczasty
Prędzej my.
Wyjmowaliśmy nożyce
i cięliśmy druty,
skręcone, ostre
a kule świszczały.

HRABIA: Świszczały!
Dźwięk bohaterstwa.

WALDEMAR: Ginęli co chwilę.
Z nożycami w ręku
i twarzą zawiedzioną.
Ginęli bezsensownie,
tato.
Nie było dźwięku bohaterstwa,
tylko śmiertelnego strachu.
I pragnienie dudniące w sercu,
by przeżyć następny dzień.

BABCIA: Mądrze mówi.

HRABIA: A gdzie satysfakcja ze zwycięstwa?

WALDEMAR: Gdy przecięliśmy już druty,
nie było satysfakcji,
bo wróg był jeszcze daleko.
Czułem zapach krwi,
i błoto na mej twarzy.
Pociski padały wszędzie,
szliśmy w stronę okopów.

ALINA: A w nich?

WALDEMAR: Śmierć tylko,
nasza lub ich,
nic więcej!

HRABIA: Śmierci zajrzeć w oczy,
to sztuka
godna rycerza.

MICHALINA: Radam, żeś żywy wrócił, bracie
i swoją obecnością
wracasz radość naszemu domowi.

MATKA: Sługi! Wnieście przystawki!

(wchodzą sługi z talerzami)

BABCIA: Tancerze! W piruety!

(wchodzą tancerze i zaczynają tańczyć)

HRABIA: Nadworny dowcipnisiu, żartuj!

(milczenie)

HRABIA: Słyszałeś?

GABRIEL: To do mnie?

HRABIA: A do kogo? Widzisz tu jeszcze jakiegoś błazna?

MICHALINA: Ojcze! Na Boga przestań!

HRABIA: Chyba nie myślisz, że będziesz jadł i spał tu za darmo? W jakim charakterze się tu widziałeś, drogi panie Wywrotowiczny? Z twoim chamskim pochodzeniem.

GABRIEL: (rozgniewany) Zaiste hrabio nie w takim. A błazna widzę.

(zapada niezręczna cisza, tancerze przestają tańczyć)

HRABIA: Ha ha! Dobry żart mi się udał! Dałżeś się pan wrobić panie Gabrielu kochany. Sługi, wina dla tego przyjaciela mojej osoby! Królu dowcipu, ja wygrałem.

MICHALINA: Ojcze!

BABCIA: Wstydź się niepokoić gościa.

MATKA: Sługi, główne danie! Gramofon!

(wchodzą sługi z półmiskami, lokaj włącza muzykę, tancerze zaczynają tańczyć)

GABRIEL: (szeptem do MICHALINY) Mam dosyć, chodźmy stąd.

MATKA: Co tam szepczecie gołąbki?

HRABIA: Gołąbki? Czy ty chcesz powiedzieć, że...
(krzyczy)
Nigdy przenigdy moja córka z błaznem!

(milknie muzyka, tancerze przestają tańczyć)

MICHALINA: Ojcze!

BABCIA: Wstydź się!

HRABIA: Nigdy, przenigdy, póki żyję!

(odgłos grzmotu, gaśnie światło)

WALDEMAR: Jesteście wszyscy tacy śmieszni. Ot, błazny.

MATKA: Waldek!

HRABIA: Wyrodny synu.

odgłos grzmotu

pukanie do okna, za szybą widać zmokniętą twarz

MATKA: Sługi, otwórzcie to okno.

sługi otwierają, przez okno wchodzi przemoczony BARON - modnie ubrany młodzieniec z fuzją przewieszoną przez ramię

Scena III

BARON: Serwus, hrabio. Jak zdrówko?

HRABIA: Baron Holbryk! Jak miło!

BARON: Całuję rączki hrabiny!

MATKA: Jak miło! Sługi przynieście nakrycie!

BARON: I hrabianek!

ALINA: Jak miło!

BARON: Witaj Waldku!

(milczenie)

WALDEMAR: Witaj. (ironicznie) Co za niespodzianka!

BARON: Cóż, na polowaniu deszcz mnie zaskoczył.

MATKA: Jak miło! Sługi, nalejcie baronowi wina na rozgrzanie.

HRABIA: A potem zatańczymy! Sługi, świece!

baron siada do stołu, zaczyna jeść

ALINA: Co słychać kochany baronie? Coś dzisiaj upolował?

BARON: Rano sporego dzika, potem zająca.

ALINA: Dzielnym trzeba być, by na dzika się wybrać.

BARON: Nie przesadzaj, droga Alino. Twój komplement miłym jest, acz...

HRABIA: A ty Michalino? Nie pytasz barona o polowanie.

MICHALINA: Nie, ojcze jak widzisz.

HRABIA: Czemu?

MICHALINA: Inne rzeczy zwykły mnie interesować, niż martwe zające.

HRABIA: (scenicznym szeptem do BARONA) Maluje!

BARON: Och, jak romantycznie! Zgaduję jednak, że piękno twoich obrazów, choć równe bogom, nie zdolne dorównać pięknu, którym natura obdarzyła cię hojniej, niż samą siebię.

MICHALINA: Lubię naturę baronie, a szczególnie naturalność.

BARON: To tak jak ja! A czy jest lepszy sposób na zbliżenie się do natury, usłyszenie jej oddechu, bicia serca, poczucia zapachu niż polowanie?

MICHALINA: Natura też uwielbia zapewne takie zbliżenia.

HRABIA: Ironia, cudowna! Dziedziczysz po ojcu Michalinko ten dar humoru. A ty, baronie, zważ, że tylko z sympatii do ciebie ona wynika i jest rodzajem przekomarzania.

BARON: Zaiste cudowna! Pod każdym względem.

HRABIA: A teraz, drodzy, zatańczcie dla tatusia!

MICHALINA: Wybacz, ale nie mam ochoty.

HRABIA: (scenicznym szeptem) To znaczy mam. Nalegaj.

BARON: Nalegam.

HRABIA: (chwytając MICHALINĘ palcami za ramię podnosi ją) Patrz już wstała! Sługi, muzyka i nastrojowe świece.

GABRIEL: Dość!

HRABIA: Ktoś rzekł coś? Baronie, nie każ mej córce czekać.

BARON: Proszę do tańca!

MICHALINA: Ojcze puść mnie!

HRABIA: Z szacunkiem do taty! (zdenerwowany) Danse, pour l’amour de Dieu!

BARON: Proszę do tańca!

ALINA: Może ze mną pan zatańczy?

HRABIA: Nie z nią!

WALDEMAR: Absurd! Absurd, wciąż absurd. Przestańcie!

ALINA: Ze mną!

MICHALINA: Puść mnie!

BARON: Proszę...

MATKA: Jak ci nie wstyd, Michasiu, pan baron prosi!

GABRIEL: Dosyć!

odgłos grzmotu

BABCiA: (budzi się): Co się dzieje? Dzieci? Co za krzyki!

HRABIA: (prowadzi Michalinę na środek sali) Tańczże. Baronie!

BARON idzie w ich kierunku

HRABIA: Sługi! Romantyczny świecznik.

sługi wnoszą wielki, miedziany świecznik i stawiają go obok stołu. Kiedy wychodzą, GABRIEL podchodzi do niego i bierze go w rękę. Jego twarz nabiera strasznego wyrazu


GABRIEL: Puść ją hrabio!

HRABIA: Cóż to za nowy żart, błaźnie?

BARON: Wariat! Ha ha.

MATKA: Plebejusz w pańskim domu się panoszy!

BABCIA: Kto to słyszał! Gdzie przyzwoitość?

MATKA: Sługi, precz z nim!

GABRIEL: Hrabio, puść ją, albo poleje się krew.

odgłos grzmotu

ALINA: Ojej!

HRABIA: Ha ha! To mi groźba!

BARON: Ha ha! Groźba godna chama!

BABCIA: Chryste Panie! Co za rozbójnik!

GABRIEL: Ma cierpliwość ma granice.

HRABIA uderza go w twarz, wpychając MICHALINĘ w objęcia BARONA


MATKA: Sługi, precz z nim.

wchodzą sługi

(GABRIEL podnosi świecznik i uderza nim HRABIEGO, który następnie pada na ziemię)

odgłos grzmotu

BABCIA: Wszyscy święci! (osuwa się nad ziemię)

przerażony BARON zostawia MICHALINĘ i biegnie w kąt pokoju

MICHALINA: (klękając nad ojcem, z rozpaczą) Tato!

BARON: (widząc utkwione w nim spojrzenie GABRIELA) Litości!

GABRIEL: Czyż to nieustraszony baron mówi? Michalino, chodź ze mną.

ALINA: (pochylając się nad BABCIĄ) Babcia nie żyje!

MICHALINA: (wstając) Nie mogę, gdyż mi bliskich muszę pochować.

GABRIEL: Wybacz mi, jeśli zdołasz. Szaleństwo opętało mnie w tym momencie, lecz wiesz chyba, że nie jestem zły. Czyniłem to w twojej obronie.

MICHALINA: Teraz już nie ma potrzeby byś bronił mnie przed ojcem, gdyż nie żyje. Och, i tak wiele muszę przemyśleć. Teraz nie mogę iść z tobą, choć chyba wciąż cię kocham.

GABRIEL: Chyba?

wchodzą żandarmi


Scena IV

MATKA: Żandarmi, łapcie go! (wskazuje palcem na GABRIELA)

GABRIEL: Najdroższa, żegnaj. (podbiega do okna, i wyskakuje w ciemność)

BARON: (wybiegając na środek) Prędzej, prędzej, w pościg! Ubić wściekłego psa! (ustawia fuzję do strzału w stronę okna i strzela)

wszyscy, oprócz BABCI, HRABIEGO i WALDEMARA podbiegają do okna

BARON: Patrzcie, tam leży, ubity, w kałuży błota.

MATKA: Brawo baronie. Dziękujemy za ochronę nas przed tym szaleńcem.

SŁUŻĄCA: Jezusmaria! To nie on, lecz Marylka.

ŻANDARM rzuca podejrzliwe spojrzenie na BARONA


BARON: Gdy strzelałem, już tam leżała! On ją ubił wybiegając z domu!

MATKA: Zaiste! I ja widziałam.

ŻANDARM 1: Przekonajmy się jak zginęła.

żandarmi wychodzą na podwórze


MATKA: Alinko, Michalinko, Waldku idźcie do swych pokoi. Dość wrażeń na dzisiaj. Służba precz.

wszyscy wychodzą, oprócz MATKI i BARONA


Scena V

MATKA: (szeptem) Zastrzeliłeś ją?

BARON kiwa twierdząco głową

po chwili żandarmi wracają


Scena VI

ŻANDARM 1: Zginęła od broni palnej.

MATKA: (wyjmując sakiewkę) Z pewnością to ten szaleniec to uczynił!

ŻANDARM 2: Służba nie mówiła, by miał strzelbę.

BARON: (wyjmując sakiewkę) Może wziął po drodze? Ja jedną strzelbę zostawiłem pod oknem po polowaniu.

MATKA: Proszę się poczęstować tym smakowitym daniem!

podchodzi do stołu i ostentacyjnie kładzie na nim sakiewkę. Podobnie czyni BARON. Żandarmi siadają, matka osobiście nakłada im pozostałych po obiedzie dań na talerze


MATKA: Przyniesiemy z baronem wina!

ŻANDARM 1: Bardzo prosimy!

MATKA i BARON wychodzą. ŻANDARMI zjadają łapczywie pozostałości obiadu i chowają sakiewki do kieszeni. MATKA I BARON wracają z butelkami


Scena VI

MATKA: Widzę, że smakowało. Skoro panowie skończyli, to może wino wezmą na drogę?

ŻANDARM 2: Tak też zrobimy. Muszę państwu udzielić jednak nagany, mimo tak miłego przyjęcia.

MATKA: Słucham.

ŻANDARM 2: Niedopuszczalne jest pozostawianie broni na zewnątrz! Przez państwa nieuwagę zginęła niewinna dziewczyna.

BARON: Istotnie! Wezmę sobie tę uwagę do serca.

MATKA: A my z naszej strony dziękujemy za przyjemność waszej gościny w naszych progach.

ŻANDARM 1: Ależ nie ma za co! Zaraz wrócimy na posterunek i spiszę raport, co do przebiegu tragedii. Wezwać też będzie trzeba później lekarza sądowego, by zbadał trzy trupy.

MATKA: Racja! Cóż za straszna tragedia! Muszę się teraz udać na spoczynek i wreszcie ją opłakać!

BARON: Ja również idę uronić kilka łez. Żegnam panów!

Wszyscy wychodzą.

Opada kurtyna.

(koniec AKTU DRUGIEGO)




Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
[Dramat/Tragedia] Idea - przez Nicolas - 31-05-2011, 22:27
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez Nicolas - 03-06-2011, 20:37
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez księżniczka - 03-06-2011, 20:46
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez Mestari - 03-06-2011, 22:04
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez Nicolas - 03-06-2011, 22:28
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez Nicolas - 07-06-2011, 20:23
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez księżniczka - 07-06-2011, 21:36
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez Mestari - 08-06-2011, 09:17
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez Nicolas - 08-06-2011, 20:07
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez edi905 - 20-12-2012, 00:25
RE: [Dramat/Tragedia] Idea - przez vysogot - 15-01-2013, 12:09

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości