Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Między bestiami i kmieciami
#21
Wrzucam kolejne części... A nóż-widelec ktoś będzie chciał przeczytać?Tongue

Krowy wszystkich mieszkańców wioski pasły się na łące rozciągniętej na niewielkim wzgórzu i wokół niego. Na jego szczycie wędrowcy ujrzeli głębokie ślady po zabójczych smoczych szponach i trochę spalonego terenu, od którego z powodu braku trawy i, być może, lęku przed bestią, krowy trzymały się z daleka.
Towarzysze spojrzeli po sobie ze zdumieniem; poza nimi samymi nie było tu żywej duszy.
— Czyżby sobie z nas żartowali? — zasugerował Ongus.
— Może gdzieś poszedł — odrzekł Tracjan, próbując, podobnie jak inni, dostrzec gdzieś chłopa.
— Trzeba chyba poszukać jakiego innego — rzekł Tymon po kilku minutach.
— Toż nie będziem tu tak cały dzień stać!
— I to jest jedno z niewielu mądrych zdań, któreś dzisiaj powiedział!
— zgodził się Ongus.
Odwrócili się i poczęli iść w stronę wioski.
— Stać! — powstrzymał ich nagle stłumiony okrzyk z tyłu. — Coście za jedni?
Tymon, który szedł nieco za towarzyszami, poczuł ukłucie w plecy. Wszyscy trzej poczęli powoli obracać się w stronę właściciela głosu. Ujrzeli młodego, ubranego w zbyt gruby na tę porę roku kubrak mężczyznę. W rękach trzymał widły nastroszone na obcych.
— Jeszcze raz mnie dziabnij tymi widłami, to ci je wsadzę w…
— Witaj — rzekł pospiesznie, wysuwając się przed Tymona, Tracjan. — Ty jesteś pewnie Łopuch?
— Może i tak — łypnął podejrzliwie na przybyłych chłop — a bo co?
— Głupstwo, chcieliśmy cię prosić tylko o pomoc w obronie wioski… — odparł łowca, machnąwszy ręką.
— Pewno o smoka idzie… — domyślił się tubylec, ze smutkiem spuszczając wzrok. — Mogie i wam pomóc. Trza mi tylko z domu parę manatków zabrać…
— Nie musisz brać zbyt wiele, nasza misja nie potrwa długo — zapewnił Tracjan.
— A wogle tom jest Lapisław, ale w wiosce mówią mi Łopuch. Chodźta za mną.
— Swoją drogą, jak to się stało, że nie mogliśmy cię dojrzeć?
— zainteresował się Tracjan.
— Żem się za krową schował — wzruszył ramionami Łopuch.
— Ale rozglądaliśmy się uważnie, ja tam żadnych nóg za krowami nie widziałem.
— Bom się za rogi podciągł i się uwiesił — wyjaśnił z uśmiechem chłop. — A że trawa wysoka, jo jakem rzucił w nią widły, toście ich też nie dojrzeli.
Trzej przybysze skierowali zdumione spojrzenia na Łopucha zadowolonego ze swoich wątpliwych umiejętności, a później po kryjomu wymienili je między sobą.

***
Rude słońce nieubłagalnie zbliżało się do linii horyzontu, wskazując ciągnące się minuty oczekiwania. Trzej wędrowcy stali na drodze przed chałupą Łopucha, będąc źródłem niezwykle intensywnego zainteresowania wśród chłopów.
— Będziemy wracać w nocy — westchnął znów Tracjan, spoglądając na zachód słońca.
— Nie przeżywaj — uspokoił go Ongus. — Jak dobrze pójdzie, to smok tak się zaweźmie, że będzie nam oświetlał całą drogę powrotną.
Tymon posłał im obu lodowate spojrzenia, na co roześmiali się.
Nagle wszyscy trzej usłyszeli trzaśnięcie drzwi. Odwrócili się w stronę dźwięku i ujrzeli przygotowanego do podróży Łopucha. Ongus westchnął, pacnąwszy się dłonią w twarz.
— Następny — rzekł grobowym tonem.
— Skąd masz taki… osprzęt? — spytał zaskoczony Tracjan.
— Sam żem zrobił — rzekł z dumą Łopuch, spoglądając na swoją gigantyczną, przewyższającą go wzrostem kuszę, równie długie bełty w kołczanie wystającym zza pleców i futrzany kombinezon pozostawiający odsłonięty tylko kawałek twarzy chłopa zawierający jego oczy i pół nosa.
— Mówiliśmy ci przecież, że idziemy na parę godzin… — jęknął Tracjan.
— A co, trza jeszcze czego?
— Wracaj do chałupy i zostaw ten kokon! — wrzasnął zniecierpliwiony Ongus. — I nie zapomnij o tej baliście! Co za głupek — dodał, gdy chłop smutny poszedł z powrotem do domu. — Słuchaj, może my mu po prostu utoczymy trochę tej jego chłopskiej krwi do jakiegoś słoja i zaniesiemy bez niego, co? — zwrócił się zrozpaczony do Tracjana. — Albo najlepiej go zabijmy…
— Nie mamy słoja — rzekł Tracjan, spoglądając ostrożnie na Ongusa. — A właściwie, to nie wiem, czy krew się czasem nie zdąży zepsuć i czy czara ją przyjmie…
Z chałupy po raz drugi wyszedł Łopuch.
— Dobra, chodźmy — rzucił Tracjan.
— Czekaj! — powstrzymał wszystkich Ongus. — Co masz w tej torbie?
— Jedzonka trochu… — jęknął Łopuch.
— Teraz możemy iść — odparł Ongus podejrzliwie.

***
Las z metra na metr stawał się coraz gęstszy.
— Głodny jestem — poskarżył się Tymon. — Od rana niczego żeśmy nie jedli…
— Racja, chodźmy najpierw pod „Bociana” — zgodził się Ongus. — Urządzimy sobie popas.
— Co za bocian? — zaciekawił się Łopuch.
— Drewniany stwór latający — wytłumaczył z uśmiechem mag.
— Jak tak dalej pójdzie, będziemy lecieć nad ranem — mruknął łowca.

***
W atramentowo granatowe niebo ze skwierczących resztek ogniska wzlatywał dym.
— Dobre zajączki — rzekł, klepiąc się po brzuchu, Ongus.
— Zawiśniem za nich… Zawiśniem… — gorączkowo powtarzał Łopuch.
— Nie jęcz tak, bo zachorujesz i będziemy musieli dodatkowo się zatrzymywać i zwiedzać chaszcze. A i tak jesteśmy już mocno opóźnieni.
— O, myślałem, że już dawno daliśmy sobie spokój — zadrwił Tracjan.
— Nie, ale nic na łapu-capu. Żadna przyjemność z podróży na pusty żołądek, zwłaszcza jeśli musisz wysłuchiwać zrzędzenia Tymona.
Po kilku chwilach wszyscy byli gotowi do dalszego marszu. Ruszyli ku górze, której skąpany w poświacie księżycowej szczyt wystawał ponad wierzchołki drzew. Wędrowcy szybko dotarli do jaskini, o wiele krócej zajęła im podróż do Czary Ofiarnej.
— Niech to urok trzaśnie! — zaklął Ongus, zaglądając do kamiennej misy.
— Wszystko już wysiorbała…
— Mówiłem, żeby szybciej iść — odparł z ponurą satysfakcją Tracjan. — No dobrze, bez przedłużania…
Dobył swego sztyletu i rozciął ledwie zakrzepłą ranę na dłoni; w jego ślady poszedł Ongus. Tymon ucieszył się, że jego dłoń tym razem pozostanie bezpieczna.
— Przykro nam, ale teraz ty — rzekł Ongus do Łopucha, który w milczeniu i ze strachem na twarzy przyglądał się mrocznym praktykom.
— Jak trza, to trza… — westchnął w końcu chłop. — Oby to pomogło.
— Widzisz? — rzucił ku Tymonowi rozradowany Ongus. — Można bez stresu.
— A jakże, ale też by się stresował, gdybyście go przydybali z dwóch stron i siłą utoczyli mu krwi — odparł wojowniczo Tymon, na co Ongus z zakłopotaniem chrząknął i zamilkł.
— No, to teraz tylko czekamy — rzekł Tracjan, gdy krew Łopucha znalazła się w misie.
Tymon zajrzał do Czary, w której przez chwilę nic się nie działo. Nagle szkarłatny płyn zaczął wrzeć, tworząc bordową chmurę pary. Po kilku chwilach niemal cała krew uleciała, pozostawiając na kamiennym dnie jedynie czerwoną skorupę. W końcu też kamienna ściana blokująca dalszą drogę pękła pośrodku, a jej obie części zaczęły rozsuwać się na boki.
— Działa — zakomunikował z przejęciem Ongus.
Chwilę później wszystko ucichło, wędrowcom ukazał się tunel z rzędem pochodni przymocowanych do kamiennych ścian.
— To by było na tyle — zwrócił się nagle Ongus do Łopucha. — Dzięki za pomoc, trafisz sam do wioski?
— Że co? — ożywił się Łopuch. — Nigdzie nie będę lazł, póki nie pomogę wam ubić bestii!
— Posłuchaj, nie chcemy jej zabijać, tylko sprawić, żeby skończyła was dręczyć.
— No, trza zabić ścierwo…
— Oj, bo się zaraz naprawdę zdenerwuję… Ujmę to tak… Możesz iść z nami, ale masz się szczelnie zamknąć. A jeżeli chociaż pomyślisz o zabiciu smoka, to ja zabiję ciebie. Rozumiesz?
Łopuch w odpowiedzi pokiwał tylko pokornie głową.
— Idziemy — rzekł po chwili mag.
Czterej wędrowcy szli w głąb rozświetlonej światłem pochodni jaskini, której strop zaczął się po jakimś czasie wznosić. W oddali ujrzeli wyjście z korytarza, za którym spoczywał ogromny głaz, częściowo zakrywający widok i dalsze przejście. Przeszli obok niego i ich oczom ukazała się wielka jama w kształcie kopuły o średnicy kilkudziesięciu sążni, z dużym otworem pośrodku sklepienia. Na drugim końcu pomieszczenia spoczywało gargantuiczne, ciemnozielone cielsko smoczycy, która, schowawszy wielki łeb pod skrzydłem, spała zwinięta w wielki kłąb. Całe jej ciało pokryte było twardymi łuskami, które na grzbiecie i ogonie przybierały postać sporych, odstających płytek.
Chłopi ze zdumienia szeroko otworzyli usta i oczy.
— I mamy smoka — rzekł Ongus wesoło, jakby właśnie spostrzegł ciekawy okaz żaby, której można wydłubać oczy i włożyć do słoika z formaliną.
— Nie widać nigdzie jaja — stwierdził Tracjan. — Pewnie gdzieś przy sobie ma…
— Pod cielskiem schowała — uśmiechnął się Ongus. — Jakby się spodziewała, że mu je przyjdą zabrać jakieś gałgany.
— To… jest smok, tak? — wydukał nagle zszokowany Tymon.
Ongus głośno westchnął.
— A czy wygląda ci to na kota? — odrzekł, zachowując resztki cierpliwości.
— Duży…
— No, z bliskości więksiejszy… — wtrącił Łopuch. — Jak diabeł jaki.
— Trzeba go zbudzić — rzekł nagle Tracjan, otrząsnąwszy się z własnych myśli.
— Zgłupiał? — spytał głośno zszokowany Łopuch. — Przecie nas obaczy!
— Wiem, o to chodzi. Ktoś go obudzi, a jak się podniesie, zabiorę mu jajo.
— Sam nie dasz rady — zaoponował Ongus. — Jest zbyt ciężkie i zbyt gorące. Pomogę ci.
— W takim razie wy tu poczekajcie spokojnie — rzekł Tracjan do chłopów — a my obudzimy smoka i zabierzemy mu jajo.
— Nie, tak się nie uda… — przerwał mu znowu mag. — Skupi się na nas i nie da sobie zabrać.
Ongus zamyślił się, skubiąc swą długą, białą brodę.
— Tymon, dziabniesz go.
— Że co? Kto? Ja? Przecie mówił, że mamy spokojnie postać — rzekł zszokowany Tymon, wskazując palcem Tracjana.
— To sobie widocznie nie postoisz. Jak będziesz szybko uciekał w głąb jaskini, nic ci nie zrobi.
— Ja nie chcę! Czemu zawsze ja muszę robić najgorsze?
— No dobra — westchnął mag zrezygnowany, co zdziwiło Tymona.
Odwrócił się ku Łopuchowi.
— Ty pójdziesz? A może też ci się nie chce?
— Nie, pójdę ja! — powiedział nagle Tymon, bojąc się o swoją wiszącą na włosku pozycję w grupie. — W sumie, co to dla mnie?
— Zdecyduj się — warknął Ongus.
— Więc będzie tak… — odezwał się Tracjan po kilku chwilach milczenia. — Ty — zwrócił się do Łopucha — stań daleko w jaskini, tak, żeby smok ci nie mógł nic zrobić. Gdy tylko Tymon go zbudzi, zacznie uciekać w twoją stronę. Wtedy ja i Ongus zapakujemy jajo do wora i też postaramy się uciec.
— Czym mam go dziabnąć? — spytał Tymon.
— Weź ten mieczyk, co go dostałeś — machnął ręką zniecierpliwiony Ongus. — Musisz tylko mocno dźgnąć, bo ma twardą skórę gadzina… Spróbuj znaleźć jakieś mniej opancerzone miejsce.
— Tylko proszę was, bądźcie ostrożni — rzekł błagalnie Tracjan, wyjmując z bagażu futrzany futerał na jajo, a resztę powierzając Łopuchowi. — Nie dajcie się usmażyć, zadeptać, zjeść, czy co tam jeszcze.
Chwilę później trzej wędrowcy ruszyli w stronę przeciwną, niż ukrywający się Łopuch; ku smoczycy, która, nie spodziewawszy się sabotażu, wciąż spokojnie oddychała przez sen. Tymon, spojrzawszy w milczeniu na Ongusa, podszedł z walącym sercem do bestii. Uniósł wysoko trzymany oburącz miecz i zamarł w tej pozie na parę sekund. Pozostali z uwagą wpatrywali się w widoczne nawet z takiej odległości drżenie jego rąk.
Chłop opuścił gwałtownie miecz i sieknął smoka w odkrytą część korpusu. Zaczął w popłochu uciekać w stronę Łopucha, który wpatrywał się w potwora, przekrzywiwszy lekko głowę na bok.
Tymon przystanął, nie słysząc niczego oprócz zduszonych okrzyków.
— Wracaj tu! Gdzie leziesz? — nawoływał go Ongus z zaułka znajdującego się za legowiskiem smoka.
Tymon obrócił się i spostrzegł, że bestia dalej spokojnie spała, jak gdyby nic się nie stało.
— Mówiłem, że to ma być mocny cios! Najlepiej dźgnij go!
Chłop posłusznie podszedł do smoka po raz drugi. Znów uniósł ręce do góry, ale tym razem, chwyciwszy pewnie za rękojeść, skierował ostrze w dół. Przygotowany do ucieczki, uderzył z całej siły.
Nagle jaskinia zawibrowała, gdy wstrząsnął nią pisk bólu. Smok w parę chwil stanął w pozycji bojowej i zaczął rozglądać się za źródłem ataku. Ujrzał Tymona, który, upuściwszy swój miecz stał zszokowany w miejscu i zakrywał dłońmi uszy.
— Uciekaj idioto! — wrzasnął nagle Ongus, próbując przekrzyczeć smocze zawodzenie.
Bestia uniosła jedną z przednich łap, chcąc zmiażdżyć Tymona, który, wystraszywszy się chyba bardziej krzyku maga, począł biec w głąb jaskini. Smok chybił, ruszył w pogoń za małą ludzką istotką. Nie zauważył, że z tyłu dwie inne ludzkie istotki chciały właśnie zabrać jego najcenniejszy skarb — gorące i jarzące się jajo. Tracjan uniósł je, by wrzucić do futerału trzymanego przez Ongusa, wypadło mu jednak z rąk. Gdy Tymon wraz z Łopuchem chowali się za wielkim głazem, Ongus położył wór na ziemi, by Tracjan mógł gorączkowo wtoczyć jajo do środka. Obaj przecisnęli się obok smoka, który był zajęty wydłubywaniem małych szkodników zza głazu. Spojrzał zdziwiony na dwie kolejne sylwetki, które także śmignęły za głaz, niosąc coś kształtem przypominającego jego jajo. Gdy spostrzegł, że nie ma go na swoim miejscu, spróbował jeszcze pochwycić małych złodziei, odbiegli już jednak zbyt daleko.
Wędrowcy biegli bez opamiętania ku wyjściu z jaskini.
— Czemuś je upuścił? Przecież miałeś rękawice! — poskarżył się Ongus.
— „Miałeś” to dobre słowo — odparł łowca, pokazując dymiące szczątki grubych, skórzanych rękawic.
— Wszyscy cali? — zdążył zapytać mag, zanim rozległ się rozdzierający uszy jęk rozpaczy. Z grymasem bólu na twarzach czterej kompani zatrzymali się i, upuściwszy pakunki, jak jeden mąż nakryli uszy dłońmi.
Po kilku chwilach wrzask ucichł, toteż Tymon spróbował odsłonić uszy, za jego przykładem poszła reszta drużyny. Z jamy dało się słyszeć teraz cichy, pełen żałości smoczy jęk.
— Aż się żal robi — szepnął Tymon.
— Nic nie poradzisz, trzeba było — odparł równie cicho Ongus. — Teraz wybywamy, ale na paluszkach, żeby jej znów nie zdenerwować — zarządził.

Miłej lektury, jak zwykleSmile
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 26-05-2011, 08:01
RE: Między bestiami i kmieciami - przez InFlames - 26-05-2011, 15:27
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Morydz - 26-05-2011, 21:26
RE: Między bestiami i kmieciami - przez haniel - 27-05-2011, 08:53
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 27-05-2011, 12:54
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 11-05-2019, 14:57
RE: Między bestiami i kmieciami - przez InFlames - 27-05-2011, 18:24
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Bonhart07 - 27-05-2011, 18:34
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 27-05-2011, 18:42
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Fiteł - 29-05-2011, 17:44
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Khaern - 30-05-2011, 07:54
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 30-05-2011, 16:59
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 12-05-2019, 20:53
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Fiteł - 30-05-2011, 21:08
RE: Między bestiami i kmieciami - przez haniel - 31-05-2011, 08:37
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Bonhart07 - 31-05-2011, 09:44
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 14-06-2011, 09:14
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 20-05-2019, 12:16
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Khaern - 18-06-2011, 20:30
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 22-06-2011, 23:49
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 28-05-2019, 11:33
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 29-06-2011, 20:44
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 03-06-2019, 08:14
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Kassandra - 29-06-2011, 22:24
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 04-07-2011, 22:53
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 08-06-2019, 20:56
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 09-07-2011, 17:40
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 17-06-2019, 11:12
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 23-07-2011, 06:55
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 24-06-2019, 12:34
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Fiteł - 09-08-2011, 14:24
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Kassandra - 12-08-2011, 17:13
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Danek - 27-08-2011, 17:29
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Eiszeit - 09-04-2019, 16:25
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 08-05-2019, 12:49
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 09-05-2019, 10:11
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 10-05-2019, 00:50
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 10-05-2019, 11:12
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 10-05-2019, 20:49
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 11-05-2019, 14:43
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 11-05-2019, 16:43
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 11-05-2019, 22:20
RE: Między bestiami i kmieciami - przez D.M. - 12-05-2019, 15:56
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 29-05-2019, 00:35
RE: Między bestiami i kmieciami - przez kubutek28 - 07-06-2019, 00:07
RE: Między bestiami i kmieciami - przez Gunnar - 04-07-2019, 13:27

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości