24-09-2019, 19:52
Wracając do omawiania fabuły, chce mi się jednak lepiej zrozumieć, czy rzeczywiście wtedy reguły przeprowadzania egzaminów były aż tak nieprecyzyjne. Nawet nie losowano biletów? Tak po prostu nauczyciel decydował, o co zapytać? I nie było przepisów, z których wynikałoby, że nie może być niedostatecznej oceny w przypadku prawidłowego wykonania większej części zadania, w tym bezbłędnego napisania dyktanda?
Dodatkowo można zauważyć, że chyba rozzłościło tę zołzę głównie to, że uczeń zaczął z nią polemizować. Gdyby po prostu odpowiedział, że tej reguły nie zna, chyba postawiłaby "3" lub "4".
Chyba troszkę zrozumialej brzmi, jeżeli słowa są takie: "Ułaskawić nie można stracić". Poza tym, ciekawe jest, że piszesz o carze, a nie o królu. Chyba to świadczy o wschodnich korzeniach tej anegdoty.
I znów, wracając do wschodnich sąsiadów, powiem, że porównanie z językami wschodniosłowiańskimi są bardzo pomocne nie tylko dla odróżnienia "ż" od "rz", ale też "u" od "ó" oraz "ch" od "h". Są tylko nieliczne wyjątki, w których ta zasada zawodzi.
Dodatkowo można zauważyć, że chyba rozzłościło tę zołzę głównie to, że uczeń zaczął z nią polemizować. Gdyby po prostu odpowiedział, że tej reguły nie zna, chyba postawiłaby "3" lub "4".
Cytat:- "Ułaskawić, nie stracić".
- "Ułaskawić nie, stracić".
Chyba troszkę zrozumialej brzmi, jeżeli słowa są takie: "Ułaskawić nie można stracić". Poza tym, ciekawe jest, że piszesz o carze, a nie o królu. Chyba to świadczy o wschodnich korzeniach tej anegdoty.
I znów, wracając do wschodnich sąsiadów, powiem, że porównanie z językami wschodniosłowiańskimi są bardzo pomocne nie tylko dla odróżnienia "ż" od "rz", ale też "u" od "ó" oraz "ch" od "h". Są tylko nieliczne wyjątki, w których ta zasada zawodzi.