Zawsze byłem sezonowcem z widokami na intymność,
w zapamiętanym zadrzewieniu,
choćby z cycuszkami w mundurkach.
choćby z cycuszkami w mundurkach.
Rozpuszczam się wzdłuż gryfu nośnej rzeki,
bez poprzeczki barowej.
Łapię progi struny nie na dziesięć palców,
piórko przeciągnięte wzrokiem na wycieraczce.
Jestem szybowcem. Podrywają mnie myśli,
przenosząc w roździawę z półnagimi dziąsłami.
Padło ostatnie drzewo na mojej ulicy.
Odcięli mi wiatr.