29-01-2018, 13:34
Wspólnota
Nie pukam do kamienia.
Istnienie jego podobne Bogu
i tylko milczące wpatrzenie,
tylko wiary tęsknota.
Ubieram brązy, zielenie,
błądzę pomiędzy bruzdami
lemieszem żywicy żłobionych.
Policzek przytulam do naskórka,
chropowatością wypełniam wgłębienia.
Czuję tętno pomiędzy zmarszczkami,
łagodnie pulsujące w witce korzenia,
by rozbłysnąć w strzelistość błękitu
lub pokornie rozłożyć ramiona.
(równomierne odmierzanie czasu)
Samotne trwanie istotą drzewa.
Na puchach, skrzydłach, kroplach
nieśmiało rozsiewam marzenia.
Nie pukam do kamienia.
Istnienie jego podobne Bogu
i tylko milczące wpatrzenie,
tylko wiary tęsknota.
Ubieram brązy, zielenie,
błądzę pomiędzy bruzdami
lemieszem żywicy żłobionych.
Policzek przytulam do naskórka,
chropowatością wypełniam wgłębienia.
Czuję tętno pomiędzy zmarszczkami,
łagodnie pulsujące w witce korzenia,
by rozbłysnąć w strzelistość błękitu
lub pokornie rozłożyć ramiona.
(równomierne odmierzanie czasu)
Samotne trwanie istotą drzewa.
Na puchach, skrzydłach, kroplach
nieśmiało rozsiewam marzenia.