Skoro się wolno mylić Kościołowi, to wolno i Galileuszowi.
Zgadzam się, że instytucje zwykle działają nie najlepiej. Instytucje, które mają w aspiracjach rządzić światem czy całymi narodami zawsze działają źle.
Zostaje tylko pytanie jak traktować instytucjonalny Kościół, jak jego wyznawcy, jak wreszcie on sam chciałby być traktowany - czy jako jedna z wielu ludzkich instytucji, czy też jako to coś wyjątkowego, reprezentację Boskiego Ładu (albo Nieładu, hehe), czy za kontynuację działalności Jezusa Chrystusa, w dodatku zdeifikowanego (bez wyrażenia przezeń pisemnej zgody)? W pierwszym wypadku, można znacznie więcej przewinień i niedociągnięć wybaczyć, ale trzeba też trochę utemperować aspiracje i przywileje. W drugim, oceniać wszystko surowiej, nie dopuszczać do wielu wypadków w innych (mniej "nadętych") instytucjach dopuszczalnych. "Albo - albo" - jak pisał pewien chrześcijański, ale niekatolicki myśliciel.
Tymczasem mam wrażenie, że kierujący Kościołem chcieliby traktowania dwojakiego - czerpiąc korzyści i z jednego i z drugiego modelu, a unikając niekorzyści.
Wracając jeszcze do zarzutów o dogmatyzm uczestników podobnych dyskusji, chciałbym zaprotestować. Tematy religijne mogą być wolne od dogmatów - wystarczy jedynie zdrowy rozsądek i odrobina dobrej woli.
Zauważmy, że ateizm nie jest dogmatyczny! Ateizm to odrzucenie dogmatu o istnieniu Boga (żeby nie mówić o konieczności odnoszenia się do Boga - to może być też zawieszenie, wzięcie w nawias tego dogmatu, tak jakby go nie było. Do niczego nie trzeba się ustosunkowywać!). Odrzucenie jednego dogmatu może być doskonałą drogą do odrzucenia też pozostałych, a wtedy ateizm może ewoluować do postawy znacznie szerszej i całkowicie bezdogmatycznej, do jakiej i ja gorąco zachęcam.
Większy problem wydaje się z drugą stroną dyskusji, bo jednak określenie, że się wierzy z definicji jest zaufaniem czemuś w ciemno. Ale przecież wszelkie religie znają też inne, niedogmatyczne metody poszukiwania sensu własnych cech! W chrześcijaństwie takimi była z jednej, irracjonalnej strony mistyka, z drugiej zaś próby dochodzenia do konieczności istnienia Boga rozumowaniem logicznym (przykładami niech będą dowody św. Anzelma z Canterbury, czy "drogi do Boga" św. Tomasza z Akwinu - jedne i drugie już nieprawomocne, ale chyba można pokusić się o jakieś nowsze, lepsze).
Dyskusja otwarta jest więc i w tym temacie możliwa. Ja nawet jestem skłonny zakładać, dla potrzeb rozumowania, że Bóg istnieje, mimo że wymaga to też przyjęcia wielu, nierozwiązywalnych sprzeczności. Jestem nawet gotów uwierzyć, jeśli ktoś poda naprawdę mocny argument - jeśli się tak stanie, to mogę osobie, która mnie nawróci postawić piwo Karpackie Supermocne, lub (w przypadku osób niepijących, bądź poniżej 14 roku życia) 2 litry soku pomarańczowego lub jabłkowego (do wyboru).
Człowiek nie jest ani z natury dobry, ani z natury zły - jak nie mógłby być dobry ani zły sam na pustyni. To właśnie przeróżne uwikłania, mogą go uczynić dobrodusznym, bądź nikczemnikiem. W przypadku tzw. "systemów" to wygląda tak, że są dobrze jak ludzie pod ich wpływem czynią dobrze, a złe, jak czynią źle.
W każdym przypadku prawdopodobieństwo jest jednakowo małe.
Stąd nie mają sensu wszelkie dywagacje typu "zakład Pascala", które zakładają - "albo Boga nie ma w ogóle, albo jest taki jak myślę".
Zgadzam się, że instytucje zwykle działają nie najlepiej. Instytucje, które mają w aspiracjach rządzić światem czy całymi narodami zawsze działają źle.
Zostaje tylko pytanie jak traktować instytucjonalny Kościół, jak jego wyznawcy, jak wreszcie on sam chciałby być traktowany - czy jako jedna z wielu ludzkich instytucji, czy też jako to coś wyjątkowego, reprezentację Boskiego Ładu (albo Nieładu, hehe), czy za kontynuację działalności Jezusa Chrystusa, w dodatku zdeifikowanego (bez wyrażenia przezeń pisemnej zgody)? W pierwszym wypadku, można znacznie więcej przewinień i niedociągnięć wybaczyć, ale trzeba też trochę utemperować aspiracje i przywileje. W drugim, oceniać wszystko surowiej, nie dopuszczać do wielu wypadków w innych (mniej "nadętych") instytucjach dopuszczalnych. "Albo - albo" - jak pisał pewien chrześcijański, ale niekatolicki myśliciel.
Tymczasem mam wrażenie, że kierujący Kościołem chcieliby traktowania dwojakiego - czerpiąc korzyści i z jednego i z drugiego modelu, a unikając niekorzyści.
Wracając jeszcze do zarzutów o dogmatyzm uczestników podobnych dyskusji, chciałbym zaprotestować. Tematy religijne mogą być wolne od dogmatów - wystarczy jedynie zdrowy rozsądek i odrobina dobrej woli.
Zauważmy, że ateizm nie jest dogmatyczny! Ateizm to odrzucenie dogmatu o istnieniu Boga (żeby nie mówić o konieczności odnoszenia się do Boga - to może być też zawieszenie, wzięcie w nawias tego dogmatu, tak jakby go nie było. Do niczego nie trzeba się ustosunkowywać!). Odrzucenie jednego dogmatu może być doskonałą drogą do odrzucenia też pozostałych, a wtedy ateizm może ewoluować do postawy znacznie szerszej i całkowicie bezdogmatycznej, do jakiej i ja gorąco zachęcam.
Większy problem wydaje się z drugą stroną dyskusji, bo jednak określenie, że się wierzy z definicji jest zaufaniem czemuś w ciemno. Ale przecież wszelkie religie znają też inne, niedogmatyczne metody poszukiwania sensu własnych cech! W chrześcijaństwie takimi była z jednej, irracjonalnej strony mistyka, z drugiej zaś próby dochodzenia do konieczności istnienia Boga rozumowaniem logicznym (przykładami niech będą dowody św. Anzelma z Canterbury, czy "drogi do Boga" św. Tomasza z Akwinu - jedne i drugie już nieprawomocne, ale chyba można pokusić się o jakieś nowsze, lepsze).
Dyskusja otwarta jest więc i w tym temacie możliwa. Ja nawet jestem skłonny zakładać, dla potrzeb rozumowania, że Bóg istnieje, mimo że wymaga to też przyjęcia wielu, nierozwiązywalnych sprzeczności. Jestem nawet gotów uwierzyć, jeśli ktoś poda naprawdę mocny argument - jeśli się tak stanie, to mogę osobie, która mnie nawróci postawić piwo Karpackie Supermocne, lub (w przypadku osób niepijących, bądź poniżej 14 roku życia) 2 litry soku pomarańczowego lub jabłkowego (do wyboru).
Cytat:Nie system jest zły, tylko ludzie, którzy go wykorzystująA cóż to?! System dobry, tylko ludzie chuje? Nie, nie zgadzam się!
Człowiek nie jest ani z natury dobry, ani z natury zły - jak nie mógłby być dobry ani zły sam na pustyni. To właśnie przeróżne uwikłania, mogą go uczynić dobrodusznym, bądź nikczemnikiem. W przypadku tzw. "systemów" to wygląda tak, że są dobrze jak ludzie pod ich wpływem czynią dobrze, a złe, jak czynią źle.
Cytat:Tak przy okazji. Gdy nie mozesz winić za swoje niepowodzenia Żyda (bo to antysemityzm), Cyganów (bo to też nieładnie), to ci zostaje?Lewactwo i masoneria!
Cytat:Tylko że Szatan jeśli już, to trafia samobóje. Bo jeżeli on istnieje, istnieje też BógA jeśli Bóg to i Szatan? To jest rozumowanie nonsensowne! Równie dobrze może istnieć sam Bóg bez Szatana, albo sam Szatan bez Boga. Równie dobrze może istnieć Zeus (z Herą albo bez Hery), równie dobrze Kriszna.
W każdym przypadku prawdopodobieństwo jest jednakowo małe.
Stąd nie mają sensu wszelkie dywagacje typu "zakład Pascala", które zakładają - "albo Boga nie ma w ogóle, albo jest taki jak myślę".
"Jeśli moja poezja ma jakiś cel, to jest nim ocalenie ludzi od postrzegania i czucia w ograniczony sposób."
— Jim Morrison
— Jim Morrison