Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
#1
Star 
Nadszedł moment, żeby rozpocząć publikację Big Grin Na początek kilka słów o "Numerze". Początkowo miał być opowiadaniem, ale szybko okazało się, że treści jest zbyt dużo, żeby zmieścić się na kilkunastu stronach. Tak podskórnie chyba zawsze wiedziałam, że nie potrafię pisać krótkich tekstów Wink
 
W związku z oznaczeniem [+18] uprzedzam, że w tekście znajdują się przekleństwa, przemoc i erotyka.  

Powieść ma formę fragmentaryczną, przy czym każdy fragment może dotyczyć innego wątku i innej postaci. W pewnym punkcie wątki łączą się ze sobą, a linia fabularna staje się bardziej ujednolicona. Na ten moment całość liczy około stu stron i posiada osiem pełnych rozdziałów. Przewidywana liczba to od dwudziestu, do dwudziestu pięciu rozdziałów. Fabuła nie skupia się na jednej głównej postaci, tylko równomiernie rozkłada na opisywanie losów wszystkich bohaterów (siedmiu), połączonych tą samą sytuacją problemową.

Miejscem akcji jest częściowo post-apokaliptyczne środowisko przyszłego światła, rządzące się własnymi zasadami, ustrojem i polityką rządową. Świat zbudowany jest od zera przez autorki.

Historia opowiada o dziewczynie uciekającej z tajemniczego Punktu, która próbuje dojść do prawdy na temat swojej tożsamości, niecodziennych umiejętności jakie wykazuje i przeszłości, o której zapomina w momencie ucieczki. Na jej drodze stają pozornie niezwiązane ze sobą jednostki, które z czasem zaczynają tworzyć jedną grupę mającą wspólny cel - rozpracowanie Punktu. Każdą z osób charakteryzują odmienne motywacje.
Przekazem podprogowym, który w mojej ocenie bardzo wyraźnie zaczął się wyłaniać (to było mocno samoistne) jest temat odczłowieczenia, numeryczności i braku wpływu na kreowanie nie tylko otaczającego świata, ale również własnego życia, które zdaje się zależeć całkowicie od innych.
Tytuł opowiadania "Numer", nawiązuje do numerycznych zasad świata przedstawionego i charakteru, w jakim postrzegana jest jednostka.


Zaczynajmy.

Numer

_001


- Czuję zapach własnego ciała. – Usłyszał komunikat narastający w głośni, brzęczący mechanicznie w gardle. Głos pozbawiony barwy i wyrazu, podobny do tanich syntezatorów minionej epoki. Zignorował go i przesunął palcami po projekcji, unoszącej się przed jego oczyma. Malutkie źrenice były przykryte niematerialną szarą błoną, należąc w tym konkretnym momencie do maszyny. Przed twarzą mężczyzny, jak maleńkie robaczki, przesuwały się kolejne linijki kodu. Góra i dół, prawo i lewo, płynnie przemieszczały się po projekcji, dopóki nie przecinał ich, wstawiając fałszywe elementy układanki. Jak pocięte nożycami fragmenty kodu DNA. Wtedy na moment wszystko zamierało, żeby ponownie ruszyć, zatrute i wadliwe. Dotknął suchym językiem warg, czując kolejny wzbierający w gardle komunikat.
- Silna potrzeba oddania moczu. – Rozeszło się po jego czaszce. Zignorował. Odepchnął się kruchymi dłońmi od blatu i podjechał na fotelu kilka metrów w prawo. Klawiatura przesunęła się płynnie za nim. Monitor oznaczony w rogu jako L7 wyświetlał aktualny obraz pulpitu osoby mieszkającej trzy kondygnacje wyżej, nieświadomej, że nie jest jedynym właścicielem swojego sprzętu. W pomieszczeniu oświetlonym niebieskim blaskiem monitorów rozległ się dźwięk dotykanych panelów klawiatury. Ciężko pracujące maszyny mruczały uspokajająco, łagodząc żywe nerwy. Jedyne, które pozostały żywe. Mężczyzna zamknął ślepe oczy, słysząc kolejny komunikat.
- Deficyt kalorii: pułap krytyczny. Pułap krytyczny! PUŁAP KRYTYCZNY! – Tym razem we wnętrzu jego czaszki rozkręciła się syrena alarmowa. Błona na białkach podświetlała się seriami stłumionego czerwonego światła. Zamrugał i wyciągnął chude ramię do tyłu, chwytając za nasadę kabla sterczącego z karku. Odpiął go zdecydowanym szarpnięciem i w tej samej chwili łapczywie wciągnął oddech. Sztuczny blask białek odrobinę zelżał, serce gwałtownie przyspieszyło i histerycznie pompowało krew, próbującą na nowo rozepchać się w żyłach. Czuł mrowienie w zdrętwiałych kończynach dolnych, z daleka docierało do niego miażdżące parcie na pęcherz. Komunikaty ustały,  za to upomniała się o niego fizyczność. Odłożył gruby kabel na blat biurka i spojrzał w lewo, na przygotowane trzy dni wcześniej ekspresowe danie z plastiku. Skórka syntetycznego mięsa była sztywna i pomarszczona, ściągnięta czasem i temperaturą panującą w pomieszczeniu. Patrzył na to przez chwilę z niemym zainteresowaniem, zanim sięgnął po wodę. Komunikaty o zagrożeniu odwodnieniem były na tyle częste, że nauczył się pić kilka łyków płynu w krótkich odstępach czasu. Wstał nieświadomy, że nadal ma na głowie bezprzewodowe słuchawki. Port w jego karku był nagrzany, mężczyzna dotknął go i cofnął podrażnione opuszki palców. Nie wiedział, ile dni minęło, od kiedy zajął się zleceniem. Czas na dziewięciu monitorach zajmujących długi blat w pomieszczeniu był skalibrowany inaczej w zależności od komputera. Cztery potężne monitory na przeciwległej ścianie nie pokazywały czasu, jedynie minuty rejestrowanego nagrania. Mężczyzna rzucił na nie okiem beznamiętnie. Nie miały mu do pokazania niczego nowego od przeszło trzech miesięcy. Punkt pozostawał nieuchwytny.
Sięgnął po szklaną butelkę z zatęchłą wodą i pociągnął krótki łyk. Wyczuwał słony posmak mimo kilkukrotnego filtrowania. Odstawiał szkło na blat, kiedy w jego uszy wwiercił się z bólem przerażająco głośny dźwięk. Szarpnął się i uderzył biodrem w fotel, przewracając go bezgłośnie w rozdzierającym wyciu wypełniającym mu głowę. Upadł na kolana i zerwał z uszu słuchawki, ciskając nimi w kąt pomieszczenia, ogłuszony nie słysząc ich żałosnego klekotu. Słyszał za to swój oddech i serce dudniące w wątłej klatce, miał wrażenie, że rozsadzi mu żebra. Stłumiony dźwięk alarmu wibrował nadal, rozchodząc się z porzuconych „kokosów”, kompatybilny z tym, co działo się na jednym monitorze. Mężczyzna uniósł głowę i dosunął na klęczkach bliżej ściany obrazującej Punkt. Usiadł na piętach i zadarł jeszcze wyżej twarz, oświetlaną seriami czerwonego światła. Odbijało się we wnętrzu otwartych ze zdumienia ust i migoczących kropeczkach źrenic. Wlepił wzrok w obraz i zapomniał o oddychaniu. Poczuł mokre ciepło w spodniach i cienki strumień sunący po nogawce, jednak kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że pęcherz wreszcie nie wytrzymał. Był zbyt zajęty przełomem rozgrywającym mu się przed oczami.
 
*~*~*
 
Potknęła się i wpadła pomiędzy kubły ze śmieciami. Rozsypały się i potoczyły z brzękiem i rumorem w dół uliczki. Upadając płasko na brzuch, poczuła, jak szorstki chodnik rozrywa jej biodro. Biały kombinezon był coraz bardziej przetarty i zabarwiony krwią. Podniosła się na kolana i odczołgała za jeden z kontenerów, czując smród rozkładającej się żywności. Była na tyłach budy z jedzeniem, na co wskazywała ilość i rodzaj odpadów. W pierwszym odruchu chwyciła plastikowe białe opakowanie i rozerwała je palcami. W środku znalazła kilka napoczętych już zimnych tostów i porcję rozmokniętej jajecznicy z proszku. Nie miała pojęcia, na co patrzy. Ściśnięty żołądek wykonał pełne salto i zacisnął się w ciasny supeł. Odrzuciła od siebie tłuste opakowanie, wycierając dłonie w kombinezon. Poczołgała się dalej. W jej uszach gruchnął wybuch śmiechu i momentalnie przypadła policzkiem do chodnika. Czuła się jakby niewidzialna ręka przyciskała jej kark do ziemi – ręka strachu. Kilkanaście sekund wsłuchiwała się w bicie własnego serca, dopóki nie uznała, że nic jej nie zagraża. Wychyliła się ostrożnie zza mijanego kontenera i dostrzegła, jak za otwartymi drzwiami budy z jedzeniem sprzedawca wydaje zamówienie. Wręczył klientowi papierową torbę i odebrał od niego kilka okrągłych żetonów, nadal śmiejąc się z czegoś, czego dziewczyna nie słyszała. Całą uwagę skupiła na żetonach, rejestrując w głowie, że muszą stanowić pewną wartość na tej kondygnacji. Z wnętrza budy buchały fale gorąca, nic dziwnego, że właściciel otworzył tylne drzwi.
Dotknęła językiem spierzchniętych warg i próbowała przełknąć ślinę, gardło miała suche jakby łykała piach. Wycofała się głębiej za kontener. Co się właściwie stało? Dlaczego upadła? Pamiętała bolesny rozbłysk białego światła pod czaszką, jakby w jej głowie eksplodowała flara. Zobaczyła siebie zza rozsuwanych z sykiem drzwi, po obu jej stronach stali obudowani sztywnym pancerzem strażnicy.
Wie, że to drony. Prawie widzi okablowanie wypełniające ich sztuczne czaszki jak spaghetti. Czuje przepływający przez nie prąd. Zamyka oczy, zaciska zęby i palce, czuje ucisk na przedramionach w miejscach, gdzie ściskają ją mechaniczne ręce. Do nozdrzy dobiega swąd, słyszy syk, grad iskier rozbłyska wokół kasku strażnika jak brokatowa aureola. Obaj padają na sztuczne maski nieruchomo, sycząc przepalanymi procesorami w ostatnim podrygu „umierania”. Patrzy na to, nie wierzy. Przecież już tyle razy próbowała. Odrętwienie musi minąć, walczy z nim, chce ruszyć. Spina sztywne mięśnie, czując potężny wyrzut adrenaliny. Zaczyna biec w dół korytarza i już się nie zatrzyma.
Oddychała. Coraz mocniej zaciskała oczy, jakby miało jej to pomóc w przypomnieniu sobie większej liczby szczegółów. Miała wrażenie, że jej pamięć jest hotelowym korytarzem, a kolejne drzwi do pokoi zatrzaskują się z hukiem i pozostają nieprzystępne. Mogła szarpać za klamkę, ale do niczego jej to nie doprowadzi. Zaczęła się czołgać na łokciach po chodniku, rejestrując nad sobą połyskujący krótkimi seriami neon budy z jedzeniem. Przysunęła się na róg budynku i wyjrzała zza niego. W odległości kilkunastu metrów dostrzegła grupę kobiet. Zmarszczyła czarne brwi, przyglądając się ich ciałom, próbując stwierdzić, czy ma do czynienia z ludźmi, czy robotami. Wydawały jej się zbyt niedoskonałe, zbyt wadliwe, by mogły być maszyną. Oglądając ich skąpy ubiór doszła do wniosku, że to uliczne prostytutki. Jedna z nich paliła papierosa a inna smarowała czymś wargi, przeglądając się w kieszonkowym lusterku. Mózg dziewczyny pracował szybko, pożerając energię i rozkręcając się na najwyższe obroty. Miała świadomość, że jej skóra jest ciepła. Podniosła się i rozpięła zamek kombinezonu, po chwili zdzierając materiał z chudych ramion. Przewróciła się, próbując wyszarpnąć stopę z nogawki i zdarła z siebie ubranie, czując coś, co za jakiś czas będzie mogła nazwać frustracją. Wyszła na ulicę; łysa kobieta z posturą czternastolatki w czarnych majtkach, materiałowym staniku i ciężkich butach z rozplątanymi sznurówkami. Szarawa skóra w kilku miejscach była przetarta, gdzie indziej sińce powoli podbiegały krwią. Nie zdając sobie sprawy, że musi wyglądać absurdalnie, zignorowała zszokowane spojrzenia. Liczył się tylko kolejny etap - żetony, miejsce do spania. Potrzebowała tych dwóch rzeczy, żeby nie odpaść w pierwszej rundzie nowego życia.
Zatopiła się w grupę kobiet, czując ciężki odór perfum, każdym porem skóry chłonęła ich zdezorientowanie, spod którego przebijała niezdrowa ciekawość. Uznała, że nie stanowią dla niej zagrożenia. Uderzyła w drzwi wahadłowe z małą szybką i weszła do budynku. Połknęła ją fala muzyki i tysiąca zapachów, których do tej pory nie znała. Woń ludzi, potu, podniecenia, lakieru do włosów i cyber-skóry. Coś ostrzejszego, przypominającego sól z morza i smakowy dym ze sztucznych papierosów. Rozbolała ją głowa. Oparła się o ścianę, próbując ustabilizować wirujący obraz, kiedy pod czaszką rozbłysła na biało kolejna sekwencja zaczytywanych wspomnień. Krzyknęła, ale jej krzyk rozpłynął się w dudniącej muzyce.
Dopada do windy. Nie uderza rękoma w drzwi tylko czeka aż skład wjedzie na górę, widzi migające diody na tablicy nad głową. Oddycha ciężko, w dłoni ściska ukradziony identyfikator. Jeszcze go nie zablokowali, ale to kwestia czasu. Nie słyszy pościgu, nie dochodzi do niej żaden dźwięk. Tak bardzo się boi. Tak bardzo chce stąd wyjść.
Drzwi rozsuwają się przed nią, a ona wpada do środka jak pocisk i uderza na oślep w guziki. Na dół. Musi jechać na dół, to jej przewodnia myśl. Winda rusza bezgłośnie, rozbiegane oczy padają na kamerę w rogu. Zamyka oczy, soczewka urządzenia podświetla się na moment i gaśnie, ślepa i bezużyteczna. Zjazd trwa jedenaście sekund. Blacha rozsuwa się przed nią i dziewczyna wybiega, wpadając na androida niosącego skrzynkę z odpadami. Czerwone wiadra rozsypują się z plastikowym klekotem i toczą pod ściany magazynu. Biegnie. Kluczy korytarzami, widząc po obu stronach wielkie kontenery stanowiące magazyn świeżo dostarczonej chemii, która jeszcze dzisiaj znalazłaby się w jej żyłach. Przygryza język do krwi. Nigdy więcej.
Otworzyła oczy i przez chwilę nie miała pojęcia, gdzie znajduje się świat. Coś się przesuwało, miała wrażenie, że jest w ruchu. Do wirującej głowy dotarła zmiana położenia ciała. Leżała, odgłosy muzyki były przytłumione. Zamrugała i przez chwilę widziała nad sobą tylko sufit, po chwili zobaczyła twarz. Uniosła się na łokciach i podkurczyła kolana do brody, momentalnie spięta i gotowa uciekać. Mężczyzna stojący przed nią był stary. Pościel, w której siedziała, przypominała mokre kłębowisko smrodu. Powiedział do niej, żeby się rozluźniła. Patrzyła otępiała, jak wyciąga portfel z kieszeni i kładzie na materac, wyszarpuje koszulę ze spodni i ściąga niezdarnie przez głowę, wykonując kilka koślawych podrygów. Poczuła w gardle posmak strachu i obrzydzenia, kiedy do jej głowy dotarło nastawienie wysyłane w jej stronę. Było brudne i lepkie, nie potrafiła tego nazwać. Wiedziała za to, że każda komórka jej ciała przed tym protestuje, coś gniotło ją od środka, miażdżyło wewnętrznie. Potem miała zrozumieć, że to koktajl z gniewu i przerażenia. Coś poruszyło się w jej głowie, coś nowego, zapisanego w najbardziej instynktownych warstwach mózgu. Widziała, jak białka mężczyzny błysnęły w spoconej twarzy i usłyszała huk, kiedy ciało zwaliło się na ziemię. Ominęła je i zarejestrowała informację, że prąd przepływający w neuronach wytrzymuje więcej niż ten w kablach. Chwyciła leżący na szafce portfel i wybebeszyła zawartość. Wypadło kilka pomiętych papierków po używkach i karta kredytowa. Obejrzała plastik z obu stron i odpuściła. Wiedziała, że po czymś takim mogą ją namierzyć. Zaciskając zęby na wardze wytrząsała dalej, coraz bardziej agresywnie. Na podłogę potoczyło się kilka żetonów. Oglądała je, obracając w palcach. To mógł być metal albo twardy plastik. Były rozmiaru dużych monet, na każdej wytłoczono trzycyfrową wartość. Jeżeli mężczyźnie w budzie z jedzeniem udało się nimi zapłacić, to musiała je mieć. Zacisnęła żetony w dłoniach, aż zabolało i wyszła z pomieszczenia. Po obu stronach miała rzędy drzwi, na każdych widniał numer. Pokoje, może kwatery. Słyszała odgłosy, które określiłaby jako ekstatyczne, gdyby znała i rozumiała takie słowo. Wydawało jej się, że grupa ludzi krzyczy i pojękuje w rytmicznych seriach, zignorowała to. Poszła dalej, gdzieś musiało być wyjście ewakuacyjne. Po prawej zobaczyła niedomknięty pokój z napisem „Garderoba” i od razu weszła do środka. Jej uwagę przykuły sterty porzuconych ubrań. Rzuciła się w ich stronę i zaczęła rozgrzebywać rękoma. Odrzuciła kilka krzykliwych w jej ocenie szmat i naciągnęła na siebie zwykłą koszulkę. Była za szeroka, kołnierzyk odstawał od szyi, a materiał wisiał na chudym ciele. Nie zwracała na to uwagi, wciągając na nogi spodnie należące do kogoś wyższego od siebie. Pokonała pomieszczenie kilkoma krokami i zatrzymała się przy lustrze. Diody podświetlające je dookoła gasły i budziły się na nowo, powoli oświetlając twarz dziewczyny niebieskawym blaskiem. Zdezorientowana przesunęła wzrok po bibelotach leżących na blacie. Dostrzegła kilka walających się tamponów, rozprutą kosmetyczkę i szczotkę do nakręcania włosów. Nie znała ani jednego z reszty przedmiotów zajmujących miejsce. Pomyślała, że warto stać się mniej rozpoznawalną. Sięgnęła po leżący najbliżej sztyft i wysunęła, przyglądając mu się. Odwzorowała to, co podpatrzyła u prostytutki przed lokalem i próbowała umalować usta w tym samym momencie rozumiejąc, że tego nie potrafi. Starła ciężką pomadkę rozmazując ją na policzku i odwróciła się od lustra, przeszywając wzrokiem ciemne pomieszczenie. Jej uwagę przykuł rząd szafek. Po pięć kabin w rzędzie, cztery rzędy, wszystkie drzwiczki na przyciśnięcie karty. Podeszła powoli w ich stronę i przesunęła palcem po wybrzuszonych czytnikach kodu. Cofnęła się wpatrzona w jeden z czarnych punkcików i poczuła kolejny ruch w głowie, potem szczęknięcie odsuwanych zapadek. Siedem z dwudziestu drzwiczek rozchyliło się, kiedy zniszczyła elektryczny zamek. Dopadła do nich i zaczęła przeszukiwać wnętrza tandetnych torebek. Skupiła się na tym, że potrzebuje mieć więcej tych żetonów. Kolejna fala wspomnień próbowała uderzyć, ale już delikatniej. Dziewczyna znieruchomiała z palcami zaciśniętymi na zamku błyskawicznym.
- Uciekłam przez magazyn. Wypadłam z niego i pobiegłam przed siebie. Weszłam do wielkiego samochodu na który mówią skład miejski i pokonałam siedemnaście zatrzymań. – Jej głos był zdarty jak podrapana płyta. Szepcząc z przerażeniem odkryła, że zanim skończy formułować zdanie, zapomni o jego treści. Jej pamięć robiła się jałowa. Potrząsnęła głową i z nową falą desperacji zaczęła grzebać w torbach. Znalazła jeszcze kilka żetonów, ale o mniejszej wartości niż te wyjęte z portfela mężczyzny. Wcisnęła je do kieszeni ukradzionych spodni i wyszła z pomieszczenia. Nie była świadoma, że jej głowa bez przerwy nasłuchuje kroków, a ciało reaguje jak ciało zaszczutego zwierzęcia. Nadal musiała uciec, tym razem z tego miejsca. Możliwe, że będzie uciekała całe nowe życie.
Pobiegła ciemnym korytarzem, potem odbiła w lewo, szukając wzrokiem podświetlonego napisu wyjście ewakuacyjne. Widziała takie w laboratorium, musiały być też tutaj. Słyszała za sobą krzyki, chociaż może wcale nie krzyczeli za nią? Przerażony mózg podsuwał jej najgorsze z możliwych projekcji. Dostrzegła oznaczenie i dopadła do drzwi, odpychając je barkiem. Wypadła na względnie świeże powietrze. Czuła ból w nogach. Kazali im ćwiczyć dla zdrowia organizmu, ale nikt nie przygotowywał jej na sprint ani maraton. Zdawała sobie sprawę, że jutro może nie móc się poruszać. Zmusiła ciało do ostatniego wysiłku i pobiegła dalej. Wtopiła się głęboko w labirynt ciasnych ulic rozświetlony migoczącymi ślepiami neonów, po chwili znikając w kłębach pary i dymu zanieczyszczeń. Gdyby ktoś spojrzał na nią z góry, nie mógłby pozbyć się wrażenia, że widzi przed sobą samotnego, przerażonego szczura zagubionego w sieci kanałów. Miejski moloch otworzył przed nią swoje usta, żeby wreszcie ją połknąć.
 
*~*~*
 
- Imię, nazwisko i stopień – wyrecytował mężczyzna w czarnym mundurze. Miał na głowie kask z szybą, która zasłaniała mu oczy. Trzymał broń na ramieniu i pilnował przejścia do ogrodzonej strefy prac eliminacyjnych.
- Duncan McGregor, Łowca. – Po usłyszeniu odpowiedzi mundurowy przesunął się i pozwolił mu przejść. Zanim bramka kontrolna całkowicie się rozsunęła, mężczyzna był już po drugiej stronie. Maszerował sprężystym krokiem, omijając kolejne pomieszczenia zaadoptowane na Sektory. W jednym trwała inwentaryzacja maszyn, w innym liczono czynne środki transportu i zapasy paliwa. Cała hala targowa została przerobiona na sortowe centrum dowodzenia. Skinął głową mijanemu rzędowi chłopców z fluorescencyjną ósemką na mundurach. Nie zatrzymywał się, mając wrażenie, że jeśli na to pozwoli po prostu się wycofa. Płynął na fali buntu i agresji, mając nadzieję, że nie zgasną w momencie konfrontacji z Grossem. Gross. Facet, przez którego kisł na najniższym piętrze drugiej platformy z toną metalu, rur i betonu mogącymi zawalić im się na głowy. Ciężar pozostałych czterech kondygnacji go gniótł, czuł się klaustrofobicznie uciśnięty. Przeszedł przez półokrągły tunel, szeleszcząc drelichową kurtką skupiony na pojedynczych kroplach deszczu dzwoniących o dach. Na górze musiało padać cholernie mocno, skoro śmierdzący ściek dotarł tak nisko. Minął basen oświetlony lampami estradowymi. Zobaczył, jak w pustym zbiorniku tłoczą się mieszkańcy eksterminowanej dzielnicy. Kolejni chłopcy w mundurach z ósemkami na piersiach prześwietlali ich przedramiona w poszukiwaniu zapieczętowanych kodów. Paski ładowania śmigały na urządzeniach, przesyłając dane do komputerów w Sektorze Trzecim, do którego zbliżał się Łowca. Wyszedł na względnie otwartą przestrzeń lokalizując sylwetkę Grossa w mniej niż sekundę. Mężczyzna był odwrócony tyłem, szerokie barki i wąskie biodra tworzyły czarny trójkąt, jak złowróżbny cień. Stał przed szczupłą kobietą, górując nad nią wzrostem, stopniem i rozbawieniem. Jej, sądząc po wyrazie twarzy, kompletnie nie było do śmiechu. Kurczowo zaciskała palce na ramionach drobnego chłopca, który stał przed nią, wciśnięty plecami w twardy brzuch. Gross odchylił palcem jej koszulkę, złapał za szczękę i uniósł twarz ku górze, odwracając w obie strony. Potem ukucnął przed dzieckiem, obejmując drobne ramiona wielkimi dłońmi. Czterech Poszukujących stało w nieznacznym oddaleniu od przełożonego, rzucając do siebie niepewne spojrzenia. Żaden z nich nie stał bliżej niż to konieczne.
- Ile masz lat, chłopcze? – zapytał i przyszpilił wzrokiem ogromne oczy skierowane na zakurzone buty. Czekał na odpowiedź, wpatrując się w blade policzki upstrzone wypiekami.
- Dziesięć, proszę pana. – Chłopiec zdecydował się odpowiedzieć, a może poczuł się zmobilizowany coraz mocniejszym uciskiem na ramionach. Gross uśmiechnął się lekko i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dobrze. To dobrze. Nie bój się, wszystko będzie w porządku. – Mrugnął do niego i wstał, przesuwając dłonią po czuprynie chłopca.
- Matkę mi zapakujcie, dziecko zutylizować – polecił, odwrócił się w stronę Duncana i zaczął iść w przeciwnym kierunku. Histeryczny, dziecięcy krzyk za wyrywającą się matką, wleczoną w kierunku furgonetki Grossa przerwał huk wystrzału i kobiecy skowyt, ucięty odgłosem uderzenia. McGregor zaklął z frustracji i poszedł za mężczyzną, starając się to zignorować. Poczuł na twarzy zabłąkaną kroplę.
- Adrian. Adrian, kurwa mać. Módl się, żeby te wszystkie kondygnacje zwaliły ci się na łeb. – Starał się dotrzymać mężczyźnie kroku, czując do siebie wstręt. Wyglądał jak mały zdesperowany piesek, próbujący zwrócić na siebie uwagę żałosnym ujadaniem.
- Przyjechaliśmy tu oczyścić dzielnicę. Mieliśmy się kierować Punktami Tolerancji. Oznaczyli tych ludzi mądrzejsi od nas. Dlaczego kazałeś ich metkować? Co to za popieprzony podział? Urwą ci jaja, jak wrócimy, powinniśmy być już w trzeciej dzielnicy – mówił gorączkowo i szybko, chcąc przekazać jak najwięcej informacji, dopóki mężczyzna go słuchał. Z rozgoryczeniem zauważył, że Gross kompletnie nie zwraca na niego uwagi, zajęty wyjmowaniem pyłu spod paznokcia. Spojrzał na rozchylone cholewy roboczych buciorów, pistolety z absurdalnie wielkimi tłumikami dyndające na jego biodrach i poczuł irracjonalny gniew. Facet wyglądał jakby przyjechał na wakacje.
- Nie czuję się tutaj komfortowo. – Wreszcie się odezwał i spojrzał na Duncana. Duncan pomyślał, że ma w dupie komfortowe samopoczucie Grossa. Kierowali się w stronę pasażu handlowego, stanowiącego tymczasowe centrum logistyczne. Zadarł głowę i zmrużył oczy przed kroplami spadającymi nielicznie ze sztucznego nieba. Nad nimi w ciężkiej plątaninie betonu i asfaltu wiły się puste ulice najniższego piętra drugiej platformy. Łowca przesunął dłonie po rudych włosach i wypuścił powietrze z płuc.
- Słyszysz, co mówię? Interesuje cię w ogóle, że rozpieprzyłeś przebieg całej pracy eliminacyjnej? Człowieku, o czym ty myślisz? Dlaczego grzebiesz się w tych sześćdziesięciu procentach, są spisane na straty. Co to za jazda z metkowaniem i sprawdzaniem każdego po kolei? Mamy zasrane czterdzieści procent mieszkańców oznaczonych stopniem Użytkowi, pakujmy ich do furgonetki i kończmy to. Kurwa. Poczekaj aż się zorientują i napiszą wiadomość. Trójka się nie podniesie, wywali im sprzęt, tak się wkurwią, zapewniam. – Miał wrażenie, że frustracja rozsadzi mu czaszkę. Słyszał krew huczącą w skroniach i czuł smak miedzi w ustach, jednocześnie wiedząc, że za chwilę odpuści. Podda się tak, jak zawsze. Na Grossa nie dało się wpłynąć, wytłumaczyć. Weszli do parnego pomieszczenia, które do niedawna było restauracją. Pusty rożen obracał się bezgłośnie, kolorowe kwadraty światła pstrokaciły podłogę na zielono. Mężczyzna zobaczył wyprutą wiązkę kabli wystającą spod przeszklonego baru i napoczęte butelki podłej whisky. Jeżeli któryś z rekrutów osuszył te szczyny, najprawdopodobniej będzie miał dziurawy żołądek. Przy obrotowych stołach siedziało kilku mężczyzn. Ich mundury też były czarne, ale na klapie widniała fluorescencyjna trójka. Z karku jednego z nich wystawał gruby kabel. Albo się podładowywał, albo trwała transmisja danych. Gross podszedł do niego i zapytał o najnowsze wiadomości. Duncan poczuł rozpacz, słysząc, że szaleniec nadał już komunikat do centrali.
- Urwą ci jaja, obiecuję. – Pokręcił głową i zaczął grzebać w kieszeni w poszukiwaniu papierosów, żeby zrobić cokolwiek.
- Patrz. – Słysząc polecenie uniósł wzrok i zaczął analizować dane wyświetlone na laptopie. Zmarszczył brwi i wypluł nieodpalonego papierosa. Mundurowy z trójką na klapie zaczął objaśniać zestawienie. Używał języka swojego Sortu, zasypując ich procentami i wskaźnikami. Adrian wyjął chusteczkę, wyczyścił nos, przyjrzał się jej, potem przydeptał odstającą matę podłogową, rozglądając się dookoła i odchylił głowę, wydając z siebie ciche cykanie.
On cię nie rozumie. Nie rozumie co mówisz, chłopaku. Pomyślał rudzielec i spojrzał na swoje buty, kiedy Gross wziął do ręki gruby kabel i wyszarpnął go z portu, wyłączając ich kolegę po fachu. Odwrócił stolik obrotowy i przyciągnął laptop za ekran. Kazał gestem zbliżyć się Duncanowi, ignorując podrygującego na krześle researchera.
- Czterdzieści procent oznaczone przez Zarząd, jako Użytkowi, to w rzeczywistości dziady po siedemdziesiątym roku życia. Wybrałem siedem osób poniżej pięćdziesiątki i kazałem ich zawieźć. Tak, jak chcieli. Ale w miejsce tych odpadów wolę wziąć coś innego. W sześćdziesięciu procentach bez wyrobionych Punktów Tolerancji ponad połowa to dzieciaki. Z tego trzy czwarte mają od roku do dziewięciu lat. Zutylizowaliby kawał testowego materiału, a nie mają pieniędzy, żeby odpowiednio szkolić naszych rekrutów. Nie mają na czym. – Skierował na Łowcę niesamowicie jasne oczy. Duncan pokręcił głową i zaśmiał się nerwowo, nie wierząc w to co słyszy.
- Nie pozwolili ci o nich decydować. Zobaczysz, będziesz tu wracał i rozbierał kolejną dzielnicę, nie możesz rozwalać tak roboty. – W jego głosie nie było przekonania. Gross nie odwrócił wzroku, chociaż mężczyzna bardzo by tego pragnął.
- Pozwolili mi ich zabijać. Znasz jakąś większą decyzyjność? – zapytał. Przez chwilę obserwowali się w milczeniu. Rudzielec skapitulował jako pierwszy, nienawidząc się za to. Poczuł jak Gross uderza go dłonią w ramię. Poufały, prawie koleżeński gest. Obrzydliwy.
- Dostałem zlecenie od jakiegoś ważniaka z góry. Pilne. Mi też zależy, żeby szybko to skończyć – stwierdził i wyszedł z pomieszczenia. Mężczyźni przy laptopach nieprzerwanie sortowali przesyłane kody kreskowe, dzieląc ludzi pod względem wieku, płci i przydatności. Duncan uniósł wzrok i spojrzał na zewnątrz. Zdążył zauważyć, jak Gross wchodzi do czarnej furgonetki. Odwrócił głowę i zamknął oczy.
 
*~*~*

- Zrobiło go od początku do końca. Jednego dnia nie ma faceta, a następnego mieszka z nieistniejącą żoną od siedmiu lat. – Mężczyzna przy barze był pijany. Opowiadał coś z przejęciem towarzyszowi leżącemu na kontuarze, lepka nić śliny wyciekała spomiędzy jego warg. Dziewczyna odwróciła wzrok. Zarejestrowała, jak Alan, drugi barman, ciągnie po ziemi keg i podłącza go do barowego mechanizmu. Zdjął pokrywę, wsypał do szarej wody cztery miarki piwa w proszku, o jedną trzecią za mało żeby czuć smak i zacisnął zatrzaski. Maszyna miksująca zaczęła szumieć, obracając pojemnik mechanicznymi tłokami. Dziewczyna przesunęła wzrok na puste tytanowe rurki, z których automatycznie usunięty zostawał nadmiar powietrza. Ciecz zabulgotała i wyciekła z dysz w kilku żałosnych kroplach.
- Nalewaj. – Usłyszała służbowe polecenie i podsunęła dwa aluminiowe kufle pod automat. Mechanizm zaszumiał, zablokowała go przy wypełnieniu naczyń do trzech czwartych wysokości. Oderwała plastikową pokrywę i nałożyła czapę piany na każde z piw. Wydawała zamówienie i uważnie obserwowała, czy liczba żetonów przesuwanych po blacie jest prawidłowa. Był to główny i jak sądziła jedyny powód, dla którego dostała tę posadę. Roboty nieprzekraczające budżetu właściciela nie potrafiły odróżnić żetonu od kawałka wyciętej w okrąg tektury. Zaoferowano jej głodową stawkę, na którą jednak zgodziłaby się, nawet znając realia panujące w mieście. Nie wymagali personaliów, dziewczynie podobało się to słowo i ten stan rzeczy. Przychodziła, stawała za bar i kontrolowała nalewanie piwa. Patrzyła klientom na ręce i wychodziła po zakończeniu dniówki, zaciskając w dłoni sześć lub siedem żetonów, w zależności od dziennego utargu. Obserwacja. Nauczyła się, że obserwacja pozwala lepiej poradzić sobie w miejskim środowisku. Minęły trzy tygodnie jej wolności, w którą wciąż nie wierzyła. Prześlizgnęła się oczyma po klientach, odbierając nastawienie tłumu jako podniecone, wręcz ekstatyczne i wlepiła wzrok w dziewczynę kręcącą się na rurze. Rozpędzając się do kolejnego obrotu waliła obcasami w tytanowe podwyższenie. Plastikowe buty kończyły się w połowie długości ud i wydawały się być częścią ciała. Dziewczyna zastanawiała się, czy gdyby zajrzeć pod plastikową spódniczkę nie okazałoby się, że tancerka ma przykręcone nogi. Widziała już kilka takich egzemplarzy. Skierowała wzrok na roboty przesuwające się po parkiecie z tacami ciężkimi od naczyń. Na paskach w miejscu, w którym powinny być oczy, tańczyły różnokolorowe diody. Bolała ją od tego głowa. Ciężkie opary dymu z elektrycznych papierosów w połączeniu z dudniącym miksem elektronicznej muzyki podbijały jej serce w gardle, sprawiały, że było jej niedobrze. Obserwowała dalej.
Jej pierwsze dni w mieście minęły na psuciu mechanizmów w automatach z jedzeniem i pochłanianiu batonów proteinowych, shake’ów instant i paluszków z owadziego białka. Zorientowała się, że aby nie być senną, musi prawie bez przerwy dostarczać słodkie pożywienie. Spała w kapsułach. Kiedy pierwszy raz zajrzała do środka pomyślała, że wyglądają jak tomograf. Zdrętwiała ze strachu zwijała się przy ścianie po przeciwnej stronie włazu jak puszek waty dociśnięty niewidzialnym palcem. Krótkie utraty świadomości rekompensowała sobie godzinami nerwowego oczekiwania, wpatrzona w okrągłe drzwiczki, gotowa na to, że za chwilę ją złapią. Rozdrapała przedramiona palcami w poszukiwaniu chipów, których nie była w stanie wyczuć pod skórą. Wiedziała, że były znacznie głębiej. Większość wspomnień ucieczki i tamtego miejsca została kompletnie usunięta. Patrząc wstecz zdawała się oglądać niewyraźne sceny przez grubą błonę. Jedyną ostrą myślą dodatkowo wzmacnianą przerażeniem było to, że nie może dać im się schwytać. Nie miała pojęcia kim są „oni”, ale to był jej pierwszy i nadrzędny cel. Zaczęła wyznaczać sobie kolejne, traktując je jak kroki w kierunku unormowania własnej sytuacji. Dała sobie trzy dni na rozeznanie okolicy. Zorientowała się, że przestrzeń w mieście tak naprawdę znajduje się wewnątrz budynków. Wąskie uliczki pomiędzy ogromnymi molochami i plątanina kolejnych ulic nad jej głową dawały złudne wrażenie ścisku. Kiedy weszła do jednego z monstrualnych bloków zorientowała się, że było to coś w rodzaju osiedla. Na ogromnej parceli mieściły się sektory mieszkalne, galerie handlowe, bary i tanie restauracje. Przydarzały się nawet liche pasy zieleni, zaniedbane i w większości sztuczne. Po zjechaniu piętro niżej mogłaby dostać się do „składu miejskiego” i dojechać dalej, jednak tylko na poziomie „jej” piętra. Wiedziała, że miasto podzielone jest na kondygnacje. Nie orientowała się ile pięter znajduje się na jednej, za to szybko doszła do wniosku, że uciekła dość nisko. Mogła być na drugiej kondygnacji, maksymalnie na najniższym piętrze trzeciej. Taki stan rzeczy okazał się odpowiedni przynajmniej na jakiś czas. Z jej obserwacji wynikało, że im wyżej chciałaby celować, tym większego odsłonięcia się od niej żądano. Personalia. Właśnie wtedy trafiła na to słowo. Nie miała żadnych dokumentów, właściwie nie istniała. Zabrała się do tego tematu po prawie trzech tygodniach, kiedy udało jej się wynająć „puszkę”. Nazywała tak maleńki pokoik, zamykający w sobie wszystko, co projektant uznał za niezbędne do przeżycia. Jej zdejmowane ze ściany łóżko prawie dotykało blatu, na którym stała przenośna kuchenka i czajnik. Metr dalej w niewielkiej niszy znajdowała się kabina prysznicowa z toaletą w środku i umywalką zamontowaną obok słuchawki prysznicowej. Wszystkie rzeczy upchnęła w jednej szafce będącej tak naprawdę wnętrzem łóżka. Kupiła dwie pary czarnych spodni i cztery koszule w tym samym kolorze i rozmiarze. Zauważyła, że czerń dodaje anonimowości. Jednocześnie złakniona kolorów dobierała różnobarwne skarpetki. Nie było ich widać w butach, a poprawiało jej to humor. Kolorowy szalik nadal leżał wciśnięty pod poduszkę, ignorowany z braku odwagi. Jej pierwsze zakupy były równocześnie najdłuższymi w życiu. Snuła się między alejkami i dobierała przedmioty codziennego użytku, oglądając je z zafascynowaniem, nieświadoma, że może istnieć tyle kształtów i kolorów szczoteczek do zębów. Nieśmiało zbliżyła się także do szaf z kosmetykami, patrząc oczarowana na pyszniące się dumnie palety barw, atakujące ją finezyjnością palisady pomadek. Niczego nie wybrała. Wróciła do puszki z pakietem szczoteczka plus pasta, grzebieniem, mydłem i rolką papieru toaletowego. Podskórnie wiedziała, że z zakupów przyniosła coś jeszcze – świadomość, że jest przypadkową jednostką zagubioną w świecie, którego nie rozumie. Siedząc na wąskiej pryczy w swoim mieszkaniu, sto czterdziestym szóstym w danej klatce, siódmym w rzędzie od lewej, wybrała sobie imię. Znalazła je w książce elektronicznej, którą przeglądała w galerii. Frederica. Nie wiedziała, dlaczego jej się podobało, ani dlaczego myśli, że do niej pasuje. Był to pierwszy i jedyny krok w kierunku jej tożsamości i zdawała sobie sprawę, że to zbyt mało. Potrzebowała personaliów, ale jeszcze bardziej pragnęła dowiedzieć się skąd uciekła i dlaczego tam była. Ile właściwie miała lat i kto ukradł jej wszystkie wspomnienia, coraz rzadziej migające pod czaszką jak białe flary. Kto sprawił, że była jak dysfunkcyjna, sztuczna dusza w ciele małego dziecka.
- Informacja. To wszystko, czego temu potrzeba. – Mężczyzna przy barze nadal zagadywał nieprzytomnego kolegę, tancerka wykonała siódmy obrót i uderzyła obcasami w parkiet. Frederica wróciła do zaparowanej rzeczywistości kolejnego dnia w pracy.
- Nie musisz nawet do tego pisać, samo cię znajdzie. Wystarczy, że masz interesujące zlecenie. I kasę, żeby za to zapłacić. M-0, kontaktuje się przez najpopularniejszy czat na tym piętrze. Niektórzy myślą, że to wirus. – Słuchała. Zaciągnęła się smrodem dymu, drożdży w proszku i chemii do czyszczenia podłóg. Kolorowe paski w maskach robotów migały wściekłą feerią barw, maszyna miksująca pracowała. Informacja. Sprawa równie ważna, jak obserwacja. Dotarło do niej, że miała nowy cel. Musiała zdobyć telefon.
 
*~*~*

Przez chwilę siedział nieruchomo, oparty wierzchnią częścią przedramion o blat. Obserwował cieniutkie żyły plączące się pod skórą, pulsującą pracę ścięgien, kiedy obudził je do życia. Fizyczność. Ciało. Musiał się bardzo dobrze zastanowić, która potrzeba wymaga najpilniejszej realizacji. Przesunął wzrok na jeden z monitorów wyświetlający niezmiennie piramidę potrzeb człowieka. Podstawa – fizjologia. Godząc się z tym, że pęcherz po raz kolejny nie wytrzyma, postanowił uzupełnić kalorie. Odsunął się od blatu i wspierając na nim całą siłą wiotkich mięśni, wstał z fotela. Krok za krokiem próbował dojść do drzwi, bezgłośnie wyśmiewany przez wybrzuszenia rur wiszących pod sufitem. Czubek głowy mężczyzny odbijał się w pękatych, błyszczących blachach. Czuł ciepło rozlewające się po karku i po nogawkach. Zamknął oczy, zastanawiając się, czy to go upokarza. Uznał, że nie odczuwa takich emocji. Był sam ze sobą, nikt nie mógł go zobaczyć.
Położył dłoń na drzwiach, zmuszając je do powolnego cofnięcia się, a potem odjechania na prowadnicy w prawo. Zauważył, że ma okropne dłonie. Pająkowate palce miały dziwnie stwardniałe opuszki, czemu wcześniej tego nie widział? Miał wrażenie, jakby ktoś ukradł mu dzień. Może połowę życia. Wszedł do części mieszkalnej swojego lokum i w pierwszej kolejności zbliżył się do dyspozytora. Nacisnął zapadkę, po chwili wypijając pierwszą porcję filtrowanej wody. Wnętrze ust ściągnęło się desperacko, krzycząc o więcej. Otworzył szafę chłodzącą i wyjął dwie saszetki, buteleczkę elektrolitów i płaską tabletkę szybko-przyswajalnych węglowodanów. Sprasowane kalorie mające odżywić mózg, ominąć ciało.
- Utrzymywać funkcje życiowe – odezwał się mechaniczny głos z głębi jego gardła, kiedy mężczyzna wysysał zawartość drugiej saszetki. Smak podobny do niczego. Człowiek podobny do nikogo. Przechodząc do kolejnego pomieszczenia ściągnął z siebie koszulę. Mokre spodnie razem z bielizną wrzucił do elektrycznego robota piorącego. Jeden przycisk gwarantował pranie, prasowanie parą i składanie odzieży, która po czterdziestu minutach wypadała spakowana w zgrabny pakiecik. Podniósł jeden z takich pakietów i położył na klapie toalety. Wchodząc do kabiny prysznicowej nie zastanawiał się nad ruchami wykonywanymi przez ciało. Zignorował zaczerwienie i ścierpnięcie skóry, którą poparzył gorącym strumieniem twardej wody. Myślał o Punkcie. O Obiekcie. Fascynacja tym, co rozgrywało się przed jego wewnętrznymi oczyma, odrywała całą uwagę od rzeczywistości. Pomógł jej, pomógł. Teraz musiał już tylko czekać. Czekać, nie reagować. Widzieć, wiedzieć, oglądać. Nie potrafiłby tego wytłumaczyć, tego miażdżącego poczucia, że Obiekt ma coś co należy do niego, jest z nim ściśle związane. Informacja. Kluczowa sprawa. Nocyceptory przeraźliwie drgnęły, uderzając nareszcie w jego mózg. Syknął, orientując się, że jego skóra przypomina skórę raka. Uderzył palcami w czujkę temperatury i stał piętnaście minut pod strumieniem lodowatej wody, chcąc odwrócić krzywdę, którą sobie wyrządził.
Kwadrat  o wyregulowanym natężeniu rozświetlały się, śledząc jego kroki. Nie miał górnego oświetlenia z powodu plątaniny rur sterczącej z sufitu. Ściany mieszkania przypominały wystawę ślepych oczu. Stanął przed lustrem, nasłuchując odgłosów robota piorącego. Nachylił się do swojego odbicia i odgarnął jasne włosy z wysokiego czoła, przyklejając dłonie do czaszki. Patrzył w oczy kompletnie pozbawione wyrazu, duże i matowe, nie umiałby określić ich koloru. Czy miał symetryczną twarz? Czy to są atrakcyjne usta? Przyglądał się sobie, szukając odpowiedzi na pytania zadawane milion razy wcześniej.
- Nazywam się Ja, nie mam osobowości – zabulgotało w jego gardle, zmuszając do cofnięcia się od lustra. Zrezygnowany wytarł poparzone ciało, ignorując meszek tworzący się na skórze i wybroczyny, które wykwitły w zgięciach łokci. Przeciągnął dłońmi po żebrach, po szyi, badając ten pojemnik, który nie chciał z nim współpracować. Wystające łopatki przypominały odrąbane skrzyła, sterczące biodra tworzyły strzelistą ramę dla jego penisa. Dotknął się, nie czując niczego. Poznał, że mózg ponownie oddalił się od ciała, tak jakby wcale do niego nie należał. Naciągnął koszulę, taką samą jak siedemnaście innych koszul i spodnie, takie same jak czternaście par innych spodni. Bielizna zawsze do pary, zawsze z tego samego sklepu, ten sam model. Brak jednoznacznego skupienia na rzeczach niepotrzebnych generował dodatkowy czas pracy. Wyszedł z łazienki, przeglądając listę potrzeb wyświetloną we wnętrzu czaszki. Sen. Od sześćdziesięciu czterech godzin na kablu, rozgrzane do czerwoności porty i wymęczone oczy. Jak tak dalej pójdzie, to nie wytrzyma mu siatkówka. Ciało domagało się snu, niedługo zaczną go atakować ułudne, pozbawione kształtu cienie. Żywy mózg mógł ulegać obłędowi. Obłęd to słowo, którego mężczyzna się obawiał. Brzmiało niepokojąco.
Rozciągnął się na łóżku zajmującym przeciwległą część pomieszczenia. Zamknął oczy ciała, pozostając wpatrzonym w Obiekt prawdziwszymi oczyma. Co dalej, co będzie dalej? Smartfon, wielkości pokaźnego tabletu, leżący na stoliku cztery metry od niego, zaszemrał informacją o dostarczonym zleceniu. Mężczyzna odebrał je, nie zmieniając swojego położenia. Poczuł lekkie napięcie mięśni, mocniejsze uderzenie serca i krótkie zawirowanie czegoś, co mogło być adrenaliną. Rozbolał go żołądek. Po raz kolejny przeczytał otrzymaną wiadomość.
„53°38'12.8"N 8°02'14.3"E”.
Przesuwał zamknięte oczy po ciągu cyfr i czuł euforię. Odchylił głowę i odpowiedział, chociaż jego palce wciąż pozostały nieruchome.
„_0046”.
Ja to odgadłem. Zdążył pomyśleć zanim spadł w mrok pochłonięty przez żywą część swojego mózgu. Jego wiadomość miała wywołać silne zawirowanie, z którego jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Mikroświatem potrafią wstrząsnąć z pozoru małe rzeczy.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 04-11-2018, 12:24
RE: Numer [+18] - przez Miranda Calle - 04-11-2018, 19:03
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 05-11-2018, 18:38
RE: Numer [+18] - przez kubutek28 - 05-11-2018, 21:21
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 06-11-2018, 13:56
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-11-2018, 18:06
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-01-2019, 13:24
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 23-01-2019, 17:12
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-01-2019, 17:59
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-01-2019, 17:44
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-02-2019, 13:09
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-02-2019, 11:29
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 05-02-2019, 12:45
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-02-2019, 13:44
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-11-2018, 11:36
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 10-02-2019, 17:08
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-02-2019, 22:07
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 17-11-2018, 18:11
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 14-02-2019, 13:11
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-12-2018, 17:21
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-02-2019, 19:38
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-02-2019, 18:41
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 05-03-2019, 11:37
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 05-03-2019, 15:35
RE: Numer [+18] - przez D.M. - 10-12-2018, 20:56
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 11-12-2018, 16:52
RE: Numer [+18] - przez D.M. - 12-12-2018, 22:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 13-12-2018, 12:50
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-01-2019, 12:03
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-01-2019, 13:24
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 22-01-2019, 12:37
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 12-03-2019, 18:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 12-03-2019, 22:25
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 31-01-2019, 16:04
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 18-03-2019, 14:34
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 18-03-2019, 15:58
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-02-2019, 13:42
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 21-03-2019, 18:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 21-03-2019, 19:34
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 14-02-2019, 14:57
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 18-02-2019, 12:01
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 27-02-2019, 20:48
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 03-03-2019, 15:45
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-03-2019, 11:11
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 26-03-2019, 21:33
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 27-03-2019, 13:06
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-03-2019, 15:32
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 30-03-2019, 19:15
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 30-03-2019, 19:52
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 16-03-2019, 17:32
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 17-03-2019, 20:58
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 21-03-2019, 12:30
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-04-2019, 20:39
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 29-03-2019, 11:20
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 06-04-2019, 15:32
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 06-04-2019, 18:44
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 07-04-2019, 15:32
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-04-2019, 17:11
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-04-2019, 19:57
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-04-2019, 20:04
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-04-2019, 20:11
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-04-2019, 20:43
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 03-04-2019, 11:03
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 03-04-2019, 18:12
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-04-2019, 12:50
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-04-2019, 10:35
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 08-04-2019, 15:39
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-04-2019, 17:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-04-2019, 11:03
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 11-04-2019, 10:30
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-04-2019, 13:49
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 14-04-2019, 17:45
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 15-04-2019, 14:32
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 15-04-2019, 17:31
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 17-04-2019, 12:48
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 17-04-2019, 14:56
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 17-04-2019, 15:31
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 22-04-2019, 16:45
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-04-2019, 20:39
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-04-2019, 10:21
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 26-04-2019, 09:56
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 26-04-2019, 15:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 26-04-2019, 17:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 29-04-2019, 09:28
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 01-05-2019, 21:50
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-05-2019, 07:18
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-05-2019, 11:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-05-2019, 20:45
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 03-05-2019, 20:30
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 06-05-2019, 21:03
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-05-2019, 10:04
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-05-2019, 14:40
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 09-05-2019, 20:43
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-05-2019, 10:53
RE: Numer [+18] - przez D.M. - 09-05-2019, 10:54
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 09-05-2019, 20:37
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 09-05-2019, 20:48
RE: Numer [+18] - przez D.M. - 10-05-2019, 21:16
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-05-2019, 17:24
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 13-05-2019, 12:02
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 13-05-2019, 19:07
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 15-05-2019, 11:34
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 15-05-2019, 18:25
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 15-05-2019, 19:30
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 19-05-2019, 15:35
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 22-05-2019, 12:03
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 23-05-2019, 10:11
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-05-2019, 09:20
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 25-05-2019, 12:18
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 25-05-2019, 18:21
RE: Numer [+18] - przez D.M. - 25-05-2019, 14:48
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 28-05-2019, 14:51
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 01-06-2019, 19:32
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-06-2019, 10:30
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 03-06-2019, 09:38
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 05-06-2019, 21:47
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 06-06-2019, 16:33
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-06-2019, 23:48
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 10-06-2019, 10:58
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-06-2019, 16:28
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 12-06-2019, 09:37
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 12-06-2019, 20:57
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 13-06-2019, 11:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 16-06-2019, 09:49
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 16-06-2019, 15:15
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 17-06-2019, 11:09
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 17-06-2019, 11:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 19-06-2019, 10:31
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 20-06-2019, 11:25
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 20-06-2019, 17:21
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 23-06-2019, 07:05
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-06-2019, 15:43
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-06-2019, 12:37
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 24-06-2019, 12:44
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-06-2019, 21:07
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 26-06-2019, 15:50
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 26-06-2019, 20:49
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 27-06-2019, 09:33
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 27-06-2019, 10:15
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 29-06-2019, 18:15
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 01-07-2019, 10:12
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 01-07-2019, 15:32
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-07-2019, 16:26
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-07-2019, 17:05
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 03-07-2019, 16:01
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 03-07-2019, 19:08
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-07-2019, 09:18
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 04-07-2019, 18:50
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-07-2019, 23:04
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-07-2019, 16:07
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 07-07-2019, 17:38
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-07-2019, 09:55
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 08-07-2019, 20:22
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-07-2019, 10:56
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 11-07-2019, 20:27
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-07-2019, 21:34
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 14-07-2019, 14:29
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 16-07-2019, 10:27
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 16-07-2019, 18:30
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 18-07-2019, 09:53
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 18-07-2019, 21:06
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 19-07-2019, 16:32
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 20-07-2019, 10:47
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 21-07-2019, 07:16
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-07-2019, 19:23
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-07-2019, 18:20
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 25-07-2019, 08:46
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 27-07-2019, 13:42
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 27-07-2019, 18:26
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 28-07-2019, 14:05
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 29-07-2019, 11:24
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 29-07-2019, 17:58
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 29-07-2019, 20:57
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 01-08-2019, 09:58
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 02-08-2019, 12:57
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-08-2019, 14:01
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-08-2019, 06:46
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 04-08-2019, 18:38
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 05-08-2019, 10:22
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 05-08-2019, 11:33
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 05-08-2019, 11:55
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 06-08-2019, 09:49
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 06-08-2019, 14:23
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 06-08-2019, 14:36
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 07-08-2019, 07:55
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-08-2019, 13:29
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 07-08-2019, 15:25
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-08-2019, 08:36
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 08-08-2019, 11:40
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-08-2019, 13:49
RE: Numer [+18] - przez Ahab - 10-08-2019, 14:58
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-08-2019, 22:23
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-08-2019, 16:08
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 12-08-2019, 13:24
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 12-08-2019, 15:01
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 15-08-2019, 10:38
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 17-08-2019, 14:56
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 17-08-2019, 19:16
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 17-08-2019, 22:27
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 18-08-2019, 09:59
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 18-08-2019, 16:33
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 18-08-2019, 19:32
RE: Numer [+18] - przez Ahab - 21-08-2019, 13:51
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 21-08-2019, 21:49
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 22-08-2019, 14:20
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-08-2019, 13:51
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 23-08-2019, 16:28
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 25-08-2019, 15:08
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 25-08-2019, 20:57
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 26-08-2019, 18:15
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 26-08-2019, 19:24
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 28-08-2019, 14:55
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 29-08-2019, 09:13
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 30-08-2019, 11:04
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 30-08-2019, 12:06
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 01-09-2019, 10:11
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 01-09-2019, 19:07
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 02-09-2019, 11:19
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 04-09-2019, 10:59
RE: Numer [+18] - przez Ahab - 01-09-2019, 17:31
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-09-2019, 16:55
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 05-09-2019, 10:02
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 05-09-2019, 14:59
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 05-09-2019, 16:07
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 08-09-2019, 11:00
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 08-09-2019, 19:58
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 09-09-2019, 10:02
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 12-09-2019, 09:12
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 12-09-2019, 19:35
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 13-09-2019, 08:44
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 15-09-2019, 15:48
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 15-09-2019, 18:12
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 16-09-2019, 10:44
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 19-09-2019, 09:07
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 19-09-2019, 18:33
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 19-09-2019, 21:00
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 22-09-2019, 07:06
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 22-09-2019, 21:18
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 23-09-2019, 21:22
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 24-09-2019, 15:06
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-09-2019, 20:20
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 26-09-2019, 09:09
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 28-09-2019, 18:46
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 28-09-2019, 20:54
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 29-09-2019, 10:47
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 29-09-2019, 17:52
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 30-09-2019, 17:14
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 03-10-2019, 09:19
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 03-10-2019, 12:19
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 03-10-2019, 13:27
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 06-10-2019, 10:50
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 06-10-2019, 18:44
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-10-2019, 09:46
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 07-10-2019, 12:08
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-10-2019, 15:30
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-10-2019, 13:30
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 10-10-2019, 18:04
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-10-2019, 09:28
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 11-10-2019, 09:34
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 13-10-2019, 19:17
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 13-10-2019, 20:04
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 14-10-2019, 10:34
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 14-10-2019, 16:12
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 15-10-2019, 12:10
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 17-10-2019, 09:32
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 17-10-2019, 18:22
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 18-10-2019, 12:19
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 18-10-2019, 15:58
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 20-10-2019, 07:02
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 20-10-2019, 13:09
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 20-10-2019, 18:32
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 21-10-2019, 21:18
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 22-10-2019, 13:47
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 23-10-2019, 19:02
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-10-2019, 09:46
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 27-10-2019, 21:51
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 28-10-2019, 11:11
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 27-10-2019, 12:00
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 28-10-2019, 11:13
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 28-10-2019, 19:39
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 29-10-2019, 16:55
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 30-10-2019, 18:26
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 30-10-2019, 21:11
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 31-10-2019, 09:42
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 31-10-2019, 17:17
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 31-10-2019, 21:45
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 03-11-2019, 11:19
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 04-11-2019, 20:48
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 04-11-2019, 21:48
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 05-11-2019, 11:31
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 07-11-2019, 10:37
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 08-11-2019, 23:10
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 09-11-2019, 18:33
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 10-11-2019, 12:15
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 10-11-2019, 17:07
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 11-11-2019, 18:45
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 14-11-2019, 10:42
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 14-11-2019, 16:41
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 15-11-2019, 15:33
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 17-11-2019, 17:47
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 18-11-2019, 13:04
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 18-11-2019, 17:26
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 21-11-2019, 10:18
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 21-11-2019, 21:45
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 22-11-2019, 17:46
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 22-11-2019, 21:17
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 23-11-2019, 23:57
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 24-11-2019, 21:38
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-11-2019, 21:58
RE: Numer [+18] - przez Gunnar - 22-03-2020, 15:29
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 23-03-2020, 13:51
RE: Numer [+18] - przez D.M. - 24-11-2019, 20:32
RE: Numer [+18] - przez Eiszeit - 24-11-2019, 21:35
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 19-03-2020, 13:06
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 19-03-2020, 17:53
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 19-03-2020, 17:45
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 19-03-2020, 18:31
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 20-03-2020, 09:18
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez D.M. - 20-03-2020, 15:30
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 07-04-2020, 19:37
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Gunnar - 08-04-2020, 10:52
RE: Numer [+18] (CAŁOŚĆ) - przez Eiszeit - 08-04-2020, 18:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości