Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bajdewind
#2
Rozmowa Syna z Ojcem. Reminiscencje z zanurzonego we mgle jachtu życia. Zazdroszczę. Całe życie szukałam autorytetów, silnych osobowości. Nie po to, by się na nich wspierać, lecz by umieć żyć.
Bo
"Tratwa nie ma steru. To tylko kij, drąg. Wrak.
Zbliża się sztorm".

Jurek...

Poruszająco u Ciebie. Metaforycznie i boleśnie dosłownie. I ten zapach koniaku... Sugestywnie.
Straszne musi być umieranie w ramionach dziecka. Pieczęć na całe życie.

Mój ojciec był urudzonym pływakiem. Nauczył mnie pływać nim nauczyłam się chodzić Smile
Najpiękniej wspominam spływy kajakowe, żmudne, kilkusetkilometrowe, przez rzeki i jeziora. Zawsze pod tym samym komandorem. Ostry facet, twardziel. Jeszcze w wieku 70 lat potrafił dać ostry wycisk.

Pamiętam swój pierwszy. Trzy tygodnie, dzień w dzień, bez wytchnienia. Mordęga dla przyjemności. Od świtu do późnego popołudnia, byle jeszcze trochę światła było na znalezienie miejsca do rozbicia obozowiska, na dziko, gdzieś na polu, na pastwisku, byle gdzie. Byle przytulić głowę na w miarę równej ziemi.
Mięśnie pękające z bólu, dłonie poranione od wioseł, pękające pęcherze.

Słońce, deszcz, nieważne, trzeba zrobić swoją dzienną normę, żeby dopłynać na czas. Pamiętam, najdłuższy dzienny dystans: 53 kilometry. Miejscami pod prąd. Woda nalewająca się do środka, mokre ciuchy, mokry chleb. Ale to wszystko nieważne, nieważne! Bo wolność, bo przygoda, bo testowanie swoich możliwości.

A potem jeździłąm już na każdy spływ, jaki był organizowany. Musiałam. To było jak powietrze.
Ja! Dzikus, nie znoszący bliskich kontaktów z ludźmi, nie znoszący rygoru, władzy, ustalonych, narzuconych reguł! Ja byłam pierwsza w szeregu. Nie dla pochwał, nie dla podziwu. Dla autorytetu właśnie.
Dla potrzeby ciągłego sprawdzania siebie. Swoich granic.

Kiedyś spływaliśmy Wisłą do Torunia, złapała nas burza. Nagle runęły nan nas tony wody. Nastała noc w środku dnia. Gdybyśmy płynęli na pełno, pewnie byśmy teraz nie rozmawiali, Jurku.
Ale ani przez chwilę nie myślałam o tym, że mogę utonąć. Walczyłam z żywiołem, by dotrzeć do brzegu, zanim żywioł zatopi mnie. Nie bałam się. Ależ to była adrenalina!

Potem było więcej takich sytuacji i zawsze byłam spokojna. Wierzyłam w siebie. Bo jeśli nie można liczyć na siebie, to na kogo można?

To wiersz o potrzebie autorytetów. O tym, jak pomagają przetrwać burze.

Dziękuję.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Bajdewind - przez Alchemik - 08-12-2017, 13:10
RE: Bajdewind - przez Miranda Calle - 08-12-2017, 17:56
RE: Bajdewind - przez Alchemik - 08-12-2017, 18:26
RE: Bajdewind - przez Gunnar - 08-01-2018, 19:40

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości