Zacznę od postaci Jeleny;
wydaje mi się dla Ciebie najtrudniejsza, bo to starsza już kobieta i... nie wiadomo, co w niej siedzi.
Starszych ludzi się upraszcza z reguły do formułek "niech babcia" (pójdzie, siądzie, je, itd.). Z drugiej strony - psychologia starości jest bardziej skomplikowana i mniej chyba zbadana niż dzieciństwa. Chyba to u Ciebie pokutuje. Jelena całkowicie jest świadoma swoich wad, swojej niesprawiedliwości wobec córek.
Założyłaś penetrację psychiki starej matki, nawet podjęłaś się refleksyjnej rekapitulacji, zmieniając narratora na personalnego.
Dla mnie ten myk jest uproszczeniem. Chyba zbytnim. Chciałaś refleksją ocieplić wizerunek starszej pani, która jako matka ma wyrzuty sumienia. Wspaniale poprowadziłaś sprawę z podobieństwem Anny do ojca. Poleciałabym dalej trzecioosobowym narratorem, ale cieniowaną mową pozornie zależną. Myślę, że taki kierunek charakterystyki relacji byłby lepszy, niż takie bezradne oddanie "głosu" Jelenie i przeprowadzenie auto-wiwisekcji. Ty NIBY ujawniając refleksje Jeleny de facto traktujesz ją instrumentalnie - "niech babcia", czyli jej ekspiacją domalowujesz wizerunek miłości Anny i Jurija. Jelena Cię obchodzi mniej.
Postać Jeleny niestety staje się przez to trochę papierowa.
Warto by przejrzeć tekst kawałek po kawałku i eliminować "niech babcia". Mam w pliku i prześlę Ci mailem miejsca i sugestie. Jeżeli chcesz jeszcze popracować nad kształtem wklejonych rozdziałów.
Zaznaczam, że pozostałe osoby są żywe! Łeb do góry!
wydaje mi się dla Ciebie najtrudniejsza, bo to starsza już kobieta i... nie wiadomo, co w niej siedzi.
Starszych ludzi się upraszcza z reguły do formułek "niech babcia" (pójdzie, siądzie, je, itd.). Z drugiej strony - psychologia starości jest bardziej skomplikowana i mniej chyba zbadana niż dzieciństwa. Chyba to u Ciebie pokutuje. Jelena całkowicie jest świadoma swoich wad, swojej niesprawiedliwości wobec córek.
Założyłaś penetrację psychiki starej matki, nawet podjęłaś się refleksyjnej rekapitulacji, zmieniając narratora na personalnego.
Dla mnie ten myk jest uproszczeniem. Chyba zbytnim. Chciałaś refleksją ocieplić wizerunek starszej pani, która jako matka ma wyrzuty sumienia. Wspaniale poprowadziłaś sprawę z podobieństwem Anny do ojca. Poleciałabym dalej trzecioosobowym narratorem, ale cieniowaną mową pozornie zależną. Myślę, że taki kierunek charakterystyki relacji byłby lepszy, niż takie bezradne oddanie "głosu" Jelenie i przeprowadzenie auto-wiwisekcji. Ty NIBY ujawniając refleksje Jeleny de facto traktujesz ją instrumentalnie - "niech babcia", czyli jej ekspiacją domalowujesz wizerunek miłości Anny i Jurija. Jelena Cię obchodzi mniej.
Postać Jeleny niestety staje się przez to trochę papierowa.
Warto by przejrzeć tekst kawałek po kawałku i eliminować "niech babcia". Mam w pliku i prześlę Ci mailem miejsca i sugestie. Jeżeli chcesz jeszcze popracować nad kształtem wklejonych rozdziałów.
Zaznaczam, że pozostałe osoby są żywe! Łeb do góry!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]
Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".