Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zaufaj mu
#1
Cóż, być może ku zaskoczeniu, ale postanowiłam wrócić, tymczasem jednorazowo. Co będzie potem, czas pokaże. Opowiadanie napisane pod wpływem impulsu, jak moje wszystkie zresztą, na podstawie fragmentu rozmowy zasłyszanego w autobusie. Proszę o rzetelną ocenę, być może straciłam wprawę.


Pociąg zwalniał i zwalniał. Stukot kół zdawał się być coraz wolniejszy i cichszy. W końcu ustał całkowicie. Stacja. Malutka, peron ukryty w lesie. Wysiadła tylko jedna ona. Młoda dziewczyna w letniej sukience, która po chwili doszczętnie przemokła. Deszcz ani na chwilę nie przestawał padać. Rozejrzała się po peronie, ale nikogo na nim nie było. Tylko jakieś śmieci walały się u jej nóg. Na jej westchnienie odpowiedziało tylko echo, które potoczyło się smutnym tonem. Więc to tak, nie przyszedł, mimo że obiecał. Tyle tęsknoty, tyle obietnic
i oczekiwań od tego spotkania. Tymczasem on nawet nie raczył się pojawić. Co sobie myślała? Że w końcu coś w jej życiu się odmieni? Naiwna. Byłoby zbyt pięknie, by mogło być prawdziwie. Gorzkie łzy popłynęły po jej policzkach, mieszając się ze strugami deszczu. W pewnej chwili usłyszała, a raczej poczuła, że nie jest sama. Odwróciła się i zobaczyła. To on, mężczyzna o którym marzyła od pół roku. Stał tam
i patrzył niepewnie w jej stronę. Nie czekając na nic wypuściła bagaże
z rąk i podbiegła do niego z wielką radością w oczach. Rzuciła się mu na szyję, przylgnęła całym ciałem.
- Nareszcie! Tyle czasu. Myślałam, że nie przyjdziesz, że to sen lub głupi żart. Nareszcie, nareszcie, nareszcie...
On nie mówił nic. Tulił ja bez słowa kołysząc lekko w ramionach, jakby uspokajał dziecko, które obudziło się w nocy z powodu koszmaru.
- Tak mnie sobie wyobrażałeś? A może cię zawiodłam? Zastanawiałam się, czy to dobry pomysł, byśmy wcześniej nie oglądali swoich zdjęć. Ale chyba taka niespodzianka jest najlepsza. Masz piękne oczy, wiesz?
- Dziękuję. Nie, skąd, nie zawiodłaś w niczym. Jesteś piękna, tak jak to sobie wyobrażałem.
- Będziemy tu tak stać? Jest mi trochę zimno, mówiąc szczerze, cała przemokłam.
- Skąd, oczywiście, chodźmy. Napijesz się czegoś gorącego, chyba nie chcemy, żebyś się przeziębiła?

Poszli do małej, przydrożnej kawiarenki. Była prawie pusta. Zamówili dwie herbaty. Rozmowa jakoś się nie kleiła. Zastanawiała się dlaczego, szukała odpowiedzi w jego oczach. Znajdowała w nich tajemnicze błyski, od czasu do czasu na usta wypływał mu delikatny uśmiech, ale zawsze szybko go zduszał w zarodku. Kącki jego ust ledwie drgały. Intrygował ją. Jego spojrzenia opływały całą jej postać; ciemne, długie włosy, jasną cerę, szczupłe ramiona i sukienkę, która nadal mokra, kleiła się do jej ciała. Więcej było milczenia, niż rozmów. Rzadko padały słowa, mówili na błahe, nic nie znaczące tematy. O pięknym, spokojnym krajobrazie za oknem, pogodzie, o złym stanie dróg. Jak para obcych ludzi. Dziwiło ja to, ale zrzucała wszystko na karb nieśmiałości i lęku pierwszego spotkania. Tłumaczyła sobie, że potem będzie inaczej. Może z powodu pogody, a może po prostu zrobiło się późno, ale na niebie dało się już zobaczyć pierwsze gwiazdy. Na całe szczęście przestało padać, deszczowy dzień przerodził się w ciepłą letnią noc. Wyszli, by poszukać jakiegoś noclegu. Dotarli do małego domku, w którym, jak głosiły szyldy można było wynająć pokoje.

Na miejscu okazało się, że owszem, pokoje są, ale nie ma już wolnych pojedynczych. Wyrosła przed nimi perspektywa nocy pod gołym niebem, lub wspólnej nocy. Wybrali druga ewentualność. Miły pokój na poddaszu oblany ciepłym światłem lampy stojącej w rogu odprężył Agnieszkę. Za nią Paweł wniósł ich bagaże oraz butelkę wina i dwa kieliszki. Usiedli razem w kręgu światła, on opatulił ją kocem I wręczył kieliszek napełniony bo brzegi krwistoczerwonym płynem, skrzącym w blasku lampy. Alkohol rozgrzał ja i rozweselił. Zaszumiało jej w głowie, rozmowa rozkręciła się na dobre. Coraz odważniej, z coraz większym zaangażowaniem. Mimo półmroku zobaczyła, że na jego twarzy tez wykwitły rumieńce, a w oczach zapalił się niemal gorączkowy blask. Padało wiele pytań i tyle samo odpowiedzi, poważnych lub nie. Nagle Agnieszka jakby coś sobie uświadomiła, wyprostowała się w fotelu
- Czym ty tak właściwie się zajmujesz? – zapytała.
- Jestem seryjnym mordercą, a co?
- A ja poluję na smoki.
Zaśmiali się w tym samym momencie. Był to dla nich chyba zbyt wielki wysiłek, zwłaszcza, że w butelce prześwitywało już dno. Zasnęła, wypuszczając z ręki pusty kieliszek.

Obudził ją śpiew ptaków. Otworzyła oczy, poraził ja blask lipcowego poranka. Wreszcie pogoda okazała swoje piękniejsze oblicze. Spostrzegła się, że leży w łóżku, okryta kołdrą, ale nie mogła sobie przypomnieć, w jaki sposób się w nim znalazła. W pokoju nie było nikogo, chciała wstać. Gdy tylko podniosła się z posłania zakręciło jej się w głowie, a skroniach zapulsował tępy ból. Stanowczo za dużo wczoraj wypiła. Usiadła znowu, wtedy drzwi do pokoju lekko szczęknęły, stanął w nich Paweł, w rękach trzymając tacę ze śniadaniem.
- Jak się spało? Tak słodko wyglądałaś, że nie chciałem cię budzić.
- Dobrze, dziękuję. Ale jak znalazłam się w łóżku? Nic nie pamiętam...
- Biorąc pod uwagę to, ile wypiłaś, wcale ci się nie dziwię. Gdy zasnęłaś zaniosłem cię do łóżka. Jedz, póki wszystko jest ciepłe, smacznego.

Gdy jadła siedział obok i przyglądał się jej z uśmiechem. Jej uwagę przykuła poduszka i koc leżące na dywanie. Ich spotkania się skrzyżowały. Lekko wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: „No cóż, tak trzeba” Po jedzeniu wybrali się na spacer, żal było nie korzystać z takiej pogody. Cudowny las zielona ścianą wyrastał zaraz za płotem. Było w nim aż gwarno od świergotu ptaków, które cieszyły się pierwszym od dłuższego czasu słonecznym dniem. Po niebie leniwie płynęło kilka pierzastych obłoczków, jak małe owieczki. Było im razem tak dobrze. Zarówno w chwilach rozmowy, jak i milczenia. Słowa czasem były niepotrzebne, wszystko czytali sobie z oczu. Czasem jednocześnie wybuchali śmiechem. Agnieszka po raz pierwszy od dawna śmiała się bez powodu. Chyba jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze i lekko. Znowu była jak mała dziewczynka. Cieszyła się wolnością i obecnością Pawła, który nie opuszczał jej nawet na krok. Gdy po raz pierwszy chwycił ją za rękę pomyślała, że może w końcu życie przestało rzucać jej kłody pod nogi, a zaczęło kwiaty. Jego ciepły dotyk uspokajał i leczył stare rany. On uśmiechał się tym samym nieodgadnionym uśmiechem z kawiarni. Wtedy ja intrygował, może nawet złościł, dziś była w nim zakochana. Wędrówka przedłużyła się do samego wieczoru. Odkrywali w sobie coraz więcej podobieństw. Błahostki, które wyróżniały ich spośród innych i jednocześnie zbliżały do siebie. Do schroniska wrócili zmęczeni, ale radośni, w doskonałych humorach i głodni jak wilki. Gospodyni, starsza, bardzo sympatyczna kobieta patrzyła z uśmiechem, jak pochłaniają kolejne porcje. Poczciwość i wrodzona ciekawość sprawiły, że po chwili siedziała obok nich, trajkocząc jak najęta. Pytała o datę ślubu, Paweł z tajemniczym uśmiechem odpowiadał, że zwieńczenie związku nastąpi bardzo niedługo. Wspaniała kolacja i wysiłek fizyczny sprawił, że Agnieszka nie mogła powstrzymać kolejnych ziewnięć. Paweł patrzył na to katem oka i bez ostrzeżenia nagle chwycił ją na ręce i zaniósł na górę, do ich pokoju i położył na łóżku. Sam zniknął w łazience na jakiś czas. Gdy wrócił, bez słowa zaczął ściełać sobie posłanie na podłodze. Agnieszka chwyciła go za rękaw koszuli i przyciągnęła do siebie. On zaskoczony padł na łóżko obok.
- Darujmy sobie konwenanse, nie jesteśmy dziećmi!- powiedziała śmiejąc się perliście.
- No dobrze, maleńka, nie powiem, żeby podłoga należała do najwygodniejszych.
Spojrzała mu głęboko w oczy, zbliżył się i nagle, jednym gwałtownym ruchem sięgnął jej ust. Poczuła zawrót głowy i coś jakby zastrzyk radości, który ustami jej przekazywał. Ale kiedy chciała go mocniej objąć i wsunąć ręce pod koszulę, odsunął lekko jej dłonie szepcąc:
-Spokojnie, kochanie. Mamy przed sobą jeszcze czas.
Oblała się rumieńcem, ale w głębi serca zaimponował jej. Cieszyła się, że tak ją szanuje i chce poznawać powoli. Zarówno jej ciało, jak i wnętrze. Patrzyła mu w oczy, a on delikatnie gładził jej dłonie i ramiona. Zasnęła
z ufnym uśmiechem, jak mała dziewczynka.

Dni mijały powoli i coraz szczęśliwiej. Uśmiech nie schodził z ust Agnieszki. Zadzwoniła nawet do siostry, by powiedzieć jej, że w końcu, po tylu latach jest szczęśliwa i znalazła tego, z którym spędzi resztę życia. Ta prosiła, by na siebie uważała, ostrzegała ją, że zbyt krótko go zna. Nie chciała nawet słuchać jej wywodów. Ufała mu bezgranicznie. I nigdy, ale to nigdy nie czuła się tak, jak podczas pobytu w tym małym miasteczku na końcu świata.

Wszystko jednak ma swój koniec. Nadszedł ostatni dzień ich krótkich wakacji. By go uczcić Paweł zaproponował jeszcze jedną wędrówkę po pobliskich lasach. Zgodziła się bez wahania. Podążali najpierw szosą. Za jednym z zakrętów zobaczyli wypadek. Dwa samochody zderzyły się czołowo. Wyglądało to dość groźnie. Wokół pełno policji, dwie karetki pogotowia. Paweł pociągnął Agnieszkę w boczną ścieżynę
- Chodźmy, nie lubię takich widoków.
Skręcili więc do lasu. Cudowne słońce pieściło ich ciała promieniami. Znaleźli małą polankę w środku lasu. Okolona koroną z drzew dawała wrażenie zamkniętej sali teatru z widokiem na scenę nieba. Agnieszka padła na trawę z wyciągniętymi pod głową rękoma.
-Spójrz, jakie piękne są te obłoki. No chodźże.
Wyciągnęła dłoń w kierunku Pawła. Położył się obok niej i chwilę razem wpatrywali się w niebo. Paweł oparł się na łokciu, chwycił źdźbło trawy
i z delikatnym uśmiechem i właściwymi sobie błyskami w oczach zaczął dotykać jej dłoni, potem ramienia i szyi.
- Łaskoczesz, nie chcę tak- kapryśnie zaprotestowała.
Odrzucił trawkę i tą samą wędrówkę rozpoczął dłonią. Przemieszczał się od dłoni, poprzez nadgarstek i przedramię. Zamknęła oczy, by lepiej czuć jego rękę, która właśnie gładziła szyję.....


***********

- Zna pani tą kobietę? – mężczyzna w mundurze wskazywał zdjęcie leżące na jego biurku
- Tak, to jest, to była moja siostra.
- Wiem, że to dla pani trudne, ale proszę odpowiadać na pytania. Skąd pani siostra wzięła się w tym miasteczku?
- Wyjechała na tydzień, by spotkać się z mężczyzną, którego poznała przez Internet.
- Zna pani nazwisko tego mężczyzny?
- Tak, nazywa się Paweł Leśniewski, pochodzi z Warszawy, z tego, co mi wiadomo.- kobieta nie mogła powstrzymać już łez. Tłumiony siłą szloch pobrzmiewał w jej głosie
- Pani siostra padła ofiarą seryjnego mordercy, który jest sprawcą przynajmniej dwunastu zabójstw. Zostawia na ciele ofiary charakterystyczne znaki. Dwa tygodnie temu znaleziono ciało młodego mężczyzny, zidentyfikowanego właśnie jako Paweł Leśniewski. Zginął w podobny sposób, co pani siostra; został uduszony. Niestety, w tym momencie sprawca jest dla nas nieuchwytny. Jednak zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by go ująć.
-Agnieszko, Agnieszko, Agnieszko...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Zaufaj mu - przez kaprys_losu - 28-05-2010, 18:43
RE: Zaufaj mu - przez Morydz - 28-05-2010, 20:02
RE: Zaufaj mu - przez kaprys_losu - 28-05-2010, 21:04
RE: Zaufaj mu - przez Morydz - 28-05-2010, 21:27
RE: Zaufaj mu - przez gorzkiblotnica - 30-05-2010, 16:29
RE: Zaufaj mu - przez kaprys_losu - 30-05-2010, 17:05
RE: Zaufaj mu - przez BARTEK ZALEWSKI - 04-06-2010, 16:34

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości