Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zabawa w piękne życie
#1
Na razie próbka. Czekam na opinie. Potem zobaczymy, czy warto to ciagnąć dalej Smile

Jelena Ihoriwna Sokołowa nigdy nie słyszała przysłowia, które mówiło, że po dobrze spędzonym dniu poduszka jest słodka. Gdyby je znała, stwierdziłaby, że Anglicy wiedzą, co mówią. Kiedy wieczorami siadała przy oknie w kuchni z książką i filiżanką ulubionej herbaty, czuła głębokie zadowolenie wynikające z poczucia dobrze spełnionego obowiązku.
Od rana ciągle była czymś zajęta: przygotowywała śniadania, obiady i kolacje dla całej rodziny, piekła ich ulubione ciasta, robiła zakupy, sprzątała, prała. Stanowczo nie pozwalała, żeby ktokolwiek ją w tym wyręczał. Nawet w wieku siedemdziesięciu jeden lat nienawidziła bezczynności, a wiecznie zapracowana córka i zięć wyraźnie cieszyli się z takiego układu – nie musieli martwić się o dom. Jelena nie widziała powodu, dla którego nagle miałaby ograniczyć się do przesiadywania godzinami w fotelu, niańczenia prawnuka, którego zdążyła się już doczekać, dziergania sweterków i cerowania skarpet. Wyświechtana rola dobrotliwej babci niezbyt jej odpowiadała. Wyglądała, a przede wszystkim czuła się całkiem młodo. O wieku myślała tylko wtedy, kiedy przeglądała się w lustrze po kolejnym ataku migreny.
Czajnik zagwizdał. Nucąc cicho, Jelena zalała herbatę i posłodziła ją łyżeczką cukru. Ukroiła jeszcze kawałek świeżo upieczonego sernika. Z filiżanką w jednej i talerzykiem w drugiej ręce, poszła do pokoju córki.
Natalia znowu pracowała. Nawet paskudna angina, której ostatnio się nabawiła, nie przeszkadzała jej w korektach, redagowaniu, poprawianiu i przycinaniu. Perfekcyjna i inteligentna - nadawała się na stanowisko redaktor naczelnej poczytnego tygodnika.
Troskliwa matka jak zwykle pomyślała, że biedna za bardzo się przemęcza, powoli zaczyna się zachowywać jak stereotypowa pracoholiczka. Trzeba było o nią zadbać. Czyli od czasu do czasu traktować trzydziestopięcioletnią kobietę jak małe dziecko.
Dopilnowała, żeby Natalia połknęła wszystkie lekarstwa (wiedziała, że zostawiona sam na sam z artykułami szybko o tym zapomni) i nakazała jej zjeść cokolwiek. Sama postanowiła na chwilę wyjść. W domu nie miała już nic do roboty, a w dobrym momencie przypomniało jej się, że dawno nie była u swojej starszej córki. Wypadałoby ją w końcu odwiedzić.
- Taszeńko, ja wychodzę – oznajmiła. – Wrócę za godzinkę albo półtorej.
- Dobrze, mamuś.
Anna mieszkała dość daleko od nich, niedaleko Prospektu Szewczenki. Jelena w przypływie energii postanowiła pójść tam piechotą. Nienawidziła lwowskich tramwajów. Były wiecznie przepełnione, a na ustąpienie miejsca nie mogła liczyć. Młodzież nie miała za grosz respektu dla starszych. Należało schodzić smarkaczom z drogi, modląc się, żeby nic ci nie zrobili. Nieraz słyszy się takie historie. Nie chciała skończyć tak, jak choćby Ihor Biłozir.
Grupa turystek na przejściu dla pieszych rozpierzchła się w popłochu na widok mercedesa, który nie miał zamiaru zwolnić przed zebrą. Jelena spokojnie przyspieszyła kroku. Mieszkała we Lwowie od prawie dwudziestu lat, więc zdążyła się przyzwyczaić do chaosu na ulicach i przystankach komunikacji miejskiej. Nawet zbzikowani kierowcy nie robili już na niej wrażenia.
Przystanęła kilka metrów dalej, żeby uspokoić oddech i chwilę odpocząć. Z niezadowoleniem pomyślała, że jednak są rzeczy, które z upływem lat przychodzą jej z coraz większym trudem. Skrzywiła się na widok swojego odbicia w sklepowej witrynie i westchnęła ciężko.
Ostatnio często wzdychała, zwłaszcza kiedy myślała o starszej córce. Właściwie coraz bardziej się o nią martwiła. Anna nie potrafiła się pozbierać i przestać rozpaczać po śmierci męża. Na dodatek była w piątym miesiącu ciąży i nie czuła się najlepiej. Lekarze powtarzali jej, że powinna się oszczędzać i unikać stresów. Cała rodzina szybko przekonała się, że łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Mogli ją pilnować i wozić do lekarzy, ale nie umieli jej uspokoić, jakoś zmusić do rozsądniejszego myślenia. W tym stanie niewiele do niej docierało. Prędzej pomyślałaby o tym, pod który pociąg się rzucić niż o zdrowiu swoim i spodziewanych bliźniaczek.
Jelena nie mówiła tego głośno, ale uważała, że córka użala się nad sobą trochę za bardzo. Powinna jakoś zebrać się w sobie – tym bardziej, że miała dla kogo żyć. Nie ona jedna straciła męża. Jasne, to przykre, że on nie żyje, ale roztrząsanie „co by było, gdybym zrobiła to, a tego nie” ani nie przywróci mu życia, ani nie poprawi jej sytuacji.
Tak rozmyślając, starsza pani doszła w końcu do Prospektu Szewczenki i skręciła w boczną uliczkę. Stała tam niewysoka kamieniczka, wciśnięta jakby na siłę. Od lat prosiła się o remont: tynk w wielu miejscach odpadał, odsłaniając ogromne połacie czerwonej cegły. Z drewnianych ram okiennych i balustrad balkonowych łuszczyła się emalia. Na dodatek ktoś pomysłowy (i zapewne upojony bimbrem własnej roboty) zawiesił między oknami sznur. Gdyby zapytać pierwszego z brzegu mieszkańca po co, ten pewnie wzruszyłby ramionami. W końcu wszyscy uznali, że to dziwactwo można wykorzystać praktycznie - zaczęli na nim suszyć uprane ubrania. Wyglądało to gorzej niż źle, ale przynajmniej było przydatne.
Jelena nie lubiła takich budynków. Przypominały jej szare czasy niewydarzonych, sowieckich architektów, tworzących „postępowe” plany pod dyktando jakiegoś ignoranta na wysokim stanowisku. Tępota „towarzyszy komunistów” drażniła ją przez większość życia i nawet teraz irytowała się na widok takich reliktów poprzedniego ustroju.
Przystanęła na moment w cieniu niewysokiej lipy i otarła twarz chusteczką. Upał trochę dawał się jej we znaki. Odetchnąwszy głęboko, nacisnęła guzik domofonu. Po chwili odezwał się dźwięczny, dziewczęcy głos:
- Tak?
- Dzień dobry, Marinko.
Elektroniczny zamek szczęknął. Jelena zdecydowanym ruchem popchnęła drzwi. Powoli weszła na pierwsze piętro, starannie omijając wzrokiem brzydkie malunki na ścianach i fikusopodobne zielsko w obtłuczonej doniczce. Poczucie estetyki (albo to, co z niego zostało) w międzyczasie chyba zbiło szybkę i uciekło z krzykiem.
Drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Stanęła w nich wysoka, rudowłosa dziewczyna. Z daleka wydawała się niemal idealną kopią swojej matki. Nawet poruszała się w taki sam sposób; lekko, delikatnie, z jakimś nieuchwytnym wdziękiem. Po ojcu odziedziczyła tylko intensywnie zielone, przenikliwe oczy. W tej chwili wyrażały one smutek i zmęczenie. Pewnie Marina znowu nie przespała nocy. Od pewnego czasu sama opiekowała się matką i bardzo się o nią martwiła. Zdaniem babki tylko utwierdzała ją w przekonaniu, że można bezkarnie narzucać się otoczeniu ze swoimi problemami.
- Dzień dobry, babciu.
Słowo „dobry” zabrzmiało w ustach Mariny prawie jak sarkazm. Jelenę trochę zirytował ten przygaszony, zrezygnowany głos. Czy oni wszyscy muszą się zachowywać w ten sposób?
- Jak się czuje mama?
Dziewczyna westchnęła, rzucając szybkie spojrzenie na pomalowane na biało, przeszklone drzwi widoczne po prawej stronie niewielkiego korytarza.
- Trochę lepiej – odpowiedziała, starając się uśmiechnąć, co jej drastycznie nie wyszło.
Po chwili Jelena znalazła się w mieszkaniu, z ulgą zdając sobie sprawę, że panuje w nim przyjemny chłód. Marina bez słowa powędrowała do kuchni żeby zrobić herbatę, a ona ostrożnie weszła do sypialni córki.
Pokój był cichy, przytulny i porządnie wysprzątany. Większość przestrzeni zajmowało wielkie małżeńskie łoże. Pozostałe meble zostały rozmieszczone dość przypadkowo (swoją drogą, co to za pomysł, żeby upychać w sypialni biurko i komputer?). Na komodzie stała ikona i ozdobna szkatułka o ciekawym kształcie. Obok ktoś niedbale rzucił kilka drobiazgów: jakieś dokumenty, skórzany portfel, zegarek i obrączkę. Jelena miała wrażenie, że zostawił je w tym miejscu zmarły zięć. Nie wiedzieć czemu, wydało jej się to upiorne. Czy to możliwe, żeby przez miesiąc nawet nie przełożyć ani jednej jego rzeczy?
Anna leżała na wznak. Oddychała płytko i nierówno, wzdychała przez sen, a od czasu do czasu drżała, jakby śniło jej się coś niemiłego. Ostatnio znowu schudła, przez co jej twarz jakby się wydłużyła, nabierając dziwnie surowego wyrazu. Wydawało się nawet, że przybyło jej zmarszczek.
Jelena usiadła na brzegu łóżka. W tym momencie uderzyło ją jak bardzo Anna jest podobna do ojca. Bezwiednie przygryzła wargę, patrząc z bliska na identyczny jak u Mychajły prosty nos, trochę wystające kości policzkowe, wąskie usta i charakterystyczny dołeczek w brodzie. Zakłuło, jak wbita w serce szpilka. Nie potrafiła pomyśleć spokojnie o byłym mężu nawet po tylu latach.
Delikatnie pogłaskała leżącą na pościeli szczupłą dłoń, ciągle starannie obandażowaną i oklejoną nieestetycznymi plastrami. W duchu zganiła się za to uczucie przykrości. W końcu co ta biedulka mogła poradzić na to, że miała takiego ojca?
Nagle zrobiło się żal córki tak bardzo, że najchętniej po prostu by ją przytuliła. Przez moment znowu zobaczyła małą dziewczynkę, która wciskała się między rodziców, kiedy bała się burzy i nie chciała zasypiać przy zgaszonym świetle.
- No i co ja mam z tobą zrobić? – Pomyślała na głos, odgarniając z bladego policzka kosmyk rudych włosów.
Anna drgnęła. Dotyk miękkiej, wypielęgnowanej i ciepłej dłoni matki wyrwał ją z niespokojnej drzemki. Zamrugała pięknymi oczyma o barwie orzechów laskowych: chyba nie spodziewała się takiego gościa. Wykonała przy tym taki ruch, jakby chciała się podnieść.
- Leż, leż, ja nie gryzę - skarciła ją szorstko Jelena, zła na siebie za to, że się tak roztkliwiła. - Jak się czujesz?
- Chyba dobrze - odpowiedziała słabo. - Tylko...
Starsza pani ledwo stłumiła pełne pogardy prychnięcie. „Chyba dobrze”. Świetny żart, naprawdę. Gdyby nie wyglądała jak kilkudniowy trup, byłoby to nawet zabawne.
- Tylko co?
Odpowiedziało jej ciężkie westchnienie. Anna poprawiła sobie poduszkę i położyła się.
- Już nieważne - ucięła.
W porę przypomniała sobie, że matka raczej nie interesuje się tym, co się z nią dzieje. Wizyty takie, jak ta, należały do rzadkości. Poza tym reagowała alergicznie na słowa „smutno” i „źle”. Lepiej nic nie mówić.
Jelena przewróciła oczami. Znowu to samo. Czemu ona zawsze mówi "nieważne"? Nawet nie pozwala sobie pomóc.
Coraz częściej po prostu się irytowała. Może łatwiej zniosłaby rozpacz Anny gdyby ta od początku płakała, histeryzowała albo robiła coś równie niedorzecznego. Nie, ona wolała milczeć, wpatrując się w jeden punkt wzrokiem pełnym bezbrzeżnego żalu do całego świata. Ten cichy ból był widoczny, ale inny i niezrozumiały; jakby zjadał ją od środka, wysysając energię. Przykro patrzeć.
- Córeczko, tak nie można.
- Wszystko mi jedno.
Tego tylko brakowało.
- Zrób coś ze sobą. Nawet nie próbujesz się pozbierać. Musisz...
Anna zakryła twarz dłońmi, jakby chciała wytworzyć w ten sposób barierę odgradzającą ją od matki. Wolała uniknąć kolejnego wykładu o tym, że trzeba z godnością znosić wszelkie życiowe okoliczności. Brakowało jej na to sił. Jej uporządkowany świat nagle się zawalił i nie miała zamiaru udawać, że nic się nie stało. Matka tego nie rozumiała. Może za bardzo dbała o pozory, a może była po prostu nieczuła. Anna nie miała ochoty na zastanawianie się nad tym właśnie teraz.
- Mamo, przestań, proszę - jęknęła tylko. - Nic nie muszę. Nawet nie chcę. Wyobraź sobie, że Jurij umarł, a nie pojechał na wakacje. Jest mi ciężko i smutno, bo przeżyłam z nim dwadzieścia sześć lat, kochałam go, był ojcem moich dzieci. Naprawdę aż tak trudno to zrozumieć? Nie będę odgrywać roli bohaterki tylko dlatego, że ty uważasz, że powinnam. Wciskaj takie głupoty Nataszy, a mi już daj spokój, dobrze?
Odetchnęła głęboko, jakby zmęczyło ją wypowiedzenie tylu słów naraz. Jelena odezwała się dopiero po dłuższej chwili. Starsza córka często zamykała jej usta celnymi odpowiedziami na różne zarzuty pod swoim adresem. Wiedziała nawet, w jakie miejsce ugodzić, żeby chociaż trochę zabolało.
- Myślisz, że kogoś obchodzi to, że się zadręczasz? – Zła na nią i siebie, zapomniała o tym, że nie wolno jej denerwować. - Wypadki się zdarzają. Nie on pierwszy i nie ostatni.
Niesamowite, a teraz wyraźnie zgaszone oczy spojrzały na nią z głębokim smutkiem.
- Ale to Jurij był moim mężem - odpowiedziała Anna. - Pierwszym i raczej ostatnim.


Ihor Biłozir (1955 - 2000) - ukraiński kompozytor, śmiertelnie pobity po tym, jak zaprotestował przeciw śpiewaniu wulgarnych piosenek po rosyjsku. W jego pogrzebie uczestniczyło wielu mieszkańców Lwowa.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 12-01-2011, 19:44
RE: Zabawa w piękne życie - przez Morydz - 05-02-2011, 11:04
RE: Zabawa w piękne życie - przez almuric - 05-02-2011, 12:02
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 06-02-2011, 22:00
RE: Zabawa w piękne życie - przez siloe - 07-02-2011, 11:32
RE: Zabawa w piękne życie - przez Insomnia - 13-02-2011, 15:16
RE: Zabawa w piękne życie - przez BARTEK ZALEWSKI - 27-02-2011, 08:16
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 28-02-2011, 21:25
RE: Zabawa w piękne życie - przez haniel - 06-03-2011, 11:49
RE: Zabawa w piękne życie - przez Lena - 06-03-2011, 22:10
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 06-03-2011, 22:43
RE: Zabawa w piękne życie - przez Lena - 11-03-2011, 16:35
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 13-03-2011, 18:20
RE: Zabawa w piękne życie - przez Lena - 15-03-2011, 20:00
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 15-03-2011, 20:42
RE: Zabawa w piękne życie - przez Kłapouchy - 12-04-2011, 16:46
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 03-09-2011, 21:57
RE: Zabawa w piękne życie - przez Piramida88 - 09-10-2011, 14:51
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 10-10-2011, 14:38
RE: Zabawa w piękne życie - przez siloe - 23-11-2011, 15:46
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 23-11-2011, 18:53
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 23-11-2011, 19:03
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 23-11-2011, 19:21
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 25-11-2011, 11:42
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 25-11-2011, 14:43
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 25-11-2011, 15:11
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 25-11-2011, 15:15
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 25-11-2011, 15:17
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 25-11-2011, 19:01
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 26-11-2011, 21:30
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 26-11-2011, 22:08
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 26-11-2011, 22:28
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 26-11-2011, 22:54
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 26-11-2011, 23:09
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 26-11-2011, 23:33
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 26-11-2011, 23:57
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 27-11-2011, 00:13
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 27-11-2011, 00:23
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 27-11-2011, 00:46
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 27-11-2011, 00:55
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 27-11-2011, 11:29
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 27-11-2011, 15:05
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 27-11-2011, 15:09
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 27-11-2011, 15:49
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 28-11-2011, 17:19
RE: Zabawa w piękne życie - przez Pelagus - 28-11-2011, 18:18
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 28-11-2011, 21:42
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 28-11-2011, 21:57
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 28-11-2011, 22:10
RE: Zabawa w piękne życie - przez Natasza - 28-11-2011, 22:35
RE: Zabawa w piękne życie - przez Ish - 29-11-2011, 00:13
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 29-11-2011, 17:49
RE: Zabawa w piękne życie - przez Cristtimm - 15-04-2012, 13:19
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 15-04-2012, 14:06
RE: Zabawa w piękne życie - przez Cristtimm - 15-04-2012, 14:19
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 03-09-2012, 17:17
RE: Zabawa w piękne życie - przez Bożena - 09-09-2012, 16:37
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 09-09-2012, 16:47
RE: Zabawa w piękne życie - przez Bożena - 09-09-2012, 16:57
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 09-09-2012, 17:01
RE: Zabawa w piękne życie - przez Bożena - 09-09-2012, 17:27
RE: Zabawa w piękne życie - przez miriad - 10-09-2012, 14:56
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 13-09-2012, 21:41
RE: Zabawa w piękne życie - przez Bożena - 14-09-2012, 01:05
RE: Zabawa w piękne życie - przez Mestari - 24-11-2012, 23:27

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości