Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Między bestiami i kmieciami
#22
Wrzucam całą resztę, jakby komuś znienacka chciało się przeczytaćTongue

Gdy tylko dotarli do „Bociana”, zatrzymali się zmęczeni.
— A więc, czy czujesz się na tyle usatysfakcjonowany udziałem w naszej misji, żeby pójść już do domu? — spytał Ongus Łopucha, który nie zrozumiawszy zadanego pytania, wpatrywał się w maga z głową przechyloną na bok.
Ongus westchnął.
— Starczy ci już przygód? Chcesz iść do domu?
— A jużci, panie, naprzygodziłem się na całe życie! — machnął ręką z zadowoleniem chłop.
— No, to wracaj już do wioski. Dzięki za pomoc.
— Mam jeno zapytanie… Czy mogę tera ozwać się w naszym siole bohaterem?
— No pewnie, pomogłeś uspokoić smoka! — odrzekł Tracjan.
— A, to dobrze — uradował się chłop. — Od tego „Bociana” waszego ani chybi już niedaleko, to se pójdę. Do widzenia!
— Do widzenia — odparli jednocześnie pozostali, po czym chłop zniknął w ciemności nocy.
— Zabraliśmy je w niemal ostatniej chwili — wrócił do tematu jaja Ongus.
— Jeszcze trochę, a zacząłby się z niego wykluwać mały smok. Nieźle je nagrzała, skoro aż spaliło ci rękawice.
Spojrzeli na ręce Tracjana odziane w skórzane resztki.
— To może tą torbę też spaliło? — zaniepokoił się Tymon.
— O, nie bój się! — odparł z uśmiechem Tracjan. — Trzeba by naprawdę mocnego ognia, żeby ją spalić.
— Dajcie popatrzeć…
Łowca z tym samym uśmiechem odchylił wieko futerału i oczom Tymona ukazał się ów przedmiot, o który tak długo zabiegali.
— Mały smok wyłazi! — zauważył z lękiem Tymon.
— Nie, to po prostu skorupa jaja jest lekko przezroczysta — uspokoił go Ongus.
Tymon, pozbywszy się już lęku, zaczął z pasją przyglądać się jaju. Pod ciemnozieloną, nieco przezroczystą i jarzącą się lekkim światłem skorupą, ukryty był mały, niezwykle podobny do swej szmaragdowej matki smok, zanurzony w jakiejś substancji. Widok ten od razu przywiódł Tymonowi na myśl obraz preparatów w formalinie z Ongusowej wieży.
— Mogę dotknąć? — spytał z przejęciem.
— Oczywiście — odrzekł z uśmiechem Tracjan. — Ale uważaj, bo gorące.
Tymon powoli zbliżył palec do powierzchni jaja, po czym natychmiast go zabrał.
— No, parzy…
— Mówię przecież — roześmiał się Tracjan.
— Napatrzyłeś się już? — przerwał Ongus. — Musimy zaraz lecieć.
Tymon zafascynowany pokiwał w odpowiedzi głową.
— Ładny… — stwierdził. — Taki, jak mucha w bursztynie, tylko większy i zielony.
Tracjan z uśmiechem zamknął wieko futerału i ostrożnie umiejscowił go pośród bagażu złożonego na „Bocianie”.
— Dobra, możemy lecieć — zarządził, po czym wszyscy zajęli swoje miejsca.
Gdy tylko podpory oderwały się ciężko od ziemi, usłyszeli pełen wściekłości i żalu wrzask zielonej smoczycy, od którego ziemia zadrżała, a ptaki na drzewach natychmiast poderwały się do lotu.
— Oho, złości się — krzyknął Ongus.
Tak jak zapowiedział wcześniej Tracjan, rozległ się wprawiający grunt w wibracje dźwięk głuchych uderzeń ściany jaskini. Po kolejnym wrzasku ucichł, ale smok, niemal równocześnie z „Bocianem” poderwał się do lotu.
— Żeś wykrakał — jęknął z niepokojem Tymon. — Będzie nas gonił i oświetlał niebo.
— O, nie… — odrzekł głośno, również zaniepokojony Ongus. — On leci w inną stronę, do wioski.
— A, to dobrze — uspokoił się chłop, nie widząc w tym nic złego.
— Zgłupiałeś? — mag obrócił gwałtownie głowę. — Przecież on chce spalić całą wieś, a w niej dziesiątki ludzkich istnień! I Łopuchowy tytuł diabli wezmą…
— Lecimy za nim, co? — domyślił się Tracjan.
— Musowo.
Zgodnie z poleceniem, Tracjan zawrócił lecącego do tej pory ku północy „Bociana” na zachód.
— Mam tylko nadzieję, że umiesz go szybciej obrócić? — upewnił się Ongus.
— No wiesz? — Może nie latam tak dobrze, jak krasnoludy, ale chyba wychodzi mi niezgorzej.
— Nie mam uwag do ciebie, ale do tej maszyny — wyjaśnił głośno Ongus.
— Chcę wiedzieć, czy jest dostatecznie zwrotna i szybka, żeby bezpiecznie podlecieć do smoka i później mu bez przeszkód zwiać.
— No cóż — westchnął Tracjan, próbując przekrzyczeć pędzący wiatr. — Myślę, że jakbym się postarał, to dałbym radę obrócić go szybciej. A prędkość zależy tylko od siły nóg pasażerów.
— Zatem postaraj się, żeby to przebiegło w miarę sprawnie, bo, zaiste, cios takim smoczym ogonem byłby nieprzyjemny. A razem musimy tak pedałować, jakby nas goniło sto diabłów.
— Jeden duży wystarczy — mruknął Tymon.
— Gońmy go — polecił Ongus.
— Co chcesz właściwie zrobić? — odkrzyknął Tracjan, zwiększywszy obroty.
— Może trzasnę go jakimś zaklęciem, to powinno zwrócić jego uwagę.
Odpowiedziało mu jedynie milczenie zagłuszane przez ryk smoka, świst pędzącego powietrza i skrzypienie „Bociana”.
Bestia, nie widząc machiny lecącej tuż za nią, nieuchronnie zbliżała się do wioski, której mieszkańców uważała widocznie za głównych winowajców swojej straty. Zobaczyła dachy ze strzechy, pokrywające drewniane chałupki, doskonały cel batalistyczny. Wiedzieli o tym również pasażerowie „Bociana”, który zbliżył się do smoka na odległość kilku sążni.
Niebo rozświetlił błysk. Zdziwiony smok spodziewał się zobaczyć podobny efekt dopiero po splunięciu swoim śmiercionośnym, zielonkawym ogniem. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy poczuł solidne uderzenie w zad, próbujące zbić go z toru lotu. Gdy tylko obrócił się najszybciej, jak mógł, ujrzał dziwny szkielet kreatury, dźwigający trzy mniejsze istoty i umykający precz. Zupełnie zapomniał o wiosce, skupił się na latającym stworzeniu. W gruncie rzeczy to ono i małe sylwetki bardziej wyglądały na złodziei jaja. Jęknął przeciągle rozjuszony dotkliwym uderzeniem i ruszył do szarży.
Wędrowcy, krzywiąc się, wtulili głowy w ramiona.
— Goni nas! — zaalarmował Tracjan, odwróciwszy głowę.
— Pedałujcie ile wlezie, jeśli wam żywot miły! — odkrzyknął Ongus.
Ciemność nocy znów rozświetlił intensywny błysk. Tym razem jednak bynajmniej nie zdziwił smoka, wprawił natomiast w jeszcze większy niepokój pasażerów „Bociana”.
— Palimy się! — poinformował nagle Tracjan, przekrzykując charczącego zielonym ogniem smoka i sapiącego głośno, panikującego Tymona.
— Teraz to nie najważniejsze zmartwienie! Uciekajmy! — wrzasnął Ongus.
Gdy smok gonił wytrwale latający wehikuł, Tymon przeklinał w duchu chwilę, w której zgodził się na wzięcie udziału w wyprawie i obwiniał maga o własną śmierć, której spodziewał się niebawem. Jeżeli jakimś cudem przeżyjemy tą bitkę ze smokiem, myślał, nie raz i nie dwa wypomnieć trza będzie ją Ongusowi. Dam ja mu „zwiedzanie świata”.
Silnie zmotywowani, wędrowcy zaczęli oddalać się od smoka, który wciąż nie dawał za wygraną i podążał za zielonym płomieniem tańczącym na ogonie „Bociana”. Po kilku minutach ścigani opadli z sił, przez co bestia znów zaczęła ich doganiać.
— Cały wysiłek na marne — wysapał zrezygnowany Tracjan. — Wytrzymała jest, dogania nas.
— Schylcie się — warknął Ongus, obracając się w siedzisku. — Jakież to wredne, nie ustąpi…
Przygadał kocioł garnkowi, pomyślał Tymon. Smok miał przecież ważne powody, by ich gonić.
— Klemenson, masz jakąś szmatę pod ręką?
— Niby po co? — odpowiedział pytaniem Tracjan.
— Gdy rzucę na smoka zaklęcie, ale nie wcześniej, musisz zdusić ten płomień na ogonie.
— Dobra, coś mam… — odkrzyknął łowca, sięgając do bagażnika nad głową.
— Schylcie się — powtórzył Ongus wciąż odwrócony. Z jego skierowanego ku smokowi palca wskazującego wystrzelił jasnofioletowy błysk, przemknął ponad głowami pozostałych pasażerów.
Tymon, który poczuł, że promień światła już go ominął, podniósł się i spojrzał za siebie. Ujrzał Tracjana, z trudem wychylającego się do tyłu, próbującego zdusić ogień wyrządzający coraz większe szkody. Nogami ledwo dosięgał do pedałów, o napędzaniu nie było mowy.
Smok, wpatrzony, w zielonkawy płomień, nie zwrócił uwagi na jeden błysk więcej. Był na tyle oślepiony, że nie próbował nawet unikać świetlistej strzały, która chwilę później trafiła go między oczy. Cały zesztywniał, lekkim łukiem zaczął nieubłagalnie opadać ku ziemi.
Zapadłą cisza przerywana skrzypieniem i łopotaniem „Bociana”. Choć ciemność nocy rozjaśniał z lekka blask księżyca, kompani, również oślepieni jaskrawym światłem, nie widzieli początkowo prawie nic.
— Coś mu zrobił? — zapytał Tymon, wpatrując się w ciemną, spadającą sylwetkę smoka u dołu.
— Sparaliżowałem — odparł z wahaniem Ongus.
— Wreszcie spokój, darł się niemiłosiernie — westchnął chłop.
— No właśnie… nie do końca. — Tymon nienawidził takich odpowiedzi. — Człowieka sparaliżowałoby na parę godzin, ale smok może nawet nie zdąży spaść na ziemię…
— Miejmy nadzieję, że jednak nie spadnie… — zawahał się Tracjan, zgasiwszy już płomień. — Trochę stąd wysoko.
Jak na komendę rozległ się głuchy trzask, a później uderzenie. Brzmiało to tak, jakby smok przy upadku wpadł na drzewo i łamiąc je, gruchnął na ziemię razem z nim. W promieniu kilkuset sążni do lotu poderwały się ogromne chmary ptaków.
— Zabiłeś go! — krzyknął z wyrzutem Tracjan.
— Spokojnie, sparaliżowane mięśnie stają się twarde, jak…
Pod nimi rozległ się jęk bólu, od którego zadrżała ziemia. Smok z trudem wzniósł się i zaczął rozglądać się za złodziejami jaja.
Ptaki, które miały zamiar opaść już ku drzewom, doszły do wniosku, że jeszcze niedostatecznie rozprostowały swoje kości.
— To tyle, jeśli chodzi o śmierć smoka — podsumował Ongus. — A teraz po cichu uciekamy, bo jak nas dojrzy, już nie będzie taki miły.
— To dziadostwo było miłe? — wyprostował się Tymon. — Przecie nieomal nas zabił!
— Mam tylko nadzieję, że jest na tyle poturbowany, że teraz poleci kurować się w swojej jamie… — przerwał Tracjan. — Spadł z takiej wysokości, że powinien być wycieńczony i obolały…
— A widzisz? I po co się wydzierałeś? — zaśmiał się Ongus.
Ranny smok, nie dojrzawszy po raz drugi „Bociana” rozświetlonego zielonym ogniem, zaczął podążać w stronę swojego legowiska.

***
— Nie ma mowy, nigdzie nie poleci bez drobnej naprawy — żachnął się Tracjan. — Cud, że w ogóle dolecieliśmy do mojego domu! Musiałeś tak wkurzać tego smoka? Spalił mi cały tył…
— Nie przeżywaj — machnął ręką Ongus. — Wolałbyś, żeby spalił ci wioskę i poleciał do następnej?
— Póki nie wymienię stery, nawet nie chcę ryzykować lotem dokądkolwiek. Spadnę gdzie, zabiję się, potłukę jajo, później mnie wskrzeszą i zabiją jeszcze raz…
— Przynajmniej będziesz miał jakieś zajęcie.
— No, ty chyba też — rzekł łowca, rzucając wymowne spojrzenie w kierunku Tymona grzebiącego w bagażach.
— A żebyś wiedział — westchnął Ongus. — Nigdy bym nie przypuszczał, że najlepszy przyjaciel wtłoczy mi taki nóż w plecy…
Tymon, zrozumiawszy, że stał się tematem dyskusji, obrócił się do rozmawiających.
— Com ci znowu zrobił? — jęknął. — Żeś się mnie uczepił, jak mucha ścierwa…
— Tego jeszcze właśnie nie wiem — zastanowił się Ongus — ale, jak już wspomniał nasz przyjaciel, Tracjan, będę miał coś do roboty.
Tymon, nie zrozumiawszy, zamilkł.

***
Kolejny lot i kolejne podejście do lądowania. Tymon miał okazję podziwiać w końcu swą wioskę z lotu ptaka. Wygląda, jak wszystkie inne, które mijaliśmy, pomyślał. Również ci sami, zdawałoby się wielkości mrówek ludzie, bo z tej wysokości nie sposób dostrzec twarzy. Jedynie jasnoszara wieża maga stanowiła obiekt wyróżniający wieś spośród innych.
— Jesteśmy na miejscu — głośno poinformował o oczywistości Tracjan, skręcając naprawiony już ster do lądowania.
Niepojęta dla Tymona siła odśrodkowa sprawiła, że pochylił się nieco w bok, gdy szybowali ku skrzyżowaniu dróg na środku wioski. Powolutku, czując delikatny powiew powietrza, które „Bocian” wprawił w ruch swoim kołowaniem. Jakoby nosek klonowy, co to się dziatwa nimi bawi i przykleja do własnych nosów, pomyślał znów Tymon.
Wciąż jeszcze nie przyzwyczaił się do tego niemiłego wstrząsu, gdy podpory „Bociana” uderzają o ziemię, a trzewia niebezpiecznie zbliżają się do gardła.
Upewnił się, że kurz na drodze opadł, a treść żołądka pozostała tam, gdzie być powinna, po czym powoli wysiadł z wehikułu. Rozciągając obolałe kości rozejrzał się dookoła. Te same małe chałupinki, trochę większa karczma wystająca ponad nimi i w końcu górująca, jasnoszara Ongusowa wieża, bez której ich opole niczym nie różniłoby się od innych. Nic się nie zmieniło, ale właśnie to mu się podobało. Jedynie chłopi, którzy z rzadka krzątali się po drogach, ze strachem przyspieszali na widok dziwnego monstrum, które wcześniej porwało, a teraz postanowiło uwolnić ich dwóch przyjaciół i jakiegoś nieznajomego. Niektórzy jednak, zauważywszy, że potwór jest na razie raczej nieszkodliwy, postanowili zbliżyć się doń i być może wspomóc jakoś jego ofiary. Zachęcone wyczynem tych najdzielniejszych, do maszyny zaczęło podchodzić coraz więcej osób. No cóż, w kupie siła, zawsze w wypadku przebudzenia się bestii można spróbować zaatakować ją.
Zapadło pełne niepokoju milczenie, w którym słychać było śpiew ptaków dookoła i chrzęst piachu pod wieloma trzewikami.
Tracjan i Tymon z uwagą spoglądali na milczącą ciżbę. Ongus, który właśnie zajął się wyjmowaniem swojego bagażu, odwrócony był do chłopów plecami.
Oczy tubylców, choć z przerażeniem wpatrujące się w mechaniczną kreaturę, iskrzyły z ciekawości i zdziwienia. Widać było, że wieśniacy chcieli dowiedzieć się od przybyłych wielu rzeczy, ale właściwie nikt nie wiedział, o co pytać.
— Poczciwe mordy! — zakrzyknął nagle Ongus. Tłum cofnął się, z przerażeniem spoglądał na uśpioną bestię. — Coście się tak pokulili, jakbym zaraz miał pluć ogniem?
Chłopi milczeli dalej.
— No nic, widzę, że odebrało wam mowę… Nie pierwszy raz zresztą.
Wieśniacy przyjęli po prostu uniwersalną, najlepszą strategię. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, trzeba tylko siedzieć cicho i czekać na rozwój wydarzeń. I mieć nadzieję, że nic cię nie zje.
— No, Tymon, zabieraj co swoje, pozwól Klemensonowi lecieć dalej.
Tymon posłusznie zaczął wyciągać z bagażnika swój inwentarz.
— Zaraz, to nie chcesz, żebym cię podrzucił? — zdziwił się Tracjan.
— E, odpocznę parę dni i sam się wybiorę — odparł przeciągle Ongus. — Tyle lat chłop był chłopem, że wytrzyma jeszcze trochę.
Wieśniacy z uwagą przysłuchiwali się kolejnej niezrozumiałej rozmowie i zdziwieni obserwowali, jak Tymon bez większego wysiłku opróżnia trzewia śpiącej bestii.
— Rób jak chcesz — uśmiechnął się łowca. — Dzięki za pomoc.
— Toć i mój był to obowiązek! — odrzekł Ongus. — Ale ja też dziękuję… Może coś ciekawego z tej historii wyniknie?
Obaj z uśmiechem spojrzeli na Tymona, który zdążył już wyładowywać swój bagaż.
Tracjan wsiadł do „Bociana” i zaczął uruchamiać maszynę, wzbudzając prostokątnymi skrzydłami tumany kurzu. Tłum chłopów, widząc, że bestia się przebudziła, uciekł w popłochu.
— Bywajcie! — zakrzyknął łowca, powoli wznosząc się w powietrze.
— Bywaj i ty! — pomachał ręką Ongus. Nowego przyjaciela pożegnał także Tymon.
Parę minut później „Bocian” zdążył już dostatecznie się unieść i odlecieć. Chłopi znów zaczęli cicho podchodzić do podróżnych w duchu radując się, że przynajmniej ich starzy przyjaciele zdołali uciec straszydłu.
— Oj, wszędzie dobrze, ale w domu to najlepiej — westchnął Tymon. — Ale przyznać to trzeba, przygoda była przednia.
— A widzisz? — zaśmiał się Ongus. — Mówiłem, że ci się spodoba. Zobaczysz, jeszcze będziesz prosił, żebym cię kiedy zabrał znów na jakąś wyprawę.
— Tylko strasznie suszy po tym lataniu… Piwa bym się napił.
— Rzeczywiście, ja też się zziajałem — odparł wciąż śmiejąc się mag. — Trzeba w końcu odpocząć.
Obaj unieśli swoje manatki i ruszyli do karczmy. Chłopom, nie wiedzieć czemu, również udzieliło się owo zmęczenie i też postanowili trochę wypocząć w dobrze znanym sobie budynku i wysłuchać nowin od Tymona i Ongusa, którzy właśnie zakończyli swoją podróż.
A zdawać by się mogło, że był to dopiero początek.

Miłej lekturySmile
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 26-05-2011, 08:01
RE: Między bestiami i kmieciami - przez InFlames - 26-05-2011, 15:27
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Morydz - 26-05-2011, 21:26
RE: Między bestiami i kmieciami - przez haniel - 27-05-2011, 08:53
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 27-05-2011, 12:54
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 11-05-2019, 14:57
RE: Między bestiami i kmieciami - przez InFlames - 27-05-2011, 18:24
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Bonhart07 - 27-05-2011, 18:34
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 27-05-2011, 18:42
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Fiteł - 29-05-2011, 17:44
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Khaern - 30-05-2011, 07:54
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 30-05-2011, 16:59
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 12-05-2019, 20:53
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Fiteł - 30-05-2011, 21:08
RE: Między bestiami i kmieciami - przez haniel - 31-05-2011, 08:37
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Bonhart07 - 31-05-2011, 09:44
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 14-06-2011, 09:14
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 20-05-2019, 12:16
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Khaern - 18-06-2011, 20:30
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 22-06-2011, 23:49
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 28-05-2019, 11:33
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 29-06-2011, 20:44
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 03-06-2019, 08:14
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Kassandra - 29-06-2011, 22:24
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 04-07-2011, 22:53
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 08-06-2019, 20:56
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 09-07-2011, 17:40
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 17-06-2019, 11:12
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 23-07-2011, 06:55
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 24-06-2019, 12:34
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Fiteł - 09-08-2011, 14:24
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Kassandra - 12-08-2011, 17:13
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Danek - 27-08-2011, 17:29
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Eiszeit - 09-04-2019, 16:25
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 08-05-2019, 12:49
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 09-05-2019, 10:11
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 10-05-2019, 00:50
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 10-05-2019, 11:12
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 10-05-2019, 20:49
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 11-05-2019, 14:43
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 11-05-2019, 16:43
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 11-05-2019, 22:20
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 12-05-2019, 15:56
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 29-05-2019, 00:35
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 07-06-2019, 00:07
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 04-07-2019, 13:27

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości