„Życie jest piękne... Tak, kurwa. Jasne. W serialach i czytankach dla dzieci. Bo na pewno nie w moim życiu. Mam 31 lat. Co w życiu osiągnąłem? Jedno wielkie nic! Odkąd pamiętam, wszyscy za cel życiowy obrali sobie zgnojenie mnie.” - tu zbyt wiele masz, tych „żyć” - ostatnie można spokojeni usunąć.
„Moja matka, ciekawa osobistość.” - tu darowałbym sobie „matka” (niczyja inna być nie może) no i nie podoba mi się, ten wtręt (w tej formie) o osobowości. Dałbym coś na kształt „to dopiero...”
„Kobiety nie mam, która by mnie chciała.” - to bym jednak podzielił na dwa zdania, ze znakiem zapytanie na końcu drugiego. Inaczej jest pewne konsternacja u czytelnika.
„urodziła mu już dwoje dzieci, Niech jej ziemia lekką będzie.” - czemu po „niech” jest kropka, skoro dalej z dużej literki. I nie pasuje mi to „Niech...” przecież ona żyje.
„Wczoraj, kiedy siedziałem w swojej klitce doszedłem do wniosku, że czas na zmiany.” - tu chyba jednak „siedząc”.
„jestem pewny mojej decyzji.” - pewien?
„W końcu odpowiedział kilka słów, zakończył rozmowę.” - to też mi się nie podoba. Zwłaszcza te „odpowiadanie kilku słów”
A teraz epitafim, nie spodobało mi sie, zwłąszcza zakończenie. Może jestem naiwny, ale jak na człowieka który coś jednak w życiu osiągnął (z tego co piszesz wbrew wszystkim) bohater jest nierealny. Wiesza sie bo musi pracować na budowie? Wybacz, ale mielibyśmy „Aleję nawróconych” ( czyli taką z setkami powieszonych przez inkwizycję innowierców) w każdym mieście. Masz podobne zacięcie jak Root w tym opowiadaniu. Nie rozumiem Twojego bohatera. Z jednej strony jest silnym człowiekiem – radził sobie i coś osiągnął. Z drubiej – pierwsze niepowiodzenie i „lina”.
„Moja matka, ciekawa osobistość.” - tu darowałbym sobie „matka” (niczyja inna być nie może) no i nie podoba mi się, ten wtręt (w tej formie) o osobowości. Dałbym coś na kształt „to dopiero...”
„Kobiety nie mam, która by mnie chciała.” - to bym jednak podzielił na dwa zdania, ze znakiem zapytanie na końcu drugiego. Inaczej jest pewne konsternacja u czytelnika.
„urodziła mu już dwoje dzieci, Niech jej ziemia lekką będzie.” - czemu po „niech” jest kropka, skoro dalej z dużej literki. I nie pasuje mi to „Niech...” przecież ona żyje.
„Wczoraj, kiedy siedziałem w swojej klitce doszedłem do wniosku, że czas na zmiany.” - tu chyba jednak „siedząc”.
„jestem pewny mojej decyzji.” - pewien?
„W końcu odpowiedział kilka słów, zakończył rozmowę.” - to też mi się nie podoba. Zwłaszcza te „odpowiadanie kilku słów”
A teraz epitafim, nie spodobało mi sie, zwłąszcza zakończenie. Może jestem naiwny, ale jak na człowieka który coś jednak w życiu osiągnął (z tego co piszesz wbrew wszystkim) bohater jest nierealny. Wiesza sie bo musi pracować na budowie? Wybacz, ale mielibyśmy „Aleję nawróconych” ( czyli taką z setkami powieszonych przez inkwizycję innowierców) w każdym mieście. Masz podobne zacięcie jak Root w tym opowiadaniu. Nie rozumiem Twojego bohatera. Z jednej strony jest silnym człowiekiem – radził sobie i coś osiągnął. Z drubiej – pierwsze niepowiodzenie i „lina”.
Just Janko.