22-05-2011, 19:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-05-2011, 19:43 przez Artychryst.)
Bezszelestnie bezgłośnie sza giętka gałązka wypuszcza pierwsze liście. Promieniami skrzą się ostatnie krople porannej rosy ulatując niedostrzegalną mgłą w niebo pachną jeszcze nocą. Leni się wiatr leniwią się chmury. Na konarze przysiadł pstry wróbel-rozbójnik przekomarza się z muszkami owocówkami za oknem. Każdy oddech przestrzeni między liśćmi między dopiero rozkwitającymi pąkami stokrotek i niezapominajek sfera wszystkich rozespanych ziewnięć i cichych „Dzień dobry” drży wibruje sprężyście napięciem pogodnym rześkim. Weselej niż zwykle świeci słońce. Krzaki złotego deszczu szelestem naokół chodników zapowiadają burzę wpatrzone w pierwsze nieśmiałe jeszcze blade i niewinne motyle fruwają naokół drgają błyszczą iskrami uciekłymi z oczu młodych. Na górze róże oblewają rumieńcem zawstydzone swoją szarością bloki oknami stokrotnie odbijając odblaski dnia usprawiedliwiają się niezręcznie nieśmiało. W dole koty, koty pojawiają się na rogach budynków dostojnie zeskakują z okien wdzięcznie wypływają z piwnic czarnych cytadel rozkwitającymi pąkami stokrotek i niezapominajek. Śliczna, śliczna wychodzi gubiąc po schodach uśmiechy odciski palców na poręczy delikatnie. Wbiega w warkoczach zielonej sukience i czerwonym kapturku. Spotykają się gwarem śmiechami młodością tysiące na ulicach wypełnionych falują rozpryskują nagle dźwiękami przezroczystymi-czystymi trelami konkurując z sikorkami-arlekinkami. Czule wrażliwie i tak nieproporcjonalnie szczęśliwie śpiew trwa: Wiosna, Wiosna, Wiosna!