Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
List
#1
Witam Smile Pierwsze bazgroły mojego autorstwa na forum Smile No to lecimy.
(Nie odpowiadam za straty psychiczne po przeczytanie słabizny TongueTongue)
P.S za niewychwycone błędy przepraszam.

LIST

- Dzień dobry - młody konduktor uśmiechnął się wesoło - poproszę bileciki do kontroli.-
Hubert Palinski na pół rozbudzony wygrzebał z kieszenie żółty papierek.
- Proszę - odpowiedział sennie - ...właściwie to gdzie jesteśmy? - spytał miedzy dwoma dużymi ziewnięciami.
- Niedawno minęliśmy Kielce, w Krakowie będziemy planowo, o 17:35, - konduktor zerknął
na bilet - dziękuje, i życzę miłej podróży.-
Hubert wyciągnął telefon, stara nokia wyświetlała godzinę 16:20.
„Ponad godzinę“ pomyślał chłopak „jeszcze zdążę się zdrzemnąć“.
Nie minęła chwila, gdy drzwi do przedziału ponownie rozsunęły się z cichym trzaskiem.
- Przepraszam Pana, czy tu jest wolne?
Kobiecy głos przebił się przez wrzaski wokalisty Limp Bizkit, nie zdejmując słuchawek z uszu chłopak pokiwał twierdząco głową.
Starsza pani wepchnęła się do przedziału, pokaszlując cicho.
„Typowa starowinka“ pomyślał „Siwe włosy postawione w przedpotopową fryzurę na która pewnie musiała zużyć całą puszkę lakieru do włosów, popielaty płaszcz który pierwszą młodość miał już dawno za sobą, i wielki złoty medalion z bursztynem w środku.
Dlaczego nie trafi mi się zgrabna niebieskooka blondynka?“ Uśmiechnął się sam do siebie.
Znudzony jednak ocenianiem nowo przybyłego towarzysza podróży po raz trzeci tego dnia
postanowił zapaść w utęskniony letarg.
- Przepraszam Pana - zakaszlała cicho.
Udał że nie słyszy, podkręcając głośność o parę stopni w górę.
Jednak coś nie odpowiadało Hubertowi Palinskiemu, starowinka mówiła dalej,
tak jakby w ogóle nie zauważyła że chłopak całkowicie jej nie słucha. Zirytowany tym faktem
szybkim ruchem dłoni zsunął z uszu słuchawki.
- Słucham Panią? - odpowiedział trochę zbyt stanowczo.
- To Lovecraft? - zapytała wskazując gdzieś pod ramię Palinskiego.
- Co? Aaa, to... - popatrzył na książkę niedbale rzuconą na fotelu obok - Tak tak, Lovecraft.
- Można ? - Nie dawała za wygraną kobietą wyciągając żylaste dłonie.
Obojętnie podał kobiecie książkę. „Stara jest babcia, na siłę szuka towarzysza do rozmowy,
i tak już dziś nie zasnę, może dowiem się czegoś ciekawego.“
- To bardzo piękna książka, i świetny autor młody człowieku, naprawdę.
Kobieta uśmiechnęła się pokazując żółte zęby. - Jestem Stanisława Orszańska, miło mi Cię poznać.
- Hubert Palinski, mnie również
Pani Stanisława okazała się bardzo ciekawym towarzyszem podróży, rozmawiali o życiu, o problemach z jakimi boryka się dzisiejszy świat. Jednak coś w wzroku starszej kobiety
męczyło chłopaka, oczy miała nie obecne, patrzyły jakby w głąb, skupiając się na wszystkim, a zarazem na niczym.
- Następna stacja, Kraków Główny, dziękujemy za spędzoną z nami podróż.
Głos maszynisty zabrzmiał w głośniczku nad drzwiami.
- Ooo to moja stacja, będę zmuszony się z Panią pożegnać. Bardzo się cieszę ze Panią poznałem. Nie była to do końca prawda, jednak Hubert bardzo chciał okazać maniery.
- Ja również młody człowieku, nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęła się nienaturalnie szeroko - nawet nie wiesz jak bardzo.

Kraków skąpany był w deszczu, nim Hubert dobiegł do busa cały był przemoczony.
- Kurwa mać, ładnie mnie witają rodzinne strony! - Zaklął na głos.
„Ciekawe co w domu? Z rodzinką dawno się nie widziałem, może wyciągnę kuzyna na jakieś piwo, tak, zdecydowanie muszę to wziąć to pod uwagę.“
Zamyślony patrzył przez szybę na mokre ulice, szybko przemijające przed oczami.
Wzdrygną się nagle.
„To przywidzenie, jestem zmęczony, tak to na pewno to.“ Tłumaczył sobie w myślach.

Wysiadając z busa pół godziny później dalej nie mógł pozbyć się obrazu Pani Stanisławy mokrej od deszczu z nienaturalnie szerokim uśmiechem odsłaniającym ostre żółte zęby.

- Cześć wszystkim! - Krzyknął wchodząc do ciepłego mieszkania.
Godzinę później, suchy i pachnący po długiej kąpieli, siedział przy stole delektując się domowym obiadem.
- Jak tam w Warszawie? Poznałeś kogoś ciekawego? - Zagaiła matka.
- Nieee, nic nowego, wypad ze znajomymi do Fresh'a, parę piwek, standard.
- To nie tak źle, jakie plany na resztę ferii?
- Brak szczególnych, liczę na szczęście. - Uśmiechnął się popijając herbatę. - Pójdę się położyć, może coś jeszcze poczytam, strasznie męczą mnie te wycieczki pociągami.
- Tylko pamiętaj że jutro obiecałeś ogarnąć ten burdel w pokoju! - Krzyknęła za nim matka.
- Mamo, lepszy burdel w pokoju, niż pokój w burdelu. - Oboje wybuchnęli śmiechem.
„W sumie, rzeczywiście wypadało by tu trochę ogarnąć“ pomyślał torując sobie drogę w stertach kartek i zeszytów leżących na podłodze. „Jutro, dziś czytam i idę spać, jutro będzie czas na wszystko.“
- Tolkien? Niee, Baker? niee.. - Mamrotał do siebie wodząc palcem po okładkach.
- Lovecraft, to jest myśl, tylko gdzie ja go... a fakt, walizka. - Ucieszony swoim genialnym pomysłem otworzył czarną walizkę w poszukiwaniu książki.
- Jest, Boże, jak ja kocham nic nie robić. - rzucił się na łóżko.
Pożółkła koperta wyleciała na pościel. - Co do cholery? Skąd to ?
Stary papier leżał nieruchomo, zaczął oglądać kopertę. Brak adresata, nadawcy też niema.
Rozerwał zapieczętowanie ostrożnym ruchem. W środku był tylko list, na takim samym pożółkłym papierze.


Drogi Chłopcze

Od pierwszego momentu kiedy Cię zobaczyłam wiedziałam ze jesteś kimś wyjątkowym.
Masz w sobie siłę której inni mogą tylko pożądać, i pożądają. Jednak błądzisz, widziałam to
w twoich oczach. Szukasz prawdziwego siebie, a ja potrzebuje twojej pomocy.
Umówmy się. Ty pomożesz mi, a ja postaram się pomoc Tobie. Okaż serce starej kobiecie.
A ja pokaże Ci co jest celem w twoim życiu. Idź do miejsca które kochasz najbardziej. Znajdziesz tam wszystko czego potrzebujesz.

Stanisława Orszańska




- Stara wariatka! - Huberta aż zamurowało, wciągnął szybko powietrze,
- to jest chore, jakiś popierdolony Matrix.
Wstał, kierując się do łazienki by przemyć twarz.
- Nie wierzę, naprawdę nie wierzę, to jest niemożliwe. - powtarzał przemywając twarz zimną wodą.
- Skąd do diabła ta kobieta wie, zresztą pieprzyć to, spale ten list i zapomnę o całej sprawie.
Wyszedł na zewnątrz, niedbale odpalił papierosa, z kieszenie wychodzonych jeansów wyciągnął pomięty papier. Parę razy przeczytał słowa nakreślone ręką Orszańskiej.
„Może jednak coś w tym jest, czym ja się tak denerwuje, to tylko list“
Zimny powiew wiatru uspokoił go przywracając trzeźwe myślenie.
„Wstanę rano, i zobaczymy ile warte są słowa tej starej wariatki.“

- Miałeś posprzątać w pokoju! Ile razy mam Ci to powtarzać skubańcu! - Matka krzyczała śmiejąc się z widoku wybiegającego z domu syna. Poranek był ciepły, słońce świeciło wysoko, a niebo czyste jak łza zwiastowało piękną pogodę na cały dzień.
„Syn mi się udał“ pomyślała „inteligentny, przystojny, trochę leniwy ale jak każdy nastolatek.“
Matka Huberta Palinskiego weszła pogwizdując do domu.
Miejscem które najbardziej kochał zawsze był las, to tam ze znajomymi pierwszy raz napił się piwa, przechadzał się z psem zanim ten zdechł z ilości przebytych lat.
Uwielbiał każdy zakątek tego miejsca, każde drzewo, cisze, i spokój jaki go otaczał.
Biegł przed siebie łapiąc chłodne powiewy wiatru, biegł do miejsca którego nie odwiedzał od dawna.
Zatrzymał się na małej polance, czuł jakby czas omijał to miejsce od jego ostatniej wizyty.
Drzewo na którym siadał z ojcem leżało zwalone jak kiedyś. Tylko kwiatów przybyło, i dziwny...
- nagrobek? - Własne stwierdzenie wprawiło go w osłupienie, ostrożnym krokiem podszedł do zjedzonej przez czas kamiennej płyty, delikatnym ruchem ręki zerwał z niej pnącza i odgarnął zaschnięte liście. Po chwili jednak odskoczył przerażony. Patrzył na swoje imię i nazwisko wybite w kamieniu.
- Coś się stało Kochaniutki? - Stała tam, opierając się o drzewo, uśmiechając paskudnie obnażając żółte ostre zęby, Stanisława Orszańska.
Nie potrafił powiedzieć słowa, strach sparaliżował całe ciało, gałki oczne nabrzmiały czerwienią od popękanych naczyń krwionośnych.
- Nie bój się, przecież wszystko wyjaśniłam w liście prawda? - Zrobiła krok w jego stronę, chciał uciekać jak najdalej, jak małe dziecko chciał się schować w objęciach matki, wiedząc że tam nic złego go nie spotka. Chciał ale nie mógł.
- Ja potrzebuje tylko twojej pomocy, masz takie dobre serce, zlitowałeś się rozmawiając ze mną wtedy w pociągu, masz takie dobre serce. Ja pragnę tylko tego. - Zbliżała się powoli.
„Stara wariatka, boże czego ona chce?!“ Myśli kłębiły się w głowie, próbując wydostać na zewnątrz.
Kobieta stanęła przed nim, czuł zapach obleśnych słodkich perfum zmieszany z zapachem starości wydychanym z otwartych ust.
- Masz takiego dobre serce.
A potem była już tylko ciemność.

Wycinek z gazety Krakowskiej:

Zaginiony: Hubert Palinski
Wiek: 19 lat
Ostatnio widziany: Zeszły czwartek wyszedł z domu w małym miasteczku na obrzeżach Krakowa.
Ktokolwiek ma jakieś informacje o pobycie Huberta proszony jest o kontakt na numer 7*******5.



Starszy mężczyzna wszedł do pociągu, idąc powoli zaglądał do przedziałów.
Zobaczył młodą dziewczynę siedzącą samotnie z książką w ręku.
- Przepraszam - zakaszlał - czy tu jest wolne?
Uśmiechnęła się promiennie - Oczywiście, miejsca wystarczy.
- Czy mógłbym? - zapytał wyciągając rękę w stronę dziewczyny? Trochę zdziwiona szybko zorientowała o co chodzi, uśmiechając się szeroko podała książkę starszemu panu.
- Clive Baker, świetna proza, i genialny pisarz, ma panienka znakomity gust. -
Uśmiechnął się pokazując kawałek żółtych zębów.
- Hubert Palinski bardzo mi miło. - Wyciągnął dłoń.
Dziewczyna odwzajemniła uścisk. - Marta Wawrzyniec.
Następna godzinę spędzili rozmawiając razem na różne tematy.
- Dziękuje panience za miłą rozmowę, byłbym zapomniał, nie oddałem panience książki.
Położył książkę obok dziewczyny po czym podszedł do drzwi przedziału - Ma panienka bardzo dobre serce, kiedyś również spotkałem starszą kobietę i rozmawiałem z nią przez cała podróż. Kiedy ją później spotkałem powiedziała że chętnie skradła by mi serce. - zaśmiał się krótko.
- To ciekawe - dziewczyna zaśmiała się wesoło - może Pan też kiedyś mnie spotka i tak mi powie.
- Mijamy nadzieję, miejmy nadzieję, a teraz do widzenia i miłej podróży.

Stojąc na peronie Hubert Palinski uśmiechał się do siebie, trzymając się za koszulę gładził delikatnie dziurę z której wyrwano mu serce.
- Niedługo cię wypełnię, i wtedy wszystko wróci do normy. - szeptał cichutko.

Tymczasem Marta Wawrzyniec patrzyła zdziwiona na pożółkła kopertę jaka wyleciała z otwartej książki.

KONIEC.
I któregoś dnia, gdy wstanie słońce, kawę wypijesz sama... bo w końcu przestanę pić to g**no...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
List - przez Codaine - 03-02-2011, 19:49
RE: List - przez Donnie - 03-02-2011, 20:29
RE: List - przez piagizela - 03-02-2011, 20:57
RE: List - przez Codaine - 03-02-2011, 21:01
RE: List - przez piagizela - 03-02-2011, 21:07
RE: List - przez Codaine - 03-02-2011, 21:09
RE: List - przez Pan Kracy - 09-02-2011, 12:42

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości