Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ)
#1
Star 
Przed tekstem powieści umieszczę jej reklamowe streszczenie, które zorientuje Czytelnika, o co tam chodzi, ale prawie nie zdradzi fabuły. Jeżeli ktoś jednak nie chce czytać nawet takiego streszczenia, a woli czytać od razu powieść, niech pominie tekst napisany kursywą.

REKLAMOWE STRESZCZENIE POWIEŚCI "DROGA DO SZCZĘŚCIA"

Rzecz dzieje się pod koniec XXII wieku. Ludzkość osiągnęła bardzo doskonały stan: na całym świecie panuje pokój, wygoda i szczęście. Ludzie mocno uwzględniają też interesy zwierząt, co najmniej kręgowców. Oprócz tego, dużo uwagi poświęca się zachowaniu dzikiej natury w rezerwatach. Ale czy wszystkie kręgowce są takie szczęśliwe, jak może się wydawać? Choć ludzie ich nie krzywdzą, ale też nie bronią przed prawami dzikiej natury tych dzikich kręgowców, które mieszkają w rezerwatach. Dużo zwierząt wciąż więc cierpi wskutek agresji drapieżników, ale ludzie uważają, że nie mogą tego zmienić.

15-letnia dziewczyna Ania pod wpływem pewnych wrażeń zastanawia się nad tym problemem i przekonuje swojego ojca Olka do omówienia tej kwestii w Europarlamencie. Najpierw stereotypy polityki ekologicznej biorą górę nad argumentami Olka, ale Olek nie chce się poddawać i uparcie dąży do celu. Po kilku latach upór i ciężka praca przynoszą bardzo korzystne skutki nie tylko dla dzikich kręgowców, ale też dla samego Olka i dla Ani...

W trakcie czytania tej powieści Czytelnik pozna dużo ciekawych informacji o tym, jak wygląda życie w XXII stuleciu. Podejrzewam, że niektóre z tych informacji są na tyle oryginalne, że nie występują w żadnym innym utworze fantastycznym.

Na wszelki wypadek informuję, że ważne dla fabuły zdarzenia zaczynają się w rozdziale V. Za to wcześniejsze rozdziały zawierają bardzo dużo ciekawych i ważnych dla zrozumienia dalszych zdarzeń informacji o świecie XXII wieku i o rodzinie głównych bohaterów.

D. Mierzejewski

DROGA DO SZCZĘŚCIA

Rozdział I.

Budzik zadzwonił o 6:30. Olek szybko zeskoczył z łóżka, gwałtownie porzucając świat marzeń sennych i dobrze pamiętając, jaki dzień się zaczyna. To był 16 lipca 2187 roku, czyli dzień, w którym Olek miał lecieć na wycieczkę do Brazylii razem ze swoją córką Anią.

Olek, a oficjalniej Aleksander Jaroszyński, był bardzo aktywnym człowiekiem. Po pierwsze, miał pewne miejsce zatrudnienia, w odróżnieniu od ponad 80% ludzi tej epoki. Komputery tak pomyślnie zastępowały ludzi, że społeczeństwo potrzebowało znacznie mniejszej liczby pracowników, niż wynosiła liczba dorosłych osób. Każda osoba dostawała od państwa tak zwane podstawowe stypendium socjalne, które wystarczało na całkiem komfortowe życie, a dość nieliczne pracujące osoby miały jeszcze i wynagrodzenie.

Po drugie, Olek miał dziecko, co zdarzało się bardzo rzadko. Rozmnażanie się wśród ludzi już nie było ani modne, ani konieczne. Postęp medycyny ostatecznie zlikwidował starzenie się, i ludzie w zasadzie byli nieśmiertelni, chociaż od czasu do czasu ginęli w różnych nieszczęśliwych wypadkach. Według statystyki, częstotliwość urodzenia dzieci mało się różniła od częstotliwości śmiertelnych wypadków. Dlatego nie było potrzeby, by przyrost demograficzny był jakoś odgórnie regulowany (chociaż taki scenariusz był swego czasu rozważany i w razie konieczności mógł być szybko uruchomiony).

Na razie sytuacja wyglądała tak, że niektórzy nieliczni ludzie na jakimś etapie życia podejmowali decyzję o urodzeniu dziecka. To zdarzało się w bardzo różnym wieku, najczęściej w przedziale od 40 do 120 lat, choć inny wiek podjęcia tej decyzji też nikogo nie dziwił. Istnieli nawet 16-letni ojcowie i matki; wychowywanie dziecka w XXII stuleciu nie wymagało tyle wysiłków, by się martwić o wiek rodziców.

Oczywiście, dziecko, jak i każdy człowiek, automatycznie dostawało podstawowe stypendium socjalne. Ale dodatkowo państwo w istotnym stopniu uczestniczyło w organizacji życia każdego dziecka, w tym zapewniało korepetytorów (oczywiście, masowe szkoły w tych czasach już nie istniały; za to istniały okresowe krajowe spotkania dzieci, pozwalające dzieciom się przekonać, że społeczeństwo składa się nie tylko z dorosłych).

Żona Olka Karolina urodziła córkę dość wcześnie: w wieku 34 lat, przy czym Olek miał wtedy 40 lat. Do tej troski o dziecko, którą zapewniało państwo, Olek dodawał bardzo dużo własnego wkładu. A na urodziny Ani (9 lipca) zawsze odbywała się duża impreza; przy czym w tych latach, kiedy urodziny były jubileuszowe, Olek organizował dla Ani jakąś szczególną daleką wycieczkę, która się odbywała po kilku dniach od urodzin. Mianowicie, w wieku 5 lat Ania miała wycieczkę na Antarktydę, a w wieku 10 lat na Księżyc (turystyka kosmiczna była już bardzo rozwinięta, ale wciąż bardzo droga).

Zaś teraz, po tygodniu od 15 urodzin, czekała Anię wycieczka do słynnego rezerwatu przyrody w Brazylii. W XXII stuleciu społeczeństwo bardzo mocno się troszczyło o ekologię. Uważano, że ważne jest, by istniały dość duże restrykcyjnie chronione rezerwaty przyrody zupełnie pozbawione wpływu człowieka. Turystyka do takich rezerwatów była bardzo ograniczona i bardzo droga (uzyskane z niej pieniądze wydawano głównie na cele ekologiczne). W każdym rezerwacie nie mogło się odbywać kilka wycieczek jednocześnie, a poruszanie się turystów po rezerwacie odbywało się w restrykcyjnie wyznaczony sposób, tak by praktycznie nie oddziaływać na naturalnie zachodzące procesy. W Brazylii znajdował się największy na świecie ściśle chroniony rezerwat przyrody, który swego czasu powstał jako połączenie i rozszerzenie dotychczasowych Brazylijskich rezerwatów i obejmował prawie całe dorzecze Amazonki.

Olek zarezerwował tę wycieczkę rok temu i zapłacił za nią nawet więcej, niż swego czasu za wycieczkę na Księżyc. Taka sytuacja może się wydać nawet jeszcze dziwniejsza, jeśli wspomnieć, że faktycznie ta podróż nie była zagraniczna. Przecież Brazylia już dawno należała do Unii Europejskiej, a UE była faktycznie jednym państwem federalnym, choć takie określenie nie występowało oficjalnie. Właściwie, przymiotnik "Europejska" w nazwie tej struktury już nie odzwierciedlał jej lokalizacji, ale wciąż tradycyjnie pozostawał. Należące do UE kraje były na wszystkich ziemskich kontynentach, oprócz wciąż neutralnej Antarktydy. Co więcej, po prostu prawie wszystkie kraje świata należały do UE. Nie należały tylko Anglia, Chiny, Japonia, USA i jeszcze kilka krajów afrykańskich.

Te kraje afrykańskie właśnie aktywnie pracowały nad wdrożeniem kryteriów, które miały im zapewnić przystąpienie do Unii po kilku latach. Anglia uparcie nie chciała całkowicie należeć do UE, choć była z nią mocno zintegrowana (nawiasem mówiąc, w ostatnich kilku stuleciach terytorium tego państwa stopniowo się zmniejszało i teraz jego pełna nazwa brzmiała Federalne Królestwo Anglii i Walii; w skrócie FK, potocznie Anglia; nikt już nie nazywał tego państwa Brytanią, a tym bardziej Wielką Brytanią). USA i Japonia miały swoje osobliwości (zwłaszcza Japonia) i dlatego nie chciały wstępować do UE. Chiny też nie bardzo chciały, a dodatkowo pozostawały dość dalekie od niezbędnych do tego kryteriów.

Przypomnijmy, że po raz pierwszy kraj spoza Europy wstąpił do UE w 2004 roku; to był Cypr. Ale prawdziwy przełom nastąpił w latach 30. XXI wieku, kiedy UE miała okres szczególnie pomyślnego szybkiego rozwoju i zaczęła szybko rosnąć liczba państw chcących dołączyć do tej struktury. Było wśród nich też dużo państw spoza Europy. Unia nie widziała argumentów, by sprzeciwiać się takiemu globalnemu rozszerzeniu, oby tylko każdy wstępujący kraj spełniał niezbędne kryteria.

Tylko trochę przeszkadzał gwałtowny wzrost liczby oficjalnych języków unijnych, bo wymagało dużych wydatków tłumaczenie wszystkich oficjalnych dokumentów na wszystkie te języki (a tłumaczenia elektroniczne wtedy jeszcze nie działały tak dobrze, jak w XXII wieku). I dlatego w 2040 roku po długich gorących debatach zapadła decyzja o zmianie polityki językowej: od 2046 roku oficjalnym językiem UE zostało esperanto. W latach 2041-2045 był okres przejściowy, w którym oficjalnymi językami UE były już nie wszystkie języki państw unijnych, a tylko angielski i francuski. W tym okresie odbywało się intensywne zaznajomienie z esperanto tak urzędników unijnych, jak i całego społeczeństwa. W szkołach zostały wprowadzone obowiązkowe lekcje z tego wspaniałego sztucznego języka, było zachęcane też uczenie się esperanto wśród dorosłych. Jednak głównym językiem dla relacji z krajami spoza Unii nawet pod koniec XXII stulecia pozostawał język angielski (przy czym niektóre instytucje preferowały tradycyjną angielską pisownię, a niektóre tę fonetyczną, która nabyła popularności w latach 50. XXI wieku).

Ale w wieku XXII kwestie językowe już nie były istotne, bo tłumaczenie komputerowe było bardzo doskonałe i całkiem wygodne. Rozmawiając z kimś przez Internet czy telefon, odbiorca po prostu słyszał jego wypowiedź w tym języku, który wybrał sobie w ustawieniach. Analogicznie (i jeszcze prościej) to działało dla wiadomości pisemnych (nawiasem mówiąc, teksty zwykle pisano głosem; odpowiednie programy dobrze rozumiały głos i nie potrzebowały korekty). Wszyscy mieli też specjalne okulary ze słuchawkami, potocznie nazywane "poligloty". Będąc w tych okularach, człowiek koło każdego napisu w języku obcym widział jego tłumaczenie na język wybrany w ustawieniach, i była tłumaczona też każda usłyszana wypowiedź w języku obcym. Co do tego ostatniego, to można było wybierać różne ustawienia: albo po prostu słyszeć wypowiedź tylko w wybranym języku; albo słyszeć tak oryginalny dźwięk, jak i tłumaczenie; albo słyszeć oryginalny dźwięk i widzieć pisemne tłumaczenie. Jednak rozmowy między obywatelami różnych krajów UE nie potrzebowały poliglotów: wygodniej było rozmawiać w języku esperanto, niż zakładać poligloty.

Ale wróćmy do naszych bohaterów, czyli do Jaroszyńskiego i Michalskich (Michalskie to Karolina i Ania; w wieku XXII w UE zazwyczaj dziewczynkom nadawano nazwisko matki, a chłopczykom nazwisko ojca). Nawet w tym dniu, kiedy Olek i Ania musieli się obudzić o 6:30, Karolina obudziła się znacznie wcześniej od nich. Była "skowronkiem" i zwykle budziła się około 5:00. Lubiła, póki wszyscy śpią, układać pasjanse na ekranie komputera. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu kręciła ją ta stara już mało popularna zabawa, ale jednocześnie wydawała się niestosowna do popołudnia czy wieczoru. Dzisiaj Karolina również układała pasjanse, ale kilkanaście minut poświęciła na przeprogramowanie urządzeń kuchennych.

W XXII wieku ludzie nie musieli bardzo się przejmować gospodarstwem domowym: prawie wszystkie czynności wykonywały roboty. Tylko od czasu do czasu ludzie trochę się wtrącali do tej sfery, żeby coś przeprogramować lub naprawić. No, i jeszcze podczas kupowania człowiek miał pokwitować odbiór, choć zamawiał zakup przez Internet zazwyczaj robot i przynosił do domu też robot (tylko już ten należący do sprzedawcy). Roboty codziennie przygotowywały i podawały ludziom jedzenie według menu, którego można było nawet nie układać, a zadowalać się tym, co roboty ułożą automatycznie. Jednak wielu ludzi lubiło samodzielnie programować menu. Ten proces miał bardzo wygodny interfejs, przy czym komputer wyraźnie ostrzegał użytkownika, jeżeli okazywało się, że w menu ilość jakiegoś składnika odżywczego znacznie wykracza poza zalecany przedział.

Karolina właśnie bardzo interesowała się kwestiami kulinarnymi i lubiła programować menu. Olek był do tego dość obojętny. Karolina często proponowała mężowi i córce skosztowanie jakiegoś egzotycznego dania. Z reguły Ani podobały się takie dania, a Olkowi nie bardzo, zwłaszcza jeżeli zawierały dużo różnych składników; Olek lubił jedzenie proste i zrozumiałe. I dziś Karolina właśnie przeprogramowała menu z uwzględnieniem tego, że około 7 dni będzie pozostawać w mieszkaniu sama (to oddziaływało tak na ilość podawanego jedzenia, jak i na charakter dań).

Karolina nie wybierała się na wycieczkę z Olkiem i Anią, bo nie bardzo lubiła podróżować. Zainteresowanie podróżami utrzymywało się u niej tylko w wieku dziecięcym. To samo można było powiedzieć o większości ludzi tej epoki, bo w XXII wieku całkiem wystarczało rozrywek niewymagających znaczącego przesuwania swojego ciała w przestrzeni fizycznej. Nawiasem mówiąc, prawie nikt już nie posiadał samochodów osobowych; tylko niektórzy wielbiciele motoryzacji lubili je kolekcjonować. Natomiast samochód można było łatwo wynająć (a prowadzić samochód umieli wszyscy: to należało do podstawy programowej w obowiązkowej edukacji dziecięcej). Samochody XXII wieku z wyglądu mało się różniły od tych z wieku XXI, ale wykorzystywały energię elektryczną i miały ogniwa słoneczne, czyli akumulatory ładujące się automatycznie od światła słonecznego (choć w razie potrzeby mogły być ładowane też od zwykłego gniazdka elektrycznego). Oprócz tego, ówczesne samochody były mocno skomputeryzowane i zdolne nawet do dość pomyślnego samodzielnego poruszania się bez udziału kierowcy.

Byli też tacy, którzy lubili jeździć raczej rowerami niż samochodami, choć zwykle również je wynajmowali, a nie posiadali własnego roweru. Niektórzy z kolei preferowali transport zbiorowy (to było taniej). Na ogół pojazdy zbiorowe mało się zmieniły w porównaniu nawet z drugą połową XX wieku, tylko autobusy były elektryczne i w ogóle analogiczne do wspominanych wyżej samochodów osobowych. Transportu na ulicach było mniej, niż kiedyś, bo się zmniejszyło zapotrzebowanie na wyjazdy. Jeszcze na ulicach można było obserwować różnego rodzaju roboty na kołach, w tym te dostarczające towary konsumentom; było ich na ulicach nawet więcej, niż bardziej tradycyjnego transportu lądowego. Jeśli zaś chodzi o transport powietrzny, to samoloty i śmigłowce zostały wyparte przez tak zwane uniwersaloty, które dokładniej poznamy później.

Po zjedzeniu śniadania (które podał im robot po naciśnięciu odpowiednich przycisków) Olek i Ania poszli myć zęby. Olek korzystał ze staromodnej szczotki i pasty, bo mówił, że inaczej niepokoi go odczucie, że niby zęby nie są dostatecznie czyste. Natomiast u Ani mycie zębów polegało na ssaniu specjalnego cukierka, który eliminował wszystkie bakterie zagrażające zębom i nie powodował żadnych niepożądanych skutków (chociaż niektóre wyczuwalne kawałki jedzenia, tkwiące między zębami, Ania wyjmowała nicią dentystyczną przed ssaniem cukierka). Nawiasem mówić, w razie konieczności leczyć zęby było znacznie prościej, niż w wieku XXI.

Nawet gdyby Ania myła zęby tak samo, jak Olek, łatwo mogłaby to robić jednocześnie z Olkiem, bo w mieszkaniu były dwie łazienki (a dokładniej, jedna właściwie łazienka, jedna właściwie toaleta i jedna łazienka połączona z toaletą). Posiadanie kilku łazienek było w XXII wieku całkiem zwykłym zjawiskiem; tak było w około 70% mieszkań UE. Jeszcze mieszkanie Michalskich i Jaroszyńskiego zawierało 4 pokoje, dość dużą kuchnię i przedpokój w postaci długiego korytarza, z którego prowadziły osobne drzwi do każdego z 8 wspomnianych wyżej pomieszczeń.

A znajdowało się mieszkanie na 3. piętrze 15-piętrowego bloku. W XXII wieku ludzie woleli mieszkać w blokach. Budynki parterowe, zwłaszcza te jednorodzinne, były uważane za nieekologiczne. Przecież im mniejsza powierzchnia jest zajęta przez budynki, tym więcej miejsca pozostaje dla różnych terenów zielonych. A jasne jest, że jeżeli mieszkania są w bloku, to ta sama liczba mieszkań potrzebuje znacznie mniejszej powierzchni gruntu, niż jeżeli mieszkania przedstawiają sobą budynki parterowe.

W pewnym momencie Karolina zobaczyła przez okno zbliżający się uniwersalot.

- Chyba to już wasz - powiedziała.

Ania podeszła do okna i obserwowała, jak uniwersalot ląduje na pobliskiej ulicy. Chyba to faktycznie był właśnie ten, którym mieli lecieć do Brazylii. Uniwersaloty przedstawiały sobą z wyglądu niezgrabne konstrukcje, z których sterczały różne śmigła i dysze bardzo różnych wielkości. Skomplikowany system śmigieł i dysz pozwalał wykonywać praktycznie jakiekolwiek manewry w powietrzu i dlatego uniwersaloty miały wszystkie zalety zarówno śmigłowców, jak i samolotów. Miały też stosunkowo niewielkie skrzydła, nie odgrywające tak dużej roli, jak w samolotach, ale znacznie ułatwiające manewry; zwłaszcza ważne było, że uniwersalot w niektórych sytuacjach machał tymi skrzydłami, jak ptak. Mógł też jeździć, jak zwykły samochód (i miał koła, które czasem były nazywane podwoziem przez niektórych staromodnych wielbicieli lotnictwa).

Ten uniwersalot, którym mieli lecieć nasi bohaterowie, był niewielki, bo przeznaczony dla 4 osób. Rozmiarem był zbliżony do dużego autobusu. Oprócz miejsc dla dwóch pasażerów i dwóch członków załogi (z możliwością przekształcania foteli w łóżka), były tam łazienka i pomieszczenie techniczne (w którym m.in. roboty przygotowywały jedzenie) oraz dużo miejsca zajmowały urządzenia niezbędne do prawidłowego działania uniwersalotu. Jak prawie wszystkie ówczesne środki lokomocji, uniwersaloty wykorzystywały energię elektryczną; miały ogniwa słoneczne (choć w razie potrzeby mogły być ładowane też od zwykłego gniazdka elektrycznego).

Do automatycznego sterowania uniwersaloty były zdolne nawet bardziej, niż samochody. Zwłaszcza takie wycieczkowe, jak ten, którym mieli lecieć Olek i Ania. Prawdopodobnie, nie zdarzyłoby się nic złego, gdyby oni wsiedli tam bez załogi i odbyli wycieczkę w takiej postaci, jak to było zaprogramowane w komputerach uniwersalotu. Wszystkie niezbędne dla turystów informacje były wyraźnie komunikowane przez system. Ale, ponieważ to była bardzo poważna wycieczka do restrykcyjnie chronionego rezerwatu, prawo nakazywało, by turystom towarzyszyła dwójka przewodników. No, i ponadto na niektórych etapach wycieczki przewodnicy mieli opowiadać różne ciekawostki; co prawda, do tej sprawy można byłoby natomiast zaprogramować komputer, ale uważano, że ludzie bardziej pasują do wyjaśnień podczas wycieczek (co najmniej, lepiej umieją odpowiadać na ewentualne pytania).

Z uniwersalotu, który Michalskie obserwowały przez okno, wyszło dwoje ludzi. Za chwilę już byli przed drzwiami mieszkania i nacisnęli dzwonek (już dawno zanikł powszechny w XXI wieku zwyczaj zamykania na zamek wejść do klatek schodowych). Olek otworzył drzwi dwojgu przewodnikom. Oboje byli przedstawicielami tak zwanej rasy żółtej, mężczyzna był raczej Indianinem, natomiast kobieta chyba miała przodków z Dalekiego Wschodu. Warto jednak zauważyć, że w tej epoce różnice rasowe postrzegano w przybliżeniu tak, jak różnice w kolorze włosów. Co prawda, w Polsce wciąż około 75% ludności stanowili przedstawiciele rasy białej bez domieszek lub prawie bez domieszek. Olek i Karolina raczej należeli do tych 75%, choć Olek miał nad oczami bardzo wyraźne zmarszczki nakątne, sugerujące obecność żółtych przodków.

- Cześć! - powiedziała przewodniczka w języku esperanto. - Czy jesteś Aleksander Jaroszyński?

Czytelnik powinien mieć na uwadze, że w XXII wieku prawie we wszystkich językach zupełnie zanikła różnica między zwracaniem się na ty i per pan/pani oraz zniknęły wszystkie oparte na tej różnicy formalne zwyczaje grzecznościowe. Dlatego wszystkie dialogi w tej powieści będą przedstawiane tak, jak gdyby rozmówcy byli ze sobą na ty.

- Cześć! - odpowiedział Olek (oczywiście, również w języku esperanto). - Tak, jestem Aleksander Jaroszyński. A oto jest moja córka Anna Michalska. Jak rozumiem, jesteście przewodnikami do naszej wycieczki.

W trakcie wzajemnych uścisków dłoni przewodnicy wymienili swoje egzotycznie brzmiące imiona, ale Olek ich nie zapamiętał (i nie bardzo się starał, bo wiedział, że Ania zapamięta). Potem przewodnicy sprawdzili dowody osobiste swoich klientów, a klienci sprawdzili dokumenty przewodników. Oczywiście, w dokumentach były napisane ich imiona; zgodnie z powszechną unijną praktyką, imiona w dokumentach podawano w dwóch postaciach: jak się pisze i jak się czyta (transkrypcja oparta na pisowni esperanto). Ale Olek znów nie zapamiętał tych imion. Miał zwyczaj nie trzymać w głowie informacji, bez których można się obejść, bo tak łatwiej być aktywnym człowiekiem.

Potem wszyscy, w tym Karolina jako osoba żegnająca podróżników, zeszli na dół, wyszli z bloku i podeszli do uniwersalotu. Przewodnik otworzył pilotem drzwi tego statku powietrznego. Nadszedł czas się pożegnać. Olek i Ania ciepło żegnali Karolinę. Olek m.in. powiedział:

- Spodziewam się, że będziesz miała wspaniałych kochanków, póki nas nie będzie.

- Chyba tak - odpowiedziała Karolina.

Być może, Czytelnik z XXI wieku pomyśli, że to oni tak żartowali. Nie, to nie były żarty. Po prostu małżeństwo Olka i Karoliny było otwarte, jak 65% ówczesnych małżeństw UE. W takich małżeństwach żaden z małżonków nie miał nic przeciwko temu, by inny małżonek czasem miał kontakty seksualne z kimś innym (zwłaszcza gdy małżonkowie znajdują się daleko od siebie). Za to w pozostałych 35% małżeństw zdrady małżeńskie prawie nigdy się nie zdarzały. A kiedy jednak się zdarzały, to zwykle strona zawiniona przyznawała się i mówiła: "Chyba się nie nadaję do wierności. Być może, zróbmy nasze małżeństwo otwartym?" Odpowiedź strony pokrzywdzonej mogła być "No OK, niech będzie otwarte" albo "No nie, musimy się rozwieść". Jeszcze zasługuje na uwagę taka ciekawostka, że według statystyki procent małżeństw otwartych był wyższy wśród małżeństw tradycyjnych (czyli monogamicznych różnopłciowych), niż wśród małżeństw innych rodzajów.

Olek wiedział, że Karolinie trudno byłoby wytrzymać 7 dni bez partnera seksualnego. Kiedy Olek gdzieś wyjeżdżał, ona zwykle znajdowała sobie kochanka wśród sąsiadów. Olek również mógł mieć kochanki podczas wyjazdów, choć to dla niego nie było aż tak ważne. Jednak w tym przypadku to raczej nie wchodziło w grę. Przecież oni mieli do odwiedzania bezludne tereny, gdzie nie będzie żadnego człowieka, oprócz Olka, Ani i przewodników. Przewodniczka nie mogła być partnerką seksualną: to byłoby nieetyczne, bo uważano, że bliskie relacje z klientami mogą zakłócać właściwy przebieg świadczenia usług. Choć podczas podróży, którą wkrótce zaczniemy opisywać, Olek i Ania dużo rozmawiali z obojgiem przewodników na różne tematy, ale przewodnicy nie powiedzieli żadnego słowa o swoim życiu prywatnym, i wszyscy wiedzieli, że nie warto o to pytać.

Wreszcie wszyscy, oprócz Karoliny, weszli do pojazdu. Przewodnicy usiedli na dwóch przednich siedzeniach, przy czym przewodniczka od razu nadała siedzeniu pozycję poziomą, bo dla niej się zaczynał czas spania (rozkład działalności przewodników był dobrany tak, by w każdym momencie podróży co najmniej jeden z nich nie spał). Zaś Olek i Ania usiedli za przewodnikami i powiesili na haczkach obok siedzeń swoje plecaki. Plecaki były nieduże: w XXII stuleciu podróże wyglądały znacznie prościej, niż we wcześniejszych czasach, i potrzebowały mniej sprzętu. Nawiasem mówiąc, te rzeczy do podróży zebrały roboty, ale Olek na wszelki wypadek dociekliwie sprawdził zawartość plecaków wieczorem przed wyjazdem.

Zakręciły się śmigła, i uniwersalot oderwał się od asfaltu. Podróż się zaczęła. Nasi bohaterowie byli nastawieni na ciekawe przygody, ale nie wiedzieli, jaką dużą rolę odegra ta podróż dla świata...

Rozdział II.

Dość istotną wadą uniwersalotu był głośny szum podczas lotu, chyba nawet bardziej uciążliwy, niż u dawniejszych statków powietrznych. Ale jeszcze na początkowym etapie rozwoju lotnictwa uniwersalnego oddziaływanie tej wady na pasażerów zostało kompletnie wyeliminowane. Mianowicie, te dźwięki po prostu są zupełnie niesłyszalne w środku zamkniętego uniwersalotu: pochłania je specjalny system przeciwdźwiękowy. Ale w wyniku tego niesłyszalne są też inne dźwięki zewnętrzne, co w niektórych sytuacjach może przeszkadzać.

W połowie XXII wieku zaczęto konstruować uniwersaloty, które tej ostatniej wady również nie miały. To działa tak: wszystkie zewnętrzne dźwięki rejestruje pewien komputer, który następnie tak przetwarza tę informację, że eliminuje dźwięki wytwarzane przez uniwersalot, a pozostawia wszystkie inne dźwięki; taki przetworzony wynik dostarcza się na głośniki w środku uniwersalotu i pasażerowie po prostu słyszą zewnętrzne dźwięki, ale bez szumu uniwersalotu. Ten system okazał się taki wygodny, że w latach 80. XXII wieku już nie stosowano uniwersalotów bez tego systemu. W razie potrzeby można było też zmieniać głośność zewnętrznych dźwięków lub nawet zupełnie je wyciszyć.

À propos dźwięków w uniwersalocie, Olek i Ania mieli do wyboru różne opcje co do tego, jakie jeszcze dźwięki chcą słyszeć podczas lotu. Mogła grać muzyka, mogły być demonstrowane różne filmy na ekranie, mogły być opowiadane informacje o miejscach, nad którymi uniwersalot przelatuje... Ale wybrali nieobecność żadnej z takich dodatkowych usług. Nikt w rodzinie Olka nie lubił stosować muzyki jako tła; kiedy słuchali jakiejś piosenki, to skupiali się właśnie na jej słuchaniu. A kiedy gdzieś jechali, to większość czasu spokojnie patrzyli w okno i nie zawracali sobie głowy jakimiś innymi zajęciami. Co prawda, podczas jazdy transportem lądowym Ania lubiła otworzyć laptop i śledzić według mapy z Internetu, gdzie aktualnie się znajduje. Ale w przypadku lotu na dużej wysokości to nie było ciekawe. Tym bardziej wydawało się zbędne słuchanie jakichś informacji o jakichś miejscach zupełnie niedotyczących celu wycieczki.

Trzeba jednak uznać, że po prostu patrzyć w okno aż 12 godzin (a tyle miał trwać lot do pierwszego lądowania w Brazylii) to raczej przesada. Oczywiście, podczas tego lotu Olek i Ania mieli też dużo innych zajęć. Odnotujemy najpierw, że oni jedli jedzenie, które specjalnie dla nich przygotowywały uniwersalotowe roboty. W tym zakresie istniało dużo opcji do wyboru. Klient mógł nawet zamówić całkiem konkretne menu. Ale dla naszych podróżników nie było ważne, co konkretnie będą jedli podczas podróży, i oni się ograniczyli do warunku, by jedzenie było wegetariańskie i nieostre. Przewodnicy też jedli nieostre wegetariańskie jedzenie; zazwyczaj w podobnych wycieczkach załoga jadła takie samo jedzenie, jak klienci, jeśli tylko to nie było sprzeczne z przekonaniami żadnego z członków załogi i nie szkodziło zdrowiu żadnego z nich.

Główna różnica między wegetariańskim i niewegetariańskim jedzeniem polegała na tym, czy zawierało jedzenie składniki zrobione z owadów. W tej epoce nikt już nie jadał mięsa kręgowców. Ponadto nikt nie wykorzystywał kręgowców do celów gospodarczych (chyba że w Chinach jeszcze pozostawały gospodarstwa domowe, w których trzymano koty dla łapania myszy). Nabiału więc również nie produkowano. Prawa zwierząt były mocno chronione, zwłaszcza w UE. Ale to dotyczyło tylko kręgowców. Inne zwierzęta były uważane za niewystarczająco świadome, by warto było się troszczyć o ich interesy. Dlatego dużą popularność zdobyły dania robione z owadów.

Ale w rodzinie Olka Jaroszyńskiego wszyscy byli wegetarianami, tzn. nie jadali ani owadów, ani takiego bardziej egzotycznego mięsa, jak raki, małże, ślimaki, robaki itp. Kiedyś Olek z ciekawością odkrył, że jego nazwisko bardzo mu pasuje, bo pochodzi od już zupełnie zapomnianego słowa "jarosz" będącego synonimem słowa "wegetarianin". Ponadto Olek był tak zwanym czystym wegetarianinem w tym sensie, że nie lubił produktów, których smak imitował smak mięsa (takie produkty swego czasu odegrały olbrzymią rolę w rezygnacji ludzkości z mięsa, a teraz wciąż pozostawały popularne). Jednak weganinem Olek nie był, bo czasem jadał miód.

Ale wróćmy do opisu spędzania czasu w uniwersalocie. Znaczny kawałek tego czasu Olek i Ania poświęcili na granie w szachy 960. Mieli przy sobie komplet malutkich szachów magnetycznych (można byłoby grać też wirtualnie, stosując laptopy, ale to byłoby mniej wygodne). Właśnie szachy 960 były jedną z najpopularniejszych gier w drugiej połowie XXII wieku. Jeśli zaś chodzi o zupełnie klasyczne szachy, to one były popularne głównie wśród dzieci; trochę podobnie do gry w kółko i krzyżyk. To dlatego, że klasyczne szachy były już grą rozwiązaną i w Internecie można było łatwo znaleźć optymalny algorytm gwarantujący remis. Co więcej, okazało się, że przybliżoną, ale prawie niezawodną, modyfikację tego algorytmu było nawet dość łatwo zapamiętać (co najmniej to było łatwe dla ludzi o dobrze rozwiniętym myśleniu szachowym).

Natomiast tak zwane szachy 960 na razie były rozwiązane tylko dla części możliwych pozycji początkowych. I zwykle gracze nie wybierali pozycji losowo, tylko się umawiali, od której pozycji grać, wybierając którąś z tych nierozwiązanych. Dlatego inna nazwa tej gry - "szachy losowe" - nie bardzo pasowała. Bardziej powszechna była nazwa "szachy 960" (choć ona również była myląca, bo faktycznie do wyboru było znacznie mniej pozycji początkowych, niż 960).

W ogóle, w XXII stuleciu gry były bardzo istotną częścią życia codziennego. Przypomnijmy, że większość ludzi nie pracowała, a nawet pracujący mieli całkiem sporo czasu wolnego. Nie jest więc dziwne, że dużo czasu ludzie poświęcali właśnie grom. Bardzo różnym. Dla jednego gracza, dla dwóch lub dla większej liczby osób. Gry można było podzielić na komputerowe i niekomputerowe, przy czym w te ostatnie można było grać tak tradycyjnie, jak i z pomocą komputera, a często też z pomocą tak zwanych wirtualnych okularów. Nie bardzo pasowały do wersji komputerowej tylko gry sportowe, ale i one też miały swoje komputerowe odpowiedniki, tyle że te odpowiedniki nie zawsze tak skutecznie rozwijały sprawność fizyczną, jak normalne odmiany takich gier.

Nie będziemy nudzić Czytelnika dalszymi rozważaniami o klasyfikacji gier. Napiszemy tylko, że dużą popularność miały tak gry stare, klasyczne, jak i te wymyślone w stuleciach XX, XXI i XXII. W szczególności, dość wielu ludzi lubiło różne bardzo egzotyczne odmiany szachów.

Inne, co często robili ludzie w czasie wolnym, dotyczyło różnych dzieł sztuki: utworów literackich, muzyki, obrazów (zwykle tworzonych komputerowo), filmów itp. Prawie wszyscy często czytali utwory literackie i często oglądali filmy. A na około 14% ziemskiej ludności składały się osoby twórcze, które regularnie same tworzyły dzieła sztuki. Swego czasu po gwałtownym spadku liczby zatrudnionych osób nastąpił gwałtowny wzrost aktywności artystycznej. A wkrótce po tym na całym świecie zostało zliberalizowane prawo autorskie. Autorskie prawa majątkowe wygasały już po 5 latach od pierwszego rozpowszechnienia utworu, a wielu twórców nawet od razu się zrzekało tych praw.

Dość wielu ludzi prowadziło też badania naukowe. W większości to robili pracownicy różnych instytucji badawczych, ale było też wielu amatorów wykonujących takie badania całkiem pomyślnie. Po pewnym okresie zahamowania znów rozkwitły badania w zakresie ciekawostek niemających zastosowania praktycznego (zwłaszcza matematycznych). Amatorzy często osiągali sukcesy dlatego, że mieli dużo czasu na studiowanie interesujących ich tematów. W ogóle, czytanie w Internecie różnych informacji naukowych było dość popularnym zajęciem.

Oczywiście, ludzie XXII stulecia poświęcali dużo czasu też na zwykłe rozmawianie ze sobą (bezpośrednio lub w różnych serwisach internetowych), na różnego rodzaju spacery itp. Niektórzy lubili też podróżować; ale większości wystarczało natomiast oglądanie w Internecie otwartego monitoringu z różnych dalekich miejsc publicznych. I oczywiście, podana tu lista metod spędzania wolnego czasu jest bardzo niepełna.

Ale napiszemy, czego ludzie w tamtych czasach nie robili. Nie upijali się alkoholem. Gdyby takie rozluźnienie w zatrudnieniu nastąpiło, powiedzmy, w wieku XX, to chyba wzrosłaby liczba alkoholików. Ale w wieku XXII psychologia stosowana osiągnęła taki poziom, że społeczeństwo z reguły łatwo mogło przekonać człowieka, by nie czynił tego, co z dużym prawdopodobieństwem mogłoby mu zaszkodzić. Dlatego zupełnie zniknął przemysł tytoniowy, narkotyki stosowano jedynie jako środki medyczne, zniknęły też mocne napoje alkoholowe. Piwo i wino przestały być powszechne. Istnieli tylko poszczególni wielbiciele piwa i poszczególni wielbiciele wina. Oni kupowali te napoje w nielicznych specjalistycznych sklepach lub robili je sami, ale pili z umiarem.

A teraz wróćmy do naszych podróżników. W pewnym momencie uniwersalot wreszcie wylądował w Brazylii. Według planu wycieczki, wysiąść z niego można było następnego dnia. A na razie przewodnicy (właśnie w tym okresie oboje nie spali), już nie zajęci prowadzeniem uniwersalotu, dokładnie instruowali klientów na temat dalszego przebiegu wycieczki, opowiadali ciekawe fakty o Brazylii, a potem luźnie rozmawiali z klientami na różne tematy.

Dla klientów zalecane było nie dostosowywać się do czasu miejscowego, a spać w nocy czasu polskiego. Różnica w czasie wynosiła jedynie 4 godziny. Można było więc iść spać w dość wczesnych godzinach wieczornych, a się budzić nad ranem, kiedy jest jeszcze ciemno. Przy czym program wycieczki nie był rozpisany dokładnie na godziny, czyli początek każdego dnia wycieczki zależał od tego, kiedy klienci się obudzą.

Miejsce, w którym wylądował uniwersalot, znajdowało się przy granicy ściśle strzeżonego terenu i przedstawiało sobą swoisty obszar przejściowy między zwykłym terenem a rezerwatem. Dlatego tam klienci mogli opuszczać uniwersalot. Ten teren był tak zabezpieczony, że klientom tam nic nie groziło; m.in. nie było tam ani niebezpiecznych dla człowieka drapieżników, ani gryzących owadów. Wszystkie niepożądane zwierzęta były odstraszane przez odstraszacze. Przypomnijmy, że odstraszacze to przyrządy emitujące zapachy czy dźwięki oddziałujące na określone gatunki zwierząt tak, że te zwierzęta nie chcą podchodzić do odstraszacza.

W ogóle, odstraszacze istniały już od bardzo dawna; a nawet od wielu wieków, jeżeli zaliczać do nich taki prymitywny "przyrząd", jak strach na wróble. Ale w XXII stuleciu przemysł odstraszaczy był mocno rozwinięty. Te przyrządy były łatwo dostępne, często stosowane w bardzo różnych celach i zupełnie nieszkodliwe dla środowiska. Każdy odstraszacz miał określony zbiór gatunków, na które oddziałuje, przy czym ten zbiór mógł być tak szeroki, jak i bardzo wąski. Prawie każdy znany nauce gatunek zwierząt był objęty działaniem co najmniej jednego rodzaju odstraszacza. Co prawda, prawie w każdym gatunku sporadycznie zdarzały się niestandardowe osobniki, na które odstraszacze nie działały. W tych miejscach, gdzie to było bardzo ważne, w tym na terenie, gdzie wylądowali nasi podróżnicy, takie osobniki były odganiane przez roboty za pomocą bardziej bezpośredniego przymusu.

Podróżnikom nie wolno było wychodzić poza teren ograniczony odstraszaczami. Granice były wyraźnie zaznaczone. Powierzchnia tego terenu wynosiła około 25 hektarów. Ale to dotyczyło drugiego dnia wycieczki, czyli 17 lipca. A na razie Olek i Ania przekształcili swoje siedzenia w łóżka i usnęli. W przybliżeniu w tym samym czasie usnął przewodnik płci męskiej. Tak już wypadło, że właśnie jego czas snu był bliski do czasu snu klientów, a dlatego to samo można było powiedzieć o czasie czuwania. Czyli to głównie on towarzyszył Olkowi i Ani podczas ich aktywności, a przewodniczka w tym czasie z reguły spała i dołączała do całego towarzystwa jedynie na kilka godzin dziennie.

Rozdział III.

Kiedy Ania się obudziła, Olek jeszcze spał, ale nie spało oboje przewodników. Za oknem Ania zobaczyła prawie pełny Księżyc, który już się zbliżał do zachodniej części horyzontu. Nocne sylwetki drzew wydawały się bardzo romantyczne. Ania odczuła bardzo dużą chęć jak najszybszego wydostania się z uniwersalotu i pospacerowania w półmroku. Ale najpierw, oczywiście, odwiedziła łazienkę (załatwianie potrzeb fizjologicznych poza uniwersalotem było zakazane). Nie miała chęci jeść śniadania.

- No co, mogę już wyjść? - zapytała przewodników.

- Możesz - odpowiedział przewodnik. - Wolisz wyjść z latarką czy bez latarki?

- Raczej bez.

- Wtedy nie wolno odchodzić od uniwersalotu. Musisz stać koło niego.

- OK, to mi odpowiada.

- A pamiętasz, co musisz zrobić, zanim wyjdziesz?

- Aha, posmarować otwarte fragmenty skóry kremem przeciwsłonecznym. Trochę dziwnie to wygląda, bo Słońca na niebie jeszcze nie ma.

- Jednak doświadczenie pokazuje, że lepiej zrobić to od razu, bo inaczej łatwo można zapomnieć. Najważniejsze jest, że to nie będzie za wcześnie: krem działa ponad tydzień. A co jeszcze zrobisz, oprócz smarowania skóry?

Ania zastanowiła się. Czyżby było jakieś jeszcze zalecenie? Nic nie przychodziło jej na myśl. Wtedy przewodnik powiedział:

- Musisz włożyć kurtkę, bo na zewnątrz jest chłodno: trzynaście stopni.

- No oczywiście! - z uśmiechem powiedziała Ania. - Jak mogłam zapomnieć! Nawet uważnie omawialiśmy w domu, że musimy wziąć kurtki.

- A maksymalna temperatura dziś będzie dwadzieścia pięć stopni. Oczywiście, chodzi o temperaturę w cieniu - powiedział przewodnik, przewijając na ekranie okno z prognozą pogody.

W prawdziwość tych danych nikt nie wątpił. Meteorolodzy już dawno się nauczyli prognozować precyzyjnie, gdy chodziło o najbliższe parę tygodni. Warto zauważyć, że lipiec bardzo pasował do takich wycieczek. To była półkula południowa, ale w klimacie zwrotnikowym. Czyli właśnie był środek "zimy", która jednak nie tak już istotnie się różniła od "lata" temperaturą, za to bardzo się różniła ilością opadów atmosferycznych. "Lato" w tym klimacie przedstawia sobą sezon deszczowy, zaś "zima" (wypadająca na polskie lato) - sezon suchy. A więc, podróżników czekała słoneczna pogoda. Co prawda, sporadycznie deszcze tam bywają i w lipcu. Gdyby pogoda się okazała bardzo zła, to chyba plan wycieczki zostałby przerobiony i podróżnicy spacerowaliby poza uniwersalotem w bardziej pogodnym dniu. Ale w tym przypadku prognoza zapowiadała świetny 17 lipca.

Ania posmarowała kremem twarz, szyję, częściowo ręce i częściowo nogi (miała na sobie bluzkę i spodnie z systemem pozwalającym łatwo zmieniać długość rękawów i nogawek). To był bardzo doskonały krem. Chronił skórę przed wszystkimi szkodliwymi skutkami promieniowania słonecznego, ale zupełnie nie blokował korzystnych skutków tego promieniowania. A co do takiego neutralnego skutku, jak opalenizna, to jej krem nie dawał się pojawić. W tej epoce już prawie nikt nie dążył do bycia opalonym. Tylko poszczególni dziwacy lubili opaleniznę; to się kojarzyło jak coś w rodzaju tatuaży. Co więcej, z reguły opalenizna była sztuczna i przedstawiała sobą właśnie tatuaż.

Trzeba powiedzieć, że tatuaże w XXII wieku były znacznie mniej powszechne, niż w wieku XXI. A wśród tych, którzy jednak robili sobie tatuaże, bardzo dużą część stanowili wielbiciele właśnie takich "naturalnych" tatuaży, imitujących albo opaleniznę, albo przynależność do innej rasy, niż w rzeczywistości. Jeszcze jedną czynnością postrzeganą analogicznie do tatuaży było farbowanie włosów. Przeważająca większość ludzi tej epoki była całkiem zadowolona ze swojego naturalnego koloru włosów i nigdy nie próbowała ich farbować. A farbować siwe włosy również nie było potrzeby, bo łatwiej było pozbyć się siwizny metodami medycznymi. To po prostu się leczyło, jak i każda inna cecha starości. Chociaż byli też tacy esteci, którzy woleli być siwi.

Ania włożyła kurtkę i wyszła z uniwersalotu. Za nią wyszedł też przewodnik, bo nie miał prawa pozostawiać klientów samych poza pojazdem. Jednak odszedł kilkadziesiąt metrów dalej (będąc dobrym znawcą tego terenu), żeby nie przeszkadzać Ani w pełni przeżywać swoje wrażenia. Obecnie w uniwersalocie były wyciszone dźwięki zewnętrzne, by nie przeszkadzać klientom spać. Otwierając drzwi, Ania od razu usłyszała różne ćwierkania: ćwierkały po pierwsze jakieś ptaki, po drugie jakieś owady podobne do pasikoników. Ania stała koło uniwersalotu kilkanaście minut, podziwiając nocny widok. Sytuacja kojarzyła jej się z kilku czytanymi we wczesnym dzieciństwie bajkami; głównie z tymi, które zawierały obrazki przedstawiające nocny widok i Księżyc w pełni. Z ciekawością stwierdziła, że prawie nie pamięta fabuł niektórych z tych bajek.

I wreszcie zdecydowała wracać do uniwersalotu, informując o tym przewodnika. Kiedy Ania i przewodnik weszli do środka, Olek już nie spał.

- Ależ rewelacje! - zażartowała Ania, zwracając się do swojego taty. - Przecież zwykle śpisz do jedenastej, jeśli nie masz nastawionego budzika.

- Podczas podróży zwykle mało śpię - odpowiedział Olek.

- Wiem, po prostu żartuję. Dobrze, że już się obudziłeś. Chyba zdążysz zobaczyć wschód Słońca. I przed tym nawet zdążymy spokojnie zjeść śniadanie. Ja już trochę chcę jeść.

Kiedy już było po śniadaniu i myciu zębów, Księżyc już zaszedł, a wschodnia część nieba zaczęła szybko jaśnieć, Olek posmarował się kremem przeciwsłonecznym i nasi troje podróżników (wszyscy, oprócz przewodniczki) włożyli kurtki i wyszli na zewnątrz. Przewodnik wyjaśnił, że teraz już można chodzić gdziekolwiek w granicach tego 25-hektarowego terytorium. Ania bardzo chciała wyraźnie zobaczyć sam wschód Słońca, i to jej się udało, chociaż było niebezpieczeństwo przegapienia tego momentu wskutek rozpraszania uwagi na inne obserwacje.

A obiektów do obserwowania było sporo. Ptasi śpiew już był chórem wielu rozmaitych głosów. Im jaśniej się robiło, tym wyraźniej można było zobaczyć te różne ptaki oraz tym więcej różnobarwnych motyli latało nad trawą; niektóre ptaki i niektóre motyle wyglądały bardzo egzotycznie. Teren był dość otwarty, w większości pokryty niewysoką trawą, ale było tam też dużo palm i innych drzew. Ścieżek nie było; chodzić trzeba było po trawie. To nie szkodziło: przecież dzikie zwierzęta również chodzą po trawie. Jednak ta trawa była okresowo koszona, żeby klientom nie było trudno po niej chodzić. Było też kilka miejsc zarośniętych bardziej wysoką trawą, i właśnie w tych miejscach było bardzo dużo rozmaitych kwiatów. Prawdopodobnie, takie miejsca o dużym skupieniu pięknie kwitnących roślin zostały stworzone sztucznie; ale wyglądały te miejsca dość naturalnie, zupełnie nie przypominały miejskich klombów.

Choć większość terenu była równinna, było tam jedno niewielkie wzgórze i jedno malutkie jezioro (o średnicy około 30 metrów). Brzeg jeziora w niektórych miejscach był pokryty piaskiem, a w innych miejscach koło samej wody rosła taka trawa, jak na większości terenu. Jeszcze warto odnotować, że na tym terenie prawie nie było zauważalnych ssaków (być może, dość dużo było jakichś drobnych, a więc niezauważalnych, gryzoni). Tylko jeden raz w ciągu dnia nasi podróżnicy zobaczyli mrówkojada, który chyba właśnie przechodził od jednego mrowiska do innego; oba te mrowiska miały się znajdować poza tym terenem dla turystów, bo mrówki podlegały odstraszaniu (mogłyby trochę pogryźć klientów). Przewodnik opowiadał, że kiedyś były tu też małpy kilku gatunków, ale one czasem bywały dokuczliwe i nie wszystkim turystom to się podobało. Dlatego te małpy zostały przesiedlone i teraz wszystkie małpy podlegają odstraszaniu.

Olek i Ania spacerowali po całym terenie, w tym wspinali się na wzgórze i na niektóre drzewa (te, przy których był napis, że się na to pozwala). Olek robił dużo zdjęć (przecież widok tego terenu nie był dostępny w Internecie). W ogóle, Olek lubił fotografować, choć w XXII wieku to nie było tak powszechne, jak w wieku XXI. Dość szybko po wschodzie Słońca podróżnicy zdjęli kurtki, a potem nadal stopniowo zmniejszali zdolności grzewcze swoich ubrań. W pewnym momencie odczuli, że już chcą zjeść obiad.

Program przewidywał obiad na łonie natury. Na niskiej trawie rozłożyli koc i wynieśli z uniwersalotu jedzenie. Dania były dobrane tak, by dobrze pasowały do jedzenia na kocu. Szczególnie romantyczne wydawało się Ani wcinanie wegańskiej potrawy imitującej jajko. Takie potrawy były w tych czasach bardzo powszechne i nazywane po prostu jajkami (przecież rzeczywistych ptasich jaj już dawno nikt nie jadał). Bywały nieco różne z wyglądu. Niektóre bardzo doskonale imitowały dawne gotowane kurze jajka, włącznie ze skorupą rozbijaną lekkim uderzeniem o twardy przedmiot. Natomiast teraz Ania miała po prostu plastikową elipsoidę obrotową z odkręcaną pokrywką (w przybliżeniu jak w filmie "Seksmisja"), ale w środku doskonałe białko i żółtko, które Ania jadła łyżeczką. Po jedzeniu brudne naczynia i wszystkie odpady zabrały roboty. Nawiasem mówiąc, w tej epoce właśnie roboty dokonywały segregacji śmieci; ludzie nie musieli o tym myśleć, jak kiedyś w dawnych czasach.

Nastrój podróżników po obiedzie był taki, że chciało się luźnie pograć w jakieś gry karciane. Mieli przy sobie karty (a gdyby nie mieli, łatwo mogliby zagrać wirtualnie). Wybrali kilka gier, w które umieli grać wszyscy troje (Olek, Ania i przewodnik), i, pozostając na tym samym kocu, zagrali po kolei w każdą z nich po kilka razy. Wreszcie, po zakończeniu kolejnej gry, Ania powiedziała, że już nie chce grać (przy czym właśnie wygrała i półświadomie pomyślała, że przyjemnie zakończyć jako zwyciężczyni).

- Chciałabym trochę się wykąpać w jeziorze - powiedziała. - O ile pamiętam, to jest dozwolone?

- Tak - odpowiedział przewodnik. - Tylko posmaruj kremem pozostałą część ciała.

- OK. A jeszcze mam zapytać, Teahou: jesteś nudystą czy majtkowcem?

- Nieprawidłowo zapamiętałaś moje imię - z uśmiechem odpowiedział przewodnik. - Nazywam się Taehou. A czy jestem nudystą, czy majtkowcem, to zupełnie nieważne. Jestem w pracy. Możesz się kąpać w czymkolwiek i bez czegokolwiek. Tylko posmaruj kremem wszystko, co odsłonisz.

Słowo "majtkowiec" ("kalsonetisto" w języku esperanto) było całkiem standardowym i neutralnym antonimem słowa "nudysta". Majtkowcy stanowili gdzieś około 50% ludności UE, nudyści około 40%, a pozostali byli zupełnie obojętni do tej kwestii. Każda oficjalnie wyznaczona plaża miała pewien status: albo była plażą dla majtkowców, albo plażą dla nudystów. Jeżeli zaś jakieś kilka osób chciało się wykąpać gdzieś poza plażą i wśród nich byli tak nudyści, jak i majtkowcy, to najpierw uzgadniali między sobą, jak się kąpać. Zwykle dochodzili do jakiegoś kompromisu, ale czasem musieli zrezygnować z kąpieli. Z reguły bardziej tolerancyjni byli nudyści, ale zdarzali się też nudyści twierdzący, że widok człowieka kąpiącego się w kąpielówkach może ich zgorszyć lub zbyt podniecić tak samo, jak majtkowców gorszy lub zbyt podnieca widok nagiego człowieka.

Ania była majtkowcem. W łazience uniwersalotu się rozebrała i posmarowała kremem, a potem włożyła kąpielówki zamiast majtek. O stanik nie chodziło: w XXII stuleciu pogląd, że kobiety mają zasłaniać piersi, był uważany za seksistowski. Oprócz kąpielówek, Ania pozostawiła na sobie zegarek (który był bardzo odporny tak na uderzenia, jak i na wilgoć).

Jakim świetnym wynalazkiem jest zegarek naręczny! Czas doby rutynowo wyświetlano w bardzo wielu często oglądanych miejscach: telefonach, laptopach, tabletach, wirtualnych okularach... A jednak zawsze pozostaje aktualny ten fakt, że po prostu podnieść rękę do oczu często bywa znacznie łatwiej, niż jakoś inaczej się dowiedzieć, która godzina. W XXII stuleciu praktycznie wszystkie zegarki i zegary były cyfrowe. Zegary ze wskazówkami pozostawały tylko na niektórych gmachach w poszczególnych miastach. Większość ludzi już nie rozumiała, jak odczytywać dane z tych wskazówek. Ta umiejętność była ciekawostką tego samego rodzaju, co np. umiejętność odczytywania czasu z gwiazd.

Ania podbiegła do jeziora i zaczęła się kąpać. Przewodnik już stał koło jeziora. Miał być gotów ratować Anię, gdyby coś jej się stało. Nie musiał się rozbierać: miał na sobie taki uniwersalny strój, w którym łatwo można było pływać. A Olek jeszcze przez jakiś czas pograł w pewną grę karcianą dla jednego gracza, a potem poszedł robić kolejne zdjęcia terenu. Kąpać się nie lubił. Chociaż kiedyś w młodości nawet chodził na sekcję pływacką, ale teraz to mu się wydawało nieciekawe.

Ania z dużym zadowoleniem pływała w jeziorze i chodziła po dnie w płytkich miejscach, bardzo się cieszyła z dotyku czystej wody i z widoku drobnych rybek. Jednocześnie była bardzo obiektywnym człowiekiem i jej emocje nie oddziaływały na postrzeganie rzeczywistości. Wielu ludzi podczas takich wycieczek odnosiło wrażenie, że woda w jeziorze jest jakaś wyjątkowa. Ania natomiast stwierdziła, że ta woda jest w dotyku taka sama, jak w Zalewie Kieleckim. Potem wreszcie przyszedł moment, kiedy zdecydowała już wyjść z jeziora. Trochę pospacerowała po piasku i po trawie, a potem poszła do uniwersalotu, by się ubrać.

Na tym etapie oboje klientów już doszło do takiego stanu, że nie wiedzieli, co robić, by się nie nudzić. Według planu wycieczki, właśnie taki stan oznaczał, że ma się zacząć komentowane oglądanie terenu. Czyli klienci mieli spacerować po terenie już razem z przewodnikiem i przewodnik miał opowiadać różne ciekawe fakty o roślinach i zwierzętach spotykanych podczas tego spaceru. Ponieważ czas rozpoczęcia tej części programu zależał od klientów, to przewodnik mógł zdążyć opowiedzieć mniej lub więcej informacji, zależnie od tego, jak długo klienci potrafili samodzielnie znajdować sobie zajęcia. To nie było trudne: przewodnikowi wystarczyłoby informacji do opowiadania nawet na cały dzień od rana do pójścia spać.

Tak więc, przewodnik rozpoczął komentowane oglądanie. Najpierw dokładnie opowiadał o poszczególnych drzewach i o ptakach mających tam gniazda. Potem była przerwa na kolację. Potem przewodnik dalej opowiadał o drzewach i ptakach. Potem zaczął opowiadać o motylach. I to już wystarczyło, bo właśnie w trakcie opowiadania o motylach klienci zdecydowali, że już się zmęczyli, chcą wrócić do uniwersalotu, jeszcze trochę czegoś zjeść i iść spać. Słońce jeszcze nie zaszło, ale już się zbliżało do zachodniej części horyzontu; zaś według czasu polskiego było już po 21 godzinie.

Tak minął drugi dzień wycieczki. Nasi podróżnicy poszli spać, wiedząc, że w następnym dniu czeka ich podróż już do restrykcyjnie chronionych obszarów. I ponieważ ochrona jest restrykcyjna, to nie będzie możliwości opuszczania uniwersalotu.

Ciąg dalszy nastąpi.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 03-12-2018, 19:55
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 04-12-2018, 23:37
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 22-01-2019, 13:46
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 04-02-2019, 12:50
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 11-02-2019, 11:43
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 07-03-2019, 12:08
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 05-12-2018, 22:42
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 14-02-2019, 13:58
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 23-02-2019, 20:54
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 05-03-2019, 15:20
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 06-12-2018, 20:38
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 12-03-2019, 19:06
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 18-03-2019, 12:20
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 25-03-2019, 12:20
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 07-12-2018, 22:23
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 02-04-2019, 12:57
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 08-04-2019, 16:14
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 16-04-2019, 09:38
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 08-12-2018, 21:57
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 29-04-2019, 12:51
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 09-05-2019, 15:06
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 21-05-2019, 11:09
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 09-12-2018, 20:19
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 04-06-2019, 19:58
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 17-06-2019, 10:51
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 28-06-2019, 10:14
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 13-12-2018, 15:25
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 14-12-2018, 01:13
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 14-12-2018, 09:51
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 14-12-2018, 23:25
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 16-12-2018, 16:18
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 02-01-2019, 17:30
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 02-01-2019, 23:32
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 07-01-2019, 12:47
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 03-01-2019, 21:37
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 06-01-2019, 10:45
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 06-01-2019, 20:19
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 07-01-2019, 18:06
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 07-01-2019, 19:16
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 09-01-2019, 14:12
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 10-01-2019, 02:34
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 10-01-2019, 21:39
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 11-01-2019, 14:08
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 11-01-2019, 22:50
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 12-01-2019, 13:03
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 12-01-2019, 17:35
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 13-01-2019, 12:10
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 13-01-2019, 13:07
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 13-01-2019, 14:34
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 23-01-2019, 13:42
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 24-01-2019, 13:13
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 24-01-2019, 14:45
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 24-01-2019, 22:58
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 04-02-2019, 16:17
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 05-02-2019, 12:07
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 05-02-2019, 12:47
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 05-02-2019, 12:56
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 06-02-2019, 13:37
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 11-02-2019, 17:39
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 11-02-2019, 19:25
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 12-02-2019, 11:52
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 12-02-2019, 16:57
RE: Droga do szczęścia - przez Zdzisław - 12-02-2019, 19:08
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 13-02-2019, 09:39
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 13-02-2019, 12:43
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 14-02-2019, 15:14
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 14-02-2019, 16:42
RE: Droga do szczęścia - przez Zdzisław - 16-02-2019, 19:50
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 14-02-2019, 23:11
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 15-02-2019, 11:12
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 15-02-2019, 14:19
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 15-02-2019, 15:01
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 16-02-2019, 10:32
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 16-02-2019, 10:56
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 17-02-2019, 20:18
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 18-02-2019, 11:51
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 18-02-2019, 21:23
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 23-02-2019, 23:16
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 25-02-2019, 12:14
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 24-02-2019, 20:26
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 25-02-2019, 16:17
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 26-02-2019, 16:41
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 27-02-2019, 13:43
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 04-03-2019, 21:20
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 05-03-2019, 16:12
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 05-03-2019, 17:12
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 07-03-2019, 00:12
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 07-03-2019, 10:56
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 07-03-2019, 12:26
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 07-03-2019, 12:50
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 08-03-2019, 14:43
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 08-03-2019, 21:47
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 09-03-2019, 15:25
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 10-03-2019, 14:07
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 13-03-2019, 12:52
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 13-03-2019, 13:28
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 14-03-2019, 22:26
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 15-03-2019, 17:39
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 16-03-2019, 23:15
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 17-03-2019, 00:13
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 17-03-2019, 20:15
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 17-03-2019, 20:25
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 17-03-2019, 23:11
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 17-03-2019, 21:43
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 18-03-2019, 21:42
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 18-03-2019, 22:13
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 19-03-2019, 12:24
RE: Droga do szczęścia - przez Gunnar - 21-03-2019, 11:45
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 19-03-2019, 12:57
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 19-03-2019, 13:55
RE: Droga do szczęścia - przez D.M. - 20-03-2019, 21:39
RE: Droga do szczęścia - przez Eiszeit - 21-03-2019, 10:59
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 21-03-2019, 11:57
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 21-03-2019, 12:20
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 25-03-2019, 16:37
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 26-03-2019, 19:13
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 26-03-2019, 17:47
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 27-03-2019, 11:48
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 27-03-2019, 17:05
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 28-03-2019, 22:22
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 02-04-2019, 10:45
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 03-04-2019, 13:16
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 03-04-2019, 16:16
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 04-04-2019, 13:46
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 04-04-2019, 16:21
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 05-04-2019, 22:21
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 06-04-2019, 21:02
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 06-04-2019, 21:06
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 06-04-2019, 21:20
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 06-04-2019, 21:27
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 07-04-2019, 14:25
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 07-04-2019, 15:03
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 07-04-2019, 15:23
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 08-04-2019, 20:44
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 09-04-2019, 08:27
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 09-04-2019, 13:19
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 16-04-2019, 14:52
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 16-04-2019, 15:08
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 16-04-2019, 21:28
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 17-04-2019, 14:50
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 29-04-2019, 10:51
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 29-04-2019, 20:54
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 29-04-2019, 21:24
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 30-04-2019, 22:44
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 01-05-2019, 14:50
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 01-05-2019, 10:50
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 01-05-2019, 20:19
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 02-05-2019, 11:40
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 03-05-2019, 11:35
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 09-05-2019, 12:01
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 10-05-2019, 15:56
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 10-05-2019, 20:47
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 10-05-2019, 21:30
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 10-05-2019, 21:35
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 10-05-2019, 22:27
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 10-05-2019, 23:31
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 11-05-2019, 16:49
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 19-05-2019, 20:13
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 21-05-2019, 12:29
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 21-05-2019, 12:45
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 21-05-2019, 13:23
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 21-05-2019, 18:20
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 21-05-2019, 21:46
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 22-05-2019, 10:36
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 22-05-2019, 11:20
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 04-06-2019, 21:50
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 04-06-2019, 22:14
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 05-06-2019, 12:50
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 08-06-2019, 17:02
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 10-06-2019, 09:07
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 17-06-2019, 22:15
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 18-06-2019, 14:49
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 19-06-2019, 21:55
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 20-06-2019, 10:59
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 20-06-2019, 12:45
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 28-06-2019, 14:25
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 28-06-2019, 14:49
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 30-06-2019, 13:57
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 30-06-2019, 15:08
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 01-07-2019, 20:41
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 01-07-2019, 21:11
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 02-07-2019, 10:49
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 02-07-2019, 12:30
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 03-07-2019, 20:58
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 03-07-2019, 21:12
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 03-07-2019, 22:38
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 04-07-2019, 10:47
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 04-07-2019, 11:43
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 05-07-2019, 21:33
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Ahab - 28-07-2019, 19:39
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 29-07-2019, 20:26
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Ahab - 08-08-2019, 19:50
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 08-08-2019, 21:48
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Ahab - 31-08-2019, 18:43
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 31-08-2019, 21:23
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 05-01-2020, 22:31
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 17-02-2020, 13:17
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 17-02-2020, 20:39
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 17-05-2020, 20:37
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 14-08-2020, 19:19
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 15-08-2020, 08:33
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 15-08-2020, 14:08
RE: Droga do szczęścia (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 30-12-2020, 16:15

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości