03-06-2011, 11:11
W razie schwytania Osamy nikt, z panem Al Zawahirim na czele, nie mógłby się łudzić, że da się go uwolnić, odbić. Ludzie byli w stanie uciec z Auschwitzu, z innych obozów, z łagrów, ale żaden jeszcze nie uciekł z Guantanamo (choć zdaje się, że była w kinach jakaś ultradebilna pseudokomedia na tym motywie oparta). Al-kaida nie jest na tyle potężną organizacją, żeby ot tak, na daną okazję przygotować spektakularny zamach. Nie byli w stanie zareagować od razu na morderstwo Osamy, to i nie byliby na jego aresztowanie. Nie można oczywiście wykluczyć, że będzie kiedyś kolejny 11/09 (choć mam cichą, nieco naiwną nadzieję, że jej nowi przywódcy w końcu przejdą z terroru masowego na indywidualny) , że będzie znowu zaatakowany Londyn, Madryt, czy też dla odmiany W-wa - może jak wyczekają odpowiedni moment, to tak będzie, ale trudno porwać samolot pod presją czasu. Pewne jest, że zarówno śmierć, jak i aresztowanie Ladenowicza zwiększają ryzyko zamachu, ale zwiększają znowu nie aż tak bardzo. Wojna trwa i, niestety, będzie trwała dłużej niż jej główni aktorzy.
"Jeśli moja poezja ma jakiś cel, to jest nim ocalenie ludzi od postrzegania i czucia w ograniczony sposób."
— Jim Morrison
— Jim Morrison