Ankieta: co o tym opowiadaniu sdzicie?
Ankieta jest zamknięta.
ciekawe
0%
0 0%
zbyt lapdarne
0%
0 0%
bez wyraznej pointy
0%
0 0%
Razem 0 głosów 0%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie [Wyniki ankiety]

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
opowiadanie Listonosz
#1
[/b]LISTONONOSZ

Dzwonek u drzwi: pan listonosz. Ten sam od lat – pan Józio.

-Przyniosłem kolejną rentę – bardzo się cieszę, panie Adamie, bardzo się cieszę.

Zawsze miał dla mnie miłe słowo – zawsze. I w zanadrzu opowieści ze swojego życia. Do emerytury zostało trzy lata, historii miał zatem bez liku.

-Bardzo się cieszę - powtarzał teraz. I nic poza tym, tylko ta radość na ustach. Usiadł na fotelu - i nic. Tylko te dwa słowa - Cieszę się, cieszę się.

Zapadło krępujące milczenie. Nad nami tykał ścienny zegar, plamy słoneczne balansowały między zegarem a kontaktem, radio szumiało piosenkami.

Co tu robić? Co powiedzieć? A właściwie - co się stało? Dlaczego tak się dziwnie zachowuje?

Muzyka w radio zamilkła, usłyszeliśmy długi sygnał oznaczający pełną godzinę. Pan Józio zaksztusił się. Zapytałem:

-A co to się dzieje?

Nie odpowiedział - wyjął pieniądze z torby - zaczął je metodycznie liczyć. Pięćdziesiąt, sto, sto dwadzieścia, dwieście - podsunął banktoty bez słowa. Podpisałem przekaz pocztowy. Zaryzykowałem pytanie:

-Podobała się ksiązka?

W absolutnej ciszy, nie licząc wiadomoci w radio, podał mi biografię Fryderyka Chopina napisaną przez Bogusława Kaczyńskiego. Trzymał ją w służbowej torbie, i tylko czekał na mój sygnał. Westchnął.

-Co się stało?- zapytałem.

-Nie przeczytała do końca.

-Kto nie przeczytał? - chciałem się upewnić.

-Jadzia, żona ... umarła dwa tygodnie temu, nagle - bez jakiegokolwiek znaku ...

Zrobiłem ruch - chciałem wyłączyc radio. Tak trzeba uczynić, gdy jest żałoba w rodzinie - a pana Józka traktowałem przecież jak rodzinę.

Zauważył mój sygnał, ale uspokoił mnie:

-Nie, nie przeszkadza mi - Jadzia lubiła muzykę.Krystynę Giżowską. Prońko, Irenę Santor. - westchnął - i bez żadnego powodu zmienił temat - ale najbardziej lubiła wiosnę. Pod naszym blokiem rośnie mlecz, ktoś posadził drzewa owocowe - jak na wsi, no i trawa - Jadzia lubiła chodzić boso po tej trawie - wie pan, pochodziła ze wsi, Łukomie koło Sierpca.

Nie przerywałem, nie śmiałem - choć bardzo dobrze znałem życiorys pana Józia i jego żony, każdy szczegół, każdą ścieżkę ich życia.

Mówił dalej:

- Nie zdążyła przeczytać - tak jakby nie chciała przeczytać o śmierci Chopina, bo sama ją niedługo dozna; wie pan, tydzień przed śmiercią odłożyła tego Kaczyńskiego i powiedziała, że ma tyle spraw na głowie, że doczyta póżniej - i tylko kurz wycierała z tej książki - żeby nie zapomnieć, gdzie leży ...

Zadałem pytanie:

- Ile zostało pani Jadzi do końca książki?

Nie odpowedzial, płakał.

Zadzwonił telefon. Przeprosiłem listonosza - aparat stał na przedpokoju. Medyczna firma zapraszała na pokaz ekologicznych poduszek. Starałem się jak najszybciej zakończyć rozmowę, żeby pan Józio nie poczuł się samotny. Podziękowałem miłemu, kobiecemu głosowi za wspieranie mojego zdrowia, być może kiedyś skorzystam z telefonu, który mi podano - teraz muszę już kończyć rozmowę, mam gościa w mieszkaniu.

Pan Józef siedział w tej samej pozycji, w której go zostawiłem. Wycierał łzy z policzków.

-Przykro mi, że zostawiłem pana - wie pan - człowiek zostawi numer w książce telefonicznej i wszyscy myślą, że wolno im z tego korzystać.

Nie odpowiedział. Zamknął torbę. Westchnął - który to już raz?, potarł czoło.

-To ja już pójdę, panie Adasiu.

Miałem taką zasadę - dawałem listonoszowi końcówkę renty; dwa-trzy złote, wiadomo trzeba uszanować człowieka i jego pracę. Położyłem więc moniaki - ach, dziś jest wyjątkowy dzień, powiedział mi o żałobie, rodzinnej tragedii - proszę bardzo, niech ma - sześć złoty - dwa razy tyle, ile normalnie otrzymywał. Może kupi świeckę - i postawi na grobie żony?

Spojrzał na mnie - i odsunął dłoń. Twarz miał zastygłą, bez kropli łzy, bez uśmiechu.

-Dziękuję, panie Adaśku - ma pan złote serce - ale ja nie pobieram kaucji za śmierć własnej żony, tak jak pan nie pobiera kaucji za swoje książki. Niech pan się raczej pomodli za Jadzię.

Ścieżka prowadziła ku ławce. Byłem zmęczony, pięć kilometrów joggingu zrobiło swoje. Odpoczywając myślałem o listonoszu. Miałem plamę na honorze. Może inaczej - żle mnie zrozumiał, nie zorientował się w moich intencjach. Z drugiej strony nie dziwilem się - pochował najbliższą osobę, cały świat mu się zawalił, a tu dają mu pieniądze, aby uświęcić żonę. Czy tak powinien się zachować człowiek wobec innego człowieka?

Przechodziłem kolo miejskiego stawiku. Zobaczyłem jakiś bulgot na powierzchni wody. Takie jest nasze życie, nasze myśli - bulgot słów na powierzchni wszechświata. Czy ktoś zauważył moje zakłopotanie wobec listonosza? Nasze spotkanie?

Wieczorem, po kolacji pomyślałem, że nie złożyłem kondolencji panu Józiowi - może o to miał pretensje, może dlatego tak się zachował?

Pan Józio przeszedł na wcześniejszą emeryturę - i wtedy zrozumiałem: jest w "Lordzie Jimie" taki fragment, gdy tytułowy bohater pod wpływem pewnej sytuacji zmienia swoje życie. Całe dotychczasowe trwanie wzięło w łeb.

Jest oczywiste, że śmierć żony miała wpływ na pana Józia, a nasze spotkanie? Czy istnieje podwójna trauma? Nie dowiedziałem się tego - listonosz przeprowadził się. Tam, gdzie rosnie mlecz. Na polu, nie pod blokiem.
Czasami jesteśmy panami świata, częściej jego cieniem.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
opowiadanie Listonosz - przez czytacz1967 - 18-11-2010, 13:14
RE: opowiadanie Listonosz - przez Lilith - 27-12-2010, 12:18

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości