Poszedłem do sąsiada po ręczny siewnik do buraków.
Prowadził także jedyny we wsi Punkt Kopulacyjny z Nielicencjonowanym Buhajem.
Wypływająca z nozdrzy postholendra piana, niczym nałęczka, najpierw okryła umyty zad, aż opadła na łeb krowy. Ta wygięta w łuk, wyglądała jak konstrukcja do przenoszenia obciążeń. Niewidzialna siła doładowywała napięcie, wymuszała milczenie.
Po drugim nabiegu gospodarz powiedział:
- Starczy.
- Według mnie jej jest mało - powiedziała wdowa, właścicielka swojej żywicielki, po tej samej stronie bólu, co wszyscy obecni.