Nosiła zawsze tę samą sukienkę
Wieś przechodzi do cyfrowych albumów.
Żywioł samosiejek stłumił pierwsze ścieżki
w dół ciała. Zerwana jak strzał w wystawowe okno,
zeszła na zadbany trawnik. Wierzba po japońsku,
dobrze prowadzona. Pewnie przystrzyżona na rekruta.
Znowu piłem z chłopakami, którzy nie przestali robić
w zakładach czy będzie jakiś ostatni.
Pod ten sam wybujały szczypior
już nie siedmiolatki, z najbliższego ogrodu.
Pierwszy pojawił się Marek.
Z ekspedycji przywiózł brzozę.
Opuszkami palców przerwał tundrę.
Zapuściła korzenie.
Bezpieczne między stronami
jego najnowszej książki.
jak pomidorówka. Niepozaciągana.
Już nigdy nie mogła mieć piękniejszej,
pod zrewitalizowanym żalem frasobliwego.Wieś przechodzi do cyfrowych albumów.
Żywioł samosiejek stłumił pierwsze ścieżki
w dół ciała. Zerwana jak strzał w wystawowe okno,
zeszła na zadbany trawnik. Wierzba po japońsku,
dobrze prowadzona. Pewnie przystrzyżona na rekruta.
Znowu piłem z chłopakami, którzy nie przestali robić
w zakładach czy będzie jakiś ostatni.
Pod ten sam wybujały szczypior
już nie siedmiolatki, z najbliższego ogrodu.
Pierwszy pojawił się Marek.
Z ekspedycji przywiózł brzozę.
Opuszkami palców przerwał tundrę.
Zapuściła korzenie.
Bezpieczne między stronami
jego najnowszej książki.